Małgorzata Otworowska: Nie myślałam, żeby wracać do ścigania
Objawienie weekendu, a może nawet sezonu. Po prawie czterech latach przerwy wraca do rywalizacji. W wywiadzie TriathlonLife.pl opowiada m.in. o tym, że do ósmego miesiąca ciąży biegała, a w dniu narodzin dziecka jeździła jeszcze na rowerze. Solidnie trenuje od grudnia. Niekiedy nawet nocami. Małgorzata Otworowska opowiada o życiu mamy dwójki dzieci, pani domu i triathlonistki.
Maciej Mikołajczyk: Zacznę od gratulacji. Świetny występ! Ochłonęłaś już po debiucie w Ironnanie 70.3?
Małgorzata Otworowska: Bardzo dziękuje. Tak, mam wrażenie że już doszłam do siebie. Oprócz obolałych mięśni czuję się bardzo dobrze. Nie wyeksploatowałam się do końca i pewnie też stąd moje dobre samopoczucie.
Czy to prawda, że twój trener, Tomasz Kowalski jest powściągliwy w pochwałach?
Chwali kiedy trzeba i kiedy jest do tego powód. Bardzo to sobie cenię w Tomku. Jest konkretny i nie owija w bawełnę.
Bolało, a ja odliczałem kilometry do mety
Ironman 70.3 Marbella: Otworowska tuż za podium, Szala 11, Czysz 15
Urodziłaś się w 1990 roku w Wodzisławiu Śląskim, a teraz mieszkasz w Szczecinie. Jak to się stało, że Ślązaczka wylądowała na Pomorzu?
Przed ukończeniem liceum poznałam Adriana, który również trenował triathlon i był właśnie ze Szczecina. U siebie, na Śląsku, nie miałam grupy do treningu i nadeszła pora wyboru uczelni. Wszystko się tak potoczyło, że przeprowadziłam się do Szczecina, rozpoczęłam naukę na tamtym uniwersytecie i przeszłam do klubu sportowego Ironman CS Polska. Tak już pozostałam w tym mieście i tutaj urodziły się moje dzieci.
W jednym z wywiadów mówiłaś, że nie stosujesz żadnej diety i jesteś wszystkożerna. Co zatem jesz w ciągu dnia?
Myślę że sporo się zmieniło w tym temacie. Od kiedy mam dzieci, zwracam uwagę na to, co jem, bo jedzą to też moje dzieci. Staram się, aby posiłki były zdrowe i odpowiednio zbilansowane. Kiedy dzieci były bardzo małe, wszystko w domu robiłam sama, począwszy od mielenia ziaren, płatek na mąkę, pieczenia pieczywa, po produkcje jogurtów. Wszystko u nas było swojskie. Nie stosuję żadnej diety, tylko racjonalnie i z głową się odżywiam.
Z powodu dwóch ciąży miałaś trzyletnią przerwę od triathlonu. Jak spędziłaś ten okres? Leżałaś na kanapie, czy byłaś ciągle w ruchu?
Powiedziałabym, że była to ponad czteroletnia przerwa z kilkoma zrywami na trening, bądź starty. W pierwszą ciążę zaszłam w 2014 roku. Dowiedziałam się o niej przed samym sezonem, więc byłam po przygotowaniach do startów. Treningi wykonywałam dalej, tylko już nie z tą samą intensywnością i objętością. Biegałam do końca ósmego miesiąca, pływałam podobnie. Pamiętam, że na rowerze jeździłam aż do dnia porodu. Po porodzie wróciłam szybko do siebie. Zero zbędnych kilogramów, brzuch tylko lekko zaokrąglony. Po porodzie nie myślałam, żeby wracać do ścigania. Karmiłam syna i planowałam drugą ciążę. Syn urodził się w 2015 roku, a córka w 2016. W drugiej ciąży już nie było tak kolorowo. Wychowywałam maluszka i nie miałam tyle czasu dla siebie, co w pierwszej. W całej drugiej ciąży na basenie byłam może dwukrotnie. Nie biegałam wcale, za to bardzo dużo jeździłam na rowerze w czasie, gdy syn miał dwugodzinne drzemki. Po drugim porodzie dochodziłam do siebie znacznie dłużej. Bardzo ucierpiał mój kręgosłup. Jakiś czas po porodzie miałam problem z kością krzyżową i prawidłowym napięciem mięśni. W ruchu byłam cały czas, ale był to spacer w parku, ewentualnie bieg za synem, który cały czas uciekał.
Jak wyglądał powrót do pełnej sprawności?
Tak naprawdę jesienią 2017 roku zaczęłam się częściej ruszać, a więc co drugi dzień biegałam, co jakiś czas byłam na basenie i na rowerze. Treningi nie były zaplanowane, starałam się wrócić do formy. Wiosną 2018 roku dostałam maila z Labosport odnośnie zaplanowanego Pucharu Europy. Pomyślałam wtedy, że to może czas się ruszyć i wystartować. Kilka dni namysłu i z początkiem kwietnia wzięłam się do ostrego treningu, właśnie pod te zawody. Wynik na nim zaskoczył mnie tak mocno, jak rok wcześniej wywalczone mistrzostwo Polski na sprincie w Suszu. Na dobre do systematycznego treningu wróciłam w grudniu 2018 roku już pod okiem Tomka.
