Rozmowa

Instruktor fitness z nadziejami na dobre wyniki w MŚ

Kamil Zieliński za kilka dni wystartuje w MŚ w St. George, a potem nie zwalnia tempa i zjawi się na trasie w Abu Dhabi. Dla instruktora fitness to będą niezwykle ważne starty.

Już za kilka dni wystartujesz w mistrzostwach świata Ironman 70.3 w St. George. Jak przebiegały przygotowania do tego startu?
Patrząc wstecz od momentu kwalifikacji, którą uzyskałem w 2021 roku na 70.3 w Warszawie,  myślę, że przepracowałem cały cykl zgodnie z planem. Po drodze do głównej imprezy w USA miałem kilka startów kontrolnych, w których mogłem sprawdzić progres oraz dyspozycję nawet w cięższym okresie treningowym. Aktualnie mogę śmiało powiedzieć, że zgodnie z założeniami – szczytowa forma nadejdzie 29 października.

Czy to są jedne z najważniejszych zawodów dla Ciebie w tym sezonie?
Tak, zawody w St. George to zdecydowanie główny cel tego sezonu. Fajnie było wziąć udział w mistrzostwach Europy w triathlonie w Olsztynie i aquathlonie w Bilbao – międzynarodowe imprezy często pokazują, na jakim poziomie człowiek się znajduje. Mam również nadzieję, że pomimo krótkiego odpoczynku, z Abu Dhabi również uda mi się wrócić z dobrym wynikiem. W końcu to również mistrzostwa świata i nie wypada się oszczędzać.

Z jakim nastawieniem staniesz na starcie tej mistrzowskiej imprezy?
Wykonałem założony plan podczas rocznych przygotowań. Udało się zrobić spory progres, ale trasa w Utah pokazała już, że potrafi być bezlitosna. Dlatego nastawiam się na solidną walkę z samym sobą oraz wykonanie założeń od trenera. To powinno wystarczyć, aby zakończyć rywalizację i być z siebie zadowolonym. Liczę również na duże emocje związane z liczbą współzawodników oraz na doping kibiców.

Ilu czasu planujesz na aklimatyzację na miejscu zawodów?
Wylatuję 20 października. Więc będzie tydzień na aklimatyzację. Mam nadzieję, że wystarczy i na starcie będę mógł stanąć w dobrej dyspozycji.

Po St. George wystartujesz jeszcze w mistrzostwach świata w Abu Dhabi. Czy planujesz z St. George bezpośrednio udać się do Abu Dhabi?
Plan po zawodach w St. George przewiduje chwilę przerwy i odpoczynku na typowy urlopowy wypoczynek. Następnie wracam do Polski na dwa tygodnie, ponieważ mam również zobowiązania zawodowe, a do Abu Dhabi lecę na 3 dni przed startem. Więc tym razem aklimatyzacja będzie krótka.

W jaki sposób udało się logistycznie dograć oba starty w dwóch zupełnie innych miejscach?
Logistyka jeszcze trwa – zawody w Abu Dhabi to świeży pomysł, który narodził się po zdobyciu srebrnego medalu w Mistrzostwach Polski w sierpniu tego roku. Jechałem tam z myślą zdobycia doświadczenia i powalczenia o TOP 3 w kategorii wiekowej. Nie myślałem o tym i nadal w to nie wierzę, że za chwilę USA, a potem kolejny wielki wyjazd przede mną.

Czy miałeś jakieś problemy logistyczne z tym związane?
Myślę, że na ten moment skupiam się na wyjeździe do USA. Plan wyjazdowy z Abu Dhabi zatrzymał się na rezerwacji lotów oraz wstępnie miejsca do nocowania. A co dalej,  zobaczymy. Staram się nie myśleć o tym, jak o problemie, a raczej jak o szansie, której mogę w przyszłości nie mieć, więc żal nie skorzystać.

Czy masz obawy związane ze startami w obu imprezach?
Obecny czas to moment końcówki szlifowania formy. Więc skupiam się na tym, aby nie przesadzić i przede wszystkim, żeby dotrzeć do mety tego sezonu bez kontuzji.

Obie imprezy są równie ważne, czy którąś traktujesz z większym priorytetem?
Zdecydowanie start w USA to priorytet, zeszłorocznym cichym celem było zdobycie slota na te zawody – udało się. Natomiast wszystkie inne starty w tym sezonie były cennym doświadczeniem i sprawdzeniem formy.

Z jakimi oczekiwaniami udasz się w listopadzie do Abu Dhabi?
Myślę, że złamanie 2h na tym dystansie jest celem do zrealizowania. Sam jestem ciekawy, w jakiej dyspozycji będę pod koniec listopada. Sezon trwa już dosyć długo i odczuwam powoli zmęczenie. Z pewnością dam z siebie wszystko, a co z tego wyjdzie – zobaczymy.

Jak trafiłeś do triathlonu?
Od dziecka jestem związany z pływaniem. Jestem wychowankiem klubu UKS Delfin Tarnobrzeg, a podczas studiów reprezentowałem klub AZS AWF Biała Podlaska. Zainteresowanie triathlonem zaczęło się w 2012 roku od małych lokalnych zawodów. Później zacząłem interesować się literaturą i treningami związanymi z triathlonem, a cztery lata później ukończyłem pierwszego Ironmana, startując w Malborku.

