Rozmowa

Krzysztof Wolski: Mistrzostwo świata to mój największy sukces

Walka o złoty medal trwała niemal do ostatnich metrów. Lider zmieniał się na każdej dyscyplinie. Krzysztof Wolski przyznaje, że niewiele brakowało, a zawody zostałyby odwołane.

Zostałeś w sobotę mistrzem świata w quadrathlonie. Czy to jest Twój największy sukces w karierze?
Tak, to jest największy sukces w mojej wieloletniej przygodzie ze sportem.

Organizatorzy przeprowadzili te zawody mimo wielu przeciwności. Jakie to były trudności?
Wszelkie utrudnienia, z jakimi zetknęli się organizatorzy Bergsee Ratscher Triathlon/Quadrathlon były związane z sytuacją wywołaną COVID-em. Lokalne władze nie chciały wydać zezwolenia na przeprowadzenie imprezy sportowej. Jednak dzięki wielkiemu zaangażowaniu w sprawę Sebastiana Diez i jego zespołu udało się pokonać przeciwności.

W jaki sposób zawodnicy odczuli te problemy?
Na własnym przykładzie mogę powiedzieć, że odczuliśmy to dość znacznie. Jeśli jest konkretnie powiedziane, że zawody są odwołane i nie jedziemy to ok. Mówi się trudno i czeka na kolejny sezon. Jednak jeśli na kilka dni przed zaplanowanym startem co drugi dzień, a w pewnej chwili co kilka godzin decyzja jest zmieniana, to już naprawdę nie jest fajne dla zawodnika. Oczywiście z Martą i Jurkiem byliśmy gotowi do wyjazdu. Ostatecznie na trzy dni przed startem otrzymaliśmy informację, że zawody się odbędą. Więc  możemy się pakować i jechać na mistrzostwa.

Jak wrażenia po starcie?
Pozytywne. W mojej głowie cały czas dojrzewa świadomość, że zdobyłem tytuł mistrza świata w quadrathlonie. Osiągnąłem postawiony cel i spełniłem marzenie. Walka o pierwsze miejsce była właściwie do samego końca. Więc tym bardziej satysfakcjonuje wynik.

Jak przebiegały zawody z Twojej perspektywy?
Dynamicznie. Właściwie na każdym etapie rywalizacji następowała zmiana lidera. Z wody wyszedłem na pierwszej pozycji. Na ostatnich kilku kilometrach etapu kolarskiego nieznacznie na prowadzenie wyszedł Niemiec Stefan Teichert. Na etapie kajakarskim prym wiedli kajakarze, wspomniany już zawodnik z Niemiec, Belg William Peters oraz Czech Milan Oslik. Całą trójkę, w momencie kiedy kończyli etap kajakarski miałem w zasięgu wzroku, w odległości 200 – 300 metrów. Na biegu zrobiłem, co miałem do zrealizowania. W przeciągu kilku minut dogoniłem Czecha, a następnie Belga i Niemca. Z przewagą 40 sekund nad drugim zawodnikiem wbiegłem na metę, zdobywając tytuł.

Zobacz też:

Łukasz Malaczewski: Zrobiłem to dla Jasia

Miałeś jakieś trudności na trasie?
Najbardziej wszystkim zawodnikom dokuczał silny wiatr i fala na jeziorze. Trasy pływacka i kajakarska wyznaczone były po trójkącie. Jedna pętla pływacka i cztery pętle do pokonania kajakiem. Szczególnie dokuczliwy był odcinek prosty pod wiatr i fale, które na etapie pływackim utrudniały nabieranie powietrza.  Natomiast na części kajakarskiej trzeba było się pilnować, żeby nie zaliczyć wywrotki.

W poprzedniej rozmowie mówiłeś, że chcesz na tym starcie poprawić się w każdej konkurencji względem zawodów na Węgrzech. Udało się?
Tak. Solidnie przepracowane ostatnich kilka tygodni przyniosło efekt. Czułem się mocniejszy właściwie w każdej konkurencji. Szczególnie jestem zadowolony z etapu kolarskiego. Pomimo tego, że trasa nie była łatwa (wiatr i długie podjazdy), byłem w stanie utrzymać rytm i zjechać do strefy zmian jedynie z 20 – sekundową stratą do Stefana Teicherta, który miał najlepszy czas na tym etapie.

Złoty medal to jedno, ale czy masz jakieś spostrzeżenia po tych zawodach?
Nadal sporo jest do zrobienia w kwestii kajakarstwa. Doskonalenie techniki i opanowanie do perfekcji kajaka, na którym pływam to jedno, nad czym będę pracować w trakcie treningów na wodzie otwartej. Drugie to plan wdrożenia w okresie jesienno – zimowym treningów na ergometrze kajakarskim, których nie realizowałem w tym sezonie z powodu braku dostępu do specjalistycznego sprzętu. Poziom jest wysoki. Na mistrzostwa w Niemczech nie przyjechał z Węgier Csima Ferenc – tegoroczny mistrz Europy w quadrathlonie na dystansie sprinterskim, zdobywca zeszłorocznego Pucharu Świata w quadrathlonie. Ferenc  w Niemczech na pewno mocno by zamieszał w klasyfikacji.

Te zawody w Niemczech były Twoim docelowym startem w tym sezonie. Co dalej?
Tak, to był start główny sezonu. Na 13 września zaplanowane są jeszcze mistrzostwa świata w quadrathlonie na dystansie średnim (1,5 km pływanie, 40 km kolarstwo, 10 km kajak, 10 km bieg) na Węgrzech. One pierwotnie miały odbyć się 20 czerwca w Czechach. Niestety od dnia 1 września 2020 r. przywrócono tymczasowe kontrole na granicy Węgier. Wjazd do tego kraju wiąże się między innymi z obowiązkiem przeprowadzenia testu na obecność wirusa SARS-CoV-2. Dodatkowo jechałbym sam. Więc podróż byłaby dłuższa, cięższa i kosztowna. Do końca września będę w fazie roztrenowania. Październik przeznaczę na solidny odpoczynek od quadrathlonu tak, żeby w pełni sił i z chęcią wejść w cykl przygotowań do kolejnego sezonu.

Czy przewidujesz starty kontrolne w triathlonie, biegach lub kolarstwie w najbliższym czasie?
Obecnie nie planuję udziału w zawodach triathlonowych, biegowych, czy kolarskich. W fazie roztrenowania planuję zrealizować „zakładkę” quadrathlonową na podobnym dystansie, jaki ma się odbyć 13 września na Węgrzech. Okazja ku temu będzie podczas zgrupowania naszej polskiej ekipy quadrathlonistów. To będzie takie zamknięcie tego dziwnego sezonu i przy okazji zawodnicy, którzy przygotowywali się, żeby wystartować w tym roku w quadrathlonie, ale nie mieli tej możliwości z powodu odwołanych imprez, będą mogli zasmakować, czym jest ten sport.

Przemysław Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X