Rozmowa

Wielkie zmiany u Karasia ROZMOWA

W zeszłym roku zakończył współpracę z bratem oraz został ojcem. Od tego tygodnia Sebastian Karaś rozpoczął pracę z nowym trenerem i snuje plany na sezon 2021.

Jaki dla Ciebie był 2020 rok z punktu widzenia zawodnika oraz trenera?
W obu przypadkach to był dosyć trudny i dziwny rok, ale za to bardzo cenny, zmuszający do wielu przemyśleń. W okolicy kwietnia zakończyłem współpracę treningową z moim bratem Robertem i działałem na własną rękę. Pod kątem treningowym, a także chłonięcia wiedzy na temat specyfiki treningu triathlonowego to był pracowity czas dla mnie, z którego wiele wyniosłem. Z trenerskiego punktu widzenia uważam, że było dobrze. Na pewno te 12 miesięcy zweryfikowały, kto ma jakie podejście do sportu. Cieszy mnie fakt, że pomimo wielu przerw i ograniczeń związanych z pandemią koronawirusa 99 procent osób zostało w naszej grupie pływackiej. Kiedy była taka możliwość, to uczestniczyli w treningach i obozach. Uważam, że to jest bardzo istotne, ponieważ świadczy o tym, że osoby, które zostały w sporcie w tym czasie, nie potrzebują szczególnego bodźca motywacyjnego w postaci zawodów. Wydaje mi się, że świadomość zawodnicza jest dużo większa takich ludzi. Dobrze wiedzą, dlaczego to robią, a według mnie bardzo ważną kwestią jest to, aby czerpać z tego radość na co dzień, a nie tylko zdobywając medal na zawodach. Osobiście bardzo doceniam możliwości, dzięki którym mogę trenować. W dalszym ciągu mam na to czas, nie zaniedbując innych obowiązków. Dlatego staram się cieszyć z każdej jednostki treningowej i robić ją z “uśmiechem na twarzy”. Myślę, że wiele osób ma podobnie.

Jak radziłeś sobie z brakiem dostępu do pływalni przez większość roku z powodu obostrzeń związanych z pandemią?
Całe szczęście, aż tak bardzo tego nie odczułem. W momentach, kiedy pływalnie były zamknięte, to organizowaliśmy treningi “pływania na sucho”, co pozwoliło utrzymać w miarę dobrą formę i nie były tak widoczne spadki. Celem było utrzymanie możliwości wytrzymałościowo – siłowych konkretnych grup mięśniowych, które są znaczące podczas pływania. Jak tylko pojawiała się możliwość zrealizowania normalnych treningów na wodach otwartych, to skorzystałem z tego. W moim przypadku to była końcówka kwietnia.

Na przełomie marca i kwietnia przebywałeś na 14-dniowej kwarantannie. Jak treningowo  przepracowałeś ten okres?
Przepracowałem go bardzo dobrze, ponieważ miałem dostęp do trenażera i bieżni mechanicznej. Więc wykorzystałem te dwa tygodnie w 100 procentach. W tym czasie pływalnie były zamknięte. Dlatego nie mogłem pracować i przez te dwa tygodnie czułem się jak prawdziwy pros.

Co udało się zrealizować ze wszystkich planów i założeń na 2020 rok?
Jeżeli chodzi tutaj konkretnie o sezon startowy 2020, to miałem zaplanowany tylko start w Malborku na dystansie ½, który ostatecznie nie doszedł do skutku. Przede wszystkim dlatego, że miesiąc wcześniej urodziła się nasza Nela i chciałem spędzać z dziewczynami jak najwięcej czasu, a nie wychodzić na 3-4 godzinne zakładki.

Zobacz też:

Emilia Wołyniec: Podchodzę na luzie do startów, ale lubię TOP3

 

Jednym z takich pechowych zdarzeń to bez wątpienia MP w Rawie Mazowieckiej, których nie ukończyłeś  z powodu defektu roweru. Czy wracasz jeszcze pamięcią do tego startu?
To był spontaniczny start. Kiedy dowiedziałem się, że zawody się odbędą i wystarczy dojechać około 100 kilometrów, uznałem to za dobry moment na przepalenie nogi przed Malborkiem i oswojenie się z przedstartową adrenaliną. Największym problemem była opóźniona dostawa mojego roweru. Do ostatniej chwili nie wiedziałem, czy będę miał na czym jechać. Ostatecznie finał był taki, że pojechałem na rowerze kolegi i złapałem gumę na pierwszej pętli.

Z pewnością jednym z najważniejszych wydarzeń minionych 12 miesięcy dla Ciebie były narodziny córki. Jak odnajdujesz się w nowej roli?
Myślę, że nie najgorzej. Chociaż tutaj mama gra pierwsze skrzypce i wykazuje się anielską cierpliwością.

W jaki sposób ojcostwo zmieniło Cię jako człowieka?
Na pewno zmieniają się priorytety. Przychodzi na świat ktoś, o kogo musisz dbać przez najbliższe lata, a to daje do myślenia. Poza tym jakakolwiek czynność wykonana w ciągu dnia wymaga nie lada logistyki.

Jak dziecko wpłynęło na Twoje treningi?
Na sam trening nie wpłynęło to jakoś znacząco. Trenowałem trochę mniejszą liczbę godzin tygodniowo. Żona dała zielone światło na moje dalsze trenowanie. Więc udaje się wcisnąć nawet dwa treningi dziennie. Myślę, że odbija się to bardziej na regeneracji ze względu na dodatkowe obowiązki i pobudki w nocy.

Na jakim obecnie jesteś etapie przygotowań do kolejnego sezonu?
Jestem po czteromiesięcznym cyklu, który naprawdę poszedł nieźle, ponieważ małymi krokami niewielkimi bodźcami z każdym tygodniem szedłem do przodu. Mimo wszystko zdaję sobie sprawę, że trenowanie samego siebie na dłuższą metę nie jest dobrym rozwiązaniem.  Dlatego zdecydowałem się na nawiązanie współpracy z Tomkiem Kowalskim z Trinergy i działamy razem od tego tygodnia. Jestem pozytywnie nastawiony. Tomek ma duże doświadczenie, a dodatkowo w klubie jest mocna grupa zawodników, a to bardzo ciągnie do przodu.

Nad którymi elementami głównie się skupiacie?
Obecnie jesteśmy na początku drogi. Więc będziemy się docierać, ale na pewno priorytetem będzie poprawa najsłabszej dyscypliny, czyli biegania.

Czy już wiadomo, gdzie rozpoczniesz sezon startowy?
Jeżeli będzie taka możliwość, to pierwszy start zaliczę w Portocolom 11 kwietnia na Majorce.

Jakie masz ustalone cele sportowe na 2021 rok?
Zależy mi, aby powoli cały czas się rozwijać i poprawić mój rekord życiowy na połówce, czyli 3:56.

Jesteś znany z podejmowania różnych ekstremalnych wyzwań. Czy w tym roku będzie podobnie?
Na ten moment nie mam w planie nic ekstremalnego, ale co jakiś czas przychodzą takie myśli do mojej głowy (śmiech).

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: Sebastian Karaś – 100 km wpław przez Bałtyk FB

 

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X