Rozmowa

Tomek Kowalski o MKON-ie, Sobczyku i Lenz. Ich szansach na mistrzostwo

O filozofii trenerskiej, szansach podopiecznych na mistrzostwa Polski, Europy, świata, o Hawajach, a także o mocnej grupie zawodników i atmosferze, która w niej panuje rozmawiam z Tomkiem Kowalskim z Trinergy.

Marcin Konieczny przygotowuje się do startu w Barcelonie, gdzie będzie walczył o slota na Hawaje, gdzie planuje w 2022 roku zdobyć tytuł mistrza świata AG. W jakiej jest formie?

Właśnie ustanowił nowy rekord życiowy na połówce podczas zawodów w Borównie, więc ujdzie. Zostało nam jeszcze kilka tygodni solidnej pracy. Mamy też świadomość, że nie ma żadnego miejsca na potknięcia – w M45 będą może dwa sloty do zgarnięcia, więc postaramy się nic nie zostawić przypadkowi. Ale wiadomo, w sporcie nie ma żadnych gwarancji.

Jeśli Barcelona miałaby się nie odbyć z powodu pandemii, macie plan B?

Nie mamy konkretnego planu awaryjnego, choć kilka razy rozmawialiśmy na ten temat. Robimy swoje bez kombinowania, nie rozglądamy się co chwilę na boki, nie sprawdzamy nerwowo liczby nowych przypadków w Katalonii. Nisko informacyjna dieta sprzyja spokojowi, a spokój sprzyja uzyskiwaniu dobrych wyników. Na decyzje związane z organizacją zawodów nie mamy wpływu, w przeciwieństwie do własnych przygotowań – i na tym się skupiamy.

Marcin Konieczny w drodze po slota na Hawaje właśnie poprawił życiówkę na dystansie o połowę krótszym.


Czytaj także: MKON nie wie co to znaczy nie mogę

Ilu zawodników z Trinergy ma już kwalifikację na Hawaje?
Siedem osób, ale sezon się przecież jeszcze nie skończył. Sporo zawodów przełożono na wrzesień i październik, mam nadzieję że nasi podopieczni nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Ale nie samymi Hawajami człowiek żyje – nie wszyscy u nas koncentrują się na długim dystansie, a nie wszyscy koncentrujący się na długim dystansie mają Hawaje w planach na najbliższy rok czy dwa.

Zazwyczaj jesteście w czołówce klubowej rywalizacji w ramach Klubowych Mistrzostwach Świata Ironman. Udało się chyba też wygrać.

W ogóle to jest dość kiepsko zorganizowany ranking. Nie skupiamy się na osiąganiu wysokich pozycji w rankingu, głupio to zabrzmi, ale zdobywaliśmy je przy okazji. Oczywiście to miłe i satysfakcjonujące. Jeśli chodzi o cele to idziemy za zawodnikami. Niezależnie czy trafiający do nas zawodnicy mają wysokie ambicje, czy podchodzą lajstajlowo, to są ich cele, a nie cele trenerów. Oczywiście pomagamy też w ich wyznaczaniu. Mamy opinie, sugestie, czy rekomendacje, ale ostateczne decyzje nalezą do zawodników. Nikogo nie namawiamy na starty w licencjonowanych imprezach, bo nam to pomoże w klasyfikacji drużynowej. Jeśli ktoś marzy o finiszu na zamku w Malborku, chciałby poczuć emocje na podjeździe pod Solarberg w Roth czy wywalczyć czarną koszulkę Norsemana to jesteśmy do dyspozycji. Nie mamy tu strategii drużynowej, nie mamy ciśnienia żeby się pokazywać w rankingach. Udaje się – to fajnie.

Raz wygraliśmy, powinniśmy też wygrać za drugim razem, ale w ostatniej chwili przypisano do nas kilkunastu Koreańczyków. Totalnie absurdalna historia, ale nie dało się nic z tym zrobić. W Korei też jest Trinergy i mimo intensywnej korespondencji mailowej nie udało się tego wyjaśnić. Niestety, swoimi wynikami pociągnęli nas w złą stronę. Bodajże byliśmy dwa lub trzy razy na drugim miejscu. Do tego doszło jedno trzecie miejsce, zdaje się.

