Filip Szymonik: Nie miałem dużych oczekiwań przed Abu Dhabi
Podczas MŚ w Abu Dhabi zajął czwarte miejsce w kategorii wiekowej. Choć droga do tych zawodów nie była łatwa dla Filipa Szymonika do tego stopnia, że ten start był w pewnym momencie zagrożony.
Przed zawodami w Abu Dhabi uległeś wypadkowi. Co się stało?
Miałem dwa wypadki w przeciągu 2 tygodni przed zawodami, ale to na tyle prywatna sprawa, że pozwolę sobie zostawić dla siebie. Doznałem głównie „urazów” na tle psychicznym, fizycznie wyszedłem z tego cały i zdrowy.
W jakim stopniu to zakłóciło Twoje przygotowania do tych zawodów?
Przede wszystkim trenowałem w kratkę, bo nie mogłem przyjmować zbyt dużych objętości i intensywności, a to w dużym stopniu wpłynęło na podejście do startu jak i oczekiwania, a raczej ich spory brak.
Czy Twój start w Abu Dhabi był zagrożony?
Tak, gdyby nie firma SALTADIS, na pewno nie pojawiłbym się na starcie.
Pomimo tych problemów z jakim nastawieniem jechałeś na te mistrzostwa świata?
Przede wszystkim chciałem tam po prostu dolecieć, z ilością spraw prywatnych do ogarnięcia w tamtym czasie to był nie lada wyczyn. Rozmawialiśmy z trenerem przed startem głównie na tematy logistyczne. Założenia zostawiliśmy na sam koniec. Na dzień przed startem zrobiliśmy szybką konsultację i miałem zostawić dane w spokoju.
Czy to był dla Ciebie najważniejszy start w sezonie?
Najważniejszym startem był wyścig na dystansie 70.3 w Poznaniu i zdobycie slota na mistrzostwa świata w Lahti w 2023, co zrealizowałem. Abu Dhabi było również ważne, ale ciężko mieć jakieś większe oczekiwania przy ostatniej imprezie w sezonie.
Jak przebiegał sam wyścig?
Zgubiłem pierwszą grupę w wodzie, ale płynęli na ten moment zbyt mocno dla mnie. Wiedziałem, jak długi jest dobieg do T1 i postanowiłem tam dogonić czołówkę. Tak też się stało i kilku zawodników złapałem w T1, wychodząc z nimi na rower. Finalnie ciągnąłem całą grupę. Nie wiem, czy były jakieś kary za drafting w Abu, ale już mnie to nie dziwi. Trzeba jeździć mocniej, aby zrywać wagony i nie dawać się wozić. Biegowo zacząłem z Jakubem Brzóską, wiem, że to dobry biegacz, pewnie szybszy ode mnie, ale w tamtą niedzielę moja głowa była bardzo mocna, otworzyliśmy w okolicach 3’20/km i w zasadzie prowadziłem cały bieg. Gdzieś w okolicach chyba 6/7km Kuba puścił i to nie ukrywam, dodatkowo dodało mi skrzydeł.
Jak znosiłeś wówczas panujące warunki atmosferyczne na trasie?
O dziwo bardzo dobrze, czułem ten żar, ale na ten tydzień przed startem dobrze się nawadniałem i to wystarczyło.
W jakim nastroju wbiegałeś na metę?
Nie miałem pojęcia, który jestem. Wpadłem na metę w dreszczach. Wiedziałem, że mam zniszczone stopy i pierwsze co, to zdjąłem buty. Byłem szczęśliwy i zadowolony z biegania.
Ostatecznie zająłeś czwarte miejsce w M25-29. Czego zabrakło do medalu?
Tak jak po starcie oceniając na chłodno, to chyba tylko i wyłącznie supportu na trasie, aby ktoś krzyknął, że mam tylko 13 sekund straty. Nie mówię, że był zapas, bo jakby był, to bym dołożył, ale może inaczej by się to potoczyło.
Tym startem skończyłeś wymagający sezon. Jak przebiega u Ciebie roztrenowanie?
Miałem wykonywać drobny ruch, aktywność fizyczną, jakieś inne sporty, ale do tej pory leczę stopy po starcie. Więc w zasadzie na razie nie ruszam się w ogóle i nadrabiam prywatne sprawy, na które nie było czasu w sezonie.
Jakie wnioski z trenerem wyciągnąłeś po tym starcie?
Na razie to wszystko „oddycha”. Nie analizowaliśmy tego dogłębnie i nie wiem, czy będziemy. Myślę, że w kontekście tego startu na pewno rozumiemy się bez słów. Trener był ze mną przez ostatnie tygodnie w intensywnym kontakcie, w których bardzo dużo nieprzyjemnych spraw spadło mi na głowę i nie tworzyliśmy niepotrzebnego ciśnienia.
Jak oceniasz tegoroczne starty?
Jestem bardzo zadowolony z sezonu, z roku, z siebie.
Kiedy planujesz wznowić treningi z myślą o kolejnym sezonie?
Czekam, aż stopy dojdą do sprawności. Nie mam skóry na podeszwach w kilku miejscach. Chodzę oklejony, jakbym się położył na tydzień, to może bym to przyspieszył, ale po pierwsze chcę pracować, a po drugie wcale mi się nie śpieszy do przygotowań pod 2023 rok. W ubiegłym roku nie miałem roztrenowania. Trzeba umieć odpoczywać.
Jak zazwyczaj odnajdujesz się w zimowej aurze pod względem treningowym?
Nie ma to dla mnie większego znaczenia. W pewnym sensie wygodniej jak jest ciepło, ale robotę, jak trzeba wykonać, to zawsze znajdą się rozwiązania. Planuję kilka zgrupowań w ciepłych krajach, zobaczymy, na ile pozwoli mi na to budżet.
Czy myślałeś już o planach i celach na sezon 2023?
Głównym celem jest start na mistrzostwach świata w Lahti na dystansie ½ IM. Reszta wyklaruje się na dniach.
Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne