Rozmowa

Klaudia Petters: Pomogły mi wiara i pewność siebie w tym sukcesie

O samym starcie w mistrzostwach Europy w duathlonie dowiedziała się dosyć późno, ale wróciła ze złotym medalem. Klaudia Petters zdradza kulisy startu w tej mistrzowskiej imprezie oraz dalsze plany sportowe na sezon 2023.

Jak wyglądała Twoja droga do mistrzostw Europy w duathlonie?
Tak, ogólnie to było to 10 lat pływania, a od 2015 roku triathlon. Starty w tri zaczęły się od 2 miejsca w Grand Prix w Gołuchowie a potem 2 miejsca na MP. Znalazłam swoje miejsce i ludzi w tym sporcie i tak sobie startuję już te osiem lat. Po drodze wiadomo, były wzloty i upadki. Nawet zdarzały się momenty, gdy niektórzy ludzie wpędzali mnie w depresję i na prawdę myślałam, że odejdę. Choć byli także tacy, którzy mnie podnosili, poklepywali po plecach oraz pomagali iść dalej. Odkąd zaczęłam trenować sama, na nowo ten sport sprawiał mi przyjemność, a teraz, kiedy od 2 lat jestem w 100 procentach w klubie, który jest moją podporą, nie wyobrażam sobie niczego innego. Zeszły sezon zaczął się dla mnie ciężko, bo naderwaniem ścięgna i MP w Czempiniu przekuśtykałam, ale to była jedyna kontuzja w ciągu tych 8 lat. Więc myślę, że ta droga była łaskawa.

Czy start w tych zawodach był w Twoich pierwotnych planach na sezon 2023?
Nie. Pierwotnie zastanawiałam się nad startem jedynie na Mistrzostwach Świata. Tak na prawdę nawet do samego wyjazdu na MŚ podchodziłam pół żartem, pół serio. Informacja i miejsce Mistrzostw Europy pojawiły się dosyć późno i początkowo nie byłam przekonana do tego startu, ale ten pomysł już i tak zrodził się w mojej głowie.

Jak wyglądały przygotowania do tych zawodów?
To dosyć śmieszna historia, bo w momencie, w którym na międzynarodowej stronie triathlonu pojawiła się informacja o ME, to byłam jeszcze na etapie przygotowania totalnie wydolnościowego. Celowałam w początek sezonu na maj. Mimo tego, że nie do końca wiedziałam, czy tam pojadę, to już wiedziałam, że moje spokojne treningi się skończyły i tego samego dnia poszłam na mocny trening na siłowni. Dowiedziałam się o tym tak późno, że nie było nawet szansy na jakieś sensowne wprowadzanie do mocniejszych treningów. Ale to dobrze, bo zawsze ten mocny okres napawa mnie przerażeniem, a tu nie miałam czasu się zestresować.

Z jakimi oczekiwaniami oraz nastawieniem jechałaś na tę mistrzowską imprezę, mając też na uwadze to, jak wyglądała sytuacja w Twojej kategorii wiekowej?
Powiem szczerze, że bardzo się zdziwiłam ilością kobiet w kategorii. Wiedziałam, że nie ważne, jakie czasy uzyskam to i tak wszyscy będą mówić, że zdobyłam ten medal szczęściem.  Nikt nie popatrzy na ilość pracy, jaką włożyłam, bo nie ważne co by się stało – i tak miałabym złoto. Ja sama miałabym co do tego medalu mieszane uczucia. Po prostu patrząc na tę listę,  powiedziałam do rodziców, że tu jedyne sensowne wyjście to wygrać (jak większość moich planów i pomysłów było to mówione pół żartem). Ale po paru powtórzeniach tego zaczęłam w to wierzyć (może nie tyle w wygranie, co w podium). Kiedy ktoś pytał o plan, to odpowiadałam z uśmiechem na ustach – zgubić wszystkich i wygrać. Myślę, że nikt mi nie wierzył (i ja się wcale nie dziwię, bo to była niewiarygodna taktyka). Uważam, że ta wiara i pewność siebie mi pomogły i dodały siły, bo gdybym nie wierzyła w tą wygraną, nie ruszyłabym tak mocno.

