Rozmowa

Bożena Jaskowska: Czasem warto odpuścić trening ROZMOWA

Jeszcze w grudniu była przekonana, że po starcie na Hawajach odpuści kolejny sezon. Ostatecznie zdecydował podejść do niego na luzie. Opłaciło się. Do pełni szczęścia zabrakło 24 sekund. Tyle zabrakło do kolejnego slota.

Co sobie zakładałaś przed tym sezonem?
Tak szczerze, to w listopadzie i grudniu byłam przekonana, że tego sezonu nie będzie. Trenowanie, startowanie, planowanie – to były ostatnie rzeczy, o których wówczas myślałam i na które miałach chęć i siły. Nie byłam przetrenowana, czy zmęczona poprzednim sezonem.  Po prostu życie napisało taki, a nie inny scenariusz, że nie widziałam w nim wówczas miejsca na sport. Ostatecznie zdecydowaliśmy z trenerem, że robimy ten sezon „na luzie”, że treningi pomogą mi się ogarnąć życiowo, a zawody IM Emilia Romagna, które miałam już opłacone, potraktujemy jako przygodę i okazję do zbierania kolejnych doświadczeń na pełnym dystansie.

Czy cały sezon poszedł zgodnie z planem?
Jeśli zakładać, że planem była zabawa, spontan, brak spiny i oczekiwań wynikowych, to udało się go zrealizować w stu procentach. A że przy okazji pojawiały się świetne rezultaty i nowe życiówki to już inna,  przyznam, że dość zaskakująca dla mnie sprawa.

Jakie elementy w przekroju całego sezonu chciałaś poprawić?

Jak wspomniałam, nie miałam skonkretyzowanych celów oraz wyznaczonych obszarów do poprawy na ten rok. Ponadto mój trener Kuba Bielecki długofalowo i raczej holistycznie podchodzi do zawodnika, dbając o jego rozwój we wszystkich aspektach. Na pewno fajnie udało mi się w tym roku poprawić bieganie. Uważam, że to zasługa braku kontuzji oraz włączenia do treningów, regularnych ćwiczeń uzupełniających. Zrezygnowaliśmy też z ciężkich dla mnie jednostek treningowych (jak jedno- i dwu-kilometrówki) na rzecz biegania na samopoczucie oraz różnych zabaw biegowych, drabinek, sprintów i sprawdzonych już podbiegów. Nie miałam poza tym żadnej presji i parcia na wynik. Po prostu biegałam sobie z wielką przyjemnością i robiłam to coraz szybciej. Fantastyczne odczucie!
Za swój mały sukces postrzegam też oswojenie i polubienie pływania w wodach otwartych oraz kilkadziesiąt koron na Stravie, które zdobyłam głównie na podjazdach.

Zobacz też:

Na góralu poprawisz technikę do triathlonu

W jaki sposób podchodziłaś do każdego startu?

Każdy start w tym sezonie był dla mnie wielką niewiadomą. Starałam się jednak zawsze podchodzić do tego bez stresu i z radością. I chyba muszę przyznać, że nie zaliczyłam w tym roku żadnych złych zawodów. Pomijając maratony pływackie, w których startowałam dla zdobycia doświadczenia w pływaniu open water bez pianki, każdy start kończyłam na pudle, nierzadko robiąc też życiówki w poszczególnych dyscyplinach.

Który start oraz wynik uznajesz za najlepszy w swoim wykonaniu?

Zdecydowanie moim najlepszym startem były wrześniowe zawody IM Emilia Romagna, gdzie uzyskałam wynik 10:11. Poprawiłam życiówkę na pełnym dystansie prawie o pół godziny, zbliżyłam się do – wydającego się wcześniej nieosiągalnym – poziomu dziewczyn z czołówki w mojej AG, pobiegłam najszybszy maraton w swej kategorii, byłam na trzecim miejscu podium. Może radość z wyniku psuje teraz trochę fakt, że zabrakło mi 24 sekund do slota na Hawaje, ale z drugiej strony zyskałam tym samym dodatkową motywację do dalszej pracy i… chęć odegrania się.

Co było dla Ciebie w tym sezonie największym zaskoczeniem oraz rozczarowaniem?