Widzę, że u Was tworzy się mocna grupa zawodników, którzy mają ambitne cele i wzajemnie się wspierają. Czy to jest Wasza filozofia?

Dobre środowisko treningowe ma fundamentalne znaczenie. Stosunkowo łatwo jest skrzyknąć grupę, ale nie w samej grupie tkwi siła – drużyna może być albo dobra, albo zła pod katem sportowego rozwoju. Ważne są wspólne wartości i podejście. Staramy się intencjonalnie kształtować nastawienie zawodników oraz edukować ich w około triathlonowych obszarach. Mamy fajna grupę 🙂


Warto przeczytać. Tyczyński: MKON to gość, Krawczyk mnie wkurza, a Kowalski jest dobry

Masz mocnych zawodników PRO oraz AG. Wystarczy wymienić Jacka Tyczyńskiego, Marcina Koniecznego, Sebastiana Karasia…

Mógłbym dorzucić jeszcze kilka nazwisk. Nie chcę próbować wymieniać, bo na pewno kogoś pominę

No jeśli ty boisz się, że kogoś pominiesz, to ja tym bardziej nie będę próbował 🙂

Pracujemy z solidną paczką solidnych zawodników. Jeśli to pytanie o trening w grupie, to nie jest tak, że wszyscy razem spędzają dużo czasu ze sobą na treningach. Pracujący z nami Age-Grouperzy mieszkają nie tylko w różnych miastach, ale i różnych krajach. Chyba wszyscy zawodnicy PRO, którzy trenują u mnie, do tego również pracują. Nie mogą przyjechać do Warszawy, czy umówić się na obóz w Szklarskiej Porębie lub na Kanarach kiedy chcą. To jest zawsze żonglerka z zobowiązaniami na różnych płaszczyznach.

Jak wygląda taki typowy obóz oraz wzajemne napędzanie się?

Jeśli jest rywalizacja, to pozytywna. Na szczęście nie mamy ciśnienia, czy historii, które przeszkadzają. Trening w Portugalii jest o tyle prosty oraz wygodny, że tam trenujemy zimą. To nie wymaga daleko idącej indywidualizacji. Większość pracuje w zbliżony sposób. Dzięki temu dużą część treningu wspólnie mogą realizować, nawet jak mnie nie ma na zajęciach. Jeśli miałbym powiedzieć, jak wygląda standardowy tydzień obozowy, to częściowo jest to praca w grupie, a częściowo samodzielnie, czasem pod okiem trenera, czasem bez. Zazwyczaj wspólnie chodzimy na basen, jeśli jesteśmy na stadionie, to często biegamy określone akcenty wspólnie. Na rowerze bywa różnie. Czasem jadę z zawodnikami na spokojny trening, bo akurat jestem w stanie się utrzymać. Przy wykonywaniu akcentów kolarskich, to jest częściej analiza zebranych danych, większość takich sesji zawodnicy realizują sami. Inaczej wyglądają obozy dla Age-Grouperów, gdzie jesteśmy cały czas z zawodnikami.

Sergiusz Sobczyk nie ukrywa, że jego celem jest mistrzostwo świata. I ciężko na to pracuje.


Czy wiesz, że Sergiusz Sobczyk jara się jak pochodnia

Gdzie chcecie być jako grupa za 2-3 lata?

Nie wiem. Idziemy za celami zawodników. Ważne, żeby realizowali je skutecznie i możliwie niewielkim kosztem. Dużo osób wie, że Marcin celuje w mistrzostwo świata na Hawajach. Myślę, że Sergiusz nie powiedział ostatniego słowa wygrywając Mistrzostwa Europy, na celowniku ma tytuł Mistrza Świata. To są bardzo ambitne cele, o których Marcin i Serek nie boją się głośno mówić. Z drugiej strony wielu naszych podopiecznych również podchodzi do triathlonu z dużymi ambicjami, ale nie czuje potrzeby dzielenia się nimi publicznie. Przez te 2-3 lata chcemy się skupić na dobrej robocie i liczymy na spektakularne efekty uboczne 🙂

Od kiedy współpracujecie z Magdą Lenz?

