Poradnik

#goodlife 26. Intensywny okres startowy

Kalendarz startowy Pawła Wolaka ostatnio był mocno wypełniony. Przyszło mu za to zapłacić cenę. Po ćwiartce w Lotto Triathlon Energy w Gniewinie, kolejnym startem był krótki dystans w Ślesinie, a następnie Bydgoszcz i Elbląg. 

Paweł Wolak jest uzależniony. Ważył 110 kilogramów. Podbiegnięcie do autobusu było dla niego mega dużym wysiłkiem. Postanowił jednak podjąć jeszcze jedną próbę, może ostatnią i zawalczyć o życie. Takie jak on chce i jakie sobie zamarzył, które sam zaplanuje. Paweł rozpoczął na łamach TriathloLife.pl opisywać walkę o lepsze życie.

Po ćwiartce w Gniewinie, kolejnym w moim tegorocznym kalendarzu startem był krótki dystans w Ślesinie. Na 1/8 można sobie pozwolić na ogień od samego początku, 1/4 uważam za ciężki dystans dla mało doświadczonej osoby jak ja. Trzeba na nim bardzo umiejętnie rozłożyć siły i raczej ciężko to wytrenować poza startami. Dystans 1/4IM uważam za ciężki dystans dla mało doświadczonej osoby, tak jak ja. Trzeba na nim bardzo umiejętnie rozłożyć siły i raczej ciężko to wytrenować poza startami.

Przebieg zawodów

Poranek w Ślesinie był bardzo wietrzny, także wiedziałem, że szykuje się ciężka praca na rowerze przynajmniej w jedną stronę. Stres przedstartowy zredukowałem do minimum. Znalazłem sposób na wyluzowanie się, czekając na gwizdek sędziego, lecz po skoku do wody zalewa mnie fala adrenaliny. Czas jakby staje w miejscu, a ja zaczynam robić to, co naprawdę kocham. Zacząłem używać zatyczek do uszu na etapie pływackim, co niesamowicie podniosło mój komfort. Czuję się coraz pewniej w pływaniu. W Ślesinie udało mi się utrzymać tempo 1:34 min/100m. Trasa rowerowa pomimo kilku zakrętów i mocnego wiatru bardzo mi się podobała, udało się dojechać ze średnią 37km/h. Biegowo również trzymałem się założonego z Dawidem planu i pobiegłem ze średnią 4:04 min/km.

Finalnie ukończyłem w 1:07:38, co dało mi 21 open i 8 miejsce w M30. Byłem strasznie zadowolony z tego startu. Nie miałem sobie nic do zarzucenia, plan był poniżej 1:10. Więc wykonałem go ze sporym zapasem. Trasa trasie nie równa, ale mimo wszystko mój poprzedni start na 1/8 to debiut rok temu w Chełmży, gdzie miałem czas 1:19:00. Postęp jest ogromny.

Czas regeneracji

Po Ślesinie zrobiłem sobie dzień regeneracji i wróciłem do dalszych treningów. Nie zmniejszam intensywności, a dodatkowo Dawid zaczyna wprowadzać mi pojedyncze treningi pod połówkę w Malborku. Z początku było mi ciężko trenować rowerem na zewnątrz. Miałem obawy co do samochodów, wiatru i mojej niestabilnej pozycji czasowej. Całą zimę używałem trenażera i nie miałem tak naprawdę jeszcze większego obycia z rowerem na zewnątrz prócz startów. Jednak po kilku dłuższych trasach na zewnątrz nabrałem pewności siebie, zakochałem się w szosie i przerzuciłem się totalnie na treningi w terenie. Tradycją stały się długie sobotnie rozjazdy, nie brakuje mi również przygód jak wyskakujące zwierzęta, czy aroganccy kierowcy, jednak nie daje się tak łatwo zniechęcić i trenażer chowam do szafy.

Intensywny miesiąc

Lipiec pod względem startów był bardzo intensywnym miesiącem. Rozpocząłem 1/8 w Koninie, a po nim co tydzień miałem jeszcze ćwiartkę w Bydgoszczy oraz w Elblągu. Jeżeli chodzi o Konin, była to bardzo specyficzna impreza, którą długo zapamiętam. Rzeka Warta zaskoczyła mnie płycizną. Niektórzy nawet próbowali przebiec, ja wolałem płynąć. Tak było szybciej ze względu na lekki nurt (tempo 01:03 min/100m). Trasa rowerowa to około siedem nawrotek w sumie ponad 30 zakrętów także była strasznie zakręcona i wymagająca. Udało mi się utrzymać prędkość 37,5 km/h z czego byłem bardzo zadowolony.

