Rozmowa

Magda Warzybok: To były niesamowite przeżycia

W sezonie 2019 wystartowała na MŚ w Nicei oraz na Hawajach. To byłe ważne dla niej lekcje, które efekty przyniosą w przyszłości. Magda Warzybok z TriathlonLife.pl podsumowuje miniony sezon, dzieli się wrażeniami z mistrzostw oraz planuje rok 2020.

Czego nauczył Cię miniony sezon?
Każdy z moich dotychczasowych sezonów nauczył mnie elastycznego podejścia i otwartości na to, co się dzieje po drodze. Żadnej z niesamowitych rzeczy, jakie mnie np. MP na dystansie średnim w Malborku w 2017 roku, czy kwalifikacja na Hawaje nie planowałam. Nawet się nie „przymierzałam”.  Nie jestem osobą, którą motywują cele. Staram się raczej myśleć o tym, jak chciałabym, żeby dany sezon wyglądał. Ten rok miał być „epic races in epic places”, czyli  w zdrowiu oraz we względnej równowadze życia praca – sport.

Udało się to zrealizować?
Tak, chyba wciąż do mnie dociera, jak fajny to był czas. Teraz rozumiem, jakie miałam ogromne szczęście, że mogłam startować na tylu niesamowitych zawodach oraz w tak świetnych miejscach, jak Roth, Nicea,  czy Kona.

Jakie wyciągnęłaś wnioski z tego roku startowego?
Przede wszystkim, że nie służy mi większe obciążenie treningowe. Ta objętość i tak nawet nie zbliża się do godzin, które średnio trenują inne osoby. Mój organizm dość szybko i skutecznie sprowadza na ziemię wszystkie moje fantazje dotyczące dodatkowego treningu kosztem snu. Do tego potrzebuję dłuższego wypoczynku przed zawodami. Wszystkie moje najlepsze starty były poprzedzone kontuzją. Ona pojawiała się kilka tygodni wcześniej i skutecznie doprowadzała do tego, że na linii startu pojawiałam się świeższa.

Magda Warzybok

Zobacz też:

Jakub Czaja: Kobiety są bardziej zacięte i twardo dążą do celu

Więc jakie zmiany chcesz zastosować w sezonie 2020?
W kolejnym sezonie chcę bardziej zaufać własnemu wyczuciu stanu zmęczenia. Nie planuję trenować specjalnie więcej, niż do tej pory. Będę się skupiać na lepszym odpoczywaniu.  Może też poeksperymentuję z odżywianiem, a nawet będę trochę częściej odpuszczać treningi.

Kto czuwa nad Twoimi treningami?
Nad moim planem treningowym od samego początku czuwa Olga Kowalska z Trinergy. Mam do niej zaufanie. Olga ma własne plany odnośnie trochę innego rozłożenia u mnie akcentów między dyscyplinami, ale to nie będzie rewolucja. Trzymamy się zasady, żeby nie psuć tego, co działa. Skupiamy się na codziennej, systematycznej i mało spektakularnej pracy.

Z których zawodów masz najlepsze wspomnienia?
Sportowo najlepszym startem w sezonie były dla mnie ME IM 70.3 w Elsinore. To był jeden z tych startów, jakie zdarzają się raz na kilka lat. Wówczas wszystko zagrało. Byłam w stanie „flow”, tak jak go opisuje Csikszentmihalyi – w skupieniu na tu i teraz, bez poczucia upływającego czasu, bez zastanawiania się, jak mi idzie. Oprócz samych zawodów spędziliśmy super czas, w pięknym domu z ogrodem. Do tego mieliśmy świetne towarzystwo  przyjaciół i celebrowaliśmy z Duńczykami Midsommer, czyli noc Świętojańską. Jednak żadne zawody, na jakich do tej pory startowałam, nawet nie zbliżają się do doświadczenia, jakie daje uczestnictwo w MŚ na Big Island. Sportowo była to dla mnie najtrudniejsza rzecz, jaką zrobiłam w życiu. Mimo tego, że strasznie czułam się w trakcie zawodów, nie oddałabym żadnej minuty. Myślę, że dopiero teraz powoli dociera do mnie wszystko, co tam się wydarzyło. Im dalej od zawodów tym bardziej doceniam, że miałam zaszczyt uczestniczyć w tym niesamowitym wydarzeniu. Ciężko to oddać słowami, trzeba to po prostu samemu przeżyć.