Zaczęliśmy jesienią.

Co spowodowało, że teraz osiąga o wiele lepsze wyniki?

Kiedy zaczynaliśmy współpracę Magda była już bardzo dobrą zawodniczką i w swoim sportowym CV miała już naprawdę świetne występy. Trening idzie dobrze, nie brakuje pozytywów, ale z tymi o wiele lepszymi wynikami to wolałbym nie zapeszać. Mam nadzieje, że te najlepsze jeszcze przed nami 🙂 Na pewno trochę zmieniło się pod względem treningowym. Za każdym razem zmiana trenera jest nowym bodźcem. W perspektywie trzech lat Magda może być w miejscu, które zaskoczy wiele osób, z Magdą włącznie.

Magda myśli o przejściu do PRO?

Rozmawialiśmy o tym, ale nie pamiętam, na czym stanęło. Mamy cele w średnim horyzoncie czasowym związane ze sportem amatorskim. Zobaczymy, co będzie dalej. To też nie będzie moja decyzja.

Jaką jest zawodniczką?
Sumienną, zaangażowaną, pracowitą. Szczerze mówiąc, mógłbym tylko chwalić (śmiech).

Magdalena Lenz w tym roku wywalczyła m.in. mistrzostwo Europy w duathlonie.
Czytaj także – Magda Lenz: To był trudny wyścig

Jak oceniasz szanse Sergiusza na mistrzostwo świata amatorów?

Ciężko powiedzieć, to w dużej mierze zależy od tego, kto przyjedzie na imprezę mistrzowską i jak będzie przygotowany. Na to nie mamy wpływu. Możemy myśleć o tym, żeby przyjechać na zawody w jak najlepszej dyspozycji. A które to da miejsce? Dowiemy się na mecie.

Czy Sergiusz ma jeszcze duże zapasy treningowe oraz wynikowe?

Tak.

Gdzie największe?
W życiu poza triathlonem, Serek ma po prostu dużo na głowie. Jest na takim etapie życia, że czeka go dużo nowych wyzwań. Ale to będzie jego decyzja, w jakim podąży kierunku, ciężko też przewidzieć co będzie dla Serka ważne za rok, dwa czy trzy. Ale jeśli czyta to jakiś potencjalny sponsor, to zapraszam w imieniu Sergiusza. Sorry Serek jeśli wychodzę przez szereg. A rezerwy? Pierwszy przykład z brzegu – wielu amatorów wyjeżdża na obozy treningowe, Serek nie. Sam jestem ciekaw czy do górzystego St George czy Taupo będzie się dało przygotować na Mazowszu. Przygotować na tyle dobrze, by walczyć o tytuł mistrza świata.

Jaka jest Wasza, Twoja filozofia trenerska?

„To zależy”… Na pewno cenię systematyczność w treningu. Jest takie powiedzenie, że często przeceniamy ile możemy osiągnąć w krótkim czasie, a nie doceniamy ile możemy osiągnąć w dłuższej perspektywie. A skąd się bierze systematyczność? Podstawa jest zdrowie – trzeba unikać kontuzji, super ważne jest odpowiednie nastawienie mentalne, pomogą odpowiednio dobrane cele, niezbędne jest odpowiednie środowisko treningowe. Kładziemy duży nacisk na edukację, żeby zawodnicy sami potrafili podejmować dobre decyzje. W wielu obszarach pracujemy inaczej niż większości trenerów w okolicy. Najważniejsza różnica dotyczy do tego na co zwracamy uwagę. Dotyczy to zarówno podejścia makro, jak i treningowego szczegółu. Często mnóstwo pary idzie w gwizdek w totalnie nieistotnych na danym dystansie kwestiach, a kluczowe obszary wydaja się zaniedbane. A jeśli wydatkujemy energie, i fizyczna i mentalna, na bullshit, to siłą rzeczy zabraknie jej na najważniejszych obszarach

Rozmawiał Marcin Dybuk

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X