Rozmowa

Wzbraniała się przed triathlonem, a wystartowała w mistrzostwach świata

Przygodę z triathlonem zaczęła się w wieku 53 lat. Joanna Drop nie ukrywa, że miała obiekcje przed rozpoczęciem uprawiania tego sportu. Za nią jednak start w MŚ Ironman 70.3 i kolejne ambitne plany.

Jakie masz odczucia po niedawnych mistrzostwach świata Ironman 70.3 Utah?
Cieszę się, że mogłam uczestniczyć w tak dużej imprezie, przygotowanej z rozmachem, którą żyło całe miasto, a nie tylko licznie przybyli zawodnicy. To było prawdziwe święto triathlonu. Choć nie da się nie zauważyć komercyjnej otoczki.

W jakim stopniu udało się zrealizować założony plan na ten wyścig?
W rozmowach przedstartowych z trenerką ustaliłyśmy, żeby podczas wyścigu nie działać impulsywnie. Robić swoje, mając margines na trudne warunki i przewyższenia na trasie kolarskiej oraz biegowej. Pływanie poszło przeciętnie. Po raz pierwszy miałam problem z nawigacją, strefy zmian nieźle, rower może trochę zachowawczo, ale nie miałam nigdy okazji ćwiczyć tak szybkich zjazdów na rowerze czasowym. Cóż na bieganiu dałam z siebie wszystko, ale chyba nie był to mój dzień.

Jak panujące wówczas warunki atmosferyczne na trasie utrudniały Ci zadanie?
Kilka dni przed zawodami warunki w Utah zmieniły się dość niespodziewanie. Rano było pięć stopni i wszyscy zawodnicy przede wszystkim zastanawiali się co ubrać na etap kolarski. Na szczęście start mojej grupy odbywał się, gdy słońce już pojawiło się nad otaczającymi jezioro górami. Czarna pianka nieco się nagrzała. Więc po wyjściu z wody zaryzykowałam i na strój startowy ubrałam tylko bezrękawnik. Na pierwszych zjazdach marzłam, ale później już było ok.

Który etap wyścigu był dla Ciebie najbardziej wymagający?
Niestety, zawsze bieganie stwarza mi najwięcej problemów. Czuję, jak wiele osób mnie wyprzedza i nic nie mogę zrobić. W St. George ukształtowanie trasy było specyficzne, kilkukilometrowy podbieg. Potem zbieg i kolejna pętla. Do tego robiło się coraz cieplej, za czym niespecjalnie przepadam, szczególnie podczas biegania.

Jak oceniasz samą otoczkę i organizację mistrzostw świata Ironman 70.3?
Była to nie pierwsza tak duża impreza w St. George, organizatorzy mają już znaczne doświadczenie. Zrobili wszystko w „amerykańskim stylu”. Mnóstwo zawodników z ponad stu krajów (w tym Ci najsławniejsi), dobra organizacja, parada narodów, to wszystko robi wrażenie. Świetnym pomysłem było rozdzielenie zawodów na dwa dni. Po raz pierwszy startowałam tylko wśród kobiet i zdecydowanie rywalizacja wówczas jest sympatyczniejsza. Sądzę, że w drugim dniu (męskim) wystąpiło zbyt wielu zawodników i trudno wtedy o uczciwą i bezpieczną rywalizację, choć byłam jedynie obserwatorem… Mnie najbardziej ujęli wolontariusze seniorzy. Ich zaangażowanie, pomoc, uśmiech dodawało wszystkim energii. Bez nich te zawody nie udałyby się. Kolejny niezapomniany aspekt to przepiękna i trudna trasa kolarska. Długie podjazdy, szalone zjazdy (szczególnie ostatnie kilometry) wśród wspaniałych „okoliczności przyrody”.

Jakie wnioski wyciągnęłaś po starcie?
Myślę, że mam jeszcze rezerwy, a szeroka czołówka zawodniczek w kategorii jest w zasięgu moich możliwości. Warto ponieść trudy przygotowań, problemy logistyczne i niemałe koszty, aby przeżyć imprezę tej rangi. Choć tuż przed wyjazdem sprawy organizacyjne i finansowe bardzo nas przytłaczały. Dodatkowym bonusem po zawodach były wspaniałe wakacje, które z mężem spędziliśmy w parkach narodowych stanu Utah.

