Karolina Jahnz. Od kibica do zawodniczki. Mocnej!
Na co dzień jest żołnierzem BWD WKP-W. Jednak w wolnych chwilach zamienia mundur na strój triathlonowy. Jest zawodniczką drużyny Kujavia3Team. W rozmowie z TriathlonLife.pl Karolina Jahnz opowiada m.in.: o początkach, ostatnich zawodach oraz marzeniach.
Podczas ostatnich zawodów w Lipianach wygrałaś na dystansie olimpijskim. Czy wszystko poszło zgodnie z założonym planem?
Założenie było takie, że wygram w klasyfikacji kobiet. Udało się. Chciałam zacząć od wyjścia z wody, jako pierwsza kobieta, ale koleżanka mnie wyprzedziła. Na trasie kolarskiej szybko ją dogoniłam. Potem wszystko już szło po mojej myśli.
Czy podczas startu zmagałaś się z jakimiś niedogodnościami?
Jeszcze w zeszłym sezonie miałam problemy z bólem brzucha w czasie etapu biegowego. Jednak przepracowana zima, dieta, suplementacja i odpowiedni dobór preparatów energetycznych pozwolił wyeliminować ten problem. Inne kłopoty na bieżąco rozwiązuję z moją fizjoterapeutką. Ten konkretny start obył się bez żadnych problemów.
Jak wyglądały Twoje początki z triathlonem?
Pierwsze zawody oglądałam jako kibic. Zawiozłam kolegę do Przechlewa. Startował w elicie. Bardzo spodobał mi się ten sport.
Jak wspominasz pierwsze zawody?
To była 1/8 IM w Poznaniu w czerwcu 2017 roku. Wtedy stanęłam na najwyższym stopniu podium w kategorii wiekowej. Po etapie rowerowym wybiegłam, jako pierwsza kobieta. Ale brak treningów biegowych szybko pozwolił innym zawodniczkom mnie wyprzedzić. Od tamtego startu wiedziałam, że czeka mnie ciężka praca, jeżeli chcę być lepsza.
Czy pojawiały się momenty kryzysowe, w których chciałaś skończyć z triathlonem?
Start w 2018 roku w Poznaniu (1/4 IM) był najgorszy, jeśli chodzi o bóle brzucha. Na etapie biegowym kilka razy musiałam się zatrzymać. Nie miałam ochoty kontynuować sezonu. W sierpniu 2018 roku, podczas bardzo ważnego startu na 1/8 IM w Więcborku zaraz po wskoczeniu na rower pękła piasta w przednim kole. Tym samym przegrałam całą klasyfikację generalną cyklu startów h2oshopkujaviatriathlon. Takich rzeczy nie da się przewidzieć. Nie ma się na nie wpływu i to frustruje najbardziej. Jednak mnie nie da się tak łatwo zniechęcić.
Czy wcześniej miałaś kontakt ze sportem?
Jako dziecko trenowałam pływanie i pływanie szybkie w płetwach. Razem trwało to około 7 lat. Później ciągle miałam jakiś kontakt ze sportem. Z racji wykonywanego zawodu zdarza mi się jeździć na zawody wojskowe w różnych dyscyplinach. Do nich, także amatorsko się przygotowywałam jeszcze zanim zagłębiłam się w triathlon.
W jaki sposób udaje się Tobie łączyć treningi i starty w zawodach z codziennymi obowiązkami?
Najważniejsza jest samodyscyplina. Wstaję o 5 rano. Najpóźniej o 6 zaczynam trening, zanim jeszcze pójdę do pracy. W wojsku w czasie zajęć z wychowania fizycznego, także mogę potrenować. W weekendy kiedy nie mam startów, robię sześć jednostek treningowych w okresie piątek – niedziela. Zawsze dążę do wykonania zaplanowanego zadania.
Czy masz marzenia związane z triathlonem?
Marzę o tym, żeby moje treningi i starty nie skutkowały żadnymi kontuzjami.Pomysły na kolejne zawody przyjdą same. W tej chwili się rozwijam i pokonuję własne rekordy życiowe. Oby tak dalej.
Patrząc na ostatnie zawody osiągnęłaś szczyt formy?
Mam nadzieję, że nie. Najważniejsze zawody jeszcze przede mną. W tej chwili jestem na wysokim poziomie i chciałabym, aby taki utrzymał się jak najdłużej.
Jakie są dla Ciebie najważniejsze zawody w tym sezonie?
Dystans historyczny, podczas Triathlonu w Kiekrzu w połowie lipca. To będą bardzo ciekawe i niestandardowe zawody. Liczę, że tam właśnie uda mi się trafić ze szczytem formy.
Przemysław Schenk
foto materiały prywatne