Największym zaskoczeniem jest dla mnie fakt, że ze stosunkowo luźnego – w porównaniu do ubiegłego roku – okresu przygotowawczego, bez katorżniczych sesji na trenażerze i bez mroczków przed oczami podczas biegania, można wykręcić takie fajne wyniki. Mam mega frajdę z tego, że ciągle się rozwijam, że procentują ubiegłe lata systematycznego i mądrego treningu, że cały rok bawiłam się sportem bez kontuzji. Dużo dało mi też otwarcie się na nowe: maratony pływackie, starty w swimrunie, bikepacking, oraz powrót do biegania po górach i w terenie. Do tej pory byłam bowiem wyznawczynią takiej „mkonowej szkoły” tj. sfokusowania się na jednym i konkretnym celu. Okazuje się jednak, że w niektórych przypadkach, warto szerzej otworzyć oczy i ramiona oraz odkryć to inne, poza triathlonowe życie. A czasem warto też odpuścić trening – naprawdę świat się wtedy nie zawala!

A rozczarowanie? No te nieszczęsne 24 sekundy. Boję się, że już nigdy nie będę tak blisko naszego świętego graala.

Sprawdź także:

Odżywianie. Czwarta dyscyplina triathlonu

Kiedy zaczynasz przygotowania do kolejnego sezonu?

Teraz jestem na roztrenowaniu, do treningów wrócę pewnie pod koniec października. Mam sporą zagwozdkę dotyczącą przyszłego sezonu. Bo z jednej strony chciałabym zachować w sobie ten luz, zabawę i radość z trenowania. Oraz otwartość na nowe. Z drugiej jednak wiem, że bez ciężkiej pracy i bez skupienia się na celu, może być trudno o fajne wyniki i kwalifikację na Hawaje. Czyli innymi słowy, chciałabym mieć ciasto i zjeść ciastko! A najlepiej cały tort. Jestem przekonana jednak, że wspólnie z trenerem jakoś to ogarniemy i że wciąż – z radością i w zdrowiu – będę mogła rozwijać się w triathlonie.

Na co będziesz kładła szczególny nacisk w trakcie przygotowań?

Jeszcze nie wiem, jakie są założenia i czy na czymś konkretnym skupimy się w tym roku, to już bardziej decyzja trenera. Generalnie jest nad czym pracować i jest to spokojnie robota na długie, długie lata. Chociaż nie! Jest jedna rzecz, której chciałabym się poświęcić w tym roku. Otóż chcę – wreszcie! – pływać z nawrotami na basenie! Zawsze sobie to obiecuję na początku sezonu, a potem wychodzi jak zwykle, czyli nic z tego… Może teraz, jak powiem to publicznie, wzrosną szansę na sukces tego postanowienia?

Czy masz konkretne plany na przyszły sezon?

Konkretnych planów jeszcze nie mam, ale wstępny zarys już tam się kształtuje. Na pewno chciałabym wystartować w jednym ironmanie, w jednej lub dwóch połówkach, być może w górach, koniecznie też swimrun oraz maratony pływackie, a także treningowe bieganie w terenie. Oprócz IM będą to raczej starty krajowe.

Przeczytaj też:

Dlaczego Kowalski trenuje zawodników startujących w Kona?

Gdzie będziesz przygotowywać się do kolejnego sezonu?

Raczej na miejscu, choć nie ukrywam, że z chęcią wyskoczyłabym też na szosę w ciepłe kraje.

Jakie cele stawiasz przed kolejnym sezonem?

Moim celem jest cały czas poprawiać się na dystansie IM. Wszystko, co dzieje się dookoła i obok to wartość dodana, która nadaje mojej pasji jeszcze ciekawszy charakter. Chcę być zdrowa, chcę czerpać radość ze sportu i czynionych postępów, chcę się uczyć i poznawać nowe. A także, tak jak do tej pory, otaczać fajnymi ludźmi, od których mogę czerpać i którym także mogę coś dać od siebie.

Rozmawiał: Przemysław Schenk
foto: materiały prywatne

Bożena Jaskowska: Może kiedyś wrócę na Hawaje

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X