Rozmowa

Do triathlonu trafiła dzięki chłopakowi

Za kilkanaście dni wystartuje w MŚ Ironman 70.3 Lahti. Dla Kamili Gordon to będzie dopiero drugi start na połówce.

Jak oceniasz dotychczasowe starty w sezonie 2023?
Dwa starty wyszły dobrze (Zimna Woda oraz Warszawa), a dwa źle (Susz i Rawa Mazowiecka), więc jest 50/50. W tym sezonie ze względu na dłuższy dystans docelowy (1/2 IM) ilość moich startów jest mocno zawężona. Liczę, że Lahti będzie startem, który zaliczę do tych udanych.

Już za trzy tygodnie wystartujesz w mistrzostwach świata Lahti 70.3. Jakie emocje Ci towarzyszą na myśl o tym wyzwaniu?
Czuję ekscytację i radość, ze będę startować w tak dużej imprezie.

Jak przebiegają dotychczasowe przygotowania do tej imprezy?
Po starcie w Rawie Mazowieckiej na ¼ IM byłam mocno zmęczona. Czułam, że brakuje mi sił i motywacji, dlatego miałam trochę luźniejszy okres, żeby odpocząć. Obecnie czuję się lepiej, motywacja wróciła. Myślę, że wszystko idzie w dobrym kierunku.

Przytrafiały się jakieś problemy zdrowotne w dotychczasowych przygotowaniach do tego startu?
O dziwo jest to mój pierwszy sezon bez kontuzji. Dokucza mi jedynie trochę bark, ale to raczej nic groźnego. W poprzednim sezonach zawsze coś mi się przytrafiało (ból biodra, piszczele).

Czy jeszcze przed Lahti planujesz gdzieś wystartować?
We wrześniu startuję w Garmin Iron Triathlon w Serocku na dystansie ¼ IM. Potem chcę pobiec jakiś bieg uliczny oraz kilka biegów górskich, którymi zamierzam się już bawić. Około listopada planuję roztrenowanie.

Z jakimi oczekiwaniami pojedziesz do Finlandii?
Chcę dać z siebie 100%. Wiem, że nie mam szans na medal, ale moim celem jest znaleźć się w pierwszych 100-150 zawodniczkach w mojej kategorii F25-30. Jest to dopiero mój drugi wyścig w życiu na dystansie ½IM oraz druga międzynarodowa impreza (w zeszłym roku startowałam na mistrzostwach Europy na sprincie w Monachium).

Czy ten wyścig będzie dla Ciebie głównym startem w sezonie 2023?
Docelowym startem miał był debiut na dystansie ½ IM w Warszawie. Nie sądziłam, że uda mi się od razu zdobyć slota na mistrzostwa świata! Teraz Lahti to mój główny start.

Jak trafiłaś do triathlonu?
O triathlonie dowiedziałam się od mojego chłopaka Janka. Poznaliśmy się, kiedy już trenował. To on pokazał mi, na czym to polega, ale nie namawiał, żebym sama zaczęła to robić.

Jak wyglądały początki w tym sporcie?
Na początku tylko biegałam. Wtedy poznałam Janka, który po pewnym czasie znajomości zaczął przygotowywać mnie do półmaratonu. Niestety byłam wtedy jeszcze słaba siłowo i doznałam kontuzji (ale półmaraton ukończyłam). Nie mogłam biegać, więc stwierdziłam, że nauczę się pływać. Początki były bardzo trudne. Umiałam pływać trochę grzbietem. Jednak z czasem udało się opanować kraul. Przez jakiś czas pływałam i biegałam. Kiedy przyszedł Covid i zamknęli baseny, kupiłam pierwszą szosę. Razem z Jankiem jeździliśmy w okolicach Gór Świętokrzyskich (stamtąd pochodzimy). I nagle były wszystkie trzy dyscypliny! Po Covidzie wystartowałam w pierwszym triathlonie – był to triathlon Sokoła na dystansie sprint. Moim celem było złamanie 1h30minut. Udało się!

Z czym miałaś najwięcej problemów na początku przygody z triathlonem?
Na pewno z pływaniem, ponieważ uczyłam się od zera. Teraz stwierdzam, że moją najsłabszą dyscypliną jest rower.

Co Cię motywuje do dalszych treningów i startów?
Na pewno motywuje mnie mój chłopak i to, ile trenuje. Oprócz tego, gdy wchodzę na instagram i widzę, jak wszyscy od rana zasuwają, sama chcę już być na treningu. Bardzo dużo dają mi starty. To one napędzają mnie do dalszego działania i po nich czuję, że żyję.

Jakie wyrzeczenia wymógł na Tobie triathlon?
Na pewno alkohol i triathlon nie idą w parze. Tak więc wszelkie imprezy czy weekendowe picie poszły w odstawkę (chodź nigdy nie byłam typem imprezowiczki). Nie mówię, że jestem całkowitym abstynentem, ale piję rzadko. Trzeba też zadbać o sen i uświadomić sobie, że treningi zabierają naprawdę dużo czasu. Więc jakieś inne zajęcia ciężko już upchnąć.

Co najbardziej lubisz w triathlonie?
Różnorodność i fakt, że jeśli ma się kontuzję nogi, to dalej można pływać, a jak ma się kontuzję barku, to dalej można biegać. Zawsze jest co robić. Lubię też to, że można dużo jeść, a wszystko i tak się spali na treningach (śmiech).

Jaką rolę w Twoim życiu pełni triathlon?
Triathlon jest dla mnie bardzo ważny – to część mojego życia, której poświęcam mnóstwo czasu. Uważam, że w życiu trzeba mieć jakiś cel – dla mnie jest to sport.

Pod czyim okiem trenujesz?
Treningi rozpisuje mi mój chłopak – Jan Popławski. Jeśli chodzi o pływanie to od kilku lat chodzę na zajęcia grupowe do Pawła Ruraka. Paweł nauczył mnie techniki, za co jestem mu bardzo wdzięczna. Od jesieni trenuję też siłowo z Miłoszem Konefalem. Dzięki niemu nastąpił zdecydowany progres w poprawie mojej motoryki oraz siły mięśni.

Jak udaje Ci się łączyć triathlon z pracą oraz rodziną?
Wszystko jest kwestią organizacji czasu. Trzeba mieć ułożony dzień od rana do świtu. Jeśli po drodze coś się wali i trzeba zmieniać plany, to robi się ciężko. Moja rodzina wspiera mnie w tym, co robię. Kiedy wracam do rodzinnego domu, mama jeździ ze mną na baseny czy open water. Tata wspiera mnie finansowo, za co jestem mu bardzo wdzięczna. Oboje rodzice śledzą moje starty i kibicują mi na zawodach.

Jakie masz marzenia związane z triathlonem?
Nie mam konkretnych celów, zresztą zmieniają się one wraz z sezonem. Dążę do progresu z roku na rok. Chciałabym wygrywać open, a nie tylko kategorię wiekową na zawodach. Mam nadzieję, że za kilka lat mi się to uda!

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X