Rozmowa

Emilia Wołyniec: Podchodzę na luzie do startów, ale lubię TOP3

Przez jej życie przewijał się taniec towarzyski, bieganie, czy fitness. Od sześciu lat jest w triathlonie. Kiedy Emilię Wołyniec trenował  Sebastian Najmowicz, prawie zawsze stawała na podium.

Określasz się jako zapalona miłośniczka wszelkiej aktywności fizycznej. Jak narodziła się ta fascynacja?
Lubiłam ruch od najmłodszych lat szkolnych. Z niecierpliwością czekałam na lekcje wf, gdzie mogłam pograć, pobiegać, potańczyć. Już wtedy wiedziałam, że chcę zostać nauczycielem wychowania fizycznego. Na studiach poznałam dyscypliny sportowe, z którymi wcześniej nie miałam kontaktu. Zakochałam się m.in. w windsurfingu, narciarstwie alpejskim oraz fitnessie.

Od 10 roku życia jesteś związana ze sportem. W jakich okolicznością trafiłaś do tańca towarzyskiego?
Koleżanka, która tańczyła taniec nowoczesny, spytała czy nie chcę uczęszczać na zajęcia. Z racji tego, że w tej grupie tańca nie było już miejsca, zdecydowałam się dołączyć do grupy tańca towarzyskiego, gdzie prowadzony był nabór.

Jak przebiegał ten epizod?
Od samego początku tańczyłam z jednym partnerem, którego przydzielił mi instruktor. Choć uwielbiałam tańce latynoamerykańskie, to na turniejach dostawałam wyższe noty za tańce standardowe. Lubiłam uczyć się nowych układów, niektóre pamiętam do dziś. To był krótki, ale wiele wnoszący epizod do mojego życia. Czerpałam wiele radości. Traktowałam to bardziej jako zabawę i możliwość rozładowania energii. 

Czy zdarzały się jakieś występy?
Tak. Często to były występy w miejscowym Domu Kultury przy okazji jakiegoś święta, koncertu, czy innych wydarzeń. Ponadto jeździliśmy na turnieje taneczne, gdzie kilka razy stanęłam na podium.

Dlaczego zdecydowałaś się po trzech latach przerzucić na bieganie?
Moja przygoda z tańcem trwała tylko trzy lata, a wynikało to z braku partnera. Ówczesny  zrezygnował i nie mogłam znaleźć nowego. Tańczenie solo mi nie odpowiadało. Po rezygnacji z tańca brakowało mi aktywności. Pewnego razu zauważyłam ogłoszenie o naborze do klubu biegacza. Pomyślałam, że spróbuję.

Zobacz też:

Marcin Ruciński: Trening jest narkotykiem


Jak szło w bieganiu?

Nie były to jakieś wielkie sukcesy, ale jak na wiek szkolny – bardzo ważne dla mnie. Często stawałam na podium w lokalnych biegach. Na makroregionach w biegach przełajowych zajmowałam miejsca w pierwszej dziesiątce. W czasach szkolnych byłam też wicemistrzynią województwa warmińsko-mazurskiego w trójskoku. Tak naprawdę moje największe osiągnięcia rozpoczęły się po urodzeniu dziecka, kiedy powróciłam do systematycznego biegania.

Co Cię tak zainteresowało w fitnessie, że to był kolejny sport, w który się zaangażowałaś na studiach?
Na studiach uczęszczałam do Akademickiego Klubu Fitness Akademos. Cała ta atmosfera,  która tam panowała podczas zajęć, a także różnorodność i atrakcyjność zajęć fitness spowodowały, że zakochałam się w fitnessie. Uwielbiałam zajęcia na stepie, a także dance. Po każdych zajęciach byłam pozytywnie zmęczona i naładowana energią. Na zajęciach czułam się jak „ryba w wodzie”. Nie miałam problemów z zapamiętywaniem układów, a ćwiczenia wykonywałam precyzyjnie. To skłoniło mnie do uzyskania uprawnień instruktora fitness.

Od 13 lat jesteś trenerem fitness. Do tego pracujesz jako nauczyciel wychowania fizycznego. W jaki sposób pandemia odbiła się na Twoich obu pracach?
Ze względu na nakaz pozostania w domu, byłam zmuszona zawiesić treningi fitness od marca do maja. Obecnie prowadzę je normalnie z zachowaniem odpowiedniego reżimu sanitarnego. Natomiast lekcje wf prowadziłam i nadal prowadzę zdalnie w domu. Nie ukrywam, że nie jestem z tego zadowolona. Brakuje mi bezpośredniego kontaktu z młodzieżą. Siedzenie przed komputerem jest bardziej męczące niż praca w szkole.

W jakich okolicznościach dowiedziałaś się o triathlonie?
Dowiedziałam się o triathlonie od znajomego, podczas jednych zawodów biegowych. Wyjaśnił mi, co to jest za dyscyplina i zaproponował, że rozpisze treningi pływackie, żebym mogła spróbować sił w zawodach.

Zadebiutowałaś w 2014 roku. Jak było?
Moje pierwsze zawody to był Triathlon Beko Ełk w 2014 roku na dystansie sprint. Pamiętam,  jak trzy dni przed zawodami nie mogłam spać ze stresu. Bałam się wody. Nie wiedziałam też,  czy czegoś nie zapomnę. Wstawiając rower do strefy zmian, spędziłam tam mnóstwo czasu,  sprawdzając, czy wszystko mam. Nawet miałam łyżkę do butów, czy mały ręcznik do wytarcia stóp (śmiech). Wystartowałam na „zwykłym góralu”, bo nie chciałam kupować specjalnie szosy, nie wiedząc, czy ta dyscyplina mi się spodoba. Wówczas zajęłam siódme miejsce open i pierwsze w kategorii K30.


