Krzemiński: od sportowca, przez muzyka do sportowca ROZMOWA
Pierwszy raz startował na 1/2IM oraz w triathlonie górskim podczas Tatramana. Te zawody były dla niego niewiadomą. Do tego doszła zmiana trasy oraz…jej pomylenie. Jakub Krzemiński w rozmowie z TriathlonLife.pl mówi o sportowych początkach, Tatramanie oraz dalszych planach.
Zająłeś drugie miejsce Open podczas zawodów Tatraman. Jesteś zadowolony?
Start oceniam bardzo dobrze. Postawiłem głównie na rower. Mimo że kompletnie nie wiedziałem, jak zachowa sie mój organizm podczas dystansu 1/2IM.
Dlaczego?
Bo był to mój debiut zarówno w Triathlonie górskim jak i w 1/2 IM. Teraz nie boję się żadnej połówki.
Jak wyglądał wyścig z Twojej perspektywy?
Wyścig był szalony. Trenowałem do niego ciężko. Mimo to miałem wrażenie, że porywałem się z motyką na słońce. Dla mnie 1/2 IM to była nowość. Celem była walka na wysokich obrotach i patrzeć na ile starczy mi sił. Z wody wyszedłem na czwartym miejscu. Płynęło się bardzo dobrze mimo mgły, która utrudniała widoczność. Nawet lepiej, niż zakładałem. Na rowerze od razu zacząłem mocno. Już na 15-20 kilometrze wyszedłem na prowadzenie. Jechałem na czele dobre 40km. W tym całym starcie to było najbardziej szalone.
Zobacz też:
Adrian Kostera planuje 100 Ironmanów w 100 dni
Z jakiego powodu?
Zawodnicy Kuby Rucińskiego słyną z dobrego roweru. Ale w tym momencie pomyślałem, że jadę za mocno. Potem to może odbije się na biegu. Bieg to była raczej formalność. Chciałem trzymać własne tempo bez wydłużania kroku by uniknąć skurczy.
Czy na trasie pojawiły się jakieś problemy?
Jedyny większy problem miałem, gdy pomyliłem trasę na samym początku biegania.
Na jakim odcinku trasy to się zdarzyło?
200-300 metrów za T2. Na skrzyżowaniu zabrakło osoby kierującej zawodników, którzy dopiero co zeszli z roweru.
W jakich okolicznościach pomyliłeś trasę?
Miałem mały problem z paskiem od plecaka. O rytmie biegowym jeszcze nie było mowy. W amoku pobiegłem prosto zamiast skręcić w prawo. Na moje nieszczęście zabrakło osoby kierującej zawodników na prawo.
Czy to zdarzenie mogło przesądzić o zwycięstwie?
Z pewnością ta sytuacja o niczym nie przesądziła. Z T2 wybiegłem na drugim miejscu. Gdy wróciłem na trasę po pomyłce Jakub Czaja, on był już przede mną. Zobaczył mnie, że biegnę za nim. Doskonale widział, jak ze strefy wybiegłem przed nim. Jakub zatrzymał się na krótkie rozciąganie. Ja uważam, że po prostu chciał być fair.
Skąd takie przypuszczenie?
Wolał walczyć uczciwie nie pozwalając, by taki błąd, jak pomyłka trasy z mojej strony miała wpływ na końcowy wynik zawodów. Rywalizacja miedzy nami była bardzo zdrowa i czysta. Miałem z niej wielką radość i satysfakcję. Pierwszy raz jechałem z kimś na triathlonie po zmianach. Trzymałem przy tym dozwoloną odległość. Wiedziałem , że jeśli nie urwę Jakuba na rowerze, to na biegu nic nie wskóram. Mimo to skupiałem się na sobie. Udało się.
Gdzie trenujesz na co dzień?
Na co dzień trenuje u Jakuba Rucińskiego (Bike U UP), a CTS (Czaja Training Systems) to zaprzyjaźniona drużyna. Więc końcowy wynik bardzo mi odpowiada. Dwóch górali z Pomorza, czyż mogło być lepiej?
Dlaczego organizatorzy zmienili trasę części biegowej?
Trasa biegowa została zmieniona z powodu burzy i opadów na Kasprowym Wierchu. Do tego dzień wcześniej piorun uszkodził kolejkę. Nie było możliwości zjechania z gór po zawodach. Sam organizator miałby problemy by dostać się na linię mety przed pierwszymi zawodnikami. Dlatego podjął dobrą decyzję. Bezpieczeństwo jest najważniejsze, a do gór trzeba zachować respekt.
