Rozmowa

Mateusz Petelski: Nie wrócę do triathlonu

Triathlon stał się nałogiem, w który za bardzo wpadłem. Nie umiałem się tym bawić. Z czasem przestało mi sprawiać to przyjemność – mówi Mateusz Petelski, który dwa lata temu nagle zakończył triathlonową przygodę.

Jak wyglądała Twoja przeszłość sportowa przed triathlonem?
Od dziecka praktycznie moim jedynym zainteresowaniem był sport. W podstawówce jak wszyscy grałem w piłkę. Praktycznie każdą wolną chwilę spędzałem z chłopakami na boisku. Oczywiście były też inne sporty: pchnięcie kulą, rzut oszczepem oraz biegi przełajowe. We wszystkich tych dyscyplinach osiągałem małe sukcesy. W gimnazjum zakochałem się w koszykówce i z nią zostałem do końca liceum. Trenowałem w klubie i grałem w lidze. To była  super zabawa, którą przerwała kontuzja kolana. Na studiach zacząłem ćwiczyć na siłowni. Cały czas uprawiałem jakiś sport, ale nigdy profesjonalnie.

Jak doszło do Twojego debiutu w triathlonie?
W 2010 roku postanowiłem zrzucić trochę kilogramów, bo było ich za dużo po intensywnych treningach na siłowni. Ważyłem już 107 kilogramów. Źle się z tym czułem. Zacząłem biegać i bez jakiegoś specjalnego treningu przebiegłem maraton w 2010 roku. Chciałem to zawsze zrobić. Zaraził mnie tym mój tata, który był maratończykiem. Dwa lata później właśnie ojciec poinformował mnie, że w Gdańsku ma być organizowany triathlon na dystansie 1/10 IM.  Postanowiłem, że wystartuję. Pożyczyłem rower MTB od znajomego. Zrobiłem na nim kilka treningów i to tyle. Pływania było 380 metrów. Ja już po 100 metrach miałem dość i praktycznie cały dystans pokonałem żabką, modląc się o życie. Na rowerze oraz biegu poszło mi całkiem nieźle i ostatecznie zająłem 12 miejsce. Ścigałem się z zawodnikami, którzy mieli już jakieś małe doświadczenie. Spodobało mi się to, miałem potencjał. Postanowiłem kupić sobie jakiś najtańszy, używany rower szosowy i przygotować się do sezonu 2011 rok.

petelski

Zobacz też:

Hubert Król: Triathlon jest w moim kodzie DNA

Co było dalej?
W sezonie 2011 miałem coraz droższy sprzęt, lepsze czasy i miejsca. Triathlon stał się całym moim życiem. Był czymś, co pochłonęło mnie totalnie.

W jaki sposób godziłeś obowiązki zawodowe oraz treningi i starty?
Wstawałem bardzo wcześnie na pierwszy trening. Drugi trening zaczynałem od razu po pracy. Weekend cały był wypełniony treningami. Wszystko było podporządkowane triathlonowi.

Co Cię motywowało?
Motywowały mnie tylko i wyłącznie wyniki. Progres, który osiągałem z każdym rokiem oraz możliwość rywalizacji z najlepszymi w kraju.

Kto Cię przygotowywał do zawodów?
Na początku sam dla siebie byłem trenerem. Dosyć szybko doszedłem do wniosku, że musi mnie ktoś nauczyć szybko pływać. Pływanie trenowałem u Moniki Smaruj (2013-2015) oraz Szymona Dolegi (2016-2017). W latach 2016 – 2018 moim trenerem (od wszystkiego) został Zbigniew Gucwa. Zbyszek pokazał mi, co to znaczy trening rowerowy. Poukładał wszystkie klocki. Uporządkował mój trening.

Czym jest obecnie dla Ciebie triathlon?
Przeszłością.

Jak triathlon wpływał na życie prywatne?
Trochę destrukcyjnie, ale niczego nie żałuję. Poznałem wiele wspaniałych osób. To są znajomości, które zostaną już na zawsze.

W której płaszczyźnie czułeś się najlepiej?
Najlepiej czułem się na biegu. Moim najsłabszym punktem było zaś pływanie oraz technika na rowerze.

petelski

Czytaj także:

Darek Kowalski: Żałuję, że nie zaryzykowałem

Na czyją pomoc mogłeś liczyć w tej triathlonowej przygodzie?
Żona Kasia była moim suportem na każdych zawodach. Rodzice też często jeździli na moje starty. Myślę, że wszyscy byli ze mnie dumni.

Jak wyglądał Twój przykładowy plan tygodniowy, uwzględniając treningi oraz pracę?
Myślę, że każdy triathlonista amator wie, jak to wygląda. Miałem po dwa treningi dziennie (przed pracą i po pracy). Każdy dzień wyglądał podobnie, tylko dyscypliny się zmieniały. Dzień świstaka.

Kiedy ostatni raz wystartowałeś w triathlonie?
To było w Gdyni w 2018 roku. Startowałem z kontuzją kolana. To był mój najgorszy start w życiu. Ukończyłem go ze łzami w oczach.

Dlaczego zdecydowałeś się na przerwanie przygody z tym sportem?
Triathlon stał się nałogiem, w który za bardzo wpadłem. Nie umiałem się tym bawić. Z czasem przestało sprawiać mi to przyjemność.

Już od dwóch lat nie trenujesz i nie startujesz. Czy brakuje Ci triathlonu?
Powiem szczerze, że czasem brakuje mi tej adrenaliny związanej z zawodami.

Planujesz w przyszłości powrócić do tego sportu?
Do triathlonu już nie wrócę. Czasem sobie myślę, że kiedyś przebiegnę jeszcze maraton. Biegam regularnie, aby utrzymać jakąś formę, ale nie nazwałbym tego treningiem, a zwykłym joggingiem.

Z którymi zawodami masz najlepsze wspomnienia?
Wiele było takich zawodów: Triathlon Gdańsk 2015 (trzecie miejsce open na własnym podwórku, na oczach rodziny i przyjaciół), Ironman 70.3 Gdynia (wszystkie starty oprócz ostatniego, zawsze na tych zawodach byłem w najwyższej formie), Duathlon Czempiń 2017 i 2018 (2x drugie miejsce open, gdzie ścigałem się i wygrywałem z mega kozakami), Triathlon Energy w Starogardzie Gd. 2018 (moja pierwsza i ostatnia wygrana w triathlonie w kategorii open – w rodzinnym mieście mojej żony). Tak naprawdę każdy start był wielką przygodą. Każdy był wyjątkowy.

Czy czujesz się spełniony w triathlonie?
Nie do końca. Nie mam medalu MP, tylko dlatego, że nie wykupiłem licencji oraz nie ukończyłem pełnego dystansu.

Czy po triathlonie próbowałeś sił w innych sportach?
Zawsze chciałem sprawdzić się na ergometrze wioślarskim. Może kiedyś (śmiech).

Rozmawiał: Przemysław Schenk
rozmowa przeprowadzona 1.04.2020
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

1 komentarz

  1. Przyglądałem się z boku karierze Mateusza i zawsze mu zazdrościłem wyników i progresu. Nie przyszło mi do głowy, że odbywało się to tak wielkim kosztem. Trzymam kciuki za to, żeby Mateuszowi wróciła radość z uprawiania sportu, a zdrowie dopisywało.
    P.S. Odpowiedź na przedostatnie pytanie jest trochę zagadkowa, czy można ją rozwinąć? 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X