Jak wyglądały początki w tym sporcie?
Pływając, miałem dobrą kondycję. Bieganie było czymś, czego nienawidziłem i po prostu tego nie trenowałem. Dodając brak przygotowania kolarskiego, można się domyślić – kolorowo nie było. Pierwszy start choć dystans nie był aż tak wymagający, dał mi porządnie w kość. Natomiast dopiero w Malborku odczułem, że należy więcej popracować nie tylko nad pływaniem, pomimo że do tego dystansu wprowadziłem do planu przygotowań jednostki biegowe i kolarskie.

Jak wspominasz triathlonowy debiut?
Debiut miałem w Sandomierzu w 2012 roku. Bardzo pozytywnie wspominam pływanie – wyszedłem na drugim miejscu z wody. Następnie zostałem wyprzedzony przez ogromną liczbę osób na rowerze, a o bieganiu po górzystym terenie już nie wspomnę. Dzień wcześniej pożyczyłem od kolegi rower kolarski, a najbardziej pozytywnym aspektem było to, że otrzymałem puchar za najmłodszego zawodnika. Myślę, że to zmotywowało mnie, aby nie przekreślać tej dyscypliny sportu.

Czym zafascynował Cię triathlon?
Triathlon jest niesamowicie interesujący pod kątem tego, jak bardzo dużo rzeczy wpływa na przebieg wyścigu oraz jak wyglądają przygotowania i jak długo trwają. Mimo że spróbowałem triathlonu 10 lat temu, to dopiero teraz trenując pod okiem trenera, zaczynam rozumieć ten sport. Patrząc teraz na triathlon, myślę o trzech rzeczach, które w nim lubię: multitasking – nadal mogę rywalizować nie tylko w zawodach triathlonowych, ale również pływackich oraz w biegach miejskich. Podróżowanie – starty są świetnym motywatorem, aby odwiedzić różne miejsca, a trzecia i najważniejsza rzecz – to zdrowie i utrzymanie sprawności ciała. Jestem fanem treningu wielu dyscyplin. Chciałbym, aby postrzegano mnie jako triathlonistę czy sportowca, który nie tylko umie biegać, pływać i jeździć na rowerze. Obecnie prowadzę zajęcia fitness, a kilka lat temu wygrałem zawody CrossFit w klubie na warszawskich Bielanach w kategorii Open. Nawet jeszcze zrobię salto.

Jak łączysz treningi z obowiązkami rodzinnymi i zawodowymi?
Jest to ogromne wyzwanie. Jestem osobą zadaniową. Więc staram się realizować treningi według rozpiski trenera i czasami zdarzało się, że wstawałem o czwartej rano, by zrobić rower, a następnie przejść do obowiązków zawodowych. Pracuję w branży fitness. Jestem instruktorem oraz managerem  d.s. fitness. Więc od rana do wieczora dbam o to by inni mogli spalić trochę kalorii na salach fitness. Mam super współpracowników i przełożonych i dzięki ich wsparciu mogę spokojnie wyruszyć do USA. Poza tym mam wspaniałą świeżo upieczoną żonę i pieska, którzy są ze mną na wszystkich zawodach. Oboje lubimy sport i podróże, a co najważniejsze moja żona świetnie gotuje, a wszyscy dobrze wiemy, że dobre odżywianie to podstawa w treningu.

Ile czasu w ciągu tygodnia poświęcasz na treningi?
Według kalendarza treningowego jest to ok. 10-12h w tygodniu. Dodatkowo jestem instruktorem fitness, więc ok. 5 h w tygodniu to dodatkowe zajęcia siłowe, wzmacniające i cardio. Sam staram się dodawać jednostki stretchingowe i mobilizujące 2-3 razy w tygodniu.  Choć wiem, że powinno ich być o wiele więcej.

W czym odnajdujesz motywację do dalszych treningów i startów?
Chciałbym podnosić poziom sportowy oraz sam jako instruktor fitness inspirować innych do aktywności, która wpływa na poprawę zdrowia. Widzę, że za ciężką pracą idzie progres, a to motywuje jak nic innego. Lubię też wracać na te same trasy triathlonowe i porównywać wyniki z poprzednich startów – to również działa jak porządny kopniak.

Pod czyim okiem trenujesz?
Od 2020 roku trenuję z Sergiuszem Sobczykiem w Triathletic Team. Bardzo cenię sobie tę współpracę.

Jak układa się dotychczasowa współpraca?
Rozwojowo – jest to już 3 sezon współpracy i myślę, że coraz bardziej Sergiusz wie, co na mnie działa i nie musi się martwić o to, czy zrobię trening. Raczej w drugą stronę, czasami biorę na siebie za dużo i chcę zrobić o wiele więcej, niż zakłada plan. Dlatego ostatnio częściej słyszę, czego mam nie robić. Na co dzień mamy dobry kontakt i jesteśmy też partnerami treningowymi na pływalni. Więc mam nadzieję, że w St. George wspólnie wyjdziemy w czołówce z wody. Niestety ma inne zdanie co do częstego jedzenia pizzy. Więc tutaj mały minus dla niego.

Jakie masz marzenia związane z triathlonem?
Na ten moment ciężko powiedzieć, aktualnie mam tylko krótkoterminowe plany. Dobrze idzie mi robienie życiówek. Więc może złamanie 4h w przyszłym sezonie? Chciałbym również, aby mistrzostwa świata Ironman 70.3 na stałe zawitały w moim kalendarzu startowym. Dlatego na początku przyszłego sezonu powalczę o kwalifikację do Lahti.

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X