W Koninie po raz pierwszy udało mi się spotkać z nieuczciwością innych, którzy jechali w grupie i wcale się z tym nie kryli. Było to kilku zawodników dość wysokich miejsc, co jest dla mnie totalnym szokiem. Po mocnym rowerze niestety od razu na biegu poczułem brak oddechu i z góry sam siebie nastawiłem już na porażkę. Odpuściłem po prostu głową. Wmówiłem sobie, że słabo pobiegnę i tak się też stało. Tempo to 4:22 min/km, więc 12 sekund wolniej od założonego. Był to dla mnie bardzo nieprzyjemny bieg, czułem się ociężały, zatkany i ogólnie byłem na NIE. To było bardzo ważne doświadczenie jak w ciągu jednej małej chwili nastawieniem można z sobą przegrać. Skończyłem z czasem 01:12:03 co dało mi 28 open i 11 w M30.

Start w Bydgoszczy

Po tygodniu zawitałem do sąsiedzkiej Bydgoszczy. Byłem zachwycony ogromem imprezy. Cała organizacja, tłumy ludzi, wszystko perfekcyjnie przygotowane – jak dla mnie dotychczas najbardziej profesjonalny start. Jedynym minusem była krótsza trasa rowerowa. Dystans, na który się zdecydowałem, to ¼. Więc wiedziałem, że muszę rozłożyć równo siły, aby biegowo nie było powtórki z Konina. Pracowałem nad nastawieniem i podszedłem do tego startu bardziej z uśmiechem.

Pływanie rozpocząłem w jedną stronę pod prąd dosyć intensywnie, na powrocie trochę zwolniłem i udało się utrzymać tempo 1:33 min/100m. Dawid ostrzegał mnie przed podjazdem rowerowym, aby go nie przepalić i mieć siłę na biegu. Chyba za bardzo wziąłem sobie te słowa do serca, ponieważ finalnie rower pojechałem z prędkością 34,5 km/h, co było bardzo słabym wynikiem. Był silny wiatr. Każdy miał takie same warunki, a na rowerze spadłem o 120 pozycji, więc nie ma co zganiać na pogodę. Bieganie na całe szczęście wyszło ponad oczekiwania i uzyskałem tempo 4:16 min/km. Skończyłem z czasem 2:15:17, co dało 112 miejsce open i 17 w M30. Miałem większe nadzieje co do tego startu, jednak zawaliłem rower. Muszę jeszcze popracować nad równym rozłożeniem swoich możliwości i potrzeba mi na to czasu.

Ważne zawody w Elblągu

W kolejny weekend był jeden z ważniejszych dla mnie startów – 1/4 w Elblągu. Ambitnym założeniem było zmieścić się w 2:20. Jeżeli chodzi o pływanie, popełniłem dosyć spory błąd z ustawieniem się. Jak się okazuję pływam już całkiem nieźle jak na amatora, a w Elblągu wskoczyłem do wody gdzieś w połowie stawki. Traciłem przez to wiele czasu na wymijanie, kilkukrotne zatrzymywanie się i szukanie miejsca do prześlizgnięcia się pomiędzy innymi. Finalnie utrzymałem tempo 1:34 min/100m, z czego jestem zadowolony.

Rower okazał się bardzo przyjemną, prostą trasą z dwoma zakrętami. W jedną stronę było sporo wiatru w twarz, ale za to powrót był dużo przyjemniejszy. Prędkość średnia to 36km/h także w granicy założonego czasu. Na biegu od samego początku czułem zapieczone nogi, ból pleców i straszny ból głowy. Cały czas próbowałem nie popełnić błędu z Konina i nie traciłem nadziei. Kilkunastokrotnie miałem ochotę zejść z trasy biegowej. Toczyłem w głowię ogromną walkę, jednak cały czas się ruszałem się do przodu. Czułem ogromny ból, wycieńczenie, w pewnym momencie nawet leciały mi łzy, ale wiedziałem, że nie mogę się poddać. Byłem świadomy tego, że jak nawet na chwilę stanę, to będzie mi już bardzo ciężko się ruszyć. Coraz bliżej mety dochodziło do mnie, że nie zrobię założonego 2:20. To już przestało mieć znaczenie. Byłem zadowolony z siebie, że walczę już ponad 10 km, że co chwilę przekładam chęć zakończenia biegu do następnego znaku drogowego. Nie pamiętam ostatnich metrów i tego, jak wbiegałem na metę. Padłem na ziemię z wycieńczenia.

Zajrzyj do rozmowy z Miłoszem Sowińskim

W głębi byłem z siebie bardzo dumny. Nie mogłem się ruszać i ciężko kontaktowałem, co mi tylko pokazało, że to było moje całkowite 100 procent możliwości. Tempo biegu wyniosło 4:30 min/km. To był trzeci start pod rząd i jestem pewny, że na tym etapie, na którym się znajduję, to było moje wysiłkowe maksimum. Teraz potrzebuję regeneracji.

Tak naprawdę jest to mój pierwszy pełny sezon triathlonowy i po czterech startach uważam, że jestem jak na mój staż w świetnej formie. W tym roku czeka mnie jeszcze trzy razy krótki dystans oraz połówka w Malborku na zakończenie sezonu. Później króciutkie wakacje i czekam z niecierpliwością na okres zimowy, gdzie będzie ostre szlifowanie mojej siły.

Paweł Wolak

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

1 komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X