Rozmowa

Ania Lechowicz: 2022 rok był takim rollercoasterem

Miniony sezon był dla niej pełny wzlotów i upadków. Mimo wszystko mogła liczyć na wsparcie partnera oraz wielu kibiców. Ania Lechowicz zdradza też, jakie ma postanowienia noworoczne.

Jaki to był rok dla Ciebie, jeśli chodzi o triathlon?
To był taki rollercoaster. Nie zabrakło wzlotów oraz upadków. Były bardzo dobre momenty, jeśli chodzi o wyniki, ale również zdarzały się gorsze rezultaty. Było bardzo szybko, ale też bardzo wolno. Najważniejsze dla mnie w tym sezonie było to, że mimo wszystko podążałam do przodu i widzę progres.  

Trzeba przyznać, że pokaźnie w tym sezonie rozrosła się Twoja kolekcja medali, czy statuetek z zawodów. Patrząc na tegoroczne pamiątki, z którymi zawodami masz najlepsze wspomnienia?
Mimo wszystko najwięcej wspomnień mam chyba z Izraela. Najcieplej wspominam te zawody w tym całym szalonym roku. Jest kilka powodów. Po pierwsze, mogłam zobaczyć Agnieszkę Jerzyk, którą uwielbiam jako osobę i jest dla mnie motywacją. Bardzo lubię spędzać z nią czas. Drugim powodem było to, że podeszłam do tego startu na zupełnym luzie. Decyzja o tamtym starcie była spontaniczna. Nie oczekiwałam od siebie konkretnego wyniku, co dodatkowo sprawiało, że czerpałam więcej przyjemności z tamtego wyścigu. Przy okazji byłam trzecia OPEN i wygrałam kategorię wiekową. Byłam zszokowana dyspozycją dnia. Najważniejszym powodem było to, że mogłam być i kibicować mojemu partnerowi, który zmagał się z pełnym dystansem. Poprawił dotychczasową życiówkę o ponad 1,5h. To jest cudowne uczucie, kiedy człowiek czeka na moment przekroczenia linii mety przez bliską osobę. Mogłam go przytulić i powiedzieć „You are an Ironman”. To był dla mnie najwspanialszy moment tego sezonu. Wspierał mnie przez cały sezon, to ja mogłam mu chociaż raz pokibicować.

W tym sezonie nie brakowało też trudniejszych chwil, a także łez. Czy to właśnie z Hawajami masz taki niedosyt, patrząc na przebieg tamtego wyścigu i mając też z tyłu głowy najnowsze decyzje Ironmana dotyczące tej kultowej imprezy?
Po ostatnim starcie na Hawajach miałam raczej przesyt a nie niedosyt. Trudno przygotować się do Ironmana na poziomie światowym. To kosztuje dużo wyrzeczeń. Jeśli coś po raz kolejny nie idzie po myśli, to pojawiają się myśli, czy nie odpuścić sobie na 1-2 lata, aby nie złapać świeżości. Decyzja Ironmana o rozdzieleniu startu na kobiety i mężczyzn oraz rozbicie wyścigów na Hawaje i Francję ułatwiło mi decyzję o rezygnacji z długiego dystansu na 2023 rok i może 2024. Sport pozostanie w moim życiu, ale na innych dystansach.

Jakie znaczenie dla Ciebie w tych trudniejszych chwilach było wsparcie partnera, który także jest triathlonistą?
On jest niezastąpiony. Życzę każdemu, aby spotkał taką osobę na swojej drodze życia. Osobę, która ma świeże spojrzenie na daną sytuację. On nigdy się nie denerwuje. Pokazuje mi też, z ilu powodów powinnam być też dumna z tego, co zrobiłam. Jako bardzo ambitna osoba ciągle patrzę, co jest jeszcze do zrobienia. Kiedy coś nie idzie np. tegoroczne Hawaje, to Bernd mnie przytula i mówi, że może dzisiaj nie wyszło, ale zobacz, ile już zrobiłaś, takie jest życie sportowca. Frodeno kilka lat temu też miał bóle pleców na Hawajach. Ledwo ukończył wyścig. To nie jest powód, żeby się załamywać, bo trzeba popatrzeć na całokształt kariery. Nigdy nie zapomnę tego psychicznego wsparcia od mojego partnera.  

