Rozmowa

Ewelina Szabelska: Triathlon był ślepą miłością – ROZMOWA

Ewelina Szabelska obraziła się na triathlon, kiedy podczas mistrzostw świata stanęła na 20 kilometrze z kierownicą w ręku, która się odkręciła i się popłakała. Przerwę wykorzystała na urodzenie córki. W tym sezonie powróciła do startów. Zalicza go do udanych. Dowodem jest zwycięstwo m.in.: w Mrągowie na 1/4IM.

Co Ciebie przekonało do uprawiania triathlonu?
To była ślepa miłość. Widziałam same zalety: wspaniali ludzie, spotkania, aktywne weekendy. Uwielbiam się porządnie zmęczyć. Triathlon mi to zapewnia.

Kiedy zadebiutowałaś w triathlonie?
Było to w Suszu w 2012 roku.

Jak było?
Na zawody zapisałam się z przyjaciółką podczas babskiego spotkania. Bohatersko i z fantazją wybrałyśmy na początek dystans 1/2IM. Pamiętam, że był to niezwykle upalny dzień, a ja przyjechałam prosto z Opener Festiwal.

Z jakim czasem skończyłaś zawody?
6:00:02.

Czy byłaś zadowolona ze startu?
Tak! Byłam przeszczęśliwa i absolutnie zakochana w triathlonie.

Zobacz także:

Robert Karaś: Mam niewyparzoną gębę i nic tego nie zmieni

Jaka jest Twoja przeszłość w innych sportach?
Jestem absolwentką Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Mrągowie. Przez wiele lat trenowałam windsurfing w klasie olimpijskiej. Jeżdżę również konno oraz żegluję. Kiedyś świetnie grałam w tenisa stołowego. Przez moje życie przeplatają się również inne sporty uzupełniające. Lubię smakować różne dyscypliny.

Czym jest dla Ciebie triathlon?
Dla mnie jest elementem każdego dnia. Trochę jak mycie zębów. Jeżeli nie zrobię treningu, to nie czuję się dobrze. Aktywność fizyczna daje mi radość i satysfakcję.

Kto jest dla Ciebie inspiracją?
Takich osób jest wiele. Inspiruje mnie duet – Julita Sikora i Profesor Artur Pupka, którzy łączą wymagającą pracę z triathlonem i zarażają radością życia. Inspiruje mnie przyjaciel, który spędza czas z rodziną. Dużo pracuje, a przy tym ma świetne wyniki w triathlonie. Inspirują mnie ludzie, którzy nie narzekają i z uśmiechem łączą różne obowiązki.

Co robisz poza triathlonem?
Jestem specjalistą do spraw komunikacji marketingowej. Zawsze współpracowałam z fajnymi markami i ludźmi. Więc praca jest dla mnie przyjemnością. Bardzo lubię pracować. Gdyby nie treningi, to byłabym pracoholikiem. Na szczęście triathlon zajmuje dużo czasu i mi na to nie pozwala.

Czy kiedyś obraziłaś się na triathlon?
Zdarzyło się to po Mistrzostwach Świata 70.3 w Chattanoodze.

Dlaczego?
Czułam się mocna i przygotowana do walki. Podczas zawodów odkręciła mi się kierownica w moim Treku. Stanęłam na 20 kilometrze z kierownicą w ręku i się popłakałam. Ostatecznie pomimo postoju i utraty chęci walki, zawody ukończyłam w ¼ stawki w mojej kategorii. Ale liczyłam na więcej. Przygotowania do startu były wymagające, a spotkał mnie taki pech. To był dobry czas na dłuższą przerwę i rozpoczęcie wspaniałej przygody z macierzyństwem.

Jak rodzina reaguję na Twoją sportową pasję?
Moja rodzina jest przyzwyczajona, że zawsze uprawiam jakiś sport. Nikogo nie dziwi, kiedy na przykład umawiam się z kuzynem na tradycyjny wigilijny bieg wokół pobliskiego jeziora Czos.

