Wiadomości

Odszedł Dick Hoyt. Inspiracja tysięcy osób

Wspólnie z niepełnosprawnym synem wystartował w 1130 imprezach sportowych. W tym, w 257 triathlonach. Sześć razy ukończyli pełen dystans. Dick Hoyt przeżył piękne 80 lat. 

Dick Hoyt miał 22 lata, kiedy urodził się jego syn Rick. Niestety, podczas porodu nie wszystko poszło dobrze. U chłopca zdiagnozowano porażenie mózgowe. Powodem było owinięcie się pępowiny wokół szyi. To zablokowało dopływ tlenu do mózgu. Rodzice nie poddali się. Pomimo niepełnosprawności Ricka, nie mógł mówić, ani używać rąk czy nóg, traktowali go jak pełnosprawne dziecko. Wspólnie z dwoma młodszymi braćmi jeździł na biwaki oraz na narty.

Myśleli, że nie ma kontaktu

Od samego początku rodzice myśleli, że chłopiec nie ma żadnego kontaktu z otaczającym go światem. Jednak gdy ojciec poprosił, by ktoś opowiedział synowi dowcip, a ten się roześmiał, uwierzyli w niemożliwe.  Skonstruowano mu specjalny komputer z komunikatorem. Chłopak mógł używać go, klikając myszką. Gdy poznał alfabet, pierwszymi słowami, które wypowiedział, nie było „mama” lub „tata”, lecz „Go Bruins”. W tym czasie hokejowa drużyna Boston Bruins grała o Puchar Stanleya. Wtedy rodzice zrozumieli, że Rick  jest kibicem sportowym.

Biegowy debiut

Przełomowy moment nastąpił w 1977 roku. Rick usłyszał o biegu charytatywnym na dystansie ośmiu kilometrów. Cały dochód z tego wydarzenia został przeznaczony na pomoc sparaliżowanemu sportowcowi. Wtedy powiedział ojcu, że chce w tym uczestniczyć. Wówczas Dick był zawodowym żołnierzem, choć nie biegał regularnie. Zgodził się. Kiedy stanął na starcie z wózkiem inwalidzkim z synem, organizatorzy sądzili, że nie da rady dobiec do pierwszej przecznicy. Finalnie pokonali cały dystans. Syn po powrocie do domu przyznał Dickowi, że kiedy biegnie, nie czuje własnej niepełnosprawności.

Pierwszy maraton

Kiedy niezwykły duet Team Hoyt stawał na starcie kolejnym imprez, to jeszcze niektórzy uczestnicy nie kryli niechęci wobec nich. Odrzucał ich widok ciężko chorego Ricka siedzącego w wózku pchanym przez ojca. Mimo tego nie poddali się. Za namową Ricka obaj wystartowali w maratonie w Bostonie w 1980 roku. Wówczas byli lepsi od 2/3 uczestników.

Zobacz też:

Dan Grieb: Z Chrisem dokonaliśmy czegoś wielkiego. Teraz Hawaje

Cztery lata później syn zgłosił się z kolejną prośbą do Dicka. Chciał wystartować w triathlonie.

Trudne początki

Oczywiście ojciec zgodził się zadebiutować z synem w nowym sporcie. Choć Dick nie potrafił pływać, a ostatni raz jeździł na rowerze w wieku sześciu lat. Trenowali wiele godzin dziennie. Zapisywali się na kolejne zawody i wymyślali nowe wyzwania. Postanowili np. przejechać na rowerze sześć tysięcy kilometrów, co zajęło im 45 dni. Gdy Rick był w szkole i ojciec musiał na trening iść sam, to do wózka ładował worek piasku odpowiadający ciężarowi syna. Zadebiutowali w triathlonie w 1985 roku w dniu ojca.

Rok później stanęli na starcie pełnego dystansu w Cape Cod. Pokonali trasę w czasie 13:43:37.

Ponad tysiąc startów

Łącznie przez ponad 30 lat wystartowali w 1130 zawodach.

Na to składa się m.in.: 257 triathlonów (sześć Ironmanów); 22 duathlony, 72 maratony. Zakończyli karierę sportową w 2014 roku. Wówczas Rick miał 51 lat, a Dick 74. Ostatnim startem był Maraton Bostoński.  Choć Rick pojawiał się sporadycznie na zawodach, ale wtedy wózek pchał Bryan Lyons. Niestety, on także zmarł rok temu.

Niezwykłe wyróżnienie

Rok przed zakończeniem kariery Dick i Rick zostali nagrodzeni statuetką w corocznej ceremonii organizowanej przez stację telewizyjną ABC. Otrzymali ją za wybitne osiągnięcia sportowe, ducha i wytrwałość.

Przemek Schenk
Foto materiały prywatne Team Hoyt

Być jak Dick Hoyt

Dick Hoyt przez niemal całe życie, wspólnie z synem był inspiracją dla tysięcy, a może nawet milionów ludzi na całym świecie. Pokazał, pokazali, że niemożliwe nie istnieje. Że warto marzyć i realizować je.

Za mało się mówi i pisze o takich ludziach. Ludziach, którzy nie poddają się, tylko krok po kroku realizują wyznaczone cele. Kiedy dowiedziałem się o śmierci Dicka pierwsza myśl jak przebiegła mi przez głowę, to cholera znowu umarł ktoś niesamowity. W ciągu ostatnich miesięcy zbyt wiele dociera do nas takich informacji.

Druga, to podziękowanie za jego niezwykłe życie. Przykład, który dawał wielu z nas. Trzecia, być jak Dick Hoyt. Nie poddawać się. Wyznaczać cele i realizować je.

Drogi Dicku nie znałem Cię. Nigdy nie spotkaliśmy się, ale pragnę Ci podziękować, za ten ślad, który nam zostawiłeś. Przeżyć życie, tak abyśmy niczego nie żałowali. I to jest cel, w kierunku, którego warto iść krok po kroku. 

Marcin Dybuk

Dick Hoyt 1 czerwca 1940 – 17 marca 2021

 

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X