Rozmowa

Ania Tomica: Nie lubię się poddawać

W Osieku zajęła czwarte miejsce. To był jedyny start tri w tym sezonie. W sezonie 2020 Ania Tomica przeszła wiele zmian zarówno w życiu prywatnym i zawodowym.

Twoim ostatnim, a zarazem jedynym startem w tri w tym sezonie był Osiek. Jakie masz odczucia po tych zawodach?
Tak, ten sezon poukładał się zupełnie inaczej, niż miał. Miały być starty w tri, a znowu  wylądowałam w kolarstwie. Początkowo podyktowane to było sytuacją z COVID, później złamanym nadgarstkiem. Zawody w Osieku były naprawdę fajne. Lubię to miejsce, teren. Organizacja też całkiem fajna, chociaż mam wrażenie, że organizatorzy nie spodziewali się aż tylu zawodników.

Zajęłaś czwarte miejsce wśród kobiet z czasem 01:05:47. Czy miejsce oraz czas spełniały Twoje przedstartowe oczekiwania?
Prawdę mówiąc, byłam pozytywnie zaskoczona. Nie pływałam od czerwca. Bieganie w związku z tym, że postawiłam na kolarstwo, też było u mnie raczej aktywnością w formie regeneracji raz na 2-3 tygodnie. Biegałam na dystansie około pięciu kilometrów w towarzystwie mojego psiaka. Oczywiście na linii startu obudził się duch walki. Więc nie było mowy o odpuszczaniu.

Jak się czułaś na trasie?
Na pływaniu myślałam, że się utopię. Starałam się mocno płynąć, ale przerwa zrobiła swoje. Na rowerze czułam się dobrze, ale też bałam się jechać mocniej ze względu na bieganie, które wiedziałam, że będzie trudne. Na ostatnim etapie rywalizacji było dobrze na pierwszych dwóch kilometrach. Później zaczęły się problemy z żołądkiem. Mimo to udało się utrzymać tempo.

Miałaś złamany nadgarstek. Czy odczuwałaś skutki tej kontuzji podczas etapu pływackiego?
Całe szczęście dzięki dobrej rehabilitacji po bólu nie ma śladu. Natomiast brakuje siły i płuca. No cóż, jak nie pływasz, to nie popłyniesz.

Oprócz Ciebie startowali też Twoi podopieczni. Jak oceniasz ich starty jako trenerka?
Jestem z nich bardzo zadowolona. Dla Kingi ten start był też czymś w rodzaju odskoczni.  Aktualnie tylko biega i jej zadaniem było zrobić dobry bieg na zmęczeniu. Mariusz bardzo ładnie pokonał każdy etap trasy. Szkoda, że zamieszanie w strefie zmian kosztowało go tyle czasu. Kaziu należy do osób, dla których triathlon jest sposobem na zmianę stylu życia. Aktywnie trenuje. Staje się coraz zdrowszy i silniejszy. Udział w tych zawodach oraz pokonanie każdego etapu z uśmiechem jest bardzo ważne i wartościowe. Jestem bardzo dumna z jego postępów.

Jaki dla Ciebie jest sezon 2020?
Pełen zmian i niesamowitych emocji. Niejednokrotnie skrajnych.

Wcześniej wystartowałaś w MP w Maratonie MTB. Wracasz jeszcze pamięcią do tego startu?
Tak, ze względu na to, że odwołali imprezy, które miałam zaplanowane, pojawiła się luka w kalendarzu. Stwierdziłam, że najwyższa pora spełnić młodzieńcze marzenia i wystartować.

Zobacz też:

Przemek Szuder: Nadal nie wierzę w wygraną

Czym był dla Ciebie udział w tych zawodach?
Mostem pomiędzy przeszłością, teraźniejszością, a przyszłością. Na pewno był też cennym doświadczeniem.

Wówczas dotarłaś na metę z szóstym czasem wśród zawodniczek elity. Czy byłaś zadowolona z wyniku?
I tak i nie. To miejsce wśród takich zawodniczek na pewno jest powodem do radości. Natomiast moja forma nie do końca była taka, jaką bym widziała u siebie na imprezie mistrzowskiej. Jednak nie dało się inaczej w tym roku.

Jakich nie ustrzegłaś się błędów?
Nie przewidziałam, że zgubię żele. Trochę mnie to kosztowało. Brakło też trochę objeżdżenia w MTB i zawodach na tym poziomie.

Jakie masz jeszcze starty w planach na ten rok?
Miał być start szosowy w Sobótce. Jednak odwołali elitę kobiet. Więc postanowiłam iść za ciosem i wystartować w Kocierz Extreme Triathlon. Na pewno nie będzie brakować emocji. Jednak już zrobiłam swoje. Dlatego ten start traktuję jako dobrą zabawę bez presji.

Jakich jest dla Ciebie ten sezon pod względem sportowym oraz prywatnym?
Sportowo jestem bardzo zadowolona. Zrobiłam, co chciałam. W końcu miałam czas wystartować w imprezach kolarskich, o których marzyłam jakiś czas, ale nigdy to nie pasowały w tri kalendarzu. Jeśli chodzi o życie prywatne, to było bardzo dużo zmian zarówno na gruncie zawodowym, jak i osobistym. Z życia zawodowego jestem bardzo zadowolona i zdecydowanie to tutaj najwięcej energii wkładałam i mam najwięcej satysfakcji. Życie osobiste wymaga poukładania i spokoju.

W jaki sposób pandemia oraz dwie poważne kontuzje wpłynęły na plany sportowe w tym roku?
Momentami czułam się jak na pędzącej karuzeli, ale wyszło dobrze. Było dużo spontanicznych decyzji. Jednak to dobry syndrom. Myślę, że po ostatnich dwóch sezonach zaplanowanych od A do Z potrzebowałam luzu.

Jak radziłaś sobie mentalnie z tymi wszystkimi wydarzeniami?
Różnie. Jednak jestem istotą walczącą i nie lubię się poddawać.

Czy układasz już plany sportowe na kolejny sezon?
Zdecydowanie nie. Obecnie skupiam się na pracy i rozwoju na tej płaszczyźnie. Na plany na przyszły rok jeszcze mam chwilę czasu. Jednak na pewno cele będą ambitne. Tylko jakoś muszę te moje wszystkie pasje ze sobą pogodzić (śmiech).

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: Oliwia Kamińska

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X