Rozmowa

Ala nie płacz! Ciesz się tym!

Alicja Pyszka-Bazan na start na arenie międzynarodowej czekała długo. Debiut przypadł w Ironman 70.3 w Dubaju. Do pełni szczęści zabrakło sprawnej nogi. Ale i bez tego trzecie miejsce w kategorii wiekowej należy uznać za jej sukces.

Kiedy dotarłaś do Dubaju i czy miałaś jakieś przygody?
W tych czasach chyba każdy ma jakieś problemy z dotarciem do celu, szczególnie kiedy podróżuje się samolotem, a zwłaszcza wtedy, kiedy opuszcza się Unię Europejską. Rzeczywiście nasz wylot do Dubaju zaplanowany był na inny termin, ale lot został odwołany. Byłam niemal pewna, że nie dotrę na te zawody, ale kilka godzin później dostałam informację, że wylot został przełożony i zamiast w poniedziałek – lecimy w niedzielę. Na szczęście tego lotu już nikt nie przekładał.

Posłuchaj podcastu z Alicją Pyszką-Bazan: Presja to przywilej

Jak się czułaś w Dubaju i jak radziłaś sobie z temperaturami?
Dubaj to niesamowite miasto, tym bardziej niesamowite, bo zbudowane na pustyni. Ponad trzy miliony mieszkańców, choć na ulicach w ogóle się tego nie dostrzega. Może ze względu na pandemię… Temperatury – oprócz dnia startu – absolutnie mi nie przeszkadzały, wręcz przeciwnie. Po dość niskich tej zimy w Polsce nie mogłam się doczekać słońca! Nasza córeczka była zachwycona i całymi dniami siedziała w basenie.

Zmagałaś się z kontuzją. Co się stało?
Kontuzja dopadła mnie trzy tygodnie przed startem w Dubaju. Początkowo myślałam, że to zwykłe przeciążenie, ewentualne lekkie naciągnięcie. Odwiedziłam dwóch ortopedów i oczywiście fizjoterapeutę, ale niestety nie było większej poprawy. Na tydzień przed wylotem zdeterminowana zdecydowałam się na leczenie niekonwencjonalne, a później igłowanie. Właśnie wtedy po raz pierwszy poczułam małą ulgę (a co za tym idzie – dość sporą nadzieje), ale niestety ból powrócił w dniu wylotu. Dwa dni i jeden dzień przed startem przy próbie lekkiego truchtu ból był nie do zniesienia. Nawet napisałam do męża po treningu, że jest mi przykro i nie dam rady wystartować. Strasznie się martwiłam, bo ten start był jednym z elementów przygotowań do startu w mistrzostwach świata w USA oraz miał być sporym doświadczeniem na przyszłość. Ostatecznie postanowiłam stanąć na starcie i sprawdzić przynajmniej wodę i rower. Ale to był zupełnie inny start. Moja głowa cały czas myślała o tym jak będzie boleć podczas biegu i rzeczywiście bolało. Dobiegłam do mety, ale to nie było rozsądne. Mogłam narazić się na dużo poważniejsze konsekwencje zdrowotne. Mam jednak w sobie coś, co nie pozwala mi się poddać do chwili aż fizycznie nie będę w stanie ruszyć nogą. Tak jak napisałam w poście na Instagramie (czytaj niżej w poście).


Jak oceniasz pływanie?
Jak tu obiektywnie ocenić pływanie? Na pewno mogłam popłynąć lepiej. Niestety, przy takiej kontuzji, kiedy ból nie daje o sobie zapomnieć nawet po środkach przeciwbólowych nie jesteś na 100%. Wszystko co robisz przyćmiewa strach przed bólem podczas biegu. Startowaliśmy po kilka osób w odstępach pięciu sekund. Nie było żadnej pralki. Bardzo szybko zaczęłam płynąc, praktycznie od razu. Zrobiłam może dwa kroki w wodzie i od razu przeszłam do pływania – pomimo, że było płytko. Osoby wokół mnie długo jeszcze biegły, ale wcale nie były ode mnie szybsze, wręcz przeciwnie. Wydaje mi się, że zrobiłam tak, bo moje ciało już jest tak nastawione, żeby kompensować i unikać bólu, który pewnie by był, gdybym biegła po wodzie zamiast płynąc. Praktycznie cały czas płynęłam sama. Nie było żadnych nóg. Nikt mnie nie wyprzedzał, tak abym mogła się przyłączyć, czasem tylko ja wymijałam pływaków przede mną. Nie miałam problemów z nawigacja ani rytmem. Od początku do końca płynęłam równo, ale wiedziałam, że nie bardzo mocno.

A jak wyglądała sytuacja na rowerze?
Początek pod wiatr i trochę pod górkę, w drugą stronę z wiatrem i płasko. Podczas pierwszych 45 kilometrów wyprzedziło mnie bardzo mało osób, aż byłam w szoku. W drugą stronę wręcz przeciwnie. Zdecydowanie lepiej się czuje w warunkach wiatru oraz na podjazdach. Jestem bardzo lekką zawodniczką. Dodatkowo dało się zauważyć brak pełnego koła które w takich warunkach musiało pomagać. Nie zdecydowałam się na nie z uwagi na brak doświadczenia z tym sprzętem. Nie chciałam testować czegoś pierwszy raz dopiero na zawodach. Będę myśleć o zakupie w przyszłości.


Co się działo na biegu?
Nie czułam ciepła czy duszności, nie przeszkadzała mi temperatura. Raczej cała moja uwaga skupiała się na nogach, na bólu. Już po zejściu z roweru poczułam, ze ból jest ogromny. Jacek gdy zobaczył jak wbiegam do strefy kulejąc – krzyczał – „przerwij bieg, jak nie dasz rady”. Oczywiście chciałam zacisnąć zęby i zrobić swoje. Po kilku kolejnych minutach stwierdziłam, ze muszę to ukończyć chociażbym miała iść ostatnie 17 km. Zaczęłam obliczać czas – w ile ukończę jak przejdę do marszu. Ale póki nogi nie odmówiły doszczętnie posłuszeństwa truchtałam. Nie patrzyłam na zegarek żeby się nie denerwować tempem, ale oceniałam trucht w tym momencie na jakieś „6:00-6:30”. Później okazało się, że było trochę szybciej, ok. 5:00, a często poniżej. Jak już tak truchtałam i postanowiłam nie walczyć, a tylko ukończyć, to nawet zatrzymałam się do toalety (śmiech). Pamiętam, że ostatni kilometr dłużył się okropnie. Czekałam na metę bardzo. Słyszałam Jacka jak krzyczy, ale nie reagowałam. Nie wiem czemu. To był już trudny stan.

Co czułaś przekraczając metę?
Przebiegłam przez metę i płakałam jeszcze przez 40 minut. Pamiętam tylko, że ponad pół godziny szłam po rower – odbierając po kolei – to medal, to maskę, później jakieś gadżety, bezrękawnik, napoje. Później do namiotu, chłop mi ściągał chip z nogi. Na uboczu zobaczyłam chłopaka z Polski (chyba Adam) który krzyknął do mnie

ALA, NIE PŁACZ, CIESZ SIĘ TYM. Cały czas mam te słowa w głowie.

Ten start na pewno był szalenie cennym doświadczeniem, bo przecież, to również był mój debiut na arenie międzynarodowej. Jestem jeszcze bardziej zdeterminowana do dalszych przygotowań i ciężkiej pracy! Najpierw jednak po powrocie do kraju biorę się za remont kapitalny nóg.

Marcin Dybuk
foto materiały prywatne Alicji Pyszki-Bazan

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X