Rozmowa

Start w Triathlon Alpe d’Huez spełnieniem marzeń

Wystartowała w jednym z najbardziej wymagających triathlonów. Monika Szorek-Heitzman opowiada o m.in.: wrażeniach z Triathlon Alpe d’Huez.

Jak narodził się pomysł na start w jednym z najbardziej wymagających triathlonów, jakim jest Triathlon Alpe d’Huez?
Pomysł narodził się już na początku przygody z triathlonem. Już wtedy moim marzeniem był udział w Alpe d’Huez Triathlon, gdzie w trakcie 124 km roweru jest 13-kilometrowy podjazd, ze średnim nachyleniem ponad 8%. Planując sezon startowy 2023, stwierdzałam, że nie ma na co czekać. Trzeba spełniać marzenia jak najszybciej, ponieważ życie potrafi wywrócić się do góry nogami w ciągu paru dni. Dlatego szybko wysłałam wiadomość do mojego trenera z linkiem zawodów, czy damy radę? Odpowiedź była natychmiastowa i prosta – TAK.

Jak wyglądały przygotowania do tego startu?
Decyzję o starcie podjęłam pod koniec października 2022 roku. W tamtym momencie byłam w okresie roztrenowania, więc rozpoczęliśmy treningi z Mateuszem, z początkiem listopada. Od samego początku znaliśmy docelowy start na kolejny sezon. Nie odczułam jakieś większej różnicy w objętościach treningów w porównaniu z rokiem poprzednim, a pewnie była spora. Największy nacisk kładliśmy na zbudowanie siły na rowerze. Udało mi się również w okresie zimowym dwukrotnie wyjechać na rower z bardzo ambitnymi i mocnymi osobami, co na pewno wpłynęło na poprawę mojej wydolności na rowerze. Robiliśmy wszytko, abym była w jak najlepszej formie na ten start. Jednak poza triathlonem i ciężką pracą treningową prowadzę normalne życie, ośmiogodzinny dzień pracy przed komputerem i życie w centrum miasta utrudniają przygotowania do tak wymagającego wyścigu. Mimo tego trener stwierdził, że mimo skromnego doświadczenia w treningach i zawodach wysokogórskich, poradziłam sobie z tym fenomenalnie, poradziliśmy sobie FENOMENALNIE.

Kto wchodził w skład Twojego suportu?
Moim suportem na zawodach zwykle jest mój mąż. Jednak tym razem życie prywatne sprawiło, że nie mógł być tam ze mną ciałem, ale był duchem! Oddelegował zadania Tacie i Anecie, którzy razem na łączach z Grześkiem poradzili sobie rewelacyjnie. Czułam ogromne wsparcie już parę dni przed startem. Wszyscy dbali o to, aby mi niczego nie brakowało, abym jadła zdrowo i odpoczywała. Teraz, gdy pomyślę o tym wszystkim, łzy napływają mi do oczu, bo mam naprawdę wielkie szczęście, mając takie wsparcie rodziny i wielu przyjaciół. Nic nie jest warte w życiu tyle, ile ludzie wokół!

Jakie wrażenie wywarła na Tobie sama trasa?
Trasa była wymagająca, ale nie sprawiła mi większej trudności. Wszystkie z trzech dyscyplin odbywały się w tak przepięknych miejscach, że dzięki temu start był dla mnie naprawdę cudownym przeżyciem. W takim otoczeniu zapominam o bólu i skupiam się na tym co piękne. Był to najpiękniejszy start, w jakim brałam udział, pod każdym względem! Organizacji, ludzi, miejsca, i trasy. Wszyscy uśmiechnięci i pomocni. Nie da się tego opisać, trzeba to po prostu to przeżyć!

Co było najtrudniejsze podczas tego startu?
Noc przed samym startem, ponieważ stres (którego wydawało mi się, że nie ma) nie pozwolił mi spać. Myślę, że udało mi się zasnąć na 1-2h. Jednak razem z trenerem zadbaliśmy o porządną regenerację już tydzień przed startem. Więc wydaje mi się, że nie miało to tak wielkiego wpływu na formę. W trakcie samego wyścigu, bieg był najtrudniejszym elementem. Odbywał się na wysokości 2000 mnpm i do pokonania mieliśmy trzy okrążenia z przewyższeniem ok 400m. To wszytko po prawie 120km roweru z 3200 metrowym przewyższeniem. Pierwsze okrążenie wyszło rewelacyjnie! Czego nie mogę powiedzieć o kolejnych dwóch. Organizm mocno pokazywał, że już go wystarczająco wyeksploatowałam. Co chwilę dopadały mnie mdłości, mój żołądek nie przyjmował już nawet wody. Na odcinkach z przewyższeniem wymyśliłam, że będę liczyć do 30sek i będę iść, biec, iść, biec, aby oszukać trochę mózg. Nie mogłam przejść całkowicie do marszu, bo w trakcie biegu wiedziałam już, że walczę o miejsce na podium w kategorii.

Co czułaś, wbiegając na metę?
Ogromne szczęście, że udało mi się pokonać całą trasę, ponieważ głównym celem było dobiegniecie do METY, Nie miałam założeń czasowych, bo na tak wymagającej trasie, może zdarzyć się naprawdę wszystko.

Czy w przyszłości chciałabyś ponownie stanąć na starcie tego typu zawodów?
Tak, choć wyścig trwał prawie 9h. W tej chwili mylę, że to była bardzo krótka chwila. Chciałabym stanąć jeszcze raz na starcie Triathlonu Alpe d’Huez, aby przeżyć to jeszcze raz, te emocje, i złamać 8h. Co wydaje mi się teraz osiągalne, muszę tylko popracować nad techniką zjazdów, bo tu straciłam najwięcej czasu. Start uświadomił mi, że tego typu zawody są dla mnie bardziej wartościowe. Dają mi więcej przyjemności, radości i satysfakcji, a przecież o to mi chodzi w triathlonie.

Jakie masz dalsze plany na ten sezon?
Obecnie jeszcze nie mam na 100% zaplanowanych startów na resztę sezonu. W tym roku postawiałam na jakość, a nie ilość. Myślę, że pozostanę w klimacie górskim, jeżeli zdrowie na to pozwoli pojawię się na Triathlonie Wataha i Kocierz.

Rozmawiał: Przemek Schenk

foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X