Czy ktoś z rodziny przekonał się do triathlonu?
Do triathlonu przekonał się mój partner. Niestety, jest szybszy ode mnie i trenuje trzy razy więcej. Więc strzeliłam sobie delikatnie w kolano. Mój brat również potrafi bardzo dobrze pobiec.

Jak na Twoją triathlonową przygodę ma wpływ 13-miesięczna córka?
To jeszcze niemowlę i potrzebuje mojej obecności. Dlatego w tym roku trenuję mniej i bez planu treningowego. Moja regeneracja i sen też kuleją. Jednak dzięki niej, jestem znacznie silniejsza psychicznie. I niestety bardziej odpowiedzialna.

Czy córka zmieniła w jakimkolwiek stopniu podejście do triathlonu?
Nie zdawałam sobie sprawy, że dziecko może wydobyć tak ogromne pokłady miłości. Obecnie to nie triathlon jest na czołowym miejscu w moim życiu.

W jaki sposób udaję się Tobie godzić rodzicielskie obowiązki ze sportem?
Nie ukrywam, że nie zawsze jest łatwo. Nieprzespane noce, mocno trenujący partner, obowiązki zawodowe. Na początku bałam się, że ze zmęczenia zasnę przy małej. Jednak słowo „zmęczenie” wykreśliłam ze słownika. Staram się pozytywnie do wszystkiego podchodzić. Cieszę się życiem. Każdy element życiowej układanki jest dla mnie ważny. Daje mi szczęście w inny sposób.

Który start był dla Ciebie najważniejszy w tym sezonie?
Najważniejsza była dla mnie Gdynia. Bałam się tego dystansu bardziej, niż w debiucie.

Z jakiego powodu?
Zawsze byłam perfekcyjnie przygotowana, a w tym sezonie był freestyle. 90 kilometrów na rowerze przejechałam kilka razy na Majorce w marcu, a później nie było na to czasu. Start w Gdyni był chwilę po godz. 8, a ja jeszcze o 7:30 karmiłam dziecko piersią w hotelu. Leżałam. Oddychałam głęboko i zupełnie przestałam się stresować. Postanowiłam delektować się wyścigiem i nie przejmować czy ukończę pięć minut szybciej lub później.

Czy jesteś zaskoczona tym sezonem?
Powroty nie są łatwe. Ale jestem też miło zaskoczona, bo kluczowe zawody dobrze wypadły. Podczas Ironman 70.3 w Gdyni uzyskałam czas 4:59:19. To jest około 13 minut gorszy czas, niż przed urodzeniem Julki. Czas wrócić do formy!

Co chcesz osiągnąć w tym sporcie?
Chciałabym jak najdłużej z przyjemnością trenować. Największe wrażenie robią na mnie osoby, które trenują po 20, 30, 40 lat. Te osoby są wciąż młode duchem.

Co chciałabyś zrobić w triathlonie?
Chciałabym ukończyć jedne zawody z córką i mężem.

Kiedy staniesz kolejny raz na starcie zawodów?
Jesienią chciałabym pobiec mocno półmaraton. Być może będzie to Gdańsk.

A w triathlonie?
Jeżeli chodzi o starty triathlonowe, to ich kwintesencją jest wspólny czas z przyjaciółmi. Czekam na decyzję przyjaciółki z Poznania i Profesora czy jeszcze w tym roku wspólnie wystartujemy w połówce. Bez bliskich osób start nie ma sensu.

Czy układasz w głowie już kolejny sezon?
Tak, myślę o większej ilości zagranicznych startów. Zastanawiam się, czy powalczyć o slota na Mistrzostwa Świata.

Ile będzie trwać Twoja przerwa między zakończeniem sezonu, a rozpoczęciem przygotowań do kolejnego?
Ostatni rok żyłam aktywnie. Ale nie można tego nazwać solidnym trenowaniem. Więc nie potrzebuję roztrenowania. Jak tylko moja córka pójdzie do żłobka, zaczynam trenować.

Rozmawiał: Przemysław Schenk
foto: materiały prywatne

Czytaj także:

Kalaszczyński i Peterek mistrzami Polski na dystansie długim. WYNIKI

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X