Rozmowa

Maciej Wiśniewski: Mam mieszane uczucia po Nicei

Dla niego dużym wyzwaniem był sam start w mistrzostwach świata Ironman. Maciej Wiśniewski opowiada o wyścigu w Nicei oraz podsumowuje sezon 2023.

Jakie masz odczucie po mistrzostwach świata Ironman w Nicei, gdzie zająłeś 6 miejsce w M18-24?
Mam mieszane uczucia, bo z jednej strony jestem mega zadowolony, że udało mi się w ogóle zrealizować całe to przedsięwzięcie. Łączenie sportu i takiego wyjazdu z pracą zawodową nie jest łatwe i uzyskanie takiego wyniku jest naprawdę dużym sukcesem. Natomiast z drugiej wiem, że stać mnie na więcej i nie pokazałem tu pełni umiejętności.

Z jakim nastawieniem jechałeś do Francji na MŚ Ironman?
Do Francji jechałem z nastawieniem walki o jak najwyższe miejsce w mojej kategorii wiekowej. Kwalifikacja na Mistrzostwa i sam przyjazd na nie to już samo w sobie duże wyzwanie, ale nie ukrywam, że planu były bardzo ambitne.

Jak podchodziłeś do decyzji organizatorów odnośnie rozbicia mistrzostw świata Ironman na dwie lokalizacje?
Nie zastanawiałem się nad tym. Jestem może trochę za młody, żeby wiązać je z tradycją IRONMAN-a i może to być przyczyna ambiwalentnego stosunku do tej decyzji. Jak na razie,  nie jeżdżę jeszcze na obie imprezy, ale z czasem to się pewnie zmieni.

Zobacz też: Karolina Jahnz: Nie uwierzyłabym, że wygram wszystkie zawody

Jak wyglądała Twoja droga do mistrzostw świata Ironman?
Chciałoby się może trochę krócej odpowiedzieć na to pytanie, ale cały sezon był temu podporządkowany. Więc ta odpowiedź taka nie będzie (śmiech). Na początku sezonu padł pomysł, żeby spróbować sił na dystansie IRONMAN. Widziałem, że nie będzie to łatwe, bo jednak zgranie z nowym trenerem wymaga czasu, a tu deadline gonił cały czas. Pierwszym kontrolnym startem były MŚ na Ibizie, przy bardzo krótkim okresie treningów z Mateuszem Kazimierczakiem udało nam się zdobyć tam Wicemistrzostwo Świata, co przy błędach, jakie popełniłem, było bardzo dobrym prognostykiem. Potem nadszedł czas na zdobycie kwalifikacji na MŚ, ME IRONMAN Frankfurt. Czułem spory niedosyt po tym wyścigu, ponieważ wiedziałem, że stać mnie było na dużo więcej, ale niestety taki jest sport. Nie zawsze uda się pokazać pełnię umiejętności. Najważniejsze, że udało mi się zdobyć możliwość udziału w ostatnim i najważniejszym starcie tego sezonu, IRONMAN Nice World Championship. I tak właśnie 10.09 znalazłem się na starcie Mistrzostw Świata. 

Co było najtrudniejsze podczas tej drogi?
Myślę, że trudności towarzyszące zawodnikom spotykają nas na różnych płaszczyznach. Łączenie treningów z pracą, potem kwestia organizacyjna, czyli również finansowa całego przedsięwzięcia potrafi mocno zwalić z nóg. W pewnym momencie same starty zostają mocno na dalszym planie.

