Wiadomości

Kolarka i dziennikarka śmiertelnie potrącona

Anna Karbowniczak została śmiertelnie potrącona 3 września przez samochód podczas jazdy na rowerze. Sprawca pozostaje nieznany. Zbiegł. Policja go poszukuje.

O powadze sytuacji świadczy fakt, że sprawcę wypadku szuka kilkudziesięciu policjantów. Efekt? Sprawdzone zostały warsztaty samochodowe, bo kierowca mógł już się udać jednego z nich lub najprawdopodobniej to zrobi. Policja apeluje, aby każdy, kto może mieć jakieś informacje na temat wypadku, skontaktował się z prokuraturą w Wągrowcu lub telefonicznie z policją. Do całej sytuacji doszło w miejscowości Brzekiniec.

Poszukiwany był każdy pojazd z widocznymi śladami zderzenia z rowerem. Policja nie wskazała konkretnej marki czy modelu. Nie wiadomo też, czy byli jacyś świadkowie tego przykrego zdarzenia.  

Według aplikacji Strava Ania Karbowniczak przejechała ponad 16000 kilometrów w tym roku, a łącznie ponad 70 tysięcy km na rowerze szosowym.

Kim była Anna Karbowniczak?

Była doświadczoną dziennikarką oraz pasjonatką roweru. Od wielu lat pracowała w takich redakcjach jak: Chodzieżanin”, “Głos Wielkopolski” i portalu “Chodzież NaszeMiasto.pl”. W notce portalu, którą ma każdy dziennikarz została w ten sposób opisana:

Zobacz też:

Bartosz Banach gotowy na złamanie 8:30 w Malborku

– Pisze o wszystkim, co jest ważne dla mieszkańców: zarówno o problemach i trudnych sprawach, jak również o tym, co cieszy. Śledzi „życie” powiatu chodzieskiego i dokumentuje je w artykułach i na zdjęciach. Lubi, kiedy wokół dużo się dzieje, bo przecież bycie w centrum wydarzeń to żywioł każdego dziennikarza. A kiedy chce odpocząć – wtedy wsiada na rower i obserwuje powiat z perspektywy dwóch kółek. Ceni sobie to, że dzięki pracy wciąż może poznawać kolejnych wspaniałych ludzi. W Chodzieży mieszka od urodzenia i niezmiennie kocha jej piękny krajobraz: zwłaszcza lasy i jeziora.

Plaga wypadków rowerzystów

Wypadek Anny Karbowniczak nie jest pierwszym tego typu przypadkiem. Tylko w 2019 roku na drogach zginęło 258 rowerzystów, a 3999 było rannych. Takie statystyki utrzymują się od czterech lat. W ostatnim czasie media w całej Polsce informują o wypadkach i kolizjach z udziałem rowerzystów. Niestety, agresja kierowców, którzy denerwują się na pasjonatów dwóch kółek zdaje się być coraz większa. Statystyki policji z ostatnich czterech lat nie są zbyt optymistyczne. W 2020 roku, kiedy przez obostrzenia związane z koronawirusem przez niespełna miesiąc ruch rowerowy był mocno ograniczony, a sytuacja w pierwszym półroczu wygląda następująco.
Liczba wypadków z udziałem rowerzystów od stycznia do czerwca wyniosła 1485, liczba zabitych 94, rannych 1359, a kolizji 3454. Warto jednak podkreślić, że najgorsze miesiące to lipiec, sierpień i wrzesień. Wtedy ruch z udziałem rowerzystów jest największy. Choć oczywiście nie mamy nic przeciwko temu, aby niższe statystyki pozostały takie do końca 2020 roku i to nie tylko za prawą koronawirusa. Prezentujemy przypadki kilku wypadków z udziałem rowerzystów.

Wypadek Rity i Kasi

Głośnym incydentem był makabryczny wypadek Rity Malinkiewicz i Katarzyny Konwy. Tego dnia jechały na pierwszy trening w ramach autorskiego projektu Malinkiewicz dla pasjonatów kolarstwa #RitaRide for all, kiedy nagle staranował je samochód. Auto zjechało na pas, po którym prawidłowo poruszały się Katarzyna i Rita. W stanie ciężkim trafiły do szpitala. Walczyły o życie. Katarzyna przeszła liczne operacje, m.in. zespolenia kręgosłupa. Trafiła do ośrodka w Limanowej na rehabilitację. Z dnia na dzień jej stan zdrowia poprawiał się. W przypadku Rity liczono na cud, który zdarzył się dwa tygodnie temu.

Zajrzyj do:

Kasia Galewicz w debiucie wywalczyła slota na Hawaje

– Stał się cud. Już wcześniej reagowała na zewnętrzne bodźce, ale nie podejmowała samodzielnej próby kontaktu. Powoli traciliśmy nadzieję. To, co się wydarzyło w ostatnich dniach, to prawdziwy przełom. Rozpoznaje bliskich i lekarzy, reaguje na zapachy. Właściwie można powiedzieć, że odzyskaliśmy z nią pełny kontakt – powiedział Michał Bogdziewicz w rozmowie z Eurosportem.
Przypominamy, że trwa zbiórka na rehabilitację obu zawodniczek. Każdy może pomóc dziewczynom wracać do zdrowia. Zbiórka TUTAJ.

