Marek Musiał: Chcę zostać Mistrzem Świata!
Podczas ostatnich Mistrzostw Świata na Hawajach zajął siódme miejsce. Trenuje od ośmiu lat. Z jednej strony 70-letni triathlonista, a z drugiej troskliwy dziadek. Marek Musiał w rozmowie z TriathlonLife.pl prosto z Kanady, gdzie przebywał z córka, pianistką Katarzyną Musiał, opowiada m.in. o trudnych początkach z pływaniem.
Przemysław Schenk: Co Pana zmotywowało do rozpoczęcia przygody z triathlonem?
Marek Musiał: Triathlon jest uniwersalnym sportem. Uprawiane wcześniej przeze mnie biegi długodystansowe za bardzo dawały mi w kość. Jednostronne obciążania m.in. kolan odbijały się na moim zdrowiu. Dlatego szukałem uniwersalnej dyscypliny. Padło na triathlon. Oprócz biegania wcześniej jeździłem na rowerze. Do pory startuje w MTB. Dołożyłem pływanie. Okazało się, że w tych trzech dyscyplinach łącznie miałem dobre wyniki. Wciągnęło mnie.
– Kiedy rozpoczął Pan treningi triathlonowe?
– Pierwsze treningi triathlonowe rozpocząłem w 2010 roku. Najpierw we własnym zakresie wymyślałem różne zadania. W późniejszym czasie przygotowywałem się pod okiem profesjonalnego trenera.
– Czy triathlon to jest pański pierwszy kontakt z rywalizacją sportową?
– Nie, tak jak powiedziałem wcześniej ścigałem się w MTB oraz biegałem. Tylko to była rywalizacja czysto amatorska. Nigdy nie trenowałem w sposób sportowy, zawodowy.
– Z jakimi trudnościami musiał się Pan zmagać na początku przygody z tym sportem?
– To może się wydawać dzisiaj dla kogoś śmieszne, ale to były niuanse takie jak przebieranie się ze stroju jednej dyscypliny w strój drugiej. Ponadto przygotowanie sprzętu. Też słabo pływałem. Tutaj był największy problem. Musiałem przestawić się z pływania rekreacyjnego, 10 minutowego w jeziorze na profesjonalne. Do tej pory jest to dla mnie największe wyzwanie. W bieganiu czy w jeździe na rowerze brałem udział w różnych zawodach, a pływaniem się nie zajmowałem. Dlatego zawsze przed startem się trochę denerwuje zwłaszcza, że jest ono na początku rywalizacji.
– Jak wygląda pański standardowy tydzień treningowy?
– Obecnie mój trening jest pod kontrolą trenera i staramy się realizować założony plan. Przeciętnie trenuje dwie godziny dziennie, sześć dni w tygodniu. Jednak zdarza się, że w danym tygodniu trenuję więcej lub mniej. Zależy to od tego ile mam czasu.
– Jak Pan wspomina pierwsze zawody triathlonowe?
– Były to zawody Herbalife Susz Triathlon w 2011 roku na dystansie 1/2 Ironmana. Zająłem tam 3 miejsce w kategorii wiekowej. Byłem zaskoczony. Nie spodziewałem się. Wręcz myślałem, że nie ukończę rywalizacji. A wszystko przez pływanie. Zacząłem zbyt mocno, z innymi zawodnikami, a to było ponad moje siły. Przytkało mnie. Jednak wytrwałem. Wyszedłem z wody i najgorsze miałem za sobą. Na rowerze jestem szybki, a bieganie jest moją najsilniejszą stroną.
– W tym roku skończy Pan 70 lat. Czy z wiekiem odczuwa coraz większe trudności w uprawianiu tego wymagającego sportu?
– Na razie nie. Może dlatego, że późno zacząłem uprawiać triathlon. To było raptem 8 lat temu. W zasadzie cały czas się rozwijam. Z każdym startem na zawodach osiągam lepsze wyniki, dlatego nie odczuwam trudności.
– Skąd czerpie Pan motywacje do kolejnych treningów oraz zawodów?
– Moim celem jest zostanie mistrzem świata. Tak sobie powiedziałem i to jest moją motywacją do dalszych treningów i udziału w zawodach. Robię wszystko, aby to osiągnąć.
– Na ostatnich Mistrzostwach Świata Ironman na Hawajach, zajął Pan siódme miejsce w kategorii wiekowej M70–74 z czasem 13:27:16. Jak Pan ocenia ten start?
– Na dwa, trzy miesiące przed zawodami trochę odpuściłem treningi. Musiałem zająć się wnukami. Dlatego wiedziałem, że nie uda mnie się wygrać. Na stan przygotowania jaki prezentowałem byłem zadowolony. To był ówczesny szczyt moich możliwości.
– Jakie trudności wystąpiły podczas startu?
– W związku z tym, że nie przepracowałem dobrze okresu przygotowawczego zgodnie z planem, to miałem problemy z kondycją. Dodatkowo wiadomo, że pogoda na Hawajach nie rozpieszcza zawodników. Z upływem czasu i rywalizacji musiałem zmagać się z zakwaszonymi mięśniami oraz skurczami mięśni nóg. Bieganie właśnie z tych powodów szło mi bardzo ciężko. To właściwie była walka o przetrwanie, ale dałem radę.
– Prowadzi Pan warsztat naprawy fortepianów. Jak udaję się na co dzień łączyć obie pasje?
– Ze względu na to, że jestem na emeryturze, to w tej chwili mniej pracuje. To pozwala mi rozwijać obie pasje. Oprócz tego mam też czas dla rodziny.
– Jakie plany w najbliższym sezonie?
– Start w eliminacjach do kolejnych Mistrzostw Świata. Zawody w Zurychu lub Lanzarote. W miarę możliwości wybieram górskie trasy. Mieszkam w Bielsko-Białej. Trenuje na miejscowych górkach i dzięki temu dobrze się czuje na takich trasach. A to, w pewnym stopniu daje mi handicap.
– Wygrał Pan wiele zawodów triathlonowych. Czy jest jeszcze jakieś niespełnione marzenie?
– Tak jak wspomniałem wcześniej moim głównym marzeniem jest wygranie Mistrzostw Świata na Hawajach. Cały czas do tego dążę. Wiem, że muszę przejść przez eliminacje, żeby realizacja tego celu była możliwa. Dlatego planuję też wygrać zawody w Zurychu lub Lanzarote.
– Dziękuje za rozmowę i życzę powodzenie w dążeniu do marzenia.
Przemysław Schenk,
Foto materiały prywatne Marka Musiała