Rozmowa

Agnieszka Jerzyk: Chcę pokazać, że jeszcze potrafię powalczyć

Szykuje formę do Ironmana w Izraelu, gdzie powalczy o slota na Hawaje. Agnieszka Jerzyk nie ukrywa, że zawody są dla niej bardzo ważne w kontekście przyszłości.

W jakim jesteś miejscu pod względem treningowym?
Wielkiej roboty treningowej. Teraz jest ostatni gwizdek, kiedy mogę mocniej potrenować i spróbować nadrobić zaległości oraz wprowadzić konkretny trening pod Ironmana. Wydaję mi się, że jestem w tej najcięższej robocie. To potrwa jeszcze 2-3 tygodnie.

Czyli trenujesz trzy razy dziennie?
Tak, do tego dużo dłuższe jednostki treningowe, jakie miałam od 2019 roku. Wróciłam do większego kilometrażu. Chociaż na razie on jest mniejszy od tego, który miałam w treningu przed startem w m.in.: Roth. Najwięcej przejechałam 110 kilometrów, a przebiegłam 22 km. Patrząc na to, że mam zrobić Ironmana, to nie powalają te liczby.

Ile dziennie godzin poświęcasz na trening?
Wczoraj to było około pięciu godzin treningu. Dużo zależy od dnia. Przykładowo dzisiaj mam trochę luźniej. W piątek i sobotę mam bardziej kolarskie treningi, a w niedzielę dłuższe wybieganie, czyli jedna jednostka. Mam nadzieję, że w bieganiu dojdziemy już do tych 30 kilometrów, bo myślę, że przed Ironmanem trzeba zrobić trzy trzydziestki, aby przyzwyczaić nogi do długiego dystansu.

Jak czujesz się na obecnym etapie treningu?
Na pewno jestem bardzo zmęczona, bo ostatnio jest sporo treningów. W tym tygodniu pogoda jest łaskawa. Jest dużo słońca, to pomaga mi w treningu. Boję się nadchodzących tygodni, bo obawiam się pogody. Może mi nie pozwolić dokończyć tej trasy, która jest przede mną. Mimo tego, że jestem coraz mocniejsza, to czuję, że mogę nie być tak dobrze przygotowana, jak przed Challenge Roth. Może zabraknąć miesiąca treningów lub dwóch tygodni obozu w ciepłych warunkach. Tutaj w domu są trzy jednostki treningowe, do tego Kaśka, więc jest sporo mniej regeneracji. Na szczęście czuję, że z każdym tygodniem jestem mocniejsza. Choć pytanie brzmi: Czy zdołam się przygotować i wnieść się na taki poziom, żeby to wystarczyło, aby zdobyć slota.

Śledzisz, kto jest na listach startowych w Izraelu?
Jeszcze nie widać oficjalnych list. Bodajże lista będzie zamknięta 3 listopada. Musimy trochę poczekać. Jeszcze nie wiem, z kim przyjdzie mi się ścigać.

Przygotowując się do zawodów zwracasz uwagę, z kim przyjdzie Ci się mierzyć na trasie?
Obecnie koncentruję się na sobie. Wiem, że muszę dużo nadrobić. Tak, czy siak wystartuję w Izraelu. Bliżej zawodów sprawdzę listę zawodów, bo interesuję mnie z kim będę się ścigać,  obmyśleć taktyką oraz przygotować się mentalnie. Warto znać mocne i słabe strony zawodniczek, z którymi przyjdzie się mierzyć.

Odczuwasz jeszcze efekty urazów?
Na szczęście przez ostatnie dwa tygodnie nie odczuwam bólu w obojczyku i barku. To mnie bardzo cieszy. Jeszcze podczas treningu pływackiego czułam, że gdzieś mnie tam boli. Teraz wygląda to dobrze. Powoli wracam na odpowiednie prędkości pływackie. To mnie cieszy. Żebra tak się zrosły, że od czasu zrostu, nie dawały o sobie znać. Więc zapomniałam o nich. Powoli też zapominam, że obojczyk był połamany.

Oglądałaś mistrzostwa świata na Hawajach?
Śledziłam trackera. Nie oglądałam transmisji live. Interesowała mnie rywalizacja PRO kobiet i polskich zawodniczek. Byłam też ciekawa, który z Norwegów wygra. Osobiście byłam przekonana, że po zwycięstwo sięgnie Iden. 

Byłaś zaskoczona zwyciężczynią?
Tak, ale też mile, bo wygrała młoda mama 18-miesięcznej córki. To też mnie podbudowało. Próbuję się nastawiać, że skoro ona mogła wygrać, to ja również mogę to zrobić. Nie chodzi mi może o wygranie na Hawajach…

Rozumiem, że poczułaś więź z Amerykanką?
Tak.

Mówiła o problemach mam-triathlonistek, o tym że za mało zwraca się na to uwagi. Ty też na to zwracałaś uwagę.
Tak, to jest bardzo ważne. Wielu sponsorów rezygnuje z kobiet, które zachodzą w ciążę. Myślą, że to jest zakończenie kariery, a tak nie jest. My też chcemy się ścigać. Coraz więcej kobiet – matek się ściga. Mam nadzieję, że one będą coraz bardziej dostrzegane i wspierane. Myślę, że to wsparcie jest bardziej potrzebne z mentalnego punktu widzenia, niż wcześniej, gdy tylko triathlon był najważniejszy dla nas. Wtedy można było skupić się jedynie na sporcie. 

Jak wygląda u Ciebie sytuacja ze sponsorami?
Nadal jest trudno. Chcę pokazać, że jeszcze potrafię powalczyć i mogę zrobić dobry wynik. Mam nadzieję, że wtedy ktoś się pojawi, kto będzie mógł mnie wesprzeć i we mnie uwierzy. Na razie jest ciężko. Dlatego przygotowuję się do Ironmana w domu. Nie wyjeżdżam nigdzie na obozy. Najważniejsze, że mam Kasię i motywację, żeby wrócić.

Start w Izraelu jest dla Ciebie bardzo ważny. Może dać Ci slota na Hawaje, ale też pokazać, że nie można Ciebie przekreślać. To również walka o sponsorów. Zastanawiałaś się, co będzie, jeśli nie uda się w Izraelu?
Oczywiście, że będę dalej walczyć. Wiem, że może tak się przydarzyć. To są zawody na wysokim poziomie. Dużo będzie zależeć od dnia. Ostatnio byłam na bikefittingu i rozmawiałam z prowadzącymi. Pytali się mnie, czy nie nakładam na sobie zbyt dużej presji. Myślę, że nie. Po prostu dobrze się nastawiam do wyścigu. Wiem, że jeśli się nie uda, będę miała jeszcze jedną szansę w przyszłym roku. Gdybym teraz zdobyła slota, to byłoby mi łatwiej. Jeśli nie uda mi się start w Izraelu, to na pewno nie porzucę triathlonu oraz marzeń. Z pewnością będę chciała skorzystać z kolejnej szansy.

Czy masz już wybrane zawody gdyby nie udało się w Izraelu?
Jeszcze nie zastanawiałam się nad tym. Muszę pamiętać, że w przyszłym roku czekają mnie Wojskowe Mistrzostwa Świata na dystansie olimpijskim. Na szczęście są bardzo szybko, bo najprawdopodobniej na początku maja. Gdyby nie covid i 2020 rok, w którym nie było zawodów, to miałam startować w Kalmar. Więc możliwe, że tam bym się pokazała. Zobaczymy. Będziemy o tym myśleć po Izraelu.

Rozmawiał: Marcin Dybuk
foto: materiały prywatne

 

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X