Rozmowa

Milena Budrewicz dama w triathlonie

Nigdy nie startowałam i nie uprawiałam sportu dla wyniku tylko z miłości. Naprawdę kocham ten jakże piękny sport i delektuję się nim – mówi Milena Budrewicz.

Twoim ostatnim startem była ćwiartka w Płocku, gdzie zajęłaś pierwsze miejsce w kategorii wiekowej. Jakie masz odczucia po tamtych zawodach?
Moje odczucia są jak zawsze pozytywne, aczkolwiek trasa nie była najłatwiejsza. Od razu po ukończeniu pływania dodatkowa strefa zmian T0, w której pozostawiłam buty biegowe na zmianę, ze względu na długi podbieg około jednego kilometra do strefy T1, gdzie czekał na mnie rower. Podbieg nie był łatwy, dlatego też pozostawiłam piankę w strefie T0, aby nie krępowała i ograniczała dłuższego podbiegu. Trasa rowerowa była dość wymagająca. Tam pojawiło się trochę podjazdów i jeden ostry zjazd, gdzie trzeba było uważać. Bieganie bardzo przyjemne, klimatyczne i romantyczne widoki na trasie na jakże piękną i urokliwą rzekę Wisłę. Dzień był piękny, pogoda dopisała. Znakomita organizacja zawodów.

Czy w takim stylu chciałaś zakończyć ten sezon?
Jak najbardziej. Jestem bardzo zadowolona z tego startu. Niekoniecznie z wyniku, ale ja nigdy nie startowałam i nie uprawiałam sportu dla wyniku tylko z miłości. Wiem, może to nie brzmi zbyt profesjonalnie, ale naprawdę kocham ten jakże piękny sport i delektuję się nim. Oczywiście uwielbiam wygrywać i poprawiać wyniki, ale uważam, że to nie jest  najważniejsze. Świat coraz szybciej zapomina o wynikach wielkich sportowców. W każdym sezonie pojawia się ktoś lepszy, inny staje się słabszy, a to, co masz w sercu, jak delektujesz się i cieszysz sportem, należy tylko do ciebie. To jest czysta miłość i Twoja droga, która jest najważniejsza.

Czy jesteś zadowolona z przebiegu tego roku startowego?
Jestem bardzo zadowolona. Udało mi się znacznie poprawić wyniki na dystansie 1/2 IM, aż o 15 minut , a na dystansie 1/4 IM o siedem. Jestem wdzięczna mojemu trenerowi Maciejowi Bodnarowi za ogromne wsparcie, kibicowanie na zawodach, wspólne treningi, porady. A nie należę do łatwych zawodniczek w prowadzeniu.

Z którymi zawodami masz najlepsze wspomnienia?
Najlepiej wspominam obozy sportowe triathlonowe i biegowe. W tym roku byłam z „Kazikami” – Mateuszem Kazimierczakiem na Cyprze i z Mariuszem Giżyńskim na obozie Tatra Runing w Zakopanem. W sporcie oprócz drogi najważniejsi są ludzie, których na niej poznajemy. Naprawdę to są najlepsi ludzie na świecie, jakich możemy poznać. Inspirują i dodają energii do działania. Z takimi ludźmi można góry przenosić.

budrewicz

Zobacz też:

Jak Adam Głogowski dostał największy wpierdziel w życiu w triathlonie

Kiedy rozpoczęła się Twoja przygoda z triathlonem?
Moja przygoda z triathlonem rozpoczęła się niespełna dwa lata temu. Po raz pierwszy  wystartowałam bez żadnego przygotowania, na dziko w Strykowie. Sprawiło mi to wielką radość i tak się zaczęła moja przygoda.

Jak wspominasz ten pierwszy start?
Śmiesznie (śmiech), nic nie wiedziałam o triathlonie. Dzwoniłam do znajomych triathlonistów i pytałam, jaki kostium kąpielowy kupić, bo początkowo myślałam, że będę pływać w kostiumie kąpielowym, czy może nawet bikini. Rower to był jakiś koszmar. Usiadłam od razu na rower czasowy, zamiast na szosę. Wszystko mnie bolało po przejechaniu 20 kilometrów. Ta pozycja i siodełko… Myślałam sobie, za jaką karę ja to robię. Przecież jestem damą, ale mimo wszystko ciągnęło mnie do tego sportu.

Jak wyglądał Twój tryb życia przed triathlonem?
Byłam od zawsze wysportowana. W dzieciństwie trenowałam wiele dyscyplin sportowych, od akrobatyki, przez taniec, pływanie, nurkowanie, zatrzymując się na bieganiu. Jako młodzik trenowałam bieganie w Otwockim Klubie Sportowym OKS – Start Otwock. Moim trenerem był Janek Wiśniewski oraz Bożena Dziubińska. Jestem bardzo wdzięczna moim trenerom za to , że tu jestem. To był piękny czas. Nie żałuję każdej godziny wylanego potu na treningach.