Zderzenie chłopców w motocyklistą

15 lipca dwóch młodych sportowców zderzyło się na treningu z motocyklistą. Na drodze Zdów – Bliżyce doszło do zdarzenia drogowego.
– Jadący w jednej z kolumn podopiecznych klubu rowerowego, rowerzysta zjechał na przeciwległy pas jezdni, wprost pod nadjeżdżający z przeciwnej strony motocykl. Następnie motocykl uderzył w drugiego rowerzystę. W wyniku zdarzenia ucierpieli 12 i 13-letni chłopcy. Motocyklista nie odniósł obrażeń. Zarówno 21-letni mieszkaniec powiatu zawierciańskiego, kierowca motocykla, jak i dwóch opiekunów małoletnich, w chwili zdarzenia byli trzeźwi – pisała dzień po wypadku policja z Zawiercia.

Groźna sytuacja na Żuławach

Do kolejnego groźnego incydentu z udziałem kolarza i kierowcy doszło na Żuławach. Tym razem zdarzenie miało miejsce podczas jazdy rowerowej zawodników Jakuba Czaji. Kierowca wyprzedzający na trzeciego, na podwójnej ciągłej przed hopką z zerową widocznością, a naprzeciwko trenujący triathloniści. Na szczęście poszkodowanej Małgorzacie Harasimiuk nic poważnego się nie stało i wróciła też do triathlonowych startów.

Bezmyślność kierowcy

Głupoty oraz nieodpowiedzialności kierowcy doświadczyła też Ewelina Wiercioch wraz z mężem w połowie czerwca. Jak wyglądała cała sytuacja?
– W sobotę w godzinach południowych jechałam wraz z mężem po szosowej drodze. Robiliśmy trening, bo specjalnie przyjechaliśmy na dwa dni do Nidzicy, żeby trochę pojeździć na rowerze – mówiła Ewelina Wiercioch, w rozmowie z Triathlonlife.pl. Wykorzystując piękną pogodę oraz niemal pustą ulicę, jechaliśmy oraz wymienialiśmy się na prowadzeniu naszego “peletonu”. Jadąc niemal opustoszałym odcinkiem szosy, nagle usłyszeliśmy, że ktoś za naszymi plecami trąbi na nas. Byliśmy zestresowani i zdezorientowani, ale nadal jechaliśmy. Kiedy mąż mnie wyminął i zaczął prowadzić dojechały do nas dwa samochody. W naszej ocenie po prostu się ścigały. Jeden nas ominął i pojechał dalej. Nieustannie trąbiąc, jechał obok nas. Bardzo się zestresowaliśmy, bo kierowca był ewidentnie nabuzowany i agresywny. Krzyknęliśmy do niego, co robi. On otworzył szybę i rzucił jakimś wulgaryzmem, którego nie usłyszałam. Mój mąż mu też odpowiedział w niewybrednych słowach. Reakcja była agresywna. Kierowca specjalnie przy dużej prędkości odbił w bok. Mąż przekoziołkował do rowu. Nie widziałam tego momentu, bo mnie zasłonił ten samochód. Sama nie miałam czasu, żeby zahamować, bo kierowca w momencie odbicia w bok nagle zaczął hamować. Efekt? Zatrzymałam się na jego samochodzie. Siła odbicia była taka duża, że wgniotłam mu tył auta. Mąż leżał w rowie, a ja na ulicy – opisywała Wiercioch.

Kolarze powiedzieli dość

Środowisko kolarskie nie było bierne na zachowanie nieodpowiedzialnych kierowców. Zmobilizowało się, czego efektem była głośna akcja 11 lipca. Zorganizowano przejazd z Wrocławia do Gdańska. Na trasę wyruszyło 15 śmiałków. A wszystko, to w ramach akcji #StrongRittaandKate. Cele przejazdu peletonu były dwa. Po pierwsze wesprzeć zbiórkę kasy na leczenie dziewczyn, które uległy 1 czerwca strasznemu wypadkowi. Obecnie zebrano  826 664 zł (stan na 4.09.2020). Drugim celem akcji był apel do kierowców, aby zachowali większą ostrożność na drogach wyprzedzając kolarzy.
– Jeżdżę na rowerze od 20 lat, ale tego, co dzieje się ostatnio na drogach jeszcze nie widziałem. Co chwilę dochodzą do nas informacje o wypadkach z udziałem kolarzy. To jest chore. Kierowcy muszą w końcu zrozumieć, że my też mamy prawo korzystać z dróg i musimy na siebie uważać – mówił Jakub Krzyżak, jeden ze współorganizatorów przejazdu.

Przemek Schenk
foto: FB Rity Malinkiewicz, pixabay.com, Kamil Sobkowiak FB

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X