Rozmowa

Paweł Kozowicz celuje w Norsemana

Startował w Diablaku trzykrotnie. Paweł Kozowicz stawia przed sobą małe cele, które mają go zaprowadzić do startu w Norsemanie.

Z czego jesteś najbardziej zadowolony?
Z ukończenia Diablak Beskid Extreme Triathlon w 2019 roku. Dwa lata wcześniej też pokonałem całą trasę tych zawodów. Jednak ze względu na bardzo trudne warunki pogodowe meta została przeniesiona ze szczytu Babiej Góry do schroniska na Markowych Szczawinach. To pozostawiło pewien niedosyt.

Jednak nie do końca wyszedł ci Diablak w 2018 roku?
Tak, limit czasu złapał mnie na Przełęczy Brona. Biegłem bez supportu. Robiło się ciemno i byłem potwornie zmęczony, bo po sukcesie w poprzednim roku, za mocno cisnąłem, chcąc poprawić wynik. Wydawało mi się, że do mety zostało około czterech kilometrów. Dlatego  stwierdziłem, że to jest za dużo na moje siły, bo jest tam potworne podejście. Kiedy później okazało się, że tak naprawdę były to niecałe dwa kilometry, żałowałem, że nie dotarłem do mety, nawet po limicie czasu.

Czy przed triathlonem byłeś związany z innymi sportami?
Tak. Moi rodzice byli zawsze bardzo aktywni. Więc od pierwszych lat życia dużo chodziłem po górach i się wspinałem. Na początku szkoły podstawowej zacząłem też trenować w klubie pływackim. Dzięki temu zaczynając przygodę z triathlonem, nie miałem żadnego problemu z pływaniem. Później pływanie na kilka lat zastąpiły sporty walki, czyli karate i aikido, które, jak się później okazało, dały dobrą ogólną sprawność i kondycję. Od liceum skupiłem się już głównie na wspinaczce, narciarstwie skitourowym i biegach terenowych. W czasach studenckich zamiłowanie do gór i wspinaczki zaprowadziło mnie też na kurs kandydacki do Grupy Jurajskiej GOPR. Tam po zdaniu obowiązkowych egzaminów otrzymałem stopień ratownika górskiego. W pierwszym triathlonie wystartowałem dużo później.

kozowicz

Zobacz też:

Agnieszka Fijołek-Warszewska w debiucie Ironmana zajęła drugie miejsce

Które starty najlepiej wspominasz z innych sportów?
Myślę, że ukończenie Biegu Ultra Granią Tatr w 2013 roku. To bardzo długi bieg (80km) na trudnej technicznie, ale bardzo pięknej trasie. Inny wynik, z którego jestem bardzo zadowolony, to zajęcie trzeciego miejsca w XX Ogólnopolskich Zawodach w Ratownictwie Górskim w 2014 roku. To bieg górski na Szczelińcu Wielkim na trasie, którego trzeba zaliczyć zadania z wykorzystaniem technik alpinistycznych używanych w ratownictwie, gdzie startowałem z kolegami z Grupy Jurajskiej GOPR.

Czy przed debiutem miałeś jakieś pojęcie o triathlonie?
O legendarnych zawodach na Hawajach słyszałem już dawno, ale start zawsze w tego typu imprezie wydawał mi się nie osiąglany dla „zwykłych śmiertelników”. Kiedy okazało się, że zawody ze znakiem M-dot będą w Polsce, postanowiłem spróbować.

Gdzie pierwszy raz wystartowałeś?
Podczas IM70.3 w Gdyni, w 2015 roku. Wrażenia były bardzo pozytywne. Atmosfera zawodów, organizacja i kibice – wszystko stało na wysokim poziomie. Klimat zawodów sygnowanych przez Ironman jest moim zdaniem wart niemałego wpisowego. Samopoczucie też dopisało. Na metę dotarłem z zapasem sił. Ciężko ocenić sam wynik, bo był to mój pierwszy start i nie miałem porównania.

