Poradnik

#goodlife 27. Kosmiczny koniec sezonu 2021

Nie ukrywa radości z właśnie zakończonego roku startowego. Paweł Wolak uznaje ten czas za jeden z najpiękniejszych okresów życia.

Paweł Wolak jest/był uzależniony. Ważył 110 kilogramów. Podbiegnięcie do autobusu było dla niego mega dużym wysiłkiem. Postanowił jednak podjąć jeszcze jedną próbę, może ostatnią i zawalczyć o życie. Takie jak on chce i jakie sobie zamarzył, które sam zaplanuje. Paweł rozpoczął na łamach TriathlonLife.pl opisywać walkę o lepsze życie.

Jestem w jednym z najpiękniejszych okresów mojego życia. Właśnie ukończyłem sezon startowy 2021 i osiągnąłem więcej niż założyłem. Po opisanych już 4 startach, kolejnym była 1/8 w Cekcynie.

Miłe zaskoczenie

Zostałem niesamowicie zaskoczony poziomem tej imprezy. Naprawdę świetna atmosfera pozwoliła mi popłynąć po 1:38 min/100m, pojechać ze średnią 38,6 km/h oraz pobiec 4:16 min/km co dało w rezultacie 01:09:46 i 15 miejsce OPEN. Tydzień później miałem jeden z najważniejszych dla mnie startów sezonu. Przepiękna oraz sentymentalna dla mnie Chełmża. To tutaj rok temu rozpoczęła się moja przygoda z triathlonem. Wówczas pewien gość mi zwrócił uwagę, że mam włożyć okularki pod czepek i uważać na pralkę. Od razu pomyślałem, że to pewnie jakiś cwaniak się wymądrza i co to w ogóle ta pralka? Dzisiaj wysłuchuję go codziennie. Tak właśnie się poznałem z Dawidem.

Tu poznałem na żywo również Marcina Dybuka z Triathlonlife.pl, któremu wiele zawdzięczam na początku mojej tri drogi. Chełmża ma w sobie wielką moc również dzięki organizatorom, uwielbiam klimat imprez LOTTO Energy, wszystko zawsze się rozgrywa w przyjaznej atmosferze.

No i najważniejsze – mogłem wreszcie zweryfikować mój postęp w ciągu roku na tej samej trasie.

Pływanie w tamtym roku bez pianki zrobiłem po 2:07 min/100m, a w tym udało się już po 1:36 min/100m. Ostatnio zacząłem się również ustawiać z przodu na starcie, ponieważ w wodzie wolę uciekać niż gonić i wyprzedzać. Rower w tamtym roku pojechałem ze średnią 33km/h, a w tym udało się utrzymać 40 km/h. Na powrocie oczywiście była konkretna walka z wiatrem, jednak zmiana roweru na TT, prawidłowa pozycja oraz rok ciężkiego treningu dały niesamowity efekt. Biegowo w zeszłym roku miałem tempo 4:32 min/km, a w tym 4:19 min/km. Tutaj niewielka różnica, jednak biegłem już dobrze zatkany i to było moje maksimum na dany dzień. W rok od debiutu poprawiłem czas z 1:19:00 na 1:07:17 i finalnie byłem 15 OPEN oraz 9 w kategorii wiekowej.

Uważam to za ogromny postęp na tak krótkim dystansie, w tak krótkim czasie i naprawdę było warto zasuwać cały rok dla tych 12 minut.

Sezonowe zmęczenie

Nadszedł czas, w którym zacząłem odczuwać już lekkie zmęczenie tym sezonem. Mimo tego czekały mnie jeszcze dwa starty. Następny, czyli 3 weekend z kolei OCEAN LAVA triathlon Borówno i dystans sprinterski. Sprint i olimpijka będą moimi częstymi dystansami w kolejnym sezonie ze względu na dłuższe pływanie, które mam coraz lepsze. W Borównie popłynąłem w tempie 1:29 min/100m, co dało mi kolejny raz wyjść jako trzeci z wody. Była to również pod względem nawigacyjnym jedna z moich lepszych tras ze względu na świetną widoczność bojek. Sam muszę zainwestować w soczewki, ponieważ mam niewielką wadę wzroku, ale z daleka ma to ogromne znaczenie.