Jak przebiegał sam wyścig?
Wyścig zaczął się dla mnie bardzo dobrze, brak pianki dla takiego „pływaka” jak ja to na pewno nie najlepsza informacja. Jednak wychodzę z wody z czasem 58’..  i co ważne, z bardzo dobrym samopoczuciem. To dawało mi naprawdę satysfakcję. Potem całkiem sporo biegania w T1, ale w końcu jestem na rowerze. Jedzie się bardzo dobrze, pierwsze górki i zdecydowanie jestem zadowolony z wyboru stożka, a nie dysku. Do 90 km idzie idealnie.  Jedzie mi się dobrze. Nie czuję zmęczenia, trzymam się założeń, jem, piję, wszystko idzie, jak zaplanowaliśmy. Potem, niestety, zaczęły się skurcze. Nie wiadomo skąd, bo przecież żele, Izo, sól, chłodzenie się, woda. Wszystko było, a trzeba zwolnić. Potem nastąpiła walka ze skurczami i bólem pleców, który odezwał się w podobnym czasie dużo mnie kosztuje, bycie wyprzedzanym przez ludzi, których wyprzedziłem już dawno, również nie pomaga głowie. Niestety, taki stan towarzyszył mi już do końca tego etapu. Po zejściu z roweru czułem, że mięśniowo jestem naprawdę mocno zmęczony, ale zaczynałem biec. Początkowo miałem wrażenie, że nie jest źle. Maraton szybko sprowadza do parteru. Szybka weryfikacja tempa przez ból mięśni i tak biegnę sobie od punktu do punktu po lód, wodę, Izo, itd. W końcu meta, gdyby nie Sandra, ukończenie tego wyścigu byłoby naprawdę trudne.

Co było dla Ciebie najtrudniejsze?
Najtrudniejsza była zdecydowania walka głowy, gdy nie szło. Kiedy wyprzedzają Cię ludzie, których już mijałeś. Wtedy trzeba zagryźć zęby i starać się robić swoje. Trzeba pokazać wytrzymałość, tego uczy długi dystans.

Jakie wyciągnąłeś wnioski po tym starcie?
Na pewno do osiągania jak najlepszych wyników niezbędne jest doświadczenie, co za tym idzie, konieczność startowania na tym dystansie jak najwięcej. Po tym starcie, jak i po ME we Frankfurcie mogę powiedzieć, że bardzo dużą uwagę trzeba przykładać do żywienia przed, jak i w trakcie startu. To chyba przede wszystkim.

Czy planujesz jeszcze jakieś starty w tym sezonie?
W tym sezonie to chyba będzie na tyle. Zobaczymy, czy spontanicznie coś jeszcze się nie pojawi, ale niczego nie przewiduję, jak na razie.

Jaki jest dla Ciebie sezon 2023?
To na pewno sezon pełen nowych wyzwań. Pojawiło się sporo nowych przeszkód, sporo też udało się przeskoczyć. Myślę, że nauczyłem się wielu rzeczy. Było wiele wzlotów i upadków, lepszych i gorszych tygodni, ale jestem zadowolony z tego, jak się skończył. Mistrzostwa świata były ukoronowaniem tego wszystkiego. Bardzo dużo mnie to kosztowało i jestem zadowolony z momentu, w którym jestem. Jeśli już przy tym jesteśmy, to chciałbym podziękować ludziom, którzy sprawili, że ten sezon był właśnie taki. Tu oczywiście druga połówka, która wspiera mnie na każdym kroku i w każdym sportowym wyzwaniu. Dalej oczywiście trener, który jest reżyserem moich sportowych kroków i podjął się niełatwego zadania, którym było rozpoczęcie współpracy już na początku tego sezonu. W mojej opinii daliśmy radę. Oczywiście, cała rodzinka, która wspierała mnie zawsze, więc tu nic dziwnego, ale niezmiennie jestem im za to wdzięczny. No i „moje” Michały ze swoimi połówkami, jak zawsze, służą pomocą, dobrą, wręcz złotą radą i po prostu swoją obecnością. Nie wyobrażam sobie całego tego sportu bez nich.

Czy układasz już wstępne plany sportowe na kolejny sezon?
Na razie jest czas na roztrenowanie i cieszenie się tym, co było. Na przyszłościowe plany  przyjdzie jeszcze odpowiedni moment. Tak, że na razie celebrujemy i trochę odpoczywamy.  Czas pokaże, co będzie dalej.

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X