Cofnijmy się o osiem lat. Rok 2011 i mistrzostwa Polski seniorów w Rawie Mazowieckiej. Jakie to uczucie przyjąć oświadczyny na mecie po wyczerpujących zawodach? Spodziewałaś się zaręczyn w takim miejscu?
Były to nie byle jakie zawody. To na nich pierwszy raz zdobyłam medal seniorski, będąc jeszcze w kategorii młodzieżowej. Pomimo olbrzymiego zmęczenia pamiętam, że byłam w euforii po zdobyciu tego krążka. Pamiętam też dobrze, że zaraz po przekroczeniu mety zaczęła się ulewa w Rawie. Wszyscy dookoła byli przemoczeni. Wracałam z mety do samochodu, żeby się ogrzać i wówczas pojawił się Adrian. Uklęknął w tej ulewie i się oświadczył. Byłam zarówno zszokowana, jak i szczęśliwa. Nie przyszło mi do głowy, że oświadczy się akurat tego dnia.
Jesteś mamą na pełen etat. Jak znajdujesz czas na treningi?
Na powrót do systematycznego treningu wpłynął również fakt, że dzieci od września poszły do przedszkola. Pierwszy raz od ponad dwóch lat miałam chwile wytchnienia i czas dla siebie. Obecnie ćwiczę, kiedy dzieci są w przedszkolu. Mam czas od 9-tej do 14-tej. Gorzej jest, gdy są chore. Wtedy zazwyczaj ja też choruję i mamy szpital w domu. Wieczorami rzadko kiedy trenuję, ponieważ też pracuję. Prowadzę zajęcia na basenie i przygotowuję grupę zawodników do startu w triathlonie.
Chciałabyś, by twoje dzieci zostały sportowcami?
Szczerze? Nie chciałabym, żeby były sportowcami. Jeżeli same o tym zdecydują uszanuję ich decyzję i pomogę im, jak tylko będę mogła. Sama wiem przez co przeszłam i jak ciężko mają młodzi sportowcy w życiu. Chyba, że są wybitni od samego początku.
Czujesz, że olimpijski start był w twoim zasięgu?
Patrząc z perspektywy czasu, nabranej wiedzy, jak i doświadczenia, widzę ,że wtedy to nie było możliwe. Nie wynikało to z poziomu sportowego, raczej z rzeczy około sportowych, które są bezpośrednio związane z treningiem, takich jak regeneracja, szeroko rozumiana odnowa, czy aspekty psychologiczne. Trenowałam już jak koń, a wyniki na to nie wskazywały. Na dobrą sprawę dopiero teraz pokazuję, na co mnie stać.
Co różni olimpijski triathlon od Ironmana poza dystansem?
Cykl przygotowań, jednostki treningowe. Nie ma na pewno tylu bodźców treningowych w tygodniu, co w przygotowaniach do dystansu olimpijskiego. Na pewno przed zawodami na 1/2 trzeba dużo więcej wypocząć.
Jesteś mistrzynią Polski w triathlonowym sprincie z 2017 roku z Suszu. Byłaś w dużym szoku po tym wyczynie?
W ogromnym, tym bardziej, że rano, przed startem karmiłam córkę!
Z czym kojarzy Ci się estońskie Tartu?
Z prowadzeniem grupy na rowerze i pierwszym medalem zdobytym podczas Pucharu Europy.
Tegoroczny sezon zaczęłaś z wysokiego „C”. Jakie są twoje następne plany startowe? Gdzie postarasz się pójść za ciosem?
Ten sezon startowy jest inny niż ostatnie dwa, którym towarzyszyły zrywy treningowe na miesiąc przed startem. Przygotowuję się do niego od grudnia, często jeżdżąc na trenażerze do pierwszej w nocy. Nie byłam na żadnym zgrupowaniu, a mimo to czuję, że zrobiłam dobrą robotę, godząc na co dzień dzieci, dom i pracę. Początkowo była myśl o startach w Age Grupach, więc były plany o slocie do Nicei i o mistrzostwach Europy w Elsinore. W marcu jednak podjęliśmy decyzję o występach w kategorii PRO. Będę startowała tyle, ile dam radę, na ile mi fundusze pozwolą. Chcę się ścigać z najlepszymi, podnosząc cały czas poziom. W Polsce na pewno wystartuję w Warszawie na 5150, później pojadę na mistrzostwa Europy w Elsinore, a dalej czas pokaże. Plany na ten sezon to przede wszystkim zbieranie doświadczenia.
Czego życzyć Gosi Otworowskiej na koniec naszej rozmowy?
Zdrowia, bo jak go nie ma, to wszystko się sypie.
Wywiad z Małgorzatą Otworowską przeprowadził Maciej Mikołajczyk z TriathlonLife.pl
Foto materiały prywatne