Rozmowa

„Stalowa foka” chce ukończyć Ironmana

Zaczęła przygodę ze sportem po odniesieniu kontuzji. Na początku było pływanie, które później przerodziło się w triathlon. Eliza Goss nazywana „stalową foką” zamierza ukończyć Ironmana w limicie czasowym.

Skąd wzięła się Twoja ksywka „stalowa foka”?
Startowałam dwa razy w mistrzostwach Polski w zimowym triathlonie ekstremalnym SteelMan. Chyba po zdobyciu srebra znajomi zaczęli mnie tak nazywać. Start na etapie pływackim oczywiście bez ocieplaczy, tylko kostium i czepek.

Kto był tego pomysłodawca?
Gdy przywiozłam srebrny medal, ktoś ze znajomych napisał, że nie dość, że foka to jeszcze stalowa. Tak się zaczęło (śmiech).

Jak się znalazłaś w triathlonie?
Moja przygoda ze sportem zaczęła się przypadkowo, od kontuzji. Organizm buntował się już od jakiegoś czasu, że źle go traktuję. Ignorowałam problemy zdrowotne. Byłam uparcie zajęta domem, pracą, studiami. Jednak krótkotrwałe utraty świadomości dały w końcu o sobie znać na tyle, że udałam się do lekarza. Przeprowadzono mnóstwo badań, testów, wycieczek po specjalistach.

Jakiej doznałaś kontuzji?
Spadłam ze schodów, wychodząc do pracy. W efekcie miałam zmasakrowany staw skokowy. Był unieruchomiony. W ramach rehabilitacji fizjoterapeuta zalecił basen. Dla mnie bomba. Lubiłam zawsze pływać i to długie dystanse. Wtedy pracowałam w aptece sieciowej, która sponsorowała pracownikom darmowe pakiety na bieg. Córka mnie namówiła, żebym zapisała się, bo podobała się jej koszulka z pakietu. Miałaby ją na W-F. Gdy odebrałam pakiet startowy (na początku kwietnia), znalazłam w nim ulotkę – Triathlon Energy Zostań Bohaterem. Start był 3 września. To hasło motywacyjne niesamowicie na mnie podziałało. Zapragnęłam zostać tym  BOHATEREM (śmiech).

Kto najbardziej Ci pomógł na początku przygody z tym sportem?
Ludzie z grupy Triathlon.pl. Byłam kompletnie zielona w tej kwestii. Pływałam, bo lubiłam. W  garażu stał rower, który córka dostała na komunię. Kupiłam buty do biegania w dyskoncie za 49 złotych. Pytałam na grupie, czytałam wspomnienia tri sportowców.

goss

Zobacz też:

Piotr Litwiniuk: Celuję w Hawaje za 3-4 lata

Jak wspominasz debiut?
To było 3 września 2016 roku. Do końca nie wierzyłam, że wystartuję. Na fanpage Triathlon Energy zadawałam masę pytań. Obejrzałam mnóstwo filmików z różnych zawodów, aby mniej więcej wiedzieć, co mnie czeka. Najlepsza była reakcja mojego męża po obejrzeniu kolejnego. Siedział i liczył. W końcu nie wytrzymał: gdzie są kobiety? No właśnie, gdzie? Start w moich pierwszych w życiu zawodach zapoczątkował nową drogę życia usłaną treningami, startami w zawodach. Planowaniem nowych wyzwań na najbliższe kilka lat. Z pływania byłam zadowolona. Dopłynęłam na spokojnie żabką dyrektorską do celu. Rowerem MTB córki przejechałam aż 22,5 km. Na biegu mało nie umarłam z upału, trasa crossowa, piachy, góry doły, ale na mecie byłam najszczęśliwszą osobą na kuli ziemskiej.

