Wiadomości

Ależ cudownie bolało! Ależ było pięknie!

Dwie relacje z mistrzostw Polski w sprincie, w Rawie Mazowieckiej. Zwycięzcy wśród amatorów Kaspra Tochowicza i zwycięzcy w kategorii wiekowej M35 Marcina Tomczaka.

W minioną sobotę zostałem najszybszym polskim amatorem podczas Mistrzostw Polski na dystansie sprint (750m-20km-5km) w obecnym, covidowym sezonie! Opiszę pokrótce moje odczucia związane z zawodami – relacjonuje Kasper Toczowicz.

Po pierwsze Tochowicz

Decyzja o starcie została podjęta dopiero na początku lipca, po ostatnich zawodach, gdzie dobrze wypadłem na dystansie 1/4 IM. Sprint jest dystansem niefaworyzującym mnie, po pierwsze jest dużo pływania w stosunku do innych dyscyplin, a po drugie trzeba mieć duże predyspozycje szybkościowe, których mi zdecydowanie brakuje (choć pracuję nad nimi arcyciężko). Przed startem jak to mam w zwyczaju, sprawdziłem listy startowe i wiedziałem, że większą część zawodów spędzę w roli goniącego. Do tego godzina startu (17:10), bardzo nietypowa na zawody amatorskie, wymuszała dodatkowo rozsądne zaplanowanie dnia pod względem żywieniowo-aktywnościowym (czyli jak przeżyć dzień bez obiadu, uciekać przed palącym słońcem i przejść jak najmniejszą liczbę kroków). A teraz, ad rem.

Tutaj znajdziesz wyniki i czasy naszych bohaterów

Największa pralka w karierze

Pływanie: w mojej trzyletniej karierze nie przeżyłem jeszcze takiej “pralki”. Pierwsze 300m to była walka o życie, dosłownie. Nie wyobrażam sobie tego, co działo się za moimi plecami, współczuję, naprawdę. Niemniej etap ten przepłynąłem jak na mnie szybko, wychodząc jako kilkunasty z wody i tracąc 50 sekund do czołówki.

Kasper Tochowicz

Rower to etap, dzięki któremu wygrałem zawody. Mniej więcej po 1.5 okrążenia (z 3) wyszedłem na prowadzenie i nie oddałem go do końca. Wykręciłem tu najszybszy czas (ponad 1’15 szybciej niż drugi czas). Niestety, miernik mocy nie połączył się z Garminem, nie jestem zatem w stanie powiedzieć ile wat wykręciłem. Dodatkowo Garmin w tzw. międzyczasie przełączył się z roweru na T2, więc średnia prędkość z pierwszych 3km to 43.4km/h i średnia z pozostałych 15km i strefy zmian T2 (łącznie z powrotem po numer startowy, którego zapomniałem) to 41.1km/h.

Bieg poniżej oczekiwań  

Bieg: po raz pierwszy w tym sezonie pobiegłem znacznie poniżej własnych oczekiwań. Od zejścia z roweru musiałem mocno zaciskać zęby, żeby żel zjedzony na rowerze kursował gdzieś między żołądkiem i gardłem i nie ujrzał światła dziennego. Biegło mi się fatalnie, na szczęście wypracowana przewaga pozwoliła mi na bezstresowe dotarcie w komfortowym tempie do mety. Finalnie pobiegłem tempem 3’34/km (3 tygodnie wcześniej w Krakowie pobiegłem na nieco łatwiejszej trasie 10km po 3’31/km, nie będę zatem komentował uzyskanego rezultatu XD), ale i tak wykręciłem najlepszy czas biegu spośród wszystkich amatorów.

Zwycięstwo na MP i uzyskanie najlepszego czasu spośród wszystkich amatorów to zdecydowanie sukces. Mały niesmak po biegu jednak pozostaje (w końcu o niczym tak nie marzę jak o laniu PROsów jako amator w zawodach z kategorią OPEN i to z nimi chcę się ścigać) i mam nadzieję, że w przyszłości nie będę się borykał z takimi problemami.

