Rozmowa

Kamil Kulik: To moje pierwsze mistrzostwo

Zdobył złoty medal mistrzostw Polski juniorów w duathlonie. To jego pierwszy tytuł. Kamil Kulik patrzy z optymizmem na kolejne starty.

Zostałeś Mistrzem Polski juniorów w duathlonie. Jakie masz odczucia po tym starcie?
Jestem bardzo zadowolony, bo to moje pierwsze mistrzostwo Polski i mam nadzieję, że nieostatnie. Zadowolenie jest tym większe, że to właśnie Rumię reprezentuję od tego sezonu i bardzo się cieszę, że udało się wygrać.

Jak przebiegał sam start?
Na pierwszym biegu straciłem do grupy około 20”. Pierwsze półtora okrążenia jechałem po zmianach razem z Łukaszem Kalaszczyńskim, a następnie dojechała nas większa grupa. Przy większej liczbie zawodników w grupie współpraca układała się dość ciężko. Choć z kilkoma osobami, jak Łukasz, czy Dorian Horsten udało się bardzo mocno popracować. Na drugim biegu zapłaciłem za bardzo mocny pierwszy bieg i rower, ale całe szczęście udało się dowieść pierwsze miejsce w juniorach. 

W jaki sposób ten sukces może Ci pomóc w kolejnych startach?
To był pierwszy start, nie licząc aquathlonu w Rumi. Więc pozwolił mi zebrać kolejne doświadczenie i solidnie się „przepalić”.

Czy to może być dobry prognostyk przed całym sezonem?
Jest to dobry prognostyk, jeśli chodzi o kolarstwo i bieganie, ale jak wiadomo, trenuję triathlon, a to jest już zupełnie inna bajka. Poprawiłem się też znacząco na pływaniu, ale zobaczymy na pierwszych startach, jak to wyjdzie. Bo wiem, że w tej dyscyplinie brakuję mi jeszcze bardzo dużo do chłopaków.

Parę dni przed zawodami wróciłeś ze zgrupowania na Teneryfie. Czy na trasie odczuwałeś zmęczenie tym wyjazdem?
Wróciliśmy w środę w nocy. Więc do startu było dużo czasu, który pozwolił w pełni się zregenerować.

Czytaj też rozmowę z Benem Kanute

Jak przebiegał sam obóz?
Bardzo dobrze. Mocno przetrenowane dwa tygodnie, które jak widać zaprocentowały na zawodach. Dodatkowo świetna ekipa, bez której ten obóz nie byłby taki sam.

Nad czym szczególnie pracowałeś na treningach?
Łączyliśmy pływanie na basenie 50-metrowym z pływaniem open water, co z pewnością się przyda, bo niestety teraz w Polsce temperatura wody jeszcze nie pozwala na normalne treningi. Duża objętość na rowerze, aby wykorzystać w pełni warunki kolarskie na Teneryfie, bo naprawdę był ogrom tras. W kwestii biegu również udało się solidnie popracować na wielu akcentach, czy spokojniejszych jednostkach. Najbardziej zadowolony jestem, z tego że w bardzo dużą liczbę treningu udało się wpleść także „coś dla głowy”. Przy każdej możliwej okazji z chłopakami stawaliśmy na kawę i ciasto. Następnie delektowaliśmy się widokami, popijając Leche Leche, czy Barraquito. Udało się także trochę pozwiedzać i popróbować lokalnego jedzenia. Pedro, czyli Tomek Szala, niczym lokalny Hiszpan miał ogarnięte wszystkie miejscówki, także nie było z nim nudy.

Po powrocie z wyjazdu miałeś średnią sytuację zdrowotną. Co Ci dolegało?
Prawdopodobnie czymś się strułem po powrocie.

W jakim stopniu udało się uporać z tymi problemami przed zawodami w Rumi?
Na szczęście dzień przed zawodami ból jelit był już dużo mniejszy. W trakcie imprezy praktycznie nic nie czułem, ale to zasługa adrenaliny.

Czy istniało ryzyko wycofania się z tego startu?
Nie było takiego ryzyka. Choć trochę obawiałem się, czy po tych trzech dniach choroby uda się w pełni zregenerować.

Już niedługo matura. Jak udawało się łączyć naukę z treningami na zgrupowaniu?
Przed zgrupowaniem miałem egzaminy próbne oraz klasyfikacyjne, które wyszły według mnie zadowalająco i udało się zaliczyć semestr z przyzwoitą średnią. Także większość powtórek robiłem sobie przed obozem, wiedząc, że na nim będzie ciężko znaleźć czas i siły na cokolwiek innego niż trening.

Jakie są dalsze plany sportowe?
Najbliższy start to mistrzostwa Polski w triathlonie na dystansie super sprint (15 maja Katowice – dop. red.).

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X