Wiadomości

Torus Triathlon In Da House. Takie zawody to petarda!

W piątek na terenie kompleksu biurowego Alchemia w Gdańsku, odbyła się szósta edycja Torus Triathlon In Da House. Zawodnicy rywalizowali indywidualnie oraz w sztafetach, które reprezentowały różne firmy. A wszystko to w szczytnym celu.

Startujący mieli do pokonania 750 metrów w wodzie, czyli 30 długości basenu w Aquastacji. Do tego dochodziło 20 kilometrów na rowerze. Były wpięte w trenażery i ustawione w hali Sportstacji. Na koniec było do przebiegnięcia pięć kilometrów, biegnąc na bieżni elektrycznej, ustawionej także w hali. Zawodnicy rywalizujący indywidualnie oraz w sztafetach startowali falami.

Najszybszy Twarowski

W rywalizacji indywidualnej mężczyzn brało udział 16 zawodników. Po zaciętej walce zwycięsko wyszedł doświadczony, jeśli chodzi o te zawody Michał Twarowski, który reprezentował Fundację Jeppesena. Cały dystans pokonał w czasie 1:03:45.

torus

Zobacz też:

MKON: Z oporami myślałem o powrocie do triathlonu

– To był bardzo mocny start. Niestety popłynąłem za daleko. Do tego straciłem dużo czasu na rowerze. Już prawie się poddałem. Jednak Iwona (Guzowska, która jest dyrektorem zawodów i konferasjerką – dop. red.)  krzyknęła, żebym walczył do końca. Tak zrobiłem i udało się odrobić jeszcze na rowerze 30 sekund – mówi po starcie zwycięski Michał Twarowski. – Potem konsekwentnie realizowałem plan, który właściwie wyszedł idealnie, tylko na pływaniu ten głupi błąd. Naprawdę jestem zadowolony. Doświadczenie w tych zawodach zaprocentowało. Wiedziałem, jak się zachować w strefie zmian. To był duży plus. Nie planuje już więcej na razie takich zawodów pod dachem i czekam do maja – dodaje Twarowski.

Drugie miejsce zajął reprezentant Kemiry Michał Bałut. Pokonanie wyznaczonego dystansu zajęło mu 1:04:53.

Udany debiut

Podium uzupełnił Łukasz Skrzycki. Reprezentant Fundacji Jeppesena zakończył wyścig z rezultatem 1:05:56. Ten start można uznać za udany, zważając na to, że ten zawodnik wcześniej nie startował w triathlonie pod dachem.
– Ten start był kompletną nowością dla mnie. Pierwszy raz wystartowałem na tych zawodach. Bardzo mi się podobało. Taki start w okresie zimowym jest petardą. Wszystko poszło zgodnie z planem – analizuje tuż po przekroczeniu linii mety Łukasz Skrzycki. – Pływanie wyszło trochę lepiej, niż się tego spodziewałem. Rower wyszedł dobrze, a bieg zgodnie z planem. To był mój pierwszy start w takiej formule. Mimo to nie miałem żadnych obaw. Raczej starałem się przeanalizować możliwe scenariusze wyścigu. Teraz wystartuję najprawdopodobniej pod koniec maja. Zostanę po raz drugi tatą – kończy Skrzycki.

Dominacja Śliż

W rywalizacji indywidualnej walczyły tylko trzy zawodniczki. Jednak od początku ten wyścig zdominowała reprezentująca C&W Lucyna Śliż. Ukończyła wyścig z rezultatem 1:15:37. O dobrym wyniku tej zawodniczki świadczy fakt, że zajęła w kwalifikacji open wysokie dziewiąte miejsce.

torus

Czytaj także:

Co słychać u Roberta Karasia? ROZMOWA

– Pierwszy raz rywalizowałam w formule Indoor Triathlon. Zawody zostały fantastycznie zorganizowane. Tutaj jest super basen. Marzyłby mi się taki przy mojej pracy w Warszawie – mówi zadowolona po starcie Lucyna Śliż. – Jechałam na własnym rowerze, więc to był dodatkowy komfort. Za biegiem na bieżni nie przepadam, ale jakoś poszło. Starałam się doganiać mężczyzn. Jestem zadowolona ze startu. Choć kiedy po skończeniu dystansu stanęłam na bieżni, to zapomniałam, że trzeba jeszcze dobiec do mety (śmiech). W najbliższym czasie wystartuję w półmaratonie w Gdyni – dodaje uśmiechnięta zawodniczka.

Podium uzupełniły Marta Kamińska-Olczak (1:19:30) oraz Jadwiga Figula (1:39:06).

Walka sztafet

Do rywalizacji stanęło 41 sztafet. Dwie drużyny wystawiła ERGO Hestia, która debiutowała w zawodach. 

-Świetna rywalizacja i bardzo dobra zabawa – powiedziała Olga Chuyko z ERGO Hestii. – To nasz pierwszy, firmowy, drużynowy start. Mam nadzieję, że to nie jest ostatni raz i w przyszłym roku będziemy mocniejsi.

