Kacper Stępniak: Nie uważam, że to był idealny debiut na IM
Kilka dni temu zadebiutował w Izraelu na pełnym dystansie, zajmując 11 miejsce w PRO. Choć sam Kacper Stępniak nie był do końca zadowolony z tego startu, co było zakończeniem sezonu.
Jak oceniasz ten niezwykle udany debiut na pełnym dystansie w Izraelu?
Analizując już na spokojnie ten start, nie do końca uważam, że był to idealny debiut. Przed startem miałem pewne założenia co do samego startu, ale nie udało mi się ich spełnić. Trochę było to spowodowane tym, jak układał się wyścig i jakie tempo narzucali rywale. Wydaję mi się, że byłem w stanie wykręcić trochę lepsze waty na rowerze i pobiec trochę szybciej. Czy trzymanie się założeń przyniosłoby lepszy rezultat na mecie? Tego nie jestem w stanie stwierdzić. Tempo narzucone podczas początkowych kilometrów roweru było dla mnie zbyt mocne. To skończyło się wypłukaniem z glikogenu przedwcześnie i spowodowało problemy z przyswajaniem węglowodanów, przez co wyścig kończyłem na awaryjnym zasilaniu.
Co było dla Ciebie najtrudniejsze podczas tamtego startu?
Najtrudniejszy był dla mnie początek roweru, kiedy tempo wyścigu było bardzo szarpane, a ja nie chciałem odpuszczać rywali. Poskutkowało to późniejszymi problemami żywieniowymi. Ta czwarta dyscyplina dłuższych dystansów, czyli jedzenie, była dla mnie bardzo skomplikowana. Nie mogłem znaleźć idealnego środka pomiędzy pochłanianiem odpowiedniej ilości węglowodanów, a przyswajaniem tej energii. Co skończyło się wizytą w toalecie podczas etapu biegowego.
Co zadecydowało o tym, że postanowiłeś jeszcze w tym sezonie debiut na Ironmanie?
Duży wpływ na moją decyzję miał powrót do zawodowego trenowania. Mogłem w końcu poświecić tyle czasu na trening, ile potrzebuję. Wiedziałem, że godzenie treningu pod pełny dystans i osiągnięcie przyzwoitego rezultatu nie będzie możliwe przy jednoczesnej pracy na etacie. Termin zawodów był dodatkowym atutem. Chciałem spróbować, jak wygląda ściganie na tak długim dystansie, aby mieć już cenne doświadczenie na przyszły sezon.
Czy spodziewałeś się przed zawodami, że aż z takim przytupem wejdziesz do tego świata pełnego dystansu?
Finalnie zawody ukończyłem na 11. miejscu, więc nie wiem, czy można mówić o wielkim przytupie (śmiech). Szczerze mówiąc, miałem wiele wątpliwości przed tym startem, czy wytrzymam tyle godzin ścigania. Ostatecznie okazało się, że ciało było przygotowane całkiem dobrze. Pierwsze bóle mięśni zacząłem odczuwać na ostatnich 10 km biegania. Pomijając etap żywieniowy, cały wyścig przebiegał dosyć sprawnie i tutaj zostałem miło zaskoczony.
To oznacza, że w przyszłym sezonie skupisz się na startach na tym dystansie?
Aktualnie mam wywalczoną kwalifikację na Mistrzostwa Świata IRONMAN 70.3 w Lahti, więc ten start będzie docelowy. Na pewno chciałbym w przyszłym sezonie zaliczyć przynajmniej jeden start na dystansie długim.
Ten start był zwieńczeniem niezwykle ważnego sezonu dla Ciebie. Jak go oceniasz?
Sezon oceniam na duży plus. Jeszcze przed pierwszymi startami bałem się tego sezonu bardziej niż zwykle. Moje zimowe przygotowania nie przebiegały tak, jak bym sobie wymarzył. Finalnie zdobyłem cztery medale mistrzostw Polski, w tym 2 złote oraz wywalczyłem pierwsze podium na zawodach z serii IRONMAN. Myślę, że ten debiut na zakończenie sezonu był fajną kropka nad M.
Miałeś w planach jeszcze start w Bahrajnie. Dlaczego ostatecznie nie staniesz do rywalizacji?
Razem z trenerem Zbyszkiem Gucwą podjęliśmy decyzję, że start w Bahrainie to może być już za dużo. Zawody odbędą się 2 tygodnie po moim ukończonym pełnym dystansie, a ja już powoli muszę zacząć myśleć o przygotowaniach pod kolejny sezon.
Masz już ustalone cele i plany na przyszły sezon już jako zawodowiec?
Nie, jeszcze nie mamy dokładnego planu startów. Czekamy, aż wyklaruje się kalendarz. Jeżeli chodzi o przygotowania, to planujemy spędzić dużą część zimy w ciepłym klimacie, aby jak najwięcej przepracować na rowerze. To tutaj wydaje nam się mam największe braki do rywali z zagranicy.
Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne