Kostera: To wszystko jest nieprzewidywalne
Od kilku dni pokonuje 10-krotny duathlon. Zła pogoda, wymuszona zmiana trasy oraz problemy techniczne – z tym do tej pory musiał mierzyć się Adrian Kostera. Zostało mu 422 km biegu.
Czy jesteś zadowolony z dotychczasowego przebiegu wyzwania?
Nie do końca. Chciałem skończyć w cztery dni. Dużo utrudnień i innych nieprzewidzianych rzeczy