Rozmowa

Podwójna mistrzyni w duathlonie z marzeniem o długim dystansie

W Bilbao podczas mistrzostw Europy wywalczyła złoty medal w duathlonie. Dla Kingi Bazan to już drugi w tym roku tytuł mistrzowski w tej formule. Nie zwalnia tempa i ma kolejne marzenia oraz szuka trenera od triathlonu.

Jak się czujesz jako mistrzyni Europy w duathlonie?
Niesamowite uczucie być jedną z najlepszych duathlonistek wśród amatorek w Europie. Złoty medal potwierdza, że praca treningowa wykonana do tej pory, była na dobrych torach i jednocześnie bardzo buduje mentalnie. Nabrałam pewności siebie. Co więcej, świadomość tego, że w kolejnych latach prawdopodobnie będę bronić tytułu – ogromnie napędza do dalszych treningów.

Czy przyjeżdżając do Hiszpanii, spodziewałaś się, że wyjedzie z medalem?
Tak, miałam już złoty medal z mistrzostw świata w Targu Mures z tego samego roku (2022), więc wiedziałam, że będę w czołówce. W dodatku w Bilbao moja dyspozycja była nawet lepsza niż w czerwcu na mistrzostwach świata.

Z jakim nastawieniem stawałaś na starcie w Bilbao?
Tydzień przed startem było dużo stresu – im ważniejszy dla mnie start, tym wcześniej  przychodzi stres. Jednak już w dniu zawodów byłam spokojna i moją strategią było pojechać oraz pobiec ostatni bieg na maksa, równocześnie pokazać sobie samej, co wypracowałam w ostatnich miesiącach.

Jak czułaś się w formule duathlonu?
Duathlon to moja ulubiona formuła. Czuję się w tym sporcie jak ryba w wodzie. Odkąd pamiętam, dość łatwo przychodziło mi biec po rowerze. W samym triathlonie ze względu na pływanie, nie mam tej pewności siebie. Pływanie jest zdecydowanie moją najsłabszą konkurencją.

Jak przebiegał sam wyścig?
Pierwszy bieg (10km) zaczęłam mocno. Nawet wydawało mi się, że zbyt mocno. Mimo to nie zwolniłam i będąc blisko strefy zmian, nadal miałam rezerwę. Na rowerze mieliśmy do pokonania dwie pętle – dwa duże podjazdy i techniczne, bardzo szybkie zjazdy. Wydaje mi się, że duathloniści mocni na rowerze, którzy w dodatku potrafią dobrze zjeżdżać, zyskiwali dużo czasu na trasie rowerowej względem konkurentów. Po szybkich i zwinnych zmianach, ostatnie 5 km to był bieg, na ile się da, byle tylko powiększyć przewagę i uzyskać dobry czas.

Co czułaś, wbiegając na metę?
Najpierw ulgę, że wyścig poszedł bardzo sprawnie i jeden z ważniejszych startów w roku już za mną. Dopiero po chwili przyszła euforia i niesamowita radość z wygranej. Oczywiście była też duma z samej siebie. To chwila, kiedy utwierdzam się w przekonaniu, że wykonana wcześniej praca przynosi super efekty.

Co najbardziej utkwiło w pamięci po tamtych zawodach?
Dość techniczny zjazd na rowerze triathlonowym. Skłamałabym, gdybym napisała, że się nie bałam. Mimo wszystko byłam w nieco lepszej sytuacji niż inni, bo moje trasy treningowe nie należą do płaskich. Co jakiś czas zaliczam takie zjazdy na czasówce.

Czy to największy sukces w dotychczasowej przygodzie ze sportem?
Jeszcze większym sukcesem było zdobycie podwójnego mistrzostwa świata w duathlonie zaledwie trzy miesiące wcześniej w rumuńskim Targu Mures, na standardzie i na sprincie. Wtedy dwa starty dzieliło 50 godzin. W Bilbao musiałabym startować najpierw na sprincie a po 24h na standardzie. Więc wolałam skupić się tylko na standardzie.

Jak trafiłaś do triathlonu?
Triathlon zafascynował mnie już 10 lat temu, kiedy zaczęła się moda na ten sport w Polsce. Ukończyłam nawet mój pierwszy triathlon w Sandomierzu, bez specjalnych treningów. Na starcie po raz pierwszy dowiedziałam się o istnieniu pianek neoprenowych – także marzenia triathlonowe były już wtedy, ale kompletnie żadnej wiedzy o triathlonie ani właściwych treningów. Podczas studiów nie miałam ani czasu, ani środków, żeby iść w triathlon. Na szczęście regularnie biegałam. Więc baza tlenowa była robiona od dawna. Dopiero po studiach odczułam ogromną potrzebę postawienia sobie ambitnych sportowych celów. Po pierwsze chciałam odreagować bardzo stresującą pracę i niepewny czas pandemii koronawirusa. Po drugie, jestem osobą, która zawsze musi mieć jakiś cel, wyzwanie, w dodatku lubi rywalizację i przekraczanie własnych limitów. Wybór był prosty.