Jak oceniasz sezon 2022?
Sezon długi i trudny. Pod koniec kwietnia w czasie jednego z pierwszych treningów rowerowych w terenie uderzyłam w samochód, który nagle wyjechał mi na ścieżkę rowerową. Złamania twarzoczaszki, pobyt w szpitalu, stres i liczne wizyty lekarskie oraz zabiegi rehabilitacyjne nie sprzyjały spokojnym przygotowaniom. Dzięki wsparciu rodziny i przyjaciół postanowiłam dalej trenować i nie rezygnować ze startu w Stanach. Tym bardziej doceniam moje 23 miejsce na 142 rywalki startujące w mojej kategorii.

Z którego startu jesteś najbardziej zadowolona?
Ze względu na wypadek wiosenne starty były trochę na „pół gwizdka”, a mimo to zdobyłam na zawodach Challenge Family w Gdańsku kwalifikację na MŚ do Samorin w 2023 roku. W Poznaniu na zawodach ½ IM wywalczyłam Mistrzostwo Polski. W sympatycznym cyklu Greatman zdobyłam pierwsze miejsce wśród kobiet. Cóż, chyba nie mogę narzekać.

Jak długi planujesz okres roztrenowania i kiedy powrót do treningów?
Powoli zbliża się sezon zimowy, a wraz z nim możliwość jazdy na nartach biegowych. Co roku startuję w Biegu Piastów, a to wymagająca impreza. Trzeba się dobrze przygotować. Pod koniec listopada pojawi się już pewnie ”głód” treningów i z chęcią wrócę do codziennej rutyny sportowej.

Czy myślałaś już o przyszłorocznych celach sportowych?
Mój mąż chciałby zrobić coś „głupiego” na 60 urodziny. Wymyślił więc start na pełnym dystansie. Cóż, nie pozostaje mi nic innego jak towarzyszyć mu w przygotowaniach i starcie. Oj, będzie bolało. Wcześniej połówka w Samorin. Pozostałe starty dopiero powoli się krystalizują.

Jak trafiłaś do triathlonu?
W dzieciństwie trochę trenowałam pływanie, a potem rekreacyjnie próbowałam prawie wszystkiego. Ukończyłam AWF na kierunku fizjoterapia. Później całą rodziną spędzaliśmy aktywnie na nartach zimę, a na kajakach i rowerach lato. Ponad 10 lat temu zaczęłam biegać. Przed triathlonem jednak wzbraniałam się, bo zupełnie nie ogarniałam rowerów szosowych, tyle aspektów technicznych do poznania. Wizja połączenia wszystkiego była jednak kusząca. Dlatego dopytywałam, szukałam informacji w Internecie i w końcu zdecydowałam się na zakup pierwszej „szosy” w Decathlonie. W 2019 roku pojechałam do Mietkowa na pierwsze zawody. Całą sobotę przyglądałam się rywalizacji, strefom zmian, organizacji wyścigu, wszystko wydawało się bardzo skomplikowane. W niedzielę wystartowałam i po raz pierwszy stanęłam na podium. Nie ukrywam, wciągnęło mnie, a po roku ja wciągnęłam męża, ponieważ kibicowanie na moich zawodach już mu nie wystarczało.

Jakie korzyści przyniosło Tobie uprawianie innych dyscyplin?
Sądzę, że ogólna sprawność chroni mnie przed kontuzjami. Treningi triathlonowe uzupełniam  ćwiczeniami ogólnorozwojowymi, pilatesem czy jogą. Myślę, że każde doświadczenie ruchowe jakoś procentuje, a dodatkowo doświadczenie zawodowe pomaga mi racjonalnie traktować organizm. Chciałabym nie tylko teraz osiągać dobre rezultaty, ale przede wszystkich być sprawną jeszcze wiele lat.