Bałeś się czegoś przed debiutem?
Najbardziej bałem się awarii na rowerze, która nie pozwoliłaby mi ukończyć zawodów. Na szczęście to się nie wydarzyło. Starałem się oszczędzać siły aż do biegu, przyjmując strategię, że choćby marszem dotrę wtedy do mety. Ważne było dla mnie, żeby na debiucie nie zaliczyć DNFa.

Jak dalej rozwijała się twoja przygoda z triathlonem?
Postanowiłem wystartować w Gdyni rok później, aby poprawić czas. Liczyłem na to, że w kolejnych latach zostaną tam zorganizowane zawody na pełnym dystansie. Z racji, że tak się nie stało, a ja chciałem wrócić do rywalizacji w górach, zacząłem startować w Diablak Extreme Triathlon.

Czym zajmujesz się zawodowo?
Jestem inżynierem. Projektuję i uruchamiam systemy automatyki głównie dla przemysłu energetycznego.

kozowicz

Czytaj także:

Prendki TRI: Triathlon częścią małżeńskiego życia

Co Cię motywuje do dalszych treningów oraz startów?
Szukam coraz trudniejszych zawodów lub staram się uzyskać lepsze wyniki w tych, które szczególnie mnie się podobają. Zrobienie czegoś, co udało się niewielu osobom, daje mi największą satysfakcję.

Czy z każdym sezonem trudniej jest się zmobilizować do dalszych treningów i godzeniu tego z pracą oraz życiem prywatnym?
To raczej zależy od tego, jak udaje się zorganizować życie prywatne, bo to wciąż ma dla mnie najwyższy priorytet. Po narodzinach pierwszej córki udało się utrzymać liczbę godzin treningowych bez zmian. Jedynie czasu na spanie zostało mniej. W maju tego roku urodzi nam się druga córka. Więc zobaczymy, jak wtedy będzie. Treningi z pracą nie kolidują, bo prawie zawsze trenuję rano. Długie treningi w weekendy zwykle udaje się tak zaplanować,  żeby nie przekreślały planów rodzinnych.

Czy od debiutu trenowałeś pod okiem trenera?
Do pierwszego startu przygotowywałem się sam. Od kolejnego sezonu mój plan treningowy układa Inaki de la Parra z Way2Champ. Zdecydowanie polecam wszystkim pracę z trenerem.  Różnica jest ogromna. Nawet jeśli ktoś ma duże doświadczenie, przeanalizowanie wyników przez profesjonalistę z pewnością pomoże zauważyć pewne trendy. Kluczowe jest według mnie ustalenie z trenerem nie tylko celu np. określony czas w wybranych zawodach, ale też preferencji treningowych (np. możliwość treningów tylko rano, zarezerwowanie jednego dnia w weekend dla rodziny) i „wyciśnięcie” tego, co się da z dostępnego czasu.

Co Ci dają treningi oraz starty?
Dają mi dużo satysfakcji, a przez to też energii i mobilizacji to innych zadań: domowych oraz zawodowych. To jest chyba dla mnie najważniejsze. Uważam, że posiadanie pasji jest rodzajem higieny psychicznej.

Na których dystansach najlepiej się odnajdujesz?
Na połówce IM i dłuższych oraz na wszelkich dystansach górskich.