Jak wyglądały początki w tym sporcie?
Najpierw pod koniec 2020 roku zaczęłam współpracę z trenerem biegania, żeby poprawić się na 5 i 10 km. W ramach regeneracji wplatałam sobie jazdy rowerowe w tlenie. Z tego względu, że mieszkam w Szwajcarii, gdzie triathlon i duathlon są bardzo popularne, szybko wpadłam na pomysł, aby zacząć rywalizować z innymi. Widziałam, że dobrze wypadam na odcinku rowerowym. Pomyślałam, że mogę się jeszcze niesamowicie poprawić, jak zacznę treningi kolarskie na poważnie. Dlatego zaczęłam dodatkowo z trenerem kolarstwa.

Jak wspominasz triathlonowy debiut?
Bardzo sympatyczny debiut w Sandomierzu, na lokalnym triathlonie. Pływanie 750 m żabką, wiele zachłyśnięć wodą. Zmiana na rower i od razu spada łańcuch. Rower w drafcie – wtedy nie miałam nawet pojęcia, że jest coś takiego jak formuła z draftem i bez draftingu. W sumie z perspektywy czasu każdemu życzę takiego niewinnego debiutu – zabawy.

Co na początku sprawiało Ci najwięcej problemów w triathlonie?
Pływanie – i nadal mi sprawia. Jest to jednak świadomy wybór, ponieważ najwięcej czasu na treningach poświęcam na bieg i rower. Moja strategia jest nieco inna od tej powszechnej, żeby najwięcej czasu poświęcać na najsłabsze elementy. Skupiam się na mocnych stronach, ponieważ moje główne starty to duathlony.

Co Cię zafascynowało w triathlonie?
Różnorodność, którą oferuje. Na wynik składa się tak wiele elementów. Bardzo lubię te wieloskładowe przygotowania, kiedy myśli się o każdym nawet małym elemencie, który nadal można poprawić i wyuczyć się tak, aby kiedyś wychodziło idealnie. Na przykład: zmiana na rower, niekończące się w moim przypadku ustawianie pozycji na rowerze czasowym, czy eksperymenty z żywieniem podczas wyścigu.

Jak wychodzi Ci łączenie sportu z kwestiami zawodowymi?
Mam pracę biurową. Więc traktuję ją jako odpoczynek przed treningiem. Dodatkowo większość dni pracuję zdalnie z domu i nie tracę czasu na dojazdy, co jest ogromnym plusem w moim przypadku. Dzięki temu znajduję czas na aktywności, które zwykle się pomija, na przykład rozciąganie po treningu, odnowa biologiczna czy rolowanie. Rodziny jeszcze nie mam, więc mogę dowolnie zarządzać czasem.

Ile czasu w ciągu tygodnia poświęcasz na treningi?
Mój typowy tydzień treningowy charakteryzuje się średnią lub wysoką intensywnością, ponieważ przygotowuję się docelowo do dystansu sprinterskiego i olimpijskiego. Jest to mniej więcej 12 godzin w tygodniu, nie wliczając w to odnowy biologicznej, masażu czy innych środków regeneracji. Kiedy w plan wplatane są dłuższe treningi tlenowe, tygodniowo wychodzi nawet 16h.

W czym odnajdujesz motywację do dalszych treningów i startów?
Głównym motorem jest chęć stałego polepszania się i przekraczanie własnych barier – zarówno fizycznie jak i przede wszystkim mentalnie. Poza tym czuję, jak sport fantastycznie wpływa na moje ciało, samopoczucie i charakter. Warto też wspomnieć, że wyjazdy na zawody zabierają mnie w piękne miejsca na świecie i pozwalają poznać super ludzi z taką samą pasją. Ten ostatni punkt to zdecydowanie wisienka na torcie.

Pod czyim okiem trenujesz?
Moim trenerem biegowym jest od prawie dwóch lat Damian Rudnik. Natomiast trenerem kolarstwa Grzegorz Kaźmierowski.

Jak układa się dotychczasowa współpraca?
Bardzo dobrze, treningi miałam spersonalizowane pod moje możliwości i efekty są zdecydowanie widoczne jako złote medale mistrzostw świata i Europy. Mimo udanej współpracy z Damianem i Grzegorzem, kolejnym krokiem będzie dla mnie podjęcie współpracy z jednym trenerem od triathlonu, którego lub której nadal poszukuję. Chcę wypróbować na sobie trening pod triathlon przez pryzmat jednej dyscypliny. Na razie można powiedzieć, że oddzielnie trenuję bieganie i kolarstwo. Jeśli ten wywiad czyta trener triathlonu, który myśli, że mógłby mnie dalej poprowadzić, proszę o kontakt.

Jakie masz marzenia związane z triathlonem?
Moje duathlonowe marzenie za pięć lat to udział w Powerman Zofingen na długim dystansie w kategorii elity i uplasowanie się w pierwszej połowie. Długi dystans to 10 km biegu, 150 km na rowerze i 30 km biegu. Zarówno bieg jak i trasa rowerowa słyną z bycia trudnymi i takimi nie za płaskimi. Na razie nie przygotowuję się do długich dystansów, ale kiedy zacznę, będzie co robić.

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X