Rozmowa

Alicja Pyszka-Bazan i jej wygrany debiut

Przed startem był stres. Na mecie łzy wzruszenia. A co miała do powiedzenia tuż po dekoracji debiutująca w triathlonie, na dystansie 1/8 Alicja Pyszka-Bazan?

Alicja gratuluję udanego debiutu. Jak wrażenia, bo wiem, że stres był duży?
Faktycznie to były pierwsze moje zawody, pierwsza rywalizacja w normalnych warunkach. Decyzja o starcie w Katowicach zapadła kilka dni temu i była spontaniczna. Nie miałam czasu na przećwiczenie wszystkich elementów, które dla mnie były nowością. Strefy zmian, wbiegnięcie do wody, nigdy tego wcześniej nie robiłam. Nie było na to czasu, ale podjęliśmy decyzję z trenerką (Anna Halska – dop. red.), że wystartuję, tym bardziej, że zawody były bliski domu. Postanowiliśmy ten start potraktować jako trening, aby zobaczyć jak to wszystko wygląda. Nie ogłaszałam tego w moich mediach społecznościowych, bo nie chciałam czuć dodatkowej presji. Chciałam zapewnić sobie tyle spokoju ile to było możliwe, szczególnie, że to był debiut.

To jak się czujesz po debiucie, w którym pokonałaś mocną zawodniczkę Karolinę Jahnz?
Jestem szczęśliwa. Cieszę się, że dotarłam na metę bez większych problemów, choć muszę się przyznać, że na rowerze zaliczyłam upadek. Na razie nie czuję żadnego bólu, ale myślę, że to ciągle za sprawą adrenaliny (rozmawialiśmy zaraz po dekoracji – dop. red.) Jutro jak się obudzę, to pewnie odczuje to moje biodro.

Jak do tego doszło?
To taki upadek początkującego triathlonisty. Kończąc etap rowerowy chciałam szybko zacząć biec do strefy zmian i nie zdążyłam się wypiąć. Ale szybko się pozbierałam i pobiegłam do strefy, gdzie przebrałam buty i ruszyłam do ostatniego etapu rywalizacji. Tak więc mogę powiedzieć, że zaliczyłam tylko jedną wpadkę.

Bałaś się zimnej wody. Jak Ci się pływało?
To prawda. Najbardziej bałam się pływania. Od marca, kiedy baseny zostały zamknięte nie miałam okazji tego robić. Dopiero w poprzednim tygodniu, kiedy już wiedziałam, że wystartuję pojechałam na open water. Kiedy trenerka mnie zobaczyła po wyjściu z wody, to była przerażona. Byłam fioletowa. Innym nic nie było, a ja się trzęsłam. Powiedziała, że trochę się o mnie boi. Prawda jest taka, że ja nie mam tkanki tłuszczowej i to mógł być problem, ale okazało się dzisiaj już podczas pływania, że nie czułam zimna. Myślę, że i tym razem emocje, adrenalina zrobiła swoje.

Polecamy: Rafał Chomik chce powalczyć o slota na Hawaje 2021

A jak przeżyłaś pierwszą w życiu pralkę?
Lekko nie było. To było spore dla mnie przeżycie. Trochę w pierwszej części dystansu mnie podtopili, ale szybko sobie z tym poradziłam, wysunęłam się na początek stawki i dopłynęłam pierwsza. W strefie zmian też udało się uniknąć problemów i wyruszyłam na trasę rowerową.

Jak się czułaś na tym etapie rywalizacji?
Trasa rowerowa była dla mnie trudna, a to za sprawą odcinka w lesie, który był żwirowy i było w nich trochę dziur. Trzeba było mocno uważać, ale z wyjątkiem przygody, o której mówiłam wcześniej i ten etap udało się pokonać sprawnie.

To został nam bieganie. Jak się czułaś?
Pierwsze 400-500 metrów było trochę dziwne, ale w miarę szybko się z tym uporałam i zaczęłam biec równo już do samej mety.

A jak działała na Ciebie rywalizacja z innymi zawodniczkami, szczególnie Karoliną Jahnz?
Na szczęście nie znam jeszcze rywalek, dopiero wchodzę w triathlonowe środowisko. Dodatkowo przed startem nie patrzyłam na listę, bo i tak by mi nic to nie dało. Uważam, że to było dobre. Skupiłam się tylko na zadaniu i robiłam, to co miała do zrobienia. Wypaść jak najlepiej w debiucie.

Co czułaś na mecie i na podium, na którym stanęłaś?
Wspaniałe uczucie. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego debiutu. Myślę, że bez względu na to czy stanęłabym na podium czy nie czułabym się tak samo. Ten pierwszy raz pamięta się długo i towarzyszą temu niesamowite emocje. Fajne, że mogłam rywalizować na Śląsku w pobliżu domu, dzięki czemu mogli mi kibicować najbliżsi. Mąż, przyjaciółka i trenerka, która przyjechała. Cudowne wrażenia. Mogę powiedzieć, że zakochałam się w triathlonie jeszcze bardziej. Byłam ciekawa tego pierwszego odczucia. Czy znienawidzę triathlon i powiem, że to nie dla mnie, ale stało się odwrotnie. Przepadłam. Zakochałam się w tych trzech dyscyplinach.

Czytaj także: Od fascynacji kolarstwem do triathlonu

Co dalej?
Czekamy na rozwój sytuacji. Tego czy będą kolejne imprezy. Chciałabym jeszcze w tym roku wystartować na dwóch krótszych dystansach i oswoić się z tym wszystkim, a na koniec sezonu zrobić coś dłuższego. Mam nadzieje, że będzie mi to dane jeszcze w tym sezonie.

Marcin Dybuk
Foto Anna Halska

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X