Karolina Gorczyca: Może za pięć lat wystartuję w Ironmanie
Na mecie popłakałam się ze szczęścia. To był emocjonalny rollercoaster. Niezapomniany moment, który zawsze kusi mnie by wystartować ponownie – mówi o debiucie Karolina Gorczyca, popularna aktorka, mama, a także triathlonistka.
Na co dzień jest aktorką. Występowała w wielu filmach m.in: Korowód, Ostatnia akcja, Huśtawka i serialach: Czas honoru, Usta Usta, Singielka, Ultraviolet. W marcu na małe ekrany wchodzi najnowsza produkcja z jej udziałem, czarna komedia kryminalna Juliusza Machulskiego Mały Zgon, w którym zagra niebezpieczną więźniarkę. Środowisko gier komputerowych kojarzy ją z roli Lary Croft, kultowej bohaterki gry Tomb Raider, której użyczyła głosu. Jednak widzowie mogą też kojarzyć ją z… zawodów triathlonowych, w których nieustannie startuje co roku. Podobnie będzie w nadchodzącym sezonie 2020.
Kiedy miałaś pierwszy kontakt ze sportem?
Dawno. Sport lubiłam już od wczesnej podstawówki. Pamiętam, że byłam dobra w skoku wzwyż. To pewnie zasługa mojego wzrostu, bo byłam zawsze wysoka. Pływanie też dobrze mi szło. Oprócz tego lubiłam też biegi, ale takie dla siebie, nie na czas. Wakacje natomiast spędzałam na rowerze, przemierzając Roztocze.
Co spowodowało, że zobaczyliśmy Cię na trasie triathlonowej?
Ciekawość własnych możliwości, chęć przekroczenia granicy swojej wytrzymałości, chęć sportowej rywalizacji i zrobienia czegoś niecodziennego. Dostałam propozycję bycia Ambasadorką triathlonu w Gdyni w 2014 roku. Wówczas ta dyscyplina zaczynała się rozwijać i nie była tak popularna, jak dziś. Chciałam zrobić coś tylko dla siebie.
Z jakimi reakcjami spotkałaś się ze strony najbliższego otoczenia i środowiska aktorskiego, kiedy postanowiłaś zadebiutować w tym sporcie?
Z zaskoczeniem. W tamtym czasie startujących kobiet była może setka. Dla porównania obecnie startuje kilka tysięcy zawodniczek. Moi najbliżsi bardzo mnie wspierali, koledzy śledzili i kibicowali. Na pewno postawą pokazałam, że mobilizacja, konsekwencja w dążeniu do celu, ciężka praca i włożone serce przynoszą pozytywne rezultaty i sukces. Mój pierwszy triathlon zrobiłam z bardzo dobrym wynikiem jak na debiutantkę, kobietę i amatorkę. Byłam dobrze przygotowana. Zadebiutowałam podczas Herbalife Triathlon Gdynia w 2014 roku na „połówce”.
Zobacz też:
Piotr Łazaronek. Mistrz Polski w pływaniu, a teraz także triathlonista
Właśnie, ile czasu przygotowywałaś się do debiutu?
Nie ukrywam, że mocno się do tego startu przyłożyłam. Wykonywałam 11 jednostek treningowych w tygodniu, co daje nawet dwa treningi dziennie. Czasem się zdarzało, że na jednym treningu zrobiłam cały triathlon na dystansie olimpijskim. Oczywiście z przerwami.
Jak wspominasz ten pierwszy start w Gdyni?
Byłam spokojna o siebie. Wykonaną solidną pracę i byłam w dobrej formie. Cieszyłam się, że w końcu nadszedł dzień startu. Carmina Burana rozbrzmiewająca na plaży tuż przed startem przyprawiała o dreszcze, a statek w morskiej oddali, który wyznaczał połowę dystansu pływackiego, napawał lekkim, ale pozytywnym zdenerwowaniem. Gdy już wsiadłam na rower, to byłam w swoim żywiole. Noga mocno kręciła ze średnią prędkością 33km/h. Zepsuł mi się licznik. Zegarka nie wystartowałam poprawnie, dlatego co jakiś czas pytałam ludzi, który to już kilometr. Bieg dał mi trochę w kość. Wtedy to była moja najsłabsza strona, ale i tak poszło bardzo dobrze.
Co czułaś przekraczając linię mety po raz pierwszy?