Magda Warzybok

Przeczytaj też:

Czarnożyński: MŚ w Nowej Zelandii priorytetem!

Startowałaś w tym sezonie w Nicei oraz na Hawajach. Które zawody były ważniejsze?
Jak to mawia jeden z moich kolegów, liczą się tylko Hawaje. Start w Nicei był dla mnie jedynie urozmaiceniem przygotowań do Kony i towarzyskim spotkaniem.

Czy w tym sezonie walczyłaś z jakimiś problemami zdrowotnymi?
Żyjąc na pełnych obrotach, ciężko ich zupełnie uniknąć. Pojawiały się drobne kontuzje. One były głównie spowodowane różnymi niefortunnymi upadkami. Mam to szczęście / nieszczęście, że mój układ odpornościowy znacznie wcześniej wyłącza mnie, niż jestem w stanie doprowadzić do kontuzji spowodowanej przeciążeniem. Jednak w drugiej połowie sezonu byłam już porządnie zmęczona. To boleśnie odczułam i w Nicei i Konie. Głowa chciała, ale ciało już nie nadążało. Gdyby nie kwalifikacja na Hawaje, to pewnie zrobiłabym wcześniej przerwę i inaczej ułożyła drugą połowę sezonu. 

Kiedy rozpoczynasz pełne przygotowania do kolejnego sezonu?
Po Hawajach zrobiłam sobie długą, ponad dwumiesięczną przerwę. Zajęłam się pracą i  prywatnymi sprawami. Do treningu wróciłam dopiero 16 grudnia. Pierwszy tydzień był bardzo ciekawy , jak w soczewce skupił różne wydarzenia, z którymi się zazwyczaj mierzę. Zdążyłam się poślizgnąć na porannej szklance i lekko potłuc. Nie miałam czasu na treningi z powodu wyzwań w pracy i na koniec nawet lekko się rozchorowałam.

Z jakim podejściem wkroczysz w nowy sezon?
Trzeba wkraczać w sezon z realistycznym podejściem do tego, co jest możliwe w normalnym życiu. Jak powiedział Mike Tyson – „Everybody has a plan until they get punched in the face”. Ja chyba jestem coraz lepsza w realizacji tych nieperfekcyjnych scenariuszy. Ważne, żeby szybko wracać na ring.

Magda Warzybok

Zajrzyj do:

Patryk Bielik: Nienawidzę i nie umiem przegrywać!

Które zawody będą dla Ciebie najważniejsze w przyszłym sezonie?
Myślę, że to się dopiero okaże.  Poza jednym zaplanowanym startem na dystansie IM nie mam jeszcze żadnych konkretnych planów. Zupełnie nie są mi one w tej chwili potrzebne.

Czy planujesz w kolejnym roku startowym walkę o slota na imprezę mistrzowską?
Nie, nie planuję walki o slota. Planować mogę tylko to, na co mam wpływ, czyli proces przygotowań, mój wysiłek oraz taktykę w trakcie zawodów. Slot to jest zawsze skrzyżowanie wielu zmiennych, naszej wielomiesięcznej pracy, dyspozycji dnia, tego, kto przyjedzie akurat na te zawody i po prostu szczęścia danego dnia.

Czym będzie się różnić sezon 2020 od 2019?
Mam nadzieję, że niewieloma rzeczami. Może lokalizacją zawodów. Na ten rok stawiamy na miejscówki w okolicach winnic.

Jakie masz oczekiwania oraz cele na rok 2020?
Jest takie fajne, nowe angielskie słowo – „coddiwomple”. Oznacza ono mniej więcej – podróżować w nieznane w świadomy sposób, pełen sensu. Myślę, że ono najlepiej oddaje moje podejście do triathlonu.  W kolejnym roku podstawy się nie zmieniają. Chcę zachować względną równowagę między życiem – pracą – sportem, być zdrowa. Zamierzam czerpać radość z osiągania w sporcie rzeczy, o które nigdy w życiu bym siebie nie podejrzewała. Mam  małe sportowe marzenia, ale staram się nie mieć celów. One zabijają mi radość z procesu, a życie i tak do tej pory przynosiło mi więcej, niż kiedykolwiek zaplanowałabym.

Rozmawiał: Przemysław Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X