Oprócz biegania, cześć pływacka też uległa zmianie, z jakiego powodu?
Pływanie zostało zmienione z powodu bardzo złej widoczności. Dystans na szczęście zgadzał się. Choć część zawodników mówiła, że był troszkę dłuższy.
Czy zmiana trasy miała w jakikolwiek sposób wpływ na Twoją postawę na trasie?
Zdecydowanie zmiana trasy miała wpływ na moją postawę. Mniej pionu na etapie biegowym dało mi sygnał do mocniejszej pracy na rowerze. Przed zawodami wiedziałem, że na Kasprowym będzie burza. Dlatego powiedziałem sobie, że jeśli etap biegowy odbędzie sie bez zmiany trasy, to ja kończę rywalizację na T2. Góry w tym roku są wyjątkowo niebezpieczne.
Co czułeś wbiegając na metę?
Czułem wielką radość. Przyjechali ze mną moi rodzice i dziewczyna. Bardzo mnie dopingowali na trasie. Chciałem by mieli satysfakcję z tego, że ich doping i zaangażowanie to jedna z części mojego małego sukcesu. Skłamałbym mówiąc, że się nie wzruszyłem na mecie.
Czy to były najtrudniejsze zawody w Twojej dotychczasowej karierze?
Pod kątem fizycznym były to najtrudniejsze zawody. Pomimo, że przeżyłem sprinty, po których wymiotowałem z intensywności startu. Uwielbiam góry. One mnie niosą. To jest teren, w którym czuje się wspaniale. Tam mogę wykorzystać atuty, które na płaskich triathlonach raczej mi nie pomagają.
Kiedy zadebiutowałeś w triathlonie?
Moje pierwsze zawody odbyły się, kiedy pływałem jeszcze w UKS 2 Morena Gdańsk. Miałem może 7-8 lat. Pamiętam, że udało mi się dopłynąć każdą konkurencję, ale bez fajerwerków. Pierwszy triathlonowy start miałem w 2017 roku w Suszu. Wtedy trenowałem jeszcze kolarstwo, ale ciągnęło mnie do triathlonu. Szefostwo z pracy opłaciło mi start. Tak to się zaczęło.
Z jakim nastawieniem wtedy wystartowałeś?
Wystartowałem bez ciśnienia na wynik czy czas. Pływałem bez pianki. Po rowerze przebierałem koszulkę i spodenki do biegu. To był magiczny start.
Z jakimi sportami byłeś związany wcześniej?
Od zawsze byłem bardziej lub mniej związany ze sportem. W szkole podstawowej cztery lata pływałem w UKS. Ale byłem niepokornym uczniem. Potem trafiłem do klasy biegów na orientacje, która to została wcielona do klubu WKS Flota Gdynia. Tam zacząłem jeździć mtb na orientację z sukcesami, praktycznie do końca gimnazjum. Później przyszedł niechlubny czas liceum.
Z jakiego powodu?
Grałem w zespole na gitarze. Do tego w życiu były kluby, imprezy, “testowanie i smakowanie” życia. W roku maturalnym zacząłem trenować kolarstwo. Bo nie mogłem usiedzieć w domu i ciągle uczyć się do matury. Rower był receptą na zachowanie luźnej głowy. Po prostu zakochałem się w jeździe na szosie. Triathlon wydawał się naturalnym następstwem. Był połączeniem wszystkiego, co do tej pory w życiu trenowałem.
Czy masz sportowy autorytet?
Obecnie moim sportowym autorytetem jest Jakub Ruciński. To jest mój trener i całej drużyny BIKE U UP. Jego niezłomność w ciężkiej pracy jest niesamowita. Pomimo wieku wciąż rywalizuje na najwyższym poziomie z zawodnikami dużo młodszymi od siebie. Kuba potrafi pokonywać polskich zawodowców.
A inni sportowcy?
Podziwiam od dziecka Adama Małysza.
Kto Ciebie motywuje do treningów i zawodów?
Bardzo motywuje mnie moja dziewczyna Agnieszka. Wspiera mnie całym sercem. Mimo, że to ona jest prawdziwym tytanem pracy.
Kto Tobie jeszcze pomaga?
