Rozmowa

Udany powrót do triathlonu po rocznej przerwie

Niedawno udanie powrócił do tri po kontuzji kolana. Łukasz Grzybek nie ukrywa, że jego celem na ten sezon jest slot na Hawaje 2024.

Ostatnio startowałeś w Tri Tour Amposta 70.3. Jak oceniasz ten start?
Powiem szczerze, że nie miałem żadnych oczekiwań w związku ze startem, gdyż był to mój pierwszy start od 385 dni. Przez całe lato 2022 zmagałem się z kontuzją kolana, po zaleczeniu której skończył się sezon. Nie wiedziałem, jak będzie wyglądać powrót po ponad rocznej przerwie. Mniej więcej wiedziałem na co mnie stać, ale wielką niewiadomą było to, jak spisze się mój organizm w warunkach wyścigowych po przejściu na dietę nieskoweglowodanową w marcu 2023. Biorąc pod uwagę te dwie kwestie, start wypadł wzorowo. Wygrałem kategorię wiekową (40-49), a w klasyfikacji generalnej zająłem szóste miejsce.

Jak się czułeś na poszczególnych etapach wyścigu?
Do całego wyścigu podszedłem na dużym luzie. Nie pamiętam, abym kiedykolwiek wcześniej był tak spokojny przed wyścigiem, być może dlatego, że wszystkie elementy (strategia, żywienie, logistyka) miałem już przygotowane na pięć dni przed startem. Czułem, że mogę dobrze popłynąć i tak się stało. Najlepsze pływanie w historii moich startów na dystansie 70.3 wystarczyło w Hiszpanii na 54 miejsce, właśnie po pływaniu. Płynąłem w kontrolowany sposób, często łapiąc nogi zawodników przede mną. Przez to oszczędziłem sporo energii. W T1 poczułem, że zaczynają mnie łapać skurcze w lewym udzie, a przy próbie wskoczenia na rower, cała lewa noga się zablokowała i miałem uczucie, jakby była z drewna, bez możliwości jej zgięcia. Zachowałem spokój, kilka razy poruszyłem nogą, rozluźniłem mięśnie i udało się wskoczyć na rower. Skurcze puściły, a ja mogłem zacząć pogoń za czołówką. Trzymałem się  założeń (plan był taki, aby pojechać każdą ćwiartkę progresywnie, które udało się zrealizować w 100%. Po rowerze przesunąłem się na 15 pozycję ogólnie i byłem piąty w kategorii 40-49. Na biegu ruszyłem spokojnie, gdyż profil trasy był wymagający (80% to delikatne podbiegi lub zbiegi), więc wiedziałem, że kluczowy będzie spokojny początek. Na 5km miałem lekki problem żołądkowy, ale szybko minął. Miałem informacje na bieżąco od mojej żony i syna na temat sytuacji na trasie. Wiedziałem, którzy zawodnicy są przede mną. Po 10km bylem już drugi w kategorii, a czułem się rewelacyjnie i zdałem sobie sprawę, że wygrana w kategorii jest realna. Miałem wtedy dwie minuty straty do prowadzącego zawodnika. Zwiększyłem nieco tempo i pod koniec trzeciego okrążenia wyszedłem na prowadzenie, którego nie oddałem do końca. Na ostatnim okrążeniu zmęczenie dawało się już mocno we znaki, przez co tempo nieznacznie spadło, lecz wydaje mi się, że zwolniłem najmniej ze wszystkich zawodników, przez co udało się ukończyć rywalizację na pierwszym miejscu w grupie wiekowej.

Co testowałeś podczas tego startu?
Najważniejszym elementem, który został poddany testowi, była dieta niskowęglowodanowa, do której adaptację rozpocząłem na początku marca. Jej celem jest nauczenie organizmu korzystania w większym stopniu z tłuszczy w warunkach wyścigowych. Przez to oszczędza się zgromadzony w mięśniach glikogen i redukuje konieczność spożywania dużych ilości węglowodanów podczas wyścigu, zmniejszając ryzyko problemów żołądkowych. Test wypadł bardzo pozytywnie, czułem się rewelacyjnie pod kątem energetycznym, co cieszy. Oprócz tego testowałem nowy trisuit, nowe bidony, umieszczone w koszykach za siedzeniem, nowe buty biegowe (tutaj podjąłem duże ryzyko, gdyż obuwie miałem na sobie po raz pierwszy podczas startu. Stało się tak, bo ostatni mocny trening w dotychczasowych butach startowych zakończył się pęcherzem na stopie).

Co zdało egzamin?
Muszę przyznać, że wszystkie z testowanych elementów były strzałem w 10tkę. Bidony z tyłu trzymały się rewelacyjnie. Trisuit okazał się super komfortowy, buty biegowe mega wygodne, szybkie i zdecydowanie bardziej pasujące do mojej stopy niż poprzednie modele, których używałem podczas startów. Najbardziej jestem zadowolony z aspektu żywieniowego i stałego poziomu energii podczas całego wyścigu, pomimo niskiej jak na standardy triatlonowe podaży węglowodanów podczas wyścigu.