Jak triathlon wpływa na życie prywatne?
Przede wszystkim pochłania z niego sporo czasu, ale przy wzajemnym zrozumieniu i wspólnym planowaniu, można uniknąć nerwowych sytuacji, które mogą z tego wyniknąć. Za to dzięki wypracowanej kondycji mogę długo biegać za córką, która obecnie uczy się jeździć na rowerze.

kozowicz

Zajrzyj do:

Mai Wąsik droga od skoków narciarskich do triathlonu

W której płaszczyźnie czujesz się mocny?
Zdecydowanie najlepiej czuję się w biegu, bo mam w nim największe doświadczenie. Pływam nie najszybciej, ale na tyle pewnie, że nie męczy mnie to zbytnio. Natomiast przygodę z rowerem szosowym zacząłem dopiero przy okazji triathlonu. Więc to jest na pewno moja najsłabsza strona. Dodatkowo nie lubię sytuacji, kiedy wynik nie zależy wyłącznie od mojej formy, a w tym przypadku niestety jakakolwiek awaria sprzętu może przekreślić szanse na ukończenie zawodów.

Możesz liczyć na codzienną pomoc ze strony rodziny?
Moja żona na co dzień pomaga tak zorganizować czas, żebym mógł swobodnie wychodzić na treningi. Starty planujemy wspólnie, starając się łączyć je z rodzinnymi wyjazdami. Na zawodach organizacyjnie i logistycznie żona zawsze jest ze mną. Towarzyszą mi często też  moi rodzice, a na Diablaku też teściowie i znajomi. To bardzo pomaga, że stając na starcie, nie muszę zastanawiać się, gdzie zostawić kluczyki z auta. Do tego wiem, że na mecie ktoś czeka na mnie z uśmiechem i suchym ubraniem na zmianę.

Jak odnajdujesz się w tej sytuacji związanej z pandemią koronawirusa?
To jest trudny okres dla wszystkich. Mam to szczęście, że mogę pracować z domu. Więc udaje się zgodnie z zaleceniami ograniczyć kontakty społeczne do minimum, spędzając jednocześnie więcej czasu z żoną i córką.

Jak teraz trenujesz?
Treningi pływackie już od połowy marca musiałem zamienić na specyficzne ćwiczenia w domu, bo baseny zostały zamknięte przy pierwszych informacjach o wirusie. Niedługo później podobnie stało się z treningami kolarskimi. W okresie zimowym trenuję na rowerach spiningowch na siłowni. Moje sesje zwykle odbywają się wcześnie rano lub wieczorem. Więc trenażer byłby zbyt uciążliwy dla otoczenia. Obecnie część tych treningów zamieniłem na siłowe i biegowe. Treningów biegowych nie musiałem zamieniać do tej pory, ponieważ zazwyczaj trenuję w lesie na mało uczęszczanych ścieżkach.

W jaki sposób sobie radzisz z wieloma nałożonymi ograniczeniami nie tylko pod względem treningowym?
Poza zmianami w treningach zacząłem lepiej planować zakupy. W taki sposób, aby nie trzeba było ich robić częściej, niż raz w tygodniu. Nie spotykam się z rodziną, czy znajomymi.  Ograniczam się do połączeń video. W pozostałych kwestiach na razie nie musiałem się ograniczać.

Czy obecna sytuacja już pokrzyżowała Twoje główne plany na ten sezon?
Mój główny tegoroczny start nie został jeszcze odwołany. Więc trzymam się planu.  Przygotowanie pewnie nie będzie tak dobre, jak bym chciał, ale mam nadzieję, że wystarczające. Jeśli zawody zostaną odwołane, to kolejne starty planowałem dopiero po wakacjach. Do tego czasu mam wielką nadzieję, że wszystko wróci do normy.

Co chciałbyś jeszcze osiągnąć w triathlonie?
Chciałbym startować w coraz trudniejszych zawodach, sprawdzać własne możliwości. Poważnie myślę o starcie w HardaSuka Ultimate Triathlon Challenge, a w dalszej kolejności Norseman Xtreme Triathlon. Triathlon to dla mnie hobby, w którym pozostaję amatorem.  Więc staram się osiągać małe cele, czerpiąc z tego, jak najwięcej satysfakcji i zachowując przy tym balans w innych sferach życia.

Rozmawiał: Przemysław Schenk
rozmowa przeprowadzona 8.04.2020
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X