Co było dalej?

Po powrocie do domu zaczęłam szukać kolejnych zawodów triathlonowych. Okazało się, że miesiąc później po raz pierwszy odbędzie się triathlon w moim rodzinnym mieście w Gołdapi. Oczywiście wystartowałam, ale już na rowerze szosowym. Ponownie stałam na podium,  zajmując drugie miejsce w K30 na dystansie ¼. Po tym starcie przyszły kolejne. Praktycznie za każdym razem stawałam na podium w kategorii wiekowej.

Z którym startem masz najlepsze wspomnienia?
Zdecydowanie start w Herbalife Triathlon Gdynia w 2014 roku. Bardzo podobała mi się organizacja i cała otoczka tych zawodów. Tam byli najlepsi kibice, którzy kibicowali na każdym rogu. Po raz pierwszy pływałam w morzu. Wygrałam także kategorię wiekową na dystansie sprint.

Gdzie chciałabyś jeszcze wystartować?
Co roku moim stałym miejscem startu jest Susz i Gdynia. W tym roku zawody w Suszu zostały odwołane, a Gdynia przełożona na inny termin, co wykluczyło moją możliwość startu. Dlatego w przyszłym sezonie będę chciała wystartować w tych dwóch miejscach. Wybiorę na pewno dystans sprint, bo lubię krótkie dystanse. Ponadto myślę o zagranicznym starcie.

Startując w zawodach, jednocześnie wystawiasz z partnerem stoisko TriSwimRun z artykułami triathlonowymi. W jaki sposób udaje Ci się godzić obie role? 
Zazwyczaj jesteśmy na stoisku w trzy osoby i wcześniej ustalamy z partnerem, kto startuje na danych zawodach. Gdy idę na start, to on zostaje na stoisku, a po skończeniu zawodów wracam do pracy. Na zawodach, gdzie nie startuję, to wówczas partner bierze udział w rywalizacji. Zdarzało się nam wystartować na wspólnych zawodach, ale wtedy mieliśmy osoby do pomocy przy pracy. W ten sposób mamy możliwość realizacji pasji oraz pracy w środowisku triathlonowym, które lubimy i kochamy.

W jaki sposób podchodzisz do tej triathlonowej przygody?
Obecnie podchodzę do niej na luzie, bez tzw. „spiny”. Nie ma dla mnie znaczenia, czy zrobię dobry wynik albo zajmę miejsce na podium. Wiadomo, cieszy lokata w TOP3, ale to nie jest teraz najważniejsze. Chcę czerpać przyjemność z treningów i startów, a nie „dołować się”, że coś poszło nie tak. Nie ukrywam, że na początku mojej przygody triathlonowej analizowałam starty, sprawdzałam wyniki rywalek. Zastanawiałam się, co mogę jeszcze zrobić, żeby być lepszą.

Czytaj też:

Ogrodnik był pierwszym polskim dzieckiem na IRONKIDS w USA


Jak oceniasz ten dziwny sezon w dobie pandemii?

Nie był udany. Był zdecydowanie krótszy niż wcześniejsze. Wszystko stało pod znakiem zapytania, dlatego nie można było zaplanować startów. Część zawodów została odwołana. To wszystko spowodowało destabilizację w treningach i przygotowaniach do startów.  

Co udało się Ci zrealizować z pierwotnych planów startowych?
W tym sezonie jedynie co mi się udało zrealizować, to start na Mistrzostwach Polski Age Group na dystansie sprinterskim w Rawie Mazowieckiej.

Czy już rozpoczęłaś przygotowania do kolejnego sezonu?
Z racji tego, że w listopadzie miałam mieć operację przepukliny pachwinowej, to planowałam rozpocząć przygotowania do sezonu po Nowym Roku. Niestety, operacja została odwołana i nie wiadomo, kiedy zostanie przeprowadzona.

Czy jesteś w jakimś rytmie treningowym?
Obecnie trenuję dla podtrzymania formy. To są luźne rozbiegania 3-4 razy w tygodniu oraz rozjazdy. Zaczęłam także treningi pływackie, których wcześniej nie mogłam robić ze względu na zamknięty basen. 

Trenujesz pod opieką trenerską?
Przez trzy lata trenował mnie Sebastian Najmowicz i bardzo dużo mu zawdzięczam. To dzięki niemu z każdym rokiem poprawiałam wyniki. Od dwóch lat nie mam trenera. Odkąd przestałam kłaść nacisk na wynik, a traktować starty bardziej „dla frajdy’’, trenuję, kiedy mam na to ochotę, a nie dlatego, że „muszę”. Zaczęłam podporządkowywać treningi do życia, a nie odwrotnie. Co prawda przełożyło się to na gorsze wyniki w zawodach, ale mam taką samą radość ze startu, jak wtedy, gdy trenowałam więcej.

Czy masz już ułożone cele na kolejny sezon?
Ze względu na czekającą mnie operację przepukliny, nie jestem w stanie wyznaczyć celów na ten sezon. Być może będę zmuszona odpuścić starty w tym roku.

Jakie masz marzenia związane z triathlonem?
Zdobyć jeszcze Mistrzostwo Polski Age Group na dystansie sprinterskim.

Ze względu na fascynację sportem, w jakich dyscyplinach chciałabyś jeszcze spróbować sił?
Od dawna myślę o starcie w Runmageddonie i innych biegach z przeszkodami.

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne

 

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X