Były także ekipy: Kemira, Lufthansa Systems Poland, Jeppesen, Nordea, Hilton, Zdrofit, Body@Mind Clinic oraz sam Torus. Zwyciężyła Fundacja Jeppesena I. Drużyna w składzie Weronika Wyszyńska, Wojciech Kargul, Mateusz Badziong pokonała dystans w czasie 1:01:55. Podium uzupełniły: 100 lat PKO Bank Polski (Tomasz Czarnecki, Katarzyna Kondratowicz, Arkadiusz Karwowski) z rezultatem 1:07:21 oraz Torus Squad (Kasia Barcz, Paweł Gołębicki, Przemysław Groszewski) z wynikiem 1:09:13.

Konferansjer na rowerze

Jedną ze sztafet, która ciekawie wyglądała na papierze była drużyna Radia Gdańsk. Pokonała cały dystans w czasie 1:16:17. To dało tej sztafecie 24 pozycję. Do pokonania części rowerowej został oddelegowany znany konferansjer imprez triathlonowych oraz dziennikarz sportowy Tomasz Galiński.

Przeczytaj też:

Katarzyna Jonio: Moim marzeniem NIE są Hawaje

– To była super zabawa. Cieszę się, że mogliśmy startować jako drużyna Radia Gdańsk. Ja byłem odpowiedzialny za część rowerową. Myślę, że dobrze pojechałem – ocenia po starcie Tomasz Galiński. Choć miałem problem ze sprzętem. Nie mogłem zmieniać przełożeń, ale to była i tak dobra zabawa. Cieszę się, że Radio Gdańsk dołączyło do tego. To były moje pierwsze zawody w roli zawodnika w takiej formule. Wcześniej miałem przyjemność poprowadzenia takiej imprezy jako konferansjer. To jest fajne i widowiskowe dla obserwujących te zmagania. Oni widzą ten kapiący pot na podłogę oraz zawodników walczących z własnymi słabościami. To jest świetna zabawa i wytworzyła się znakomita atmosfera. W ogóle zaczynałem przygodę z triathlonem od startów. Kilka razy wystartowałem i potem przeszedłem do roli spikera. Od 2013 roku pracowałem z mikrofonem, choć w zeszłym roku postanowiłem wrócić do startów, żeby poczuć tę adrenalinę. W zeszłym sezonie zrobiłem 1/4IM, a tym chcę zaliczyć 1/2IM – kończy dziennikarz.

Pływający Czaja

Obecnie trener CTS, a wcześniej był znany z bardzo mocnego biegu, w którym zdobywał sukcesy. Podczas Torus Triathlon In Da House Jakub Czaja postanowił wspomóc drużynę Radia Gdańsk. W ten sposób pełnił rolę zawodnika oraz trenera. Jak mu poszło?

Posłuchaj też:

Katarzyna Skoczylas i Paweł Mitruś. Kreatywnie zaprogramowani PODCAST #11

– Zostałem poproszony o wzięcie udziału w tych zawodach i wsparcie drużyny. Moja część wyszła dobrze, ale woda była za ciepła – ocenia Jakub Czaja. – Widać, że ta woda jest bardziej dla ludzi, którzy chcą się popluskać, niż popływać, ale wyszło całkiem nieźle. Byłem dzisiaj w zastępstwie za chorego zawodnika. Z tego względu, że mam przyjemność współpracować z Tomkiem, to mnie poprosił, żebym wszedł w zastępstwie innego pływaka. Chodzi o to, żeby ludzie mieli radość z tego, co robią. Tutaj są obecni przedstawiciele różnych firm. Każdy z nich ma własną specjalność. Tomek chciał spełnić się na rowerze i to dzisiaj zrobił – dodaje Czaja.

Szczytny cel imprezy

TTIDH co roku stawia nie tylko na integrację firm, ale też łączy triathlon z akcjami charytatywnymi. W poprzedniej edycji cały dochód z opłat został przekazany na rzecz Polskiego Towarzystwa Stwardnienia Rozsianego (PTSR). Jak było w tym roku?

– W tym roku mamy rekord, jeśli chodzi o frekwencję. Do szóstej edycji imprezy zgłosiło się 19 tytanów startujących indywidualnie oraz 41 sztafet – zdradza Natalia Manuszewska z firmy Torus, będącej organizatorem TTIDH. – Byliśmy przygotowani na taką ewentualność. Osiągnęliśmy takie frekwencyjne maksimum. Dodatkowo zgłosiło się kilka firm w połowie lutego, ale niestety nie mogliśmy ich już przyjąć. Pod kątem organizacyjnym najwięcej stresu sprawia to, czy zawodnicy zrozumieli wszystko na odprawie i czy na nią się pojawią. Do tego dochodzą techniczne obawy m.in.: liczenia czasu lub kwestie sprzętu. W tym roku celem akcji charytatywnej jest Stowarzyszenie Stowarzyszenia Sportowego RaceRunning Trójmiasto, które zostało założone dopiero w styczniu. Inicjatorami są dwoje młodych rodziców pięcioletniego Krzysia, który choruje na SMA. Wszystkie pieniądze, czyli blisko 60 tysięcy złotych przekażemy im na zakup mobilerów. Dzięki nim osoby niepełnosprawne będące pod skrzydłami tego stowarzyszenia będą mogły spełnić swoje marzenia w bieganiu. To jest dyscyplina sportu, w której mogą się realizować – kończy Natalia Manuszewska.    

Przemysław Schenk, przemek@triathlonlife.pl
foto: Przemysław Schenk 

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X