Co było dalej?
Zapisałam się od razu po powrocie na cykl biegów City Trail, czyli ambitne pięć kilometrów. Moją pierwszą piątkę pokonałam w 54 minut. Tak sobie myślę, że musiałam się czołgać.  Zupełnie przypadkiem odkryłam, że mam talent do pływania zimowego, czyli bez ocieplaczy. Znalazłam na FB triathlon zimowy SteelMan. Jednym z wymogów, by dostać kwalifikacje, było udowodnienie, że pływa się zimą. Całe szczęście, że organizator Robert Tierling napisał, że chętnie służy wiedzą. Dwugodzinny wykład o pływaniu zimowym spowodował, że zrezygnowałam z zakupu neoprenowych butów, rękawic i gustownej czapeczki z szalikiem. Moje pierwsze wejście do lodowatej wody (pięć stopni) i pływanie w niej w listopadzie 2017 roku było jak odnalezienie własnego miejsca na Ziemi. Poczułam, że to jest moje środowisko. Nareszcie czułam się na właściwym miejscu, nie męcząc się tak jak podczas biegania. Pierwsze pływanie około 500-metrowe Robert przyjął z niedowierzaniem. Z reguły jak zaczynasz, to w pierwszym roku pływasz 25 m lub 50 m i co roku zwiększasz dystans.  Weszłam i machnęłam na spokojnie bez przygotowań 500 metrów. Zegarek nie kłamał. Dzięki tym predyspozycjom stanęłam na mecie mistrzostw Polski w triathlonie ekstremalnym Steelman w styczniu 2018 roku. Mimo, że byłam zakrwawiona, obita, to stałam ze szczęściem wymalowanym na twarzy.

Jak traktujesz triathlon?
Triathlon jest dla mnie przede wszystkim zabawą, hobby i fajnie spędzonym czasem na treningach. Do tego dochodzą ludzie, których spotykam na swojej drodze. Mam zdrowe podejście do tri. Nie zarzynam się na sprzęt, gadżety, preferuję rozwiązania budżetowe. Cały czas odkładam na wymarzony rower szosowy, którego kupno, poniekąd przez pandemię, odłożyłam na jesień. Czasami zaszaleję i kupię koszulkę z zabawnym napisem albo śmieszne legginsy.

Kto Ci pomaga w treningach?
Jedynym moim stałym trenerem jest Robert, pływam z nim zimowo trzy sezony. Pieczę klubową sprawuje nade mną CelIronMan. Dzięki nim zgodziłam się na udział w Projekt Stalowa Foka, w którym (czyli ja na mecie Ironmana w Malborku) prowadzi mnie Filip Szołowski z Labosport.

W jaki sposób triathlon zmienił już Twoje życie?
Paradoksalnie przestałam marnować czas. Triathlon nauczył mnie, że każda minuta jest ważna. Przekonałam się, że niemożliwe nie istnieje!!! Mogę wszystko! Potrzebna jest tylko żelazna konsekwencja, upór, plan startów na cały rok.

Czy pojawiały się w Twoim życiu sytuacje, że triathlon pomógł wyciągnąć z dołka lub kryzysu?
Co jakiś czas dopadają mnie dołki. Z reguły, kiedy spędzam za dużo czasu na treningach i jestem przemęczona, wtedy siadam przed moją ,,ścianą płaczu’’ z medalami, dyplomami. Wówczas przypominam sobie wszystkie fantastyczne chwile związane ze startami w triathlonie, jak daleko zaszłam i ile jeszcze wyzwań jest przede mną. Mam raczej wesołe usposobienie i omijają mnie klasyczne dołki/kryzysy.

Czym się zajmujesz zawodowo?
Zawodowo zajmuję się farmacją i zdrowiem publicznym.

W jaki sposób udaje się Ci łączyć pracę z triathlonem?
Wiedzę zdobytą na studiach wykorzystuję na treningach i odwrotnie. Układam sobie zajęcia,  by jak najmniej marnować czasu. Przykładowo, idę na basen przed pracą albo do pracy dojeżdżam rowerem. Na pewno jest mi łatwiej, bo mam córki w wieku 18 i 14 lat.

Jak sytuacja pandemiczna zmieniała Twoje życie zawodowe?
Zmieniła o tyle, że zaczęłam dojeżdżać od marca do pracy rowerem. W pracy zachowujemy większy reżim sanitarny. Pracujemy w maseczkach. Moja praca jest misją. Zatem codziennie jestem na placu boju (śmiech).