Jak wyglądały początki w tym sporcie?
Pierwszy raz wystartowałam w zawodach triathlonowych w wieku 53 lat. Nie ukrywam, że konkurencja w mojej kategorii nie jest bardzo liczna. Jest to dość młoda dyscyplina, szczególnie wśród kobiet w naszym kraju. Dzięki temu po każdym starcie jest satysfakcja w postaci miejsca na podium, jednak ciągle staram się doskonalić i poprawiać wyniki.

Jak wspominasz triathlonowy debiut?
Moje debiutanckie zawody odbyły się na dystansie krótkim (1/8 IM). Największym zaskoczeniem było uczucie ciężkich nóg podczas biegania po etapie rowerowym i konieczność ogarnięcia strefy zmian. Jednak spodobało mi się dynamika zawodów i to, że każdy etap może spowodować zmianę lidera. Jestem pełna podziwu dla czołowych zawodników w triathlonie, gdy obserwuję, że we wszystkich trzech dyscyplinach osiągają rewelacyjne czasy.

Czym zafascynował Cię triathlon?
Trening do zawodów triathlonowych jest bardzo urozmaicony i mimo wielu godzin „przepracowanych” tygodniowo nie ma nudy i monotonii. Trening pływacki jest świetnym elementem regeneracyjnym po obciążeniach na bieżni, czy rowerze. Jednocześnie udany występ na zawodach daje ogromną satysfakcję, ponieważ jest zależny od powodzenia tak wielu czynników, z których nie wszystkie od nas zależą.

W jaki sposób łączysz na co dzień treningi z obowiązkami rodzinnymi i zawodowymi?
Jestem pełna podziwu dla kobiet, które z powodzeniem łączą różne obowiązki, co wymaga ogromnej dyscypliny i motywacji. Moje córki już są samodzielne, mieszkają poza Zieloną Górą. Mam olbrzymie wsparcie męża, a pracując od 30 lat w szkole medycznej, mogę zawsze znaleźć czas na trening. Mieszkamy blisko lasu, basenu i stadionu, co też ułatwia sprawę. 

Ile czasu w ciągu tygodnia poświęcasz na treningi?
Przeważnie realizuję około 8-10 jednostek treningowych, czyli około10-14 godzin, choć nie ma dwóch takich samych tygodni. Czasami jednak typowy trening zastępuję wycieczką na rowerze crossowym, spływem kajakowym czy wycieczką w górach na nartach. Nie chcę rezygnować z innych pasji i aktywności.

W czym odnajdujesz motywację do dalszych treningów i startów?
Po prostu lubię się zmęczyć, a ponieważ wciąż poprawiam wyniki, to o mobilizację nie trudno. Nie ukrywam, że pokonywanie dużo młodszych konkurentek też nie jest bez znaczenia.

Pod czyim okiem trenujesz?
Pierwszy sezon przepracowałam, dochodząc do wszystkiego samodzielnie. Jednak stwierdziłam, że brakuje mi grupy i wsparcia trenerskiego. Przez przypadek znalazłam się na obozie Litwin Triathlon Teamu z Wrocławia i już trzeci sezon jestem pod opieką trenerek Marioli Krzemińskiej-Salamonowicz i Agaty Litwin. Bardzo cenię sobie tę współpracę. Jednak spotykamy się sporadycznie na obozach i niektórych zawodach. Rozpisane w aplikacji Trening Peaks zadania realizuję samodzielnie. Brakuje mi z pewnością spotkań grupowych, mobilizacji grupy, ale nie znalazłam lepszego rozwiązania.

Jakie masz marzenia związane z triathlonem?
Chciałabym jeszcze trenować w zdrowiu i dobrej kondycji wiele lat. Podczas mistrzostw świata z podziwem obserwowałam dużo starsze zawodniczki pełne werwy i osiągające wspaniałe wyniki. Sport z pewnością pozwala zachować do późnych lat dobre samopoczucie, a rywalizacja mobilizuje do aktywności ruchowej. Z bliższych marzeń to ukończenie w dobrym stylu pełnego dystansu jest moim celem na przyszły rok. Jednak obecnie wciąż towarzyszy mi zdanie, które usłyszałam podczas odbierania pakietu na MŚ od jednej ze starszych wolontariuszek: Pamiętaj, aby przede wszystkim dobrze się bawić!

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X