Kiedy już słyszałam z oddali okrzyki kibiców w strefie mety, to poczułam, jak serce zaczyna mi bić w przyśpieszonym tempie. Nie wierzyłam, że za chwilę będę odbierać mój pierwszy medal. Na mecie popłakałam się ze szczęścia. To był emocjonalny rollercoaster. Niezapomniany moment, który zawsze kusi mnie by wystartować ponownie.
Czy coś sprawiało Tobie problemy na początku przygody z tym sportem?
Jestem z tych biegaczy, którzy w momencie startu mają już tętno 160 (śmiech). Dlatego to była moja pięta achillesowa. Od lat biegam i wiem, że wytrzymałość biegową buduje się latami, serce trzeba przyzwyczajać do odpowiednich obrotów. Oczywiście każda przerwa w treningach tę formę osłabia. Ja miałam roczną przerwę po urodzeniu syna dwa lata temu. Teraz tak naprawdę łapię balans pomiędzy treningami, obowiązkami zawodowymi i życiem rodzinnym. Marzy mi się powrót do mojej szczytowej formy. (śmiech)
Czytaj także:
Paweł Mitruś: Mistrzostwa świata w Taupo podróżą poślubną
Kto odpowiadał za opiekę trenerską?
Przygotowywał mnie Piotr Netter, trener mistrzów Polski w triathlonie. Byłam na obozie sportowym na Majorce, trenowałam na Warmii, głównie rower, ale i pływanie w otwartych wodach. Wszystko pod okiem Piotra.
Czy obecnie udaje Ci się znaleźć czas na treningi oraz starty w triathlonowych zawodach w natłoku zawodowych obowiązków?
Tak, lubię starty w zawodach, nie tylko triathlonowych ale i biegowych. Jestem typem sportowca. Potrzebuję do prawidłowego funkcjonowania wysiłku i aktywności fizycznej. Daje mi to siłę i energię, którą mogę wykorzystać w pracy i w domu. Od 2014 roku właściwie nie wystartowałam tylko w 2018 roku, ponieważ w czerwcu rodził się mój syn. Co roku triathlon w Gdyni i w Warszawie są na mojej liście” must be”. Tak samo jest z kilkoma warszawskimi biegami
Wspominałaś, że na początku bieg był Twoją najsłabszą stroną. Co jest obecnie takim punktem?
Jestem zodiakalną rybą i może dlatego pływanie choć najmniej czasu mu poświęcam, wychodzi mi bezwysiłkowo. Rower był moją najmocniejszą stroną, ale od kilku lat więcej czasu poświęcam bieganiu. Teraz nie umiem powiedzieć, w czym czuję się najlepiej.
Na którym dystansie lubisz najbardziej startować?
Lubię dystans olimpijski i sprint. To są przyjemne starty, bo nie trzeba się tak spinać i denerwować przed startem. Jestem amatorką i już dawno schowałam własne ambicje wynikowe do kieszeni. Nigdy nie będę osiągać w triathlonie wyników, jakie bym chciała, bo zwyczajnie nie jestem w stanie poświęcić się temu w całości. Traktuję ten sport jako rodzaj hobby, które daje mi dużo korzyści. Czasem przychodzi mi do głowy myśl, że może za kilka lat, na moją czterdziestkę zrobię sobie „prezent”, którym będzie start w pełnym Ironamanie.
Posłuchaj też:
Marcin Waniewski: Na Hawajach nic nie kosztuje 5 dolarów. Podcast #2
Czy jesteś w stanie zliczyć w ilu zawodach dotychczas startowałaś?
Nigdy nie liczyłam, pewnie w kilkunastu triathlonach i kilkudziesięciu zawodach biegowych, w tym w maratonie w Dębnie.
Czy w sezonie 2019 udało się Tobie stanąć na starcie triathlonowych zawodów?
Tak, wystartowałam w sprincie w Gdyni i w olimpijce w Warszawie.
Czy w rozpoczynającym się 2020 roku masz zaplanowane triathlonowe starty?
Tak, będzie standardowo, Gdynia, Warszawa i być może maraton. (śmiech) Szykuję się do dużego wydarzenia. Na razie to tajemnica. O wszystkim będę pisać na własnych instagramie i facebooku. Zapraszam zainteresowanych na moje profile.
Rozmawiał: Przemysław Schenk, przemek@triathlonlife.pl
foto: Przemek Pączkowski, Rafał Nowakowski, materiały prywatne