Jakie wyciągnąłeś wnioski po tych zawodach?
3 najważniejsze wnioski w moim przypadku to:

– Rozpoczęty w marcu proces adaptacji do diety niskowęglowodanowej był słusznym posunięciem i na pewno będę kontynuował ten format. Myślę, że może on mieć jeszcze większe przełożenie na wynik podczas dystansu długiego.

– Mieć plan wyścigu (założenia taktyczne i żywieniowe) gotowy na minimum 5 dni przed startem

– Mocny focus na pływaniu i zwiększenie objętości w ostatnich 3 miesiącach w końcu przyniosły oczekiwany efekt.

Jak wyglądają dalsze plany na ten sezon?
W tym roku zdecydowałem się na mniejszą ilość startów. Start główny w sezonie to Ironman Italy we wrześniu, gdzie zamierzam powalczyć o slota na Hawaje 2024. Startem kontrolnym będzie dystans połówki podczas zawodów Ocean Lava w Bydgoszczy-Borówno.

Jakie masz cele na 2023 rok?
Jeśli chodzi o starty, to celem jest kwalifikacja na Hawaje podczas Ironman Italy, a także wygrana w kategorii wiekowej podczas triatlonu Ocean Lava.

Jak zaczęła się Twoja przygoda z triathlonem?
W 2017 roku mój brat, z którym wówczas wspólnie mieszkaliśmy zaproponował, abyśmy podjęli wyzwanie i wzięli udział w triatlonie, który organizowany był w Londynie (tam wówczas mieszkaliśmy), dosłownie na naszym osiedlu. Dla mnie było to ogromne wyjście poza strefę komfortu, gdyż sporty wytrzymałościowe były mi całkowicie obce, a wręcz ich nie lubiłem. Aczkolwiek lubię wyzwania i zdecydowaliśmy się wspólnie na start na dystansie sprint.

Jak wspominasz debiut?
Radość z ukończenia była ogromna, ale pamiętam, że było trudno. Trenowałem do startu około 3 miesięcy na podstawie znalezionych w Internecie planów. Gdybym dziś zaczynał ponownie, na pewno od razu zdecydowałbym się na współpracę z trenerem. Co do samego startu – pływanie w przysłowiowej pralce, trochę kraulem, żabką, strach, trochę paniki. Jazdę na pożyczonym rowerze górskim do dziś wspominam z dużym uśmiechem na ustach, a bieg raczej na przetrwanie. Celem było ukończenie, co się udało. Po wyścigu od razu wiedziałem, że będę chciał więcej, a reszta to już historia.

Z czym miałeś najwięcej problemów na początku przygody z triathlonem?
Z punktu widzenia technicznego na pewno z pływaniem, które do dziś jest i pewnie zawsze pozostanie ‘work in progress’. Z punktu widzenia treningowego zaś, ze zrozumieniem triatlonu jako całości. Miałem wiele znaków zapytania, na które sukcesywnie starałem się znaleźć odpowiedzi, ale większość kropek udało mi się połączyć dopiero po zdobyciu kwalifikacji trenerskich triatlonu oraz dyplomu dietetyka sportowego, a także po rozpoczęciu współpracy ze zdobywcą tytułu mistrza świata age group z 2018 roku i rekordzistą trasy spośród zawodników AG na Hawajach, Danem Plews. Jego wiedza i doświadczenie naukowe w zakresie fizjologii, treningu czy żywienia są nieocenione i możliwość uczenia się od niego każdego dnia jest dla mnie czymś wyjątkowym.

Twój brat Mateusz też jest triathlonistą. Wspieracie się wzajemnie, czy jest między wami braterska rywalizacja?
Myślę, że jedno nie wyklucza drugiego. Wymieniamy się doświadczeniami, nowinkami treningowymi i technologicznymi. Obaj przykładamy olbrzymią wagę do zdrowego jedzenia (mimo kompletnie skrajnych upodobań żywieniowych, gdyż Mateusz praktykuje dietę wegańską, ja niskowęglowodanową, z wysoką zawartością tłuszczy) oraz regeneracji i zawsze sobie kibicujemy podczas startów, po których tradycyjnie zdajemy sobie relację z ich przebiegu. Poza triatlonem utrzymujemy bliskie relacje i zawsze możemy na siebie liczyć we wszystkich sytuacjach życiowych. Wydaję mi się, że gdybyśmy kiedyś wspólnie dobiegali do mety podczas startu, walczylibyśmy o to, aby zająć po prostu lepsze miejsce. A później pogratulowalibyśmy sobie serdecznie i cieszyli się z sukcesu drugiej osoby. Taką mamy już naturę. Od urodzenia kochamy sport i jesteśmy oboje bardzo konkurencyjni (competitive), ale tylko na arenie sportowej.