Jakie wrażenie zrobiła na Tobie sama organizacja tych całych zawodów?
Od jednego z organizatorów usłyszałam zdanie w sam raz do opisania tego – to są Włochy.  Mieli czas na wszystko (śmiech) Ale poza timingiem – na prawdę super. Największe wrażenie wywarło na mnie otwarcie z Paradą Narodów. To było coś magicznego, ponieważ miałam zaszczyt nieść naszą flagę. To coś, czego nigdy nie zapomnę i to także dodało mi skrzydeł i tej wiary. Cała reszta organizacji na bardzo wysokim poziomie.

Jak wyglądał sam wyścig?
Trochę zestresowałam się, kiedy już stanęłam na starcie z rywalkami, ale konsekwentnie stanęłam w pierwszej linii, żeby nikt mnie nie przyblokował i po prostu z tą wiarą w sercu ruszyłam. Już po pierwszych 300m zaczęłyśmy uciekać w trójkę (ja, Brytyjka oraz Włoszka). Po ok 1,5km zostałam z Włoszką, która zgubiła mnie przed końcem pierwszej pętli ( 2,5km). Starałam się biec mocno, żeby ta strata była jak najmniejsza – po pierwszym biegu było to ok 1 min. Do T1 wbiegłam z Brytyjką, która dogoniła mnie pod koniec 10 km, ale od razu na etapie rowerowym została z tyłu. Zawsze najbardziej boję się etapu kolarskiego, bo myślałam, że to moja słabsza strona, ale już po paru kilometrach zobaczyłam Włoszkę na horyzoncie. Udało mi się ją wyprzedzić na 16 kilometrze i od tego momentu jechałam jak najmocniej, żeby uzyskać tak dużą przewagę, żeby nie udało jej się mnie dogonić podczas drugiego biegu. W T2 wszystko poszło sprawnie i pierwszą pętle biegu leciałam z całych sił, ponieważ nie wiedziałam, jaka jest moja przewaga. Po wbiegnięciu na drugą pętlę mogłam to skontrolować i odetchnąć, na metę wbiegłam z przewagą ok. jednej minuty.

Jakie emocje towarzyszyły Ci na trasie?
Odkąd uciekłyśmy we trzy – wiara, że sobie poradzę, że to jest na prawdę możliwe, a z drugiej strony było to dla mnie niewiarygodne. Podczas pierwszego biegu strasznie bałam się roweru, że stracę na nim to podium. Ale kiedy już wyprzedziłam Włoszkę i jechałam w asyście pilota, to było coś wspaniałego. Sama świadomość, że jadę za pilotem, jestem liderką wyścigu, dodało mi chyba z 10 watów. A dodatkowo napędzała mnie świadomość, że rodzice, którzy czekali przy T2 i pewnie się tego nie spodziewają, zobaczą wyłaniającego się pilota zza zakrętu, a za nim mnie. Strasznie chciałam ich w ten sposób zaskoczyć i mi się udało. W strefie zmian było trochę stresująco i zabawnie jednoczenie, ponieważ nie było koszyków, a ja już kiedyś w Lizbonie na ME dostałam dyskwalifikacje za wyrzucenie czepka za koszyk. Więc, żeby nie ryzykować, wszystko było ułożone jak od linijki. Przysięgam, w życiu nie miałam tak równo ułożonych butów (śmiech) A drugi bieg to pierwsza pętla wielki stres, z jednej strony moje serce już zaczynało się cieszyć. Więc starałam się jak najbardziej skupić na biegu, ponieważ po tak długim prowadzeniu drugie miejsce już by mnie nie zadowoliło. Po wbiegnięciu na drugie ( ostatnie) kółko zobaczyłam, ile mam przewagi i zaczęło do mnie docierać, że ja to wygram. Jeszcze do połowy tej pętli starałam się skupić, a później to już tylko cieszyłam się jak głupia, bo pozwoliłam sobie na celebrowanie. Machałam do krzyczących ludzi. Płakałam, cieszyłam się i nie mogłam uwierzyć, że coś, o czym dwie godziny wcześniej tylko marzyłam, to się spełniło.

