Rozmowa

Sabina Bartecka: W Utah mogłam być ósma

Mistrzostwa świata Ironman 70.3 w Utah Sabina Bartecka zapamięta do końca życia. Jak sam przyznaje, wszystko tam było najlepsze z najlepszych. Z minionego sezonu jest zadowolona, ale czuje niedosyt. Czego zabrakło do pełni szczęścia? 

Jakie masz odczucia po mistrzostwach świata Ironman 70.3 Utah?
Te zawody to absolutnie sztos nad sztosy pod każdym względem! Zapierające dech w piersiach widoki, sześć tysięcy najlepszych triathlonistów ścigających się w tym magicznym miejscu, rewelacyjne trasy i niesamowici wolontariusze, którzy byli gotowi przychylić nam nieba, abyśmy tylko ukończyli zawody. Zabieram z Utah wspomnienia na całe życie!

W jakim stopniu udało się zrealizować założony plan na wyścig?
W sumie to w 100 procentach! Wszystko zgodnie z założeniami, chociaż jak to u mnie ostatnio, nie obyło się bez przygód.

Jak panujące warunki atmosferyczne na trasie utrudniały Ci zadanie?
Nie ma takich trudności, których nie da się pokonać. Nie boję się zimna. Chociaż zmarzłam przed zawodami jak nigdy dotąd. Temperatura nad rankiem oscylująca wokół 3 stopni była niezłym wyzwaniem. Na miejsce startu dotarłam ostatnim busem ok. 6:30, a startowałam w ostatniej fali o 9:06. Prawie trzy godziny czekałam pod chmurką, okropnie marznąc. Ubrałam wszystkie ciepłe ubrania, które zabrałam ze sobą, ale marzyłam o ciepłej herbatce i kocu. Schowałyśmy się z koleżanką pod ciężarówką, aby chociaż trochę ochronić się przed wiatrem. Gdyby zawody odbyły się w Polsce, na pewno wzięłabym ze sobą termos, koce, zimową kurtkę, ale jechałam na pustynię. Więc nie miałam typowo zimowych akcesoriów. Organizatorzy rozdawali tylko małe kawałki folii. Wykorzystałam jedną z nich, aby okryć klatkę piersiową. To pomysł podpatrzony od zawodników PRO. Folię założyłam pod strój triathlonowy. Jechałam cały dystans na krótko. Nie miałam kamizelki, kurtki ani rękawków. I startując ponownie, zrobiłabym to samo, bo zimno było tylko na początku etapu kolarskiego, później zrobiło się nawet gorąco.

Który etap wyścigu był dla Ciebie najbardziej wymagający?
Z pewnością bieganie. Etap pływacki był bardzo przyjemny, bo woda była znacznie cieplejsza niż powietrze. Etap kolarski absolutnie bajkowy. Nawet nie wiem, kiedy minął. Jechało się rewelacyjnie, chociaż na słynnym podjeździe w Snow Canyon zauważyłam, że moja kierownica zaczęła się ruszać i obniżyła się o dobrych kilka centymetrów. Cały podjazd i następujący po nim bardzo szybki i długi zjazd pokonywałam, więc z duszą na ramieniu, podtrzymując kierownicę, bo bałam się, że całkiem opadnie. Nie wiem, co się stało, czy było to spowodowane jakimś defektem, czy transportem roweru w walizce. Faktem jest, że z mojej wypracowanej pozycji aero prawie nic nie zostało! Zastanawiałam się nawet, czy nie zatrzymać się przy serwisie, ale postanowiłam nie tracić cennych minut i spróbować dojechać do mety. Udało się.

Jak oceniasz ostatni etap?
Bieganie odbyło się na wysokości 1000 m n.p.m. i miało typowo górski charakter. Do pokonania mieliśmy dwie pętle, a każda zaczynała się od 4-kilometrowego podbiegu. Czuło się, w płucach, że powietrze jest rzadsze i utrzymanie tempa było niezłym wyzwaniem. Tradycyjnie jednak ten etap poszedł mi najlepiej. Pozwolił uzyskać 13 miejsce na prawie 300 kobiet w mojej kategorii.

