Rozmowa

Maciej Chmura: Książę wciąż jest z nami

W Borównie złamał kolejny raz barierę 9h na pełnym IM. Tym razem osiągnął czas 8:28:10. Twierdzi, że gdyby było z kim rywalizować, to “zakręcił by się” wokół 8:10.

Na dystansie długim po raz piąty złamałeś 9h, w Borównie po raz trzeci wygrywając zawody. 8:28:10 – Co oznacza dla Ciebie ten wynik?
Oznacza tyle, że na optymalnie dobrej trasie i w bezpośredniej rywalizacji jestem w stanie kręcić wynik poniżej 8 godzin i 10 minut. Tu od początku do końca bylem z przodu, a wypracowana przewaga nie wymuszała wrzucania biegu wyżej. Więc wszystko leciałem w komforcie, równo, co oczywiście przeszkadzało po 25 kilometrach biegu i kolejnej ścianie.

Czy doszedłeś już do siebie po tym starcie?
Pewnie, nie mam problemu z dobrą regeneracją. Zrobiłem już kilka bardzo spokojnych treningów. Od czwartku wracam do regularnego trenowania.

Jakie miałeś problemy techniczne przed tymi zawodami?
Nie miałem roweru. Mimo to na półtora tygodnia przed startem udało się pożyczyć świetną maszynę. Co prawda o rozmiar za duży i zza długą korbą. Przez to nie mogłem wyciągnąć w pełni aerodynamicznej pozycji, ale i tak wystarczająco dobrze to poszło.

Czy istniało ryzyko, że nie dasz rady stanąć na starcie w Borównie?
Oczywiście. W tym sezonie starty są lub ich nie ma. Daty się zmieniają, tak samo, jak imprezy priorytetowe. Pierwotnie zakładany plan na ten sezon powędrował do kosza. Dlatego cieszy mnie każdy udział w zawodach. Pół roku temu Borówno kolidowało mi z innymi zawodami pod egidą Ironman, ale po zmianach stało się najważniejszym startem w sezonie 2020.

chmura

Zobacz też:

Maciej Chmura polski książe dystansów długich

Nie da się ukryć, że musiałeś od samego początku samotnie trzymać tempo i się nakręcać. W jaki sposób sobie radziłeś z brakiem możliwości pokonywania poszczególnych części trasy w grupie?
Powiedziałbym „normalnie”, ale podczas zawodów wszystko się zmieniało. Zakładałem mocne pływanie, bo te idzie dobrze. Rower miał być spokojny. Tu wolałem nie złapać kontuzji przez małą liczbę treningów na kozie oraz równy i mocny bieg. To było niepewne ze względu na rower. Jednak woda była za ciepła. Więc popłynąłem ciut wolniej, rower leciałem przed siebie bez ubijania nogi. Miałem pomiar mocy, ale nie sugerowałem się nim, bo wciąż  najlepsze jest samopoczucie. Bieg zakładałem pobiec na trzy tempa. Więc 14 kilometrów pokonałem spokojnie, kolejne 14 w podobnym tempie lub ciut wolnym, a ostatnie 14 na ubitych nogach bez szukania komfortu, nakręcając się myślą, że już 2/3 trasy za mną.

Jak oceniasz poszczególne płaszczyzny?
Pływanie wyszło płynnie i dobrze (49min, każda pętla podobnie), rower ekonomicznie i dobrze (38,89 km/h, 139 HR, 222 NP, sr. moc 215, kadencja 89), bieg dobrze i równo (4:12/km, 145 HR, kadencja 90, tempo 6 pętli podobnie, pierwsza 4:06/km, ostatnia 4:16/km). Ogólnie to był dobry start. Jeśli brać pod uwagę rywalizację z samym sobą, to bardzo dobry.

Na podstawie tego startu, gdzie widzisz największe pole do poprawy?
Wszędzie wciąż mogę coś urwać. Na pływaniu nie realizowałem zbyt wielu jednostek, bo przerwa zimowa wytrąciła mnie z rytmu. Na rowerze samo czucie swojej maszyny i większe objeżdżenie na kozie dawałoby wyższe prędkości. Na biegu zbyt leniwie się rozkręcałem z treningami wiosną. Wyciągnęliśmy szybko wnioski z trenerem Mateuszem Kaźmierczakiem i już teraz nie możemy się doczekać okresu treningowego pod 2021 rok, żeby pokazać się z jeszcze lepszej strony.

Co chciałeś sobie udowodnić tym startem?
Że wciąż potrafię zdobyć się na dobre prędkości, wytrzymać długi dystans bez kryzysów, że bariery wciąż są do łamania, no i odczuwalnie nie za duże trenowanie wiosną i latem było i tak wystarczające na fajny wynik.

W jakim stopniu wcześniejsze doświadczenie na tej trasie pomogło Ci tym razem?
W sumie w niewielkim. Trasa technicznie jest łatwa. Mógłbym równie dobrze zaznajomić się z nią na mapach Google. Może jedynie lekko pomagała świadomość nawierzchni na biegu. Z drugiej strony tu nie myśli się o „żwirku i asfalcie”, tylko leci się przed siebie możliwie jak najbardziej ekonomicznie.

Jak reagowałeś na informacje o przewadze nad innymi zawodnikami?
Dało to spory komfort i po godzinie już w pełni słuchałem tylko siebie.

W jaki sposób traktujesz każdy start w Borównie i jakie znaczenie dla Ciebie mają te zawody?
Każdy start inaczej. W 2017 roku chciałem wywalczyć medal mistrzostw Polski i wygrałem. W 2018 r. chciałem obronić tytuł i czułem presję. W tym roku chciałem zbliżyć się do życiówki z tej trasy i się udało. Biorąc pod uwagę wszystkie opisane wcześniej okoliczności, spisałem się na medal.

Czego się dowiedziałeś po tym starcie?
Książę wciąż jest z nami.

Jak będą wyglądać Twoje przygotowania do kolejnych zawodów?
Teraz to już trochę luzuję, małe wakacje w aktywny sposób, po drodze 1-2 triathlony, a jesienią chciałbym wziąć udział w kilku innych imprezach jak biegi górskie, zawody MTB.

Jakie masz dalsze plany sportowe?
To, co zawsze, czyli rozwijać się, przełamywać bariery, dojść do swoich 100 procent możliwości, pojechać na Kona i pogonić Janka.

Rozmawiał: Przemysław Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X