Piotr Suchenia. Lubi biegać jak jest minus 30 stopni C.
Przemysław Schenk: Jak rozpoczęła się Pana przygoda ze sportem?
Piotr Suchenia: Od zawsze uwielbiałem się ruszać. Ojciec uczył mnie kopać piłkę na podwórku. W wieku siedmiu lat, zapisał mnie do szkółki żeglarskiej. Uczyłem się pływać na optymistach. Jednak to mnie nie pasjonowało. Szukałem innych wyzwań. W wieku 10 lat zacząłem biegać. Na początku były to biegi na orientacje. Przez 10 lat byłem w klubie WKS Flota Gdynia. Następnie przeszedłem do maratonu, a potem trochę do triathlonu.
Osiągnął Pan wiele sukcesów w maratonie. Które z nich jest najważniejsze?
Odniosłem trochę sukcesów w przygodzie z maratonem. Do najważniejszych zaliczyłbym: złoty medal na Drużynowych Mistrzostwach Świata Weteranów oraz wygrana w maratonie North Pole Marathon.
Jako pierwszy Polak wygrał Pan w 2017 roku najzimniejszy maraton na świecie – North Pole Marathon. Jakie zostały wspomnienia po tamtym występie?
Biegun północny to bardzo zimne oraz magiczne miejsce. Jest tam bardzo dużo śniegu. Występuje dosyć silny wiatr. W tej wszechobecnej bieli 50 zawodników na starcie, wśród nich ja. Ten bieg to typowy kontakt z przyrodą oraz oderwanie się od codziennej rzeczywistości. Do tego dochodzi rywalizacja sportowa. Zawodnicy występujący w tamtym biegu byli mocni. Zwłaszcza dwójka Nepalczyków, z którymi trzeba było ścigać się przez całą trasę.
Jakie trudności wystąpiły podczas tego startu?
Na pewno przeszkodą była pogoda. Odczuwalna temperatura dochodziła do -50 stopni Celsjusza, więc bardzo zimno. Momentami walczyłem z porywistym wiatrem oraz ciężką nawierzchnią. Grząski śnieg powodował, że nogi zapadały się po każdym kroku. To było najtrudniejszym wyzwaniem.
Co spowodowało, że zdecydował się Pan na rozpoczęcie przygody z triathlonem?
Kiedy osiągnąłem swój wymarzony wynik w maratonach 2 godzin 32 minut, szukałem nowych wyzwań. Dlatego zainteresowałem się triathlonem. Bardziej traktuje ten sport, jako formę zabawy. Triathlon jest dla mnie oderwaniem się od typowego biegania.
Czy wieloletnie starty w maratonach miały wpływ na początki zajmowania się tym sportem?
Tak, dzięki startom w maratonach nie miałem problemu z wytrzymałością. W szczególności dystans połowy Ironmana pokonywałem bez problemu. Bardzo mi w tym pomogła moja najmocniejsza strona czyli bieganie.
Z jakimi trudnościami musiał się Pan zmagać na początku zajmowania się triathlonem?
Moją piętą achillesową była jazda na rowerze. Z pozoru każdy potrafi jeździć. Okazało się, że nie potrafię. Nie umiałem się poruszać. Nad tym elementem musiałem sporo pracować. Poświęciłem wiele godzin na budowanie siły kolarskiej. To było moim priorytetem w przygodzie z triathlonem. Dobrze radziłem sobie z pływaniem. Bieganie miałem na wysokim poziomie, dzięki maratońskim doświadczeniom. Dlatego jazda na rowerze to był aspekt, nad którym musiałem pracować.
Jak Pan wspomina pierwsze zawody triathlonowe?
Było to, podczas zawodów Herbalife Susz Triathlon w 2011 roku. Dobrze mi poszło pływanie. Niestety, ten nieszczęsny rower mnie trochę zdeprymował. Wielu zawodników mnie wyprzedzało, także ci o słusznych gabarytach. Czułem się wtedy, jak kompletny amator. Nie poddałem się. Tamte zawody dały mi siły do walki i treningu nad sobą. To zaprocentowało.
Czy na co dzień stosuje Pan specjalną dietę, mającą na celu pomóc w przygotowaniach do następnych startów?
Nie stosuje specjalnej diety. Staram się racjonalnie odżywiać. Przede wszystkim: mądrze i regularnie. Nie jem żywności typu fast food. Unikam też dziwnego i smażonego jedzenia. Staram się dostarczać organizmowi wszystkich potrzebnych składników odżywczych w odpowiednich ilościach. Są one mi potrzebne to kolejnych treningów oraz zawodów.
Oprócz czynnego uprawiania sportu, zajmuje się Pan organizacją imprez sportowych. W jaki sposób udaje się na co dzień łączyć obie sprawy?
W Gdyńskim Centrum Sportu pracuje od 14 lat. Przeżyłem tutaj wiele wspaniałych chwil. Z reguły pracuje 8 godzin dziennie. Dzięki temu mam czas na treningi. Kiedy organizujemy imprezę to pracuje kilkanaście godzin. Wtedy robię trening przed lub po pracy. To jest kwestia logistyki i gospodarowania czasem.
Jakie Pan ma plany związane z triathlonem w najbliższym czasie?
Od triathlonu trochę odszedłem ze względu na brak czasu. Obecnie poświęciłem uwagę maratonom, lecz trochę innym. Interesują mnie biegi górskie lub w innych ciekawych miejscach. Na tym chce się skupić w najbliższych latach.
Pomimo planowanej kilkuletniej przerwy związanej z triathlonem, czy ma Pan cele lub marzenia związane z tym sportem?
Kiedyś chciałbym startować w triathlonie. Lecz zamierzałbym w nieco innej formule spróbować sił. Konkretnie mam na myśli Karkonoszmana. Są tam jazdy po górkach; wbiegnięcie z Karpacza na szczyt Śnieżki. Chciałbym spróbować czegoś urozmaiconego, a nie tylko walczyć o jak najlepszy czas.
Przemysław Schenk,
Ateneum Szkoła Wyższa w Gdańsku
Foto materiały prywatne