Czy ktoś z rodziny też ma kontakt z tym sportem?
Starsza córka trenowała karate i pływanie, a młodsza pływanie i jazdę konną. Kontakt z triathlonem mają dzięki mnie w roli kibiców lub uczestników rodzinnej sztafety.

goss

Czytaj także:

Co wpływa na wynik w triathlonie?

W jaki sposób udaje się Tobie godzić obowiązki z triathlonem?
Podchodzę do sprawy taktycznie. Dojeżdżam do pracy rowerem. W drodze powrotnej mam zbiorniki open water, to robię trening pływacki. Mieszkam na prowincji między lasami. Na trening biegowy zabieram moją sunię Spartę. To duży owczarek podhalański, który uwielbia las i open water. Gdy pada deszcz, to korzystam ze sprzętu w domu. Mam orbitreka i rower spinningowy. Moje dzieci są duże, więc wciągam je w prace domowe, pomoc. Zabieram na wspólne treningi pływackie lub na siłownię.

Jak sytuacja pandemiczna odbiła się na Tobie mentalnie?
Niewiele zmieniła w moim życiu. Na początku faktycznie towarzyszył lekki stres, bo najbliżsi są osobami starszymi. O pandemiach miałam na wykładach. Czytałam w książkach.  Wydawało się, że w XXI wieku to odległa przeszłość. Mamy antybiotyki, leki przeciw wirusowe i  medycynę. Takie zaskoczenie. Na szczęście dbam o odporność cały rok, a nie tylko w momencie zagrożenia. Treningi na powietrzu, biegam często zimą w spodenkach i biustonoszu sportowym. Kręcę cały rok na rowerze. Jesienią kupiłam mauzera 1000 l do treningów w zimnej i lodowatej wodzie.

Jak się czułaś, wchodząc pierwszy raz do basenu po tak długiej przerwie od normalnych treningów pływackich?
Toleruję basen. Woda jest dla mnie za ciepła. Najchętniej pływam w czterech stopniach, ale takiej wody w basenie nie ma. Męczę się, ale gdzieś muszę robić treningi jakościowe, ale szczerze, od marca jeszcze nie byłam na basenie, cały czas pływam open water.

Jak obecnie wyglądają Twoje treningi?
Cały czas coś robię, czyli ruszam się, dużo kręcę na rowerze. Pływam open water. W zasadzie wszystko robię na luzie bez spiny. Sport ma sprawiać przyjemność, a nie powodować odruch wymiotny (śmiech).

W jakim stopniu zmieniły się obecne plany startowe oraz założenia na cały sezon?
Ostatnie zawody, w jakich startowałam, to był Puchar Świata w pływaniu zimowym w lutym, skąd wróciłam ze złotym medalem na 450 m i brązowym na 200m. Pozostałe zawody  przeniesiono mi na jesień albo na 2021 rok. Starałam się nie marnować formy i brałam udział w zawodach wirtualnych i charytatywnych. Tegoroczne założenia, wspólnie decydując z Filipem z Labosport, przerzuciliśmy na 2021- zbyt wiele niewiadomych związanych z sytuacją pandemiczną.

Jakie masz marzenia związanym z triathlonem?
Chcę ukończyć Ironmana w limicie czasu, dobrze bawić się przy tym i nie zatracić radości z uprawiania tej wymagającej dyscypliny. Każdy z nas ma gorsze dni, chwile zwątpienia i ochotę rzucenia wszystkiego w kąt, bo to łatwe i przyjemne. Trenowanie to wychodzenie ze  strefy komfortu. Wtedy siadam na schodach i patrzę na moją ścianę chwały (medale, dyplomy, puchary ), jak daleko zaszłam i co mogę osiągnąć. Powtarzam zawsze, że to triathlon wybrał mnie. Gdzieś to musiało zostać zapisane, że córka wojskowego, od pieluch ciągana po poligonach, lubiąca i mająca ekstremalne pomysły zostanie tri. Na koniec jedna myśl:, Jeśli Twoje marzenie Cię nie przerażają, znaczy, że są za małe. Moje bardzo mnie przerażają. A Twoje?”

Rozmawiał: Przemysław Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X