Rozmowa

Z Legii Cudzoziemskiej do triathlonu

Start w Ironman 70.3 Poznań będzie dla niego dopiero drugim zetknięciem z triathlonem. Do biegania przekonał się podczas służby wojskowej. Kacper Musiał ma ambitne plany związane ze sportem.

Wystartujesz na 1/2IM w Poznaniu. To początek Twojej triathlonowej przygody.
Tak. Poznań jest moim głównym startem w tym roku. A drugim dotychczas. To jest przygotowanie do przyszłorocznego wyzwania. Wtedy zamierzam wystartować na pełnym dystansie.

Skąd wziął się u Ciebie triathlon?
Ten pomysł narodził się jeszcze w czasie mojego pobytu w wojsku. Kiedy wróciłem z misji w Afryce, zaczynałem bardziej przykładać się do biegania. Zauważyłem, że moje wyniki ulegają poprawie. Dlatego zacząłem się ścigać w półmaratonach oraz maratonach. Z czasem było coraz lepiej, więc pojawił się pomysł, aby do biegania dodać pływanie oraz jazdę na rowerze. Z racji tego, że sporadycznie uczęszczałem na pływalnię, stwierdziłem, że kiedy wrócę do życia w cywilu, zmienię to i połączę z rowerem i bieganiem. Tak padło na triathlon. Nie ukrywam, że ten sport pasuje mi, bo ma w sobie elementy wytrzymałości fizycznej oraz psychicznej. Po prostu chciałem sprawdzić, czy jestem w stanie to wytrzymać.

Jakie czasy notujesz w półmaratonie oraz maratonie?
Moja życiówka w półmataronie wynosi 1:25, a na całym: 3:30.

Służyłeś w Legii Cudzoziemskiej. Jak tam trafiłeś?
Wszystko zaczęło się sześć lat temu. Trafiłem do Legii, ponieważ chciałem pojechać na misję. To było moje marzenie. Wcześniej miałem za sobą służbę w Wojsku Polskim. Byłem na służbie przygotowawczej i chciałem kontynuować służbę wojskową w pełnym wymiarze. Wiedziałem, że jeśli chcę jeździć na misje, to w Polsce jedynie opcją są jednostki specjalne. Wówczas czułem, że nie jestem gotowy na to pod względem fizycznym oraz problemem było wykształcenia. Stąd pomysł na Legię, ponieważ nie trzeba mieć tak wysokiego poziomu, który dopiero kształtuje się z czasem. To się sprawdziło, bo udało mi się dostać.

Dostając się do Legii, musiałeś przejść przez wymagające sito.
Można tak powiedzieć. Jeśli chodzi o rekrutację do Legii Cudzoziemskiej, to na początku są testy psychologiczne oraz na IQ. Następnie testy fizyczne. Polegają na wykonaniu maksymalnej ilości powtórzeń podciągania na drążku. Pułapem minimum jest 5-6 powtórzeń. Natomiast ja wykonałem 18, nie znając tego minimalnego progu. W kolejnych dniach zostawałem poddany testowi biegowemu. Beat test polega na pokonywaniu długości 20 metrów pomiędzy dwoma sygnałami dźwiękowymi. Z czasem sygnały są coraz częstsze, choć na początku odstępy między nimi wynoszą 20-30 sekund.

Skąd ta determinacja i chęć wyjechania na misję?
Sama determinacja do służby wynikała z tego, że moim marzeniem był wyjazd na misję wojskową. Nie ukrywam, że jestem ambitny i nie lubię się poddawać. Dążę do realizacji zakładanych celów. W ten sposób traktowałem szkolenie w Legii. Wiedziałem, że muszę je przejść. Chciałem zrealizować marzeniem.

Na ilu byłeś misjach?
Brałem udział w trzech rodzajach misji. Pierwsza z nich składała się z dwóch misji, które wykonywałem w Gujanie. Całość polegała na ochranianiu miejscowego centrum rakietowego i kosmicznego. Patrolowałem też dżunglę w celu poszukiwania nielegalnych imigrantów, którzy wydobywali złoto na terenie Gujany. Drugim rodzajem misji, to była współpraca z żandarmami w Gujanie. Trzecim typem była misja stabilizacyjna w Nigerii. Przez cztery miesiące patrolowałem dany teren. Pomagałem też ludziom w budowaniu infrastruktury wodnej.

Co zadecydowało o tym, że postanowiłeś odejść z Legii?
Na trzy miesiące przed końcem służby myślałem, że będę kontynuować karierę, ponieważ miałem opcję przejścia do biura sportowego. Wszystko zmieniło się po zakończeniu misji, kiedy zostałem wezwany przez policję wojskową w celu wyjaśnienia powodu wyjazdu do Polski. My jako Legioniści nie mamy prawa opuszczać regionu Francji w czasie wakacji bez pozwolenia. Ja jeździłem na wakacje bez pozwolenia. Wraz z takim wezwaniem wiązały się różne kary np. areszt wojskowy. Dla mnie to byłaby kolejna sankcja, dlatego to był sygnał, że może warto już odpuścić służbę, bo spełniłem marzenie. W przypadku służby w tamtejszym biurze sportowym, to praca nie różniłaby się od tej w życiu cywilnym, czyli m.in.: przygotowania fizycznego żołnierzy do misji. To samo realizuję obecnie, będąc w cywilu. Pracuję na siłowni jako trener i pomagam innym w sportowym rozwoju. Choć tutaj mam lepsze warunki, bo jestem blisko rodziny oraz partnerki.

Nadrabiasz różne zaległości.
Tak. Pierwsze było prawo jazdy. Od września rozpoczynam zaoczną naukę, aby skończyć liceum i zdać maturę. Rozpoczynam przygodę od pierwszej klasy (śmiech).

Będziesz w przyszłości rozważać studia?
Na razie jeszcze tego nie wiem. Natomiast zakładam, że chciałbym spróbować.

Czyli teraz postawiłeś na sport?
Tak, ale nie wykluczam, że kiedyś wrócę do służby. Na razie na czele są cele sportowe. W wojsku zaraziłem się pasją do sportu i przyszedł taki moment, że poczułem, że muszę coś zmienić, aby dalej się rozwijać. Myślę, że przeżywam fajny okres w życiu, kiedy mogę to zrobić.

Co jest dla Ciebie najtrudniejsze w triathlonowym treningu?
Zdecydowanie pływanie. Lubię dużo i często trenować. Choć w pływaniu kluczowa jest technika, której mi brakuje. Nad tym muszę jeszcze pracować. Cały czas jestem w treningu i sumiennie realizowałem harmonogram treningów od IM Inspiration. Dodatkowo odbywam treningi pływackie z trenerem.

Czy byłemu żołnierzowi Legii Cudzoziemskiej towarzyszy jakiś strach przed pływaniem?
Traktuję to jako zadanie do wykonania. Natomiast mój trener zauważa, że często spina mnie w wodzie. To może wynikać z tego, że często uczestniczyłem w zadaniach taktycznych, gdzie musiałem pływać z bronią i w mundurze, czyli w niezbyt komfortowych warunkach. Dlatego woda może nie do końca przyjemnie się kojarzyć.

Czego Ci życzyć przed startem?
Przede wszystkim zdrowia.

Rozmawiał: Marcin Dybuk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X