Rozmowa

Sandra Kopiczko: Mam mieszane uczucia ze startem w Suszu

Zajęła drugie miejsce wśród amatorek na sprincie w Suszu. Jednak Sandra Kopiczko nie do końca jest zadowolona z wyścigu, ale wyciągnęła wnioski przed kolejnymi startami, w tym mistrzowskimi.

W ostatni weekend wystartowałaś w Suszu na sprincie, gdzie zajęłaś drugie miejsce. Jakie masz odczucia po tym starcie?
Ten start był ważny w moim kalendarzu startowym. Niestety tego dnia nie wszystko poszło po mojej myśli, więc towarzyszy mi duży niedosyt, ale też izolując emocje, pozwala mi to zobaczyć dużo lekcji z całego wyścigu. Jest to ogromny pozytyw, że stało się to teraz, a nie na przyszłych mistrzostwach świata. Mieszane uczucia to idealne określenie.

Jak przebiegały przygotowania do tych zawodów?
Przygotowania były mocno ukrócone… Przez majowy wypadek musieliśmy z Trenerem Piotrem skompensować moje przygotowania do pierwszej części sezonu, co odbiło się na niektórych szczegółach mających odzwierciedlenie w końcowych wynikach.

Jak czułaś się na pływaniu?
Niestety niejasność, która wynikła tuż przed startem uniemożliwiła mi dobre ustawienie się na wejściu do wody. Przez to bardzo dużo kosztował mnie ten etap.

Jak było na rowerze?
Tu niestety również nietrafiona decyzja zaważyła o „przyjemności” tego etapu. Sport na wyższym  poziomie ma to do siebie, że pozorne detale potrafią mocno zaważyć na wyniku końcowym.

Czy zmagała się Pani z jakimiś problemami na trasie?
Okazało się, że moim największym problemem było coś, co miało być moim atutem. Czasem tak bywa, że coś nie idzie dokładnie po naszej myśli, ale właśnie wtedy trzeba pokazać wolę walki.

Jaki miałaś plan na biegu?
Dystans sprinterski w moim mniemaniu charakteryzuje się brakiem całościowego planu i wyciągnięciem  z wyścigu wszystkiego co się da, przy tym reagując na powstałe sytuacje na bieżąco. Tak wiec, w p**** i na gaz.

W jakim nastroju wbiegałaś na metę?
Cieszyłam się, że kolano pozwala mi na coraz lepsze bieganie. Dodatkowo widok tylu znajomych i ekipy Melvit z kaszą zrekompensował mi wszystko (śmiech).

Jakie masz spostrzeżenia po Suszu?
Bardzo dobrze czuję się w tym miejscu. Mogę spotkać się tu z wieloma wartościowymi, szczerymi i pozytywnymi ludźmi, co czyni tę imprezę jeszcze bardziej wyjątkową.

Susz to kolebka polskiego triathlonu. Jak oceniasz całą otoczkę tych kultowych zawodów na polskim podwórku?
Susz od zawsze kojarzy mi się z triathlonem. Kiedyś przyjeżdżaliśmy tam z moim bratem na aquathlony, a w późniejszym czasie na jego starty triathlonowe. Spanie w namiotach, salach gimnastycznych potęgowało rewelacyjny klimat. Sama startując co roku, doświadczam wielkiego wsparcia kibiców. To jest unikalne na trasie i bardzo motywuje. Widać, że cały Susz i okolice żyją triathlonem w ten weekend i to się podoba.

Jakie masz dalsze plany startowe?
Główne przystanki to MŚ Sprint z draftem Hamburg, które odbywają się już niedługo. Także trzymajcie kciuki, tam nie będzie miejsca na takie błędy. Będzie też MŚ na olimpijce w  Pontevedrze. Po drodze pewnie zaliczę parę startów kontrolnych, ale nie mam ich doprecyzowujących. Miałam plan na jeden start, aczkolwiek kontuzja sprawia, że chyba będą musiała go przełożyć na następny rok.

W rozmowie z początku sezonu przyznałaś, że w tym sezonie szukasz też miejsca w sporcie nie tylko jako startująca osoba. Czy znalazłaś już to, czego chciała?
Kontuzja zabrała mi sporo uwagi, w związku z czym musiałam nieco odwieźć w czasie te plany. Aktualnie są wakacje, ale z Trenerem Piotrem pracujemy nad naszymi Tripopkami, co sprawia mi duża satysfakcję. Co będzie dalej, jeszcze zobaczymy…

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X