Czy ten start jest dobrym prognostykiem przed mistrzostwami świata w duathlonie na Ibizie, na których wystartujesz pod koniec kwietnia?
Mistrzostwo Europy jest dobrym prognostykiem na cały sezon. Dało mi to niewiarygodnego kopa do treningów, więc na laurach na pewno nie osiadam.

Z jakimi oczekiwaniami udasz się na tę imprezę?
Moja taktyka jest zawsze taka sama i bardzo prosta – zgubić wszystkich i wygrać (śmiech).  Oczywiście żartuję. Chcę się pokazać z jak najlepszej strony. Na pewno wygrać kategorię zarówno na duathlonie jak i na długim dystansie (3/116/30), na którym debiutuję.

Jakie masz cele triathlonowe na ten sezon?
Już osiągnęłam w tym sezonie więcej niż planowałam (śmiech). W dalszej części sezonu na pewno starty na Mistrzostwach Polski – Czempiń, Poznań (celuje oczywiście w medale, ale wiem, że będzie ciężko). Zmierzę się ponownie na ½IM w Suszu, gdzie mam porachunki z trasą (co roku niewiarygodnie wykańcza mnie rower i kończy się to walką o życie na bieganiu, ale bardzo lubię tą imprezę). Na pewno starty w Pucharze Sportów Wytrzymałościowych na Dolnym Śląsku. Chciałabym zakończyć ten sezon z przytupem i gdzieś w moich marzeniach jest pełny dystans w Malborku, ale nie wiem, czy zrealizuję to w tym sezonie. Czekam na jakiś zapalnik, żeby się zdecydować.

Lubisz startować w różnych formułach. W których oprócz triathlonu i duathlonu chciałabyś wystartować w tym sezonie?
Znajomy podsunął mi pomysł quadrathlonu i może spróbuję w tym sezonie wystartować. Z pewnych startów to na pewno cykl kolarski Via Dolny Śląsk, możliwe, że maratony MTB, 50 km na Biegu Piastów i liczę, że pod koniec roku uda mi się wystartować na jakimś maratonie na orientację. Dodatkowo na pewno dojdzie jeszcze sporo biegów, ponieważ bardzo lubię startować co tydzień, zdarza się i dwa razy w tygodniu,  a nawet kiedy udało się wziąć udział w 2 wyścigach w jeden dzień, ale takich zawodów nie planuje z wyprzedzeniem – mam wolny weekend. Więc szukam zawodów po Internecie.

Jeszcze w zeszłym roku startowałaś jako PRO w kategorii u-23. Jak będzie w tym sezonie?
Już mam 24 lata, więc niestety U-23 się skończyło, ale co do licencji PRO sama nie wiem. W Polsce ta licencja daje niewiele. Wnioskując o licencje PRO – zrzekamy się jedynie klasyfikowania w kategoriach wiekowych, ponieważ na zawodach jest kategoria OPEN ( do której liczeni są i PRO i AG) i kategorie wiekowe. Są w Polsce chyba tylko 2 imprezy, gdzie jedynie posiadając licencje PRO, można walczyć o pieniądze. Na resztę imprez lepiej mieć licencje AG, zawsze to dwie klasyfikacje.

Czego Ci życzyć przed nadchodzącymi startami?
Najważniejszego to braku kontuzji, ale też znalezienia sponsora dla mnie lub dla klubu. Nie ukrywajmy – ten wyjazd to spore koszty, a mój klub pod koniec zeszłego roku stracił sponsora tytularnego. Tak naprawdę w ogóle się rozpadł, ale próbujemy w tym roku stworzyć coś nowego i właśnie sponsorów jest nam brak. Oczywiście mogłabym szukać innego klubu, ale rodziny się nie zmienia.

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: Klaudia Petters Triathlon FB

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X