W naszych rozmowach podczas tego sezonu przewijał się temat Twoich problemów żołądkowych, które niejednokrotnie psuły Ci plan podczas poszczególnych wyścigów. Czy udało się znaleźć ich przyczynę i jakoś im przeciwdziałać?
Te problemy są ze mną już od lat. Dlatego rozpoczęłam współpracę z różnymi dietetykami, żeby wyeliminować te trudności. Funkcjonowało to lepiej, a czasem gorzej. Ostatni rok był okropny. Z perspektywy czasu uważam, że nawet te Hawaje tak wyszły i wszystko tam runęło. Na razie Zosia wyeliminowała mi praktycznie wszystkie tłuszcze z diety. Wydaje mi się, że zaczyna to funkcjonować. Kiedy trzymam się diety, to potrafię przebiec 10 kilometrów w dobrym tempie i nie muszę się zatrzymywać w krzaczkach, co dla mnie jest ogromnym sukcesem. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, jak to u mnie wygląda. To nie są zaburzenia psychiczne, tylko to musi być związane z moimi jelitami. Wydaje mi się, że Zosia małymi krokami zaczyna odkrywać, co się dzieje w tym moich jelitach. Jestem ciekawa jej wniosków i mam nadzieję na końcowy sukces.

Co było dla Ciebie najtrudniejsze w tym sezonie?
Te ciągłe wyjazdy, to było życie na walizkach. W samym USA byliśmy dwa razy. Na pewno było super, tylko w pewnym momencie zaczyna w grę wchodzić zmęczenie, czy przeciążenie organizmu na wszelkich możliwych płaszczyznach. Wtedy przestaje to sprawiać przyjemność. Wiem, że nigdy już sobie nie zrobię tylu wyjazdów na jeden rok. Musimy jeszcze pracować, a po przyjeździe z danego wyjazdu miałam też tzw. jetlag, a trzeba było wrócić do rzeczywistości. To również jest trudne, bo oznacza ponownie przestawienie organizmu, potem kolejne wyjazdy no i treningi.

Czego dowiedziałaś się o sobie w przekroju tego sezonu?
Nie spodziewałam się, że tyle ludzi myśli dobrze o mnie i dla wielu osób jestem motywacją. Mimo tego że nie udało mi się zrobić dobrego wyniku na Hawajach, to dostałam setki wiadomości z wyrazami współczucia itd. To pokazało mi, jak jesteśmy wspaniałą rodziną triathlonową. Jest masa ludzi, którzy mnie wspierają i motywują, kiedy wygrywam, ale też wtedy, kiedy mam gorsze starty. Nie byłam świadoma, ile jest dobrych serduszek wokół mnie.  

W jakim stopniu wróciłaś już do treningów?
Powinnam wrócić do treningów od początku grudnia. Jakoś mój układ immunologiczny nie chciał na to pozwolić. Jeszcze trochę się buntuje. Jak wchodzę w mocniejszy tydzień treningowy, to momentalnie pojawiają się problemy zdrowotne. Nie trenuję od trzech dni, bo mam trudności ze zdrowiem. Może to wynika też z tego, że jestem kompletnie uzależniona od słońca. Mam nadzieję, że na początku nowego roku mój organizm pozwoli mi na powrót do systematycznych treningów.

Jak u Ciebie wyglądała celebracja sylwestrowa?
Byłam w Monachium, bo mój partner pracuje od dwóch tygodni przy mistrzostwach świata w dart. Musi być w telewizji. Sam Sylwester spędziliśmy bardzo kameralnie. Oboje nie jesteśmy fanami ogromnych imprez. Włączyliśmy tv i obejrzeliśmy koncert.

Jak odnajdywałaś się treningowo podczas niedawnych świąt Bożego Narodzenia?
Święta Bożego Narodzenia są wyjątkowym okresem dla mnie. Uwielbiam ten czas. Szykuje się na to od początku grudnia i przez cały miesiąc lecą u nas kolędy. Uwielbiam też lepić pierogi z dziećmi. Sama przygotowuję wszystko na wigilijny stół. Bardzo lubię gotować. Trening jest naturalnym elementem tego okresu. W samą Wigilię staram się nie trenować, ale już następnego dnia jak najbardziej. Drugiego dnia świąt miałam popołudniowy dyżur i pracowałam, ale między pacjentami udało się potrenować.

Jakie masz postanowienia noworoczne?
Bardzo chciałabym w 2023 roku zacząć żyć w myśl Ajurwedy, zgodnie z naturą. Ajurweda jest matką medycyny naturalnej, a styl życia zgodnie z tą ścieżką najlepiej zacząć od wprowadzania zmian w diecie. Trawienie jest najważniejszym elementem naszego zdrowia, a Ajurweda posuwa się nawet do stwierdzenia, że słabe trawienie jest przyczyną większości chorób.

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X