Rozmowa

Kierowca zepchnął z drogi trenujących na “szosie” przewodników

Kierowca celowo zepchnął rowerzystę do rowu. Przed drugim ostro zahamował. Kobieta z impetem uderzyła w tył auta. Chamskie zachowanie trafi do sądu. Poszkodowanych czeka rehabilitacja. O zdarzeniu opowiada TriathlonLife.pl Ewelina Wiercioch

W jakich okolicznościach doszło do wypadku?
W sobotę w godzinach południowych jechałam wraz z mężem po szosowej drodze. Robiliśmy trening, bo specjalnie przyjechaliśmy na dwa dni do Nidzicy, żeby trochę pojeździć na rowerze. Wykorzystując piękną pogodę oraz niemal pustą ulicę, jechaliśmy oraz wymienialiśmy się na prowadzeniu naszego “peletonu”. Jadąc niemal opustoszałym odcinkiem szosy, nagle usłyszeliśmy, że ktoś za naszymi plecami trąbi na nas. Byliśmy zestresowani i zdezorientowani, ale nadal jechaliśmy. Kiedy mąż mnie wyminął i zaczął prowadzić dojechały do nas dwa samochody. W naszej ocenie po prostu się ścigały. Jeden nas ominął i pojechał dalej.

Jak zachował się ten drugi?
Nieustannie trąbiąc, jechał obok nas. Bardzo się zestresowaliśmy, bo kierowca był ewidentnie nabuzowany i agresywny. Krzyknęliśmy do niego, co robi. On otworzył szybę i rzucił jakimś wulgaryzmem, którego nie usłyszałam. Mój mąż mu też odpowiedział w niewybrednych słowach. Reakcja była agresywna. Kierowca specjalnie przy dużej prędkości odbił w bok. Mąż przekoziołkował do rowu. Nie widziałam tego momentu, bo mnie zasłonił ten samochód. Sama nie miałam czasu, żeby zahamować, bo kierowca w momencie odbicia w bok nagle zaczął hamować. Efekt? Zatrzymałam się na jego samochodzie. Siła odbicia była taka duża, że wgniotłam mu tył auta. Mąż leżał w rowie, a ja na ulicy.

Byli jacyś świadkowie zdarzenia?
Za nami jechał samochód z dwójką świetnych ludzi, którzy nam bardzo pomogli. Wezwali karetkę oraz policję. Oprócz tego widząc z dalszej odległości niepokojące zdarzenie,

włączyli kamerkę i nagrali (TUTAJ) cały incydent z tamtym kierowcą.

Dzięki nim mamy dowód, że młody chłopak celowo tak się zachowywał.

Jakie odnieśliście obrażenia?
Na szczęście nie mieliśmy poważnych obrażeń. Mąż jest poobijany oraz ma pęknięty kask. Ja mam zwichnięty bark. Rowery nadają się tylko do serwisu. Dzięki temu, że jesteśmy ratownikami górskimi, przewodnikami, to mamy umiejętność reagowania w takich ekstremalnych sytuacjach. Siła uderzenia oraz cała sytuacja były makabryczne.

Co było już po wezwaniu wszelkich służb?
Po przybyciu policji na miejsce wypadku wszystko zostało dokładnie spisane. Mnie zabrano do szpitala karetką, a mąż rozmawiał z policjantami. Młody sprawca wypadku nie uciekł. Tłumaczył się, że jechał za drugim samochodem, który zajechał mu drogę. Nie miał wyjścia i musiał odbić na bok. Nie wdawaliśmy się z nim w większe dyskusje. Byliśmy w szoku oraz wszystko nas bolało. Więc koncentrowaliśmy się na załatwieniu wszystkich formalności. Gdyby nie nagrany filmik, to zapewne kierowca dostałby jedynie mandat. Jak mówił mój mąż, policjanci po przyjechaniu na miejsce, na początku nie wiedzieli, co robić. Myślę, że jest dużo wypadków, w których odpuszcza się kierowcom. My w ciągu tego weekendu mieliśmy kilka nieciekawych sytuacji na drogach z udziałem samochodów. Jednak nie było tak, że kierowca celowo spowodował wypadek, w którym mogliśmy zginąć. Filmik rozwiązuje całą sprawę. To pewnie skończy się w sądzie. My nie odpuścimy. Jestem przewodniczką i mam cały sezon z głowy.

wypadek

Czytaj także:

Rafał Chomik: Chcę powalczyć o slota na Hawaje 2021

Jak ta cała sytuacja odbiła się na Twojej psychice?
Jeszcze nie odbiła się na mnie. Za to odcisnęła piętno na moim mężu. Widział mnie nieruszającą się na ulicy. Nie wiedział, co się dzieje. Byłam pod wpływem takiego stresu, że dopiero dzisiaj zaczynam więcej mówić o tej sytuacji, bo wcześniej nie potrafiłam. Nawet osoby, które wówczas się zatrzymały, mówiły, że zachowywałam się nadspodziewanie spokojnie. Jednak nie jest dobrze. Podejrzewam, że za kilka dni będę odczuwać większe skutki. Na razie koncentruję się na wykonywaniu zadań.

Jakich?
Muszę załatwić wszystkie formalności, adwokata i zająć się własnym ramieniem. Więc te rzeczy odwracają moją uwagę od tego zdarzenia pod względem psychiki.

Czy po tym wydarzeniu będziesz bała się ponownie wsiąść na rower?
Chyba nie, już dzisiaj chętnie wsiadłabym na rower. Zastanawiam się nad kupnem trenażera do domu, aby móc trenować. Miesiąc bez treningów jest dla nas trudny. Minęły dopiero dwa dni od wypadku. Obecnie chcę wrócić na rower. Oboje będziemy chcieć się z tym zmierzyć. Mieliśmy już różne sytuacje wypadkowe ludzi w górach, w których ratowaliśmy innych lub pomagaliśmy jako przewodnicy. Dlatego wiem, że konieczne są próby przełamywania się i trzeba zawalczyć. Nasz wiek trochę nam to utrudnia, bo już nie jesteśmy jakoś super młodzi. Wyobraźnia mocno działa. Akurat na polskich szosach nigdy nie szalałam. Nawet mój mąż często się ze mnie śmiał, żebym szybciej jechała (śmiech). Razem jeździmy na rowerach szosowych od niespełna roku. To jest już nasza druga sytuacja wypadkowa, ale wcześniejsza nie była poważna. Więc staramy się jeździć ostrożnie. Zależy nam na pokazywaniu tych wypadków, bo nie jesteśmy przypadkowymi osobami, które nagle wskoczyły na rower, szarżują i jadą całą szerokością asfaltu. Jesteśmy odpowiedzialnymi osobami pracującymi z ludźmi w różnych sytuacjach. Po prostu chcemy trenować. Dlatego nie powinno być takich sytuacji na drogach.

Rozmawiał: Przemysław Schenk
foto: Facebook Ewelina Wiercioch

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X