Rower z Borówna do Bydgoszczy to była bardzo szybka i przyjemna trasa. Nie lubię tras, gdzie jest dużo nawrotek, czy pętli. Szybko mnie to demotywuje. Wolę odkrywać. Więc pojechałem ze średnią 39,5km/h. Pobiegłem 4:16min/km, co finalnie mi dało 1:06:57 i 18 miejsce OPEN oraz 7 w kategorii, z czego byłem naprawdę zadowolony! Końcówka sezonu, a ja sam sobie robię jeszcze takie niespodzianki. To był bardzo udany start i przekonał mnie, aby kolejny rok startować głównie tam, gdzie jest więcej pływania. Po Borównie przyszedł czas krótkiego odpoczynku i końcówka przygotowań do połówki w Malborku.

Treningi pod 1/2IM

Dawid od dłuższego czasu wplatał mi treningi pod średni dystans. Często jeździłem 2-3h roweru. Biegałem po 15 kilometrów, ale i coraz częściej zdarzało mi się nie zrobić treningu z różnych przyczyn. Gdzieś około tydzień przed Malborkiem odczułem już takie psychiczne zmęczenie. Wiedziałem, że na koniec sezonu, tego pięknego roku, czeka mnie bardzo ważne wydarzenie. ½ IRONMAN to już jest konkretny wysiłek. Założyliśmy z Dawidem złamać pięć godzin. Miałem lekkie obawy, ponieważ nigdy nie miałem aż tak długiego wysiłku. Nie wiedziałem, czego mogę się spodziewać od mojego organizmu. Pierwszy raz w życiu przyjechałem do Malborka i byłem zachwycony zamkiem oraz klimatem, jaki tu panuje. Niesamowite uczucie wskakiwać do wody przy Bogurodzicy. Zaryzykowałem bez rozgrzewki i chyba dobrze, bo woda była lodowata. Może nie tak bardzo jak w Gniewinie, jednak odczułem komfort dopiero po kilku minutach. Robiłem swoje. Wiedziałem, że nie mogę niczego przepalić i robić wszystko zgodnie z ustaleniami.

Przebieg startu

Pływanie zrobiłem po 1:41 min/100m także troszkę wolniej niż zakładałem. Na rowerze pierwsze kilometry uspakajałem tętno i wiedziałem, żeby pilnować jedzenia. Ustaliłem sobie alerty co 15 minut na łykanie żelów, które miałem rozmieszane z wodą w bidonie na ramie. W torpedzie miałem izo (woda z odgazowaną colą, która jest dla mnie najlepsza i najsmaczniejsza), a za siodełkiem wodę (która mi się po chwili wylała, ponieważ odpadła z bidonu nakrętka). W życiu nie widziałem jeszcze takiego bufetu na trasie. Było naprawdę wszystko! Myślę, że gdybym poprosił o moją ukochaną pizzę, to też by się znalazła. Rower pojechałem ze średnią 36,2 km/h co mnie trochę zasmuciło, dlatego też zacząłem szybko bieg. Obawiałem się dwóch rzeczy, żeby nie zakwasiły mi się nogi oraz aby mi starczyło paliwa. Co chwilę nogi dawały o sobie znać impulsami. Jednak nie miałem zamiaru się poddawać.

Wypierałem ten ból z mojej głowy, jak tylko mogłem, żeby się nie zabetonować – no i się udało. Co punkt popijałem oraz zjadłem jeszcze dwa żele. Trasa jak dla mnie idealna, wszystko w cieniu, szybko, a bufet znowu rozwalił system. Starałem się utrzymywać tempo 4:40min/km. Wiedziałem już po pierwszym kółku, że jak mnie nie zatka, to złamię pięć godzin.

Wbiegłem na metę 4:45:24, co jest dla mnie chyba największym osiągnięciem w tym roku. Leżałem u stóp tego zamku, a szczęście ze mnie kipiało, aż puściły mi wszystkie emocje. Piękny debiut na połówce oraz piękne zakończenie tego sezonu.

Na mecie oczywiście przywitała mnie jak zawsze moja kochana Olga z naszym dzielnym psiakiem. Oni też zawsze dostają po tyłku. Sam wiem z doświadczenia, ile zabiera energii  takie kibicowanie przez tyle godzin. Także sezon 2021 kończę w sposób, który ciężko mi było sobie nawet wymarzyć. Dziewięć startów triathlonowych, jeden duathlon. To się nazywa prawdziwe życie! Teraz czeka mnie miesięczne roztrenowanie, także łapię dodatkowe kilogramy, żeby w zimowe wieczory była dobra wilgotność na trenażerze. Szykuje się gruba treningowa orka. Mam bardzo ambitne cele na kolejny rok. Mimo przeszkód, jakie się pojawią, Będę dążyć do ich wykonania. Wiem, że jedyne trudności, jakie mam, to te, które sam sobie stworzę w mojej głowie.

Paweł Wolak

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X