Co Cię motywuje do dalszych treningów i startów?
Chęć stawania się coraz lepszym każdego dnia i  ciągłego przesuwania granic własnych możliwości, ale także zaszczepienie w moim synu iskry sportu, rywalizacji, poświecenia, dbania o szczegóły i ciężkiej pracy.

Jakie wyrzeczenia wymógł na Tobie triathlon?
Prawda jest taka, że każdy ma wybór odnośnie tego, jak bardzo chce być zaangażowany w ten, czy jakikolwiek inny sport na poziomie amatorskim. Dla mnie triatlon stał się stylem życia. Wiele elementów testowałem pod kątem triatlonu, np. rezygnacja z alkoholu czy dieta niskowęglowodanowa i pozostały one w moim życiu na stałe. Jest to sport czasochłonny, wymagający perfekcyjnej logistyki, planowania i egzekucji – bez nich, ogromnego wsparcia rodziny oraz ułożonej sytuacji zawodowej, nie byłbym w stanie poświęcać triatlonowi tyle czasu, bez negatywnego wpływu na pozostałe dziedziny życia. Aczkolwiek moja rodzina doskonale wie, że gdyby kiedykolwiek doszło do sytuacji, że musiałbym zrezygnować z triatlonu dla dobra rodziny, zrobiłbym to bez zawahania.

Co najbardziej lubisz w triathlonie?
Lubię w nim jego złożoność oraz to, że nie jest łatwy. Przez to każdy sukces smakuje dużo lepiej. Dzięki temu mogę go odkrywać i zgłębiać jego tajniki każdego dnia. Czasami te najmniejsze odkrycia cieszą najbardziej, tak jak ostatnio, gdy zakupiłem bidon o bardzo niskim profilu w cenie 1.99 EUR i zorientowałem się, że bidony są różnie skonstruowane, przez co niektóre wypadają z koszyków, a inne nie. Dla niektórych pewnie to było i jest oczywiste. Dla mnie to był moment ‘eureka’, z którego cieszyłem się jak dziecko.

Czym obecnie jest dla Ciebie triathlon?
Triathlon to dla mnie lifestyle, sposób na życie i ogromna pasja, ale także sposób na wychowanie syna w atmosferze i wartościach sportowych. To dziedzina, w której uwielbiam się edukować. Dzięki wiedzy i doświadczeniu pomagam innym triatlonistom osiągać ich cele. W ubiegłym miesiącu uruchomiłem własną ofertę trenerską, którą kieruję do wszystkich age grouperów. W planach mam również organizację obozów triatlonowych w Alicante, gdzie od 4 lat mieszkam i trenuję, gdyż warunki do trenowania są tutaj po prostu bajeczne.

Pod czyim okiem trenujesz?
Trenuję od roku pod okiem trenerów z ekipy Endure IQ – Dan Plews oraz Aaron Geiser.

Na co zwraca uwagę ten trener we wspólnej pracy?
Trzy kluczowe elementy to odpowiednia dystrybucja intensywności, ciągły rozwój strefy aerobowej (Zone 2) oraz zwiększenie wykorzystania metabolizmu tłuszczowego podczas treningu i zawodów, przez umiejętnie i odpowiednio dobraną dietę i żywienie około treningowe.

Jak godzisz triathlon z obowiązkami rodzinnymi oraz pracą?
Mam to szczęście, że rodzina bardzo mnie wspiera. Rozumie i fascynuje się triatlonem razem ze mną. Podczas startów są nieocenieni. Również sytuację zawodową mam na tyle poukładaną, że mogę poświęcić 2-3 godziny dziennie na trening, robiąc to tak, aby nie cierpiała jakość naszego życia jako rodziny, która bez względu na wszystko zawsze była i będzie najważniejsza. Nie ukrywam, że pogodzenie aspektu sportowego, prowadzenia 2 firm, spędzania czasu z rodzina, jazdami do | ze szkoły i na treningi syna, wymaga nie lada organizacji. Ale jesteśmy w tym razem i wszystko na razie fajnie udaje się pogodzić. 

Jakie masz marzenia związane z triathlonem?
Jeśli chodzi o starty, to chciałbym zakwalifikować się na Konę i zmierzyć się z tym historycznym triatlonem w 2024 roku. Oprócz tego mam w planach zdobycie Mistrzostwa Polski w kategorii wiekowej na dystansie długim w Malborku, w którym roku – jeszcze nie wiem. Z celów osobistych, chciałbym złamać granicę 8 godzin 30 minut na dystansie długim. A jako trener chciałbym motywować, inspirować i pomagać innym w osiąganiu ich celów triatlonowych, zrozumieniu własnego organizmu oraz stawaniu się lepszymi sportowcami każdego dnia.

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X