Jak oceniasz samą otoczkę i organizację mistrzostw świata Ironman 70.3?
Bez dwóch zdań top of the top! Mistrzowska organizacja, wspaniałe miejsce i cudowni kibice. Mam wielką ochotę tam wrócić, bo trasa zawodów była trudna i wymagająca, czyli taka, jak lubię. Szkoda tylko, że zabrakło w USA mojego męża, który czuwa nad moim sprzętem i informuje mnie o stracie do przeciwniczek. W USA na najważniejszych zawodach w życiu byłam sama. Mąż w ostatniej chwili musiał zrezygnować z wyjazdu, co totalnie mnie rozbiło! Nie miałam jednak wyjścia i musiałam się pozbierać i powalczyć o jak najlepszy wynik. Wiem, że wynik mógłby być jeszcze lepszy! Do dziewiątego miejsca zabrakło bardzo mało, bo wszystkie od dziewiątej lokaty miałyśmy identyczny czas, a różnice liczyły się w sekundach.

Jakie wnioski wyciągnęłaś po tym starcie?
Przede wszystkim muszę poprawić pływanie, bo odbiega znacząco od poziomu pozostałych dyscyplin. Na pewno też czeka mnie wymiana roweru lub chociaż wymiana kilku jego elementów. Żeby ścigać się z najlepszymi, trzeba mieć nie tylko świetną formę, ale też wysokiej klasy sprzęt. Bardzo liczę na pomoc w tym zakresie i współpracę z firmą lub sklepem rowerowym. Czekam na zgłoszenia. Te zawody pokazały mi, że nawet w trudnej sytuacji życiowej mogę walczyć o najwyższe miejsca podczas mistrzostw świata na dystansie, który tak naprawdę nie jest moim, bo moim koronnym dystansem jest jednak IM.

Jak oceniasz w całości sezon?
Miałam dużo obaw, bo poprzedni okazał się świetny, a dobra passa kiedyś się skończy. W dodatku zaplanowałam same ważne starty, w tym dwa pełne dystanse. W tym roku postawiłam na międzynarodowe duże zawody z udziałem najlepszych na świecie. Jak rywalizować, to z najlepszymi! Sezon rozpoczęłam Mistrzostwami Świata Challenge w Samorin i zakończyłam również Mistrzostwami Świata, tym razem, Ironman. Startowałam również na pełnym dystansie podczas kultowych zawodów Challenge Roth oraz Ironman Italy. Wygrałam kategorię wiekową na połówce podczas IM Warsaw oraz byłam w czołówce mistrzostw Polski w duathlonie, a także zajmowałam wysokie pozycje podczas zawodów w cross triathlonie i na dystansie 1/4 IM.

Z którego startu jesteś najbardziej zadowolona?
Nigdy nie jestem do końca zadowolona, może czasem zaraz na mecie, ale jak później zaczynam analizować przebieg całego wyścigu, to okazuje się, że mogłam jeszcze urwać kilka minut i moje zadowolenie topnieje w oczach. W Utah spokojnie mogłam być ósma, zabrakło komunikacji. Byłam sama na zawodach i nie miałam pojęcia, że tak mało brakuje do przeskoczenia o pięć pozycji! Chyba najbardziej zadowolona jestem z Roth, bo tam pierwsze miejsce było poza zasięgiem i miałam zasłużoną drugą pozycję.

Jak długi planujesz okres roztrenowania i kiedy powrót do treningów?
Odpoczywam do końca listopada, a od grudnia wracam.

Czy myślałaś już o przyszłorocznych celach sportowych?
Prawdę mówiąc, nie mam pojęcia, ale chyba znowu zrobię dwa Ironmany, bo to mój ulubiony dystans. Może powalczę o kwalifikację na Hawaje, bo tam mnie jeszcze nie było. Dużo zależeć będzie jednak od tego, czy uda mi się pozyskać wsparcie finansowe, bo przerażają mnie koszty związane z wyjazdem i obecnie na start po prostu mnie nie stać. Zwłaszcza, że czeka mnie wymiana roweru, który ma już swoje lata, a do ścigania się z najlepszymi trzeba mieć oczywiście nogę, ale też dobry sprzęt.

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X