Wspiera mnie też rodzina, która ma sklep rowerowy i serwis – Rowersi w Gdańsku. Dzięki nim nie martwię się o sprzęt. Wielką motywację dają ludzię napotkani w trakcie mojej tri przygody. Dzięki Fundacji Jeppesena otrzymałem możliwość startu w wielu imprezach w tym roku. Po prostu nie było by mnie stać na to. To zaufanie ludzi, firm, sponsorów, partnerów, do mnie bardzo mnie motywuje do dalszej pracy. Pokazuje , że moje małe osiągnięcia są doceniane oraz nagradzane. To daje niesamowitego kopa.
Jaką rolę w Twoich przygotowaniach pełni żywienie?
Żywienie jest ważne. To jedna z podstaw regeneracji. Staram się jeść zdrowo.
Kto Tobie przygotowuje posiłki?
zazwyczaj sam przygotowuje posiłki. Ale nie odmawiam sobie, gdy mam ochotę na coś niezdrowo. Pomimo to, staram się jeść to, po czym dobrze się czuję i prawidłowo funkcjonuję.
Jakie miałeś problemy z wagą?
Od dziecka byłem gruby. Trenerzy często mówili rodzicom, że musze schudnąć. Później wyciągnąłem się wraz z wiekiem. Dlatego był problem przy treningu triathlonu. 57 kilogramów wagi przy 173 centymetrów wzrostu utrudniało budowanie bazy siłowej. Teraz ludzie mówili mi, że muszę przytyć. Tu wkroczył Jakub Ruciński. On od początku powtarzał, że waga to moje naturalne dobro. Zbudujemy na niej siłę, która pozwoli mi rywalizować w triathlonie.
Czym jest dla Ciebie triathlon?
Triathlon to już styl życia, kto raz w to wejdzie to juz raczej nie wyjdzie. W moim przypadku dokładnie tak jest.
W jaki sposób triathlon wpływa na życie prywatne oraz zawodowe?
Chciałbym dalej rozwijać się sportowo a także jako trener. Sport to pasja oraz moja praca. Zobaczymy co los jeszcze dla mnie szykuje.
Czym się zajmujesz zawodowo?
Pracuję w sklepie triathlonowym 3athlete na 1/2 etatu oraz jestem trenerem pływania. Do tego prowadzę paru znajomych zarówno w kolarstwie i w triathlonie. Czasami jest ciężko pogodzić prace z treningami.
Dlaczego?
W okresie przygotowawczym do sezonu pływam pięć razy w tygodniu. Razem z Tri Talent Team – szkółką dla młodych triathlonistów, pływam o 6.50 rano. Potem jem śniadanie. Idę na drugi trening, przygotowanie obiadu, praca. Po obowiązkach zawodowych mam odpoczynek albo kolejny trening. Następnie jem kolacje i kładę się spać. Weekendy to oczywiście długie treningi rowerowe lub zakładki.
Czy dziewczyna podziela Twoją sportową pasję?
Dziewczyna wspiera mnie ze wszystkich sił. Dawno nie słyszałem od niej pytania ,czy idę na trening. Z reguły pyta się o szczegóły treningu.. Moja ukochana sama woli intelektualne wyzwania. Właśnie jest w trakcie pisania pracy magisterskiej z sinologii (filologia chińska).
Co chciałbyś osiągnąć w triathlonie?
Nie mam jakiś specjalnych zachcianek triathlonowych. Chciałbym wciąż się rozwijać. Bardzo lubię MTB. Z tej dyscypliny się wywodzę. Cross Triathlon to moja domena. W tym roku wygrałem pierwszy triathlon Open i był to właśnie cross. W zeszłym roku jechałem Xterrę w Krakowie i byłem w 10 Polaków MP zajmując drugie miejsce w kat. 18-29. Chciałbym więcej startować w cross triathlonach. Ale do tego potrzeba funduszy, bo mało jest takich imprez w Polsce. A żeby jeździć po świecie trzeba być wybitnym sportowcem lub mieć naprawdę dużo pieniędzy.
Jakie masz marzenia związane z triathlonem?
Moim triathlonowym marzeniem są Hawaje, ale nie MŚ IM, lecz MŚ Xterra. To jest cel, do którego będę dążył. Marzy mnie się też start w Xterra jako PRO. Myślę że mały kroczek w dwa lata treningu Tri zrobiłem. Niech progres wciąż będzie równomierny. Wszystko jest przede mną.
Rozmawiał: Przemysław Schenk
foto: materiały prywatne
Czytaj także: