Rozmowa

Maciej Chmura: Chcę mieć zawsze na horyzoncie cel do zrealizowania

W treningu jest od listopada i nadrabia jesienne zaległości treningowe przez problemy zdrowotne. Maciej Chmura szykuje się już do 18 sezonu w triathlonie. Pierwszym ważnym startem będzie IM Nicea.

Jesteś w treningu od listopada. Na jakim obecnie jesteś etapie przygotowań do nadchodzącego sezonu?
Obecnie realizuję zaległości treningowe z jesieni, kiedy zbyt często chorowałem. Równocześnie też nie wchodzę na duże objętości, bowiem niższe temperatury w Polsce są dla mnie wyczerpujące. Sporą bazę tlenową mógłbym realizować na obozie, ale na żaden nie jadę.

Czy w tym okresie przygotowawczym zdarzały się problemy zdrowotne?
Tak, w sumie jak co roku. Na początku grudnia jakaś grypa czy covid, po czym znaczny spadek samopoczucia i chęci do treningów. Rozkręcam się dopiero od stycznia.

Aura w Polsce nie rozpieszcza. Jak zazwyczaj odnajdujesz się w okresie zimowym, jeśli chodzi o treningi?
Treningi w śniegu są idealne w okresie bazy tlenowej. Skupiamy się na spokojnej pracy i budowaniu siły, prędkości są niższe i można wyczuć organizm zamiast ślepo iść w liczby z zegarka. Na basen pogoda jest zawsze, na rower łączę jazdę na zewnątrz po śniegu z zadaniami na trenażerze, a przy bieganiu po miękkiej nawierzchni nie ma co się martwić o jakiekolwiek kontuzje. Natomiast nasza zima to faktycznie ponura aura, lekko na plusie, często deszcz i przymrozki. Działa to demotywująco. Więc często szukam urozmaiceń – wypady w góry, biegówki, pływanie w nogach Wilka, joga, wyścigi wirtualne na trenażerze, treningi ze znajomymi.

Łączysz starty w PRO z trenowaniem innych zawodników. Jak udaje Ci się to łączyć zwłaszcza w okresie między sezonowym?
Jest to dla mnie piękne uzupełnienie sportowej kariery oraz możliwość płynnego przejścia zawodnika na poziomie Pro do trenera. Jedno drugie wyklucza, jeśli coś chce się robić na 100%. W Age-Group mógłbym od dawna startować, bo stypendium z trenowania miałem ostatnio w 2010, a specjalnym talentem też się nie wykazuję. Natomiast cały ten trud włożony w rozwój zawodniczy dał mi olbrzymią satysfakcję, a doświadczeniem nabytym przez te lata chętnie się dzielę.

Jakie cele jako trener postawiłeś sobie na sezon 2023?
Zamierzam skupić się na współpracy z zawodnikami, częściej organizować otwarte treningi grupowe pod bieganie oraz rower na poziomie podstawowym (np. bieg tlenowy po większej pętli z przyspieszeniami, rozjazd 80 km po 30 km/h po zmianach na kawkę, podjazdy na Prababkę itp.) oraz zaawansowanym (bieg w tempie Ironmana, powtórzenia po 3:40/km w seriach, treningi na rowerach startowych na wyższych prędkościach 3x 30min po 38 km/h czy dłuższa runda 150 km po 34 km/h itp.).

Kilka dni temu na profilu klubowym Kaziki pojawił się krótki post, przedstawiając Ciebie jako zawodnika. Tam wspomniano, że udało Ci się zrealizować cel, jakim było wybicie się z szarego końca w sporcie i złapanie szczęścia w hobby. W czym obecnie odnajdujesz motywację do dalszego uprawiania triathlonu i to na poziomie PRO?
Co roku mam nowe cele. Kiedyś było to doprowadzenie się do zdrowia, potem być w stanie ścigać się w czołówce. Dalej nawet wpadły mi do głowy zwycięstwa zawodów, a aktualnie to starty w nowych miejscach, inne formy wyścigu, a także wyciągnięcie w miarę dobrej formy odnajdując balans pomiędzy życiem prywatnym, zawodowym, sportowym i rekreacyjnymi wypadami w góry.

Debiut w triathlonie zaliczyłeś w 2005 roku. Jak zmieniał się triathlon przez te 18 lat na Twoich oczach?
Więcej bajerów i większe wydatki – to tak w skrócie. Dla mnie początki były etapem poznawaniem ekskluzywnej dyscypliny sportu, którą mało kto znał. Książek na temat triathlonu nie było, w Internecie pustki. Wiedzą mało kto chciał się dzielić, więc miałem długą przeprawę metodą prób i błędów, notowanych w dzienniczku co dobre, a co złe. Zaowocowało to sporą ekscytacją, kiedy samodzielnie wyciągałem wnioski i udoskonalałem plan na kolejny start. Sport oczywiście się rozwijał. Pojawiały się wreszcie książki, publikacje, strony internetowe, z „naszej-klasy” przeszło się na „Facebooka”, na YouTube pojawiały się ciekawe rzeczy, a nawet podcasty, które tak wygodnie wrzucić na słuchawkę potupać w parku godzinę w tlenie, dowiadując się nowych rzeczy. Tak więc wiele rzeczy mamy podanych na tacy już na dzień dobry, problem tylko z wybraniem tych smacznych kąsków, bowiem treści jest dużo, w sporej części zbędnych.

Obserwując rozwój polskiego triathlonu, w których obszarach jeszcze widzisz największe pole do poprawy?
Wolałbym nikogo nie poprawiać, bo każdy wie najlepiej jak działać w swoich obszarach. Od środka nie wiem, jak to wygląda, z zewnątrz już całkiem fajnie, bo dużo zawodników jeździ na zgrupowania i zawody za granicą, walczy o punkty w rankingu, walczy o wysokie lokaty i kwalifikacje do Igrzysk. Zastanawiam się natomiast, czy nie za dużo? Już dość wysoki poziom można zbudować biegając pod domem, klepiąc dupogodziny we własnym pokoju i pływając z okoliczną sekcją pływacką. Grupa wydaje się duża, pieniądze idą też pokaźne, ale potencjał do kluczowych wyników ma już garstka. Zdawałoby się, że może selekcja potencjału byłaby wskazana, ale z tym tematem zawsze pojawiał się problem. Generalnie, jak jest dobrze, to niech dają. A jak ktoś jest mocny i chce mieć dobrze, to wystarczy to potwierdzić.

Jakbyś porównał obecne możliwości dla młodych triathlonistów, z tymi perspektywami, które były przed Tobą 18 lat temu?
Wiele różnic, trochę inny sport. Można by spokojnie o tym cały artykuł napisać. Porównując dzisiejszy start w sporcie do tego z 2005: pozornie łatwiejszy start, większy wachlarz wyboru sprzętu, drużyn, trenerów, swojej specjalizacji, większe koszty, więcej naciągaczy, więcej szumu o nic, specjalistów od wszystkiego, chodzących słupów reklamowych i sensacji kilku zawodów. Z kolei też przepełniona głowa sugestiami i radami, rzeczami „must have”, mniejsze wyczucie własnego ciała i poleganie na elektronice, pościg za wynikiem od zaraz, wczesne wskakiwanie w dystanse długie bez doświadczenia na krótkim. Dużo na plus, też dużo na minus. Sport się rozwija, zdecydowanie. Jakbym mógł doradzić młodszym triathlonistom, to aby się nie spieszyli z decyzjami, byli zdeterminowani oraz umieli polegać na sobie.

Gdybyś miał możliwość przekazania jednej rady sobie sprzed 18 lat, mając te zebrane doświadczenie, to co byś poradził młodemu Maćkowi Chmurze na początku triathlonowej kariery?
Jak tylko jednej, to: „Nie marudź!”

Czy postawiłeś sobie górną granicę, kiedy zamierzać skończyć starty w PRO?
Górną granicę dawno przekroczyłem, stąd też częsty dylemat nad kontynuowaniem kariery. W sporcie nigdy nie było miejsca na nudę, zawsze goniłem za wysoką wydolnością. Miałem  braki, niedoskonałości, nad którymi pracowałem. Miałem też świadomość, że jest wielu innych z większym potencjałem, ale nie zrażałem się tym, bo byłem tak bardzo zajęty sobą. Triathlon wciąż jest dla mnie szalenie ważny, ale równolegle pojawiają się inne ważne rzeczy w moim życiu. Wszystkiego nie jestem w stanie uciągnąć pełną parą. Przez to nie trenuję tak dużo i mocno, jak powinienem. Nie jestem też w stanie robić zadań z taką determinacją jak kiedyś. Chyba nie chcę skazywać się na nudę i monotonię, bo za bardzo lubię się w tym sporcie dobrze bawić.

Jakie postawiłeś przed sobą długoterminowe cele?
Chcę mieć zawsze na horyzoncie własny mały wyścig, cel do zrealizowania. Droga w sporcie może być długa. Ja tych lat nie liczę, wolę zawsze wyznaczać sobie nowe zadania do zrealizowania. O marzeniach poza moim zasięgiem w stylu „Hawaje” nie wspominam (jak nie teraz, to w AG). Ten pęd wyznaczania małych kroczków i realizacji daje olbrzymią satysfakcję, której chcę się trzymać. Zamierzam pracować z drużyną sportową, współpracować z inną, rozwijać trenersko, a niedługo zmniejszyć zobowiązania sportowe i przejść do kategorii Age-Group.

Wracając do tego sezonu, gdzie rozpoczniesz tegoroczne starty?
Najpierw biegi uliczne, potem duathony, małe zawody triathlonowe pod Wrocławiem, a pierwszy ważny start to Ironman Nicea 25.06.

Ile planujesz startów w tym sezonie?
Samych triathlonów i duathlonów z 8, biegów ulicznych z 6, do tego z 3 wyścigi kolarskie, chętnie 1-2 biegi ultra. Póki co mam tylko 1 dystans długo do zrobienia, ale jak pojawi się okazja i fundusze, bo być może pokuszę się na coś jeszcze?

Co będzie dla Ciebie najważniejszym punktem tegorocznego terminarza?
Ironman Nicea, potem zapewne Xterra w Zittau oraz Ultramaraton Słowenia. Mniejsze zawody też są dla mnie ważne, np. Triathlon Mietków (okazja do pokazania się „pod domem”, piękne okolice Wrocławia, duży akwen z widokiem na górę Ślężę, którą znam od zawsze), Półmaraton Nymburski (bieg na przetarcie, przyjemny festiwal z fajnymi nagrodami, rok temu wygrałem 44 piwa, trochę kasy i gadżety) czy Triathlon Borówno (zawody, na których udało mi się doznać niesamowitych doświadczeń w walce o Mistrzostwo Polski).

Czego Ci życzyć jako trenerowi i zawodnikami przed sezonem 2023?
Sprężania się.

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

1 komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X