Jakie były początki w tej dyscyplinie?
Ciężkie, uważałam, że daję z siebie 200 procent, a tak naprawdę trener mówił mi, że nie wyrabiam nawet 40% moich norm treningowych. Czułam się fatalnie. Moje ciało i figura zmieniały się. Jak tylko biegałam, byłam lżejsza i mniej jadłam. Przy triathlonie potrzebne jest inne żywienie. Nie mogłam dobrać diety. Wszystko było nie tak. Nie mogłam złapać balansu.  Cały czas mój organizm z czymś walczył.

Dlaczego na początku nie mogłaś pływać na basenie?
(śmiech) To jest zabawna historia. Jak zaczęłam przygodę z triathlonem, to nie mogłam pływać na basenie, bo miałam za długie rzęsy. Okulary mi je zgniatały i nie mogłam zamknąć oczu. Miałam tonę prania codziennie. Moja figura zmieniała się, a nie byłam przystosowana do zmian tylko do bycia DAMĄ. Moja babcia i mama to prawdziwe damy i tak też zostałam wychowana, zawsze perfekcyjnie przygotowana na każdą okazję. Niestety, triathlon początkowo sponiewierał moją kobiecość i bycie damą. Mordercze treningi, dieta i inny rodzaj dyscypliny zrobiły swoje. Obecnie jest już lepiej. Znowu złapałam równowagę życiową. Mam piękne rzęsy, chodzę na spa, do kosmetyczki , na masaże, jak zawsze dbam o moją kobiecość i bycie damą.

Czy triathlonistka może być damą?
Uważam, że w obecnych czasach dama może robić wszystko, czego zapragnie i nic nie jest niestosowne. Pod jednym warunkiem, że jej sprawczość staje się prawdą w momencie, kiedy wytrwa w podążaniu własną drogą. Nikt jej nic nie narzuca, bo właśnie ta droga i sprawczość należą tylko do niej.

Jak triathlon zmienił Twoje życie?
Triathlon znacznie zmienił moje życie. Jestem bardziej zorganizowana. Mogę jeszcze więcej zrobić rzeczy w ciągu dnia, niż dotychczas robiłam. Jestem bardziej odporna psychicznie i fizycznie. Stawiam sobie coraz to większe i odważniejsze cele zarówno sportowe, naukowe oraz biznesowe.

budrewicz

Czytaj też:

„Stalowa foka” chce ukończyć Ironmana

W jaki sposób reagowałaś na te zmiany?
Na początku mój organizm ze wszystkim walczył i stawiał ogromny opór. Na co dzień byłam bizneswomen, wysportowaną hobbystycznie biegającą oraz zorganizowaną damą. Jak chcesz rozwinąć się pod każdym względem – sportowym, naukowym, czuciowym, duchowym, podróżniczym, to triathlon jest odpowiednim wyborem. Pierwsze dwa – trzy miesiące nie są łatwe. Później zaczyna się magia przemiany.

Czego nauczył Cię triathlon?
Triathlon przede wszystkim nauczył mnie miłości, a dopiero potem dyscypliny. Im ciężej tym lepiej, to jest moje motto życiowe.  Najpiękniejsze widoki i perspektywy spojrzenia na nasze życie wymagają rozwoju i ciężkiej pracy.

Kto Ci pomaga w treningach?
Moim trenerem jest Maciej Bodnar. Jestem mu bardzo wdzięczna za pomoc w spełnianiu moich marzeń sportowych. Do tej pory zrobiliśmy kawał dobrej roboty.

Jak przebiega współpraca?
W bardzo miłej atmosferze. Codziennie mam rozpisywane treningi, które wplatam w dzień mojej pracy w klinice World Dental. Dodatkowo mam zajęcia szlifujące technikę pływania  oraz zajęcia ortopedyczne poprawiające prawidłowe wzorce ruchowe oraz wzmacniające CORE, stabilizujące i mobilizujące stawy.

Pracujesz w World Dental. W jaki sposób udaje się Ci łączyć pracę, życie prywatne i triathlon?
Nie jest to łatwe, ale dla chcącego nic trudnego. Na pewno potrzebna jest dobra organizacja całego dnia i wstawanie rano, często nawet o 5, czy 6 rano.  Klinika World Dental działa na polskim rynku już od ponad 10 lat. Na przestrzeni tego czasu zdobyliśmy zaufanie naszych Pacjentów, dlatego też praca z moim zespołem lekarzy, techników, inżynierów jest stabilna i przewidywalna. Czerpię z niej bardzo dużo radości w dosłownym tego słowa znaczeniu, bo dajemy ludziom uśmiech i zmieniamy ich jakość życia na lepszą.

Z jaką intensywnością trenujesz w ciągu dnia?
Trenuję na poziomie amatorskim. Więc to jest przeważnie jeden lub dwa treningi dziennie. W weekendy mam trening zakładkowy, czyli rower plus bieganie, dwa razy w tygodniu mam treningi dodatkowe. Są to ćwiczenia core stability.

Jakie masz ambicje i marzenia związane z triathlonem?
Moje plany na przyszły rok to poprawić wyniki na dystansie 1/2 IM  i 1/4 IM. Największym marzeniem jest chyba jak dla każdego triathlonisty zdobycie slota na mistrzostwa świata na pełnym dystansie IM. Więc czeka mnie jeszcze dużo godzin wylanego potu na treningach, które sprawiają mi dużo radości.

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X