Po drugie Tomczak

Wracam ze srebrnym medalem Mistrzostw Polski (M35) oraz z powołaniem na Mistrzostwa Europy w Triathlonie – relacjonuje Marcin Tomczak.

Marcin Tomczak ze slotem na Estonię

To było małe piekło, bo przecież nie lubię upałów. 29 st.C, rozgrzany asfalt i tzw. lampa z nieba. Trochę głupio, bo mimo iż czułem się dobrze przygotowany, nie wierzyłem w start życia w takich warunkach. Dość asekuracyjnie i taktycznie uznałem, że skoncentruję się na tym, by po prostu dobrze skończyć (2 razy zdarzyło mi się wylądować w upale w szpitalu, w tym raz na 300 metrów przed metą właśnie na Mistrzostwach Polski) jednocześnie obserwując w trakcie wyścigu co się będzie działo w mojej kategorii wiekowej.
Miał być zapas, ewentualna korekta taktyki i tempa w zależności od sytuacji u “konkurentów”.

Pływanie dzięki siłowni

Pływanie poszło naprawdę fajnie. Regularna siłka z kuzajem (Przemysław Zabel) zaowocowała, w miarę fajną (?) klatą, ale przede wszystkim mocnymi i wytrzymałymi rękoma. Jak na covid i pralkę, która przyznacie koledzy (Łukasz Malaczewski i Michał Nawracaj) była bardziej niż zacna, czas bardzo satysfakcjonujący.

No a potem dzida po korzeniach i długim dobiegu do strefy zmian. Wydawało mi się, że lecę jak ekspres po ten rower, ale jednak słyszę i nie dowierzam – “lewa wolna, lewa wolna” – patrzę, no cóż to Kasper Tochowicz, ziomek który po prostu wygrał tę imprezę…  I co, i nie trzeba wychodzić z wody w pierwszej grupie!

Rower pojechałem bardzo taktycznie. Na 90%. Trasa była techniczna, pofalowana, zmienna. Nie było po co szarpać za mocno, to nie miało sensu. Tutaj słowa Zibiego nabierały sensu:  żadnych zrywów, niepotrzebnej walki, 500W+. 

Nie dać się porwać rzece cierpienia

W zasadzie powinienem mieć niedosyt, bo to przecież rower jest moją mocną stroną. Z drugiej strony, główka nadal pracowała i miałem świadomość upału i tego, że bieg będzie piekiełkiem, gdzie albo przekroczysz Styks z precyzją po cienkiej linie albo wpadniesz do niego i pochłonie Cię rzeka cierpienia, ciało się ugotuje, i po prostu po zawodach.

W miarę fajna strefa zmian i na ruszyłem na bieg. I tu no cóż… bolało. Od początku, ale to normalne. Gorzej jak nie przechodzi. No… nie przechodziło. W skrócie: całe 5km walki, bez życiowego tempa, ale z całkiem fajnym jak na te waruny 3:42-46. Przed zawodami poprosiłem ekipę GVT, by podawała mi czasy moich konkurentów. Chciałem pobiec taktycznie. I dobrze. Udało mi się wyprzedzić 2 osoby z mojej kategorii i niezłym fuksem…
obejrzeć się za siebie na 500 metrów przed metą i dostrzec rewelacyjnie biegającego Pawła Reszkę.

Mimo okrutnego zmęczenia, pomyślałem “nie, nie oddam tego srebra”. W zasadzie nie wiem z czego, z serca czy z wątroby, ale przyspieszyłem. Ostatnie 300m to już solidny wysiłek z tętnem maksymalnym i poczuciem resztek sił rzuconych na sprint. Na obronę tego co chciałem, chciałem dowieźć i pojechać na Mistrzostwa Europy.

I jest! Udało się.

P.S. Przepraszam za negliż na zdjęciach (głównym), ale zamek puścił.

Kasper Tochowicz, Marcin Tomczak
Śródtytuły od redakcji TriathlonLife.pl
foto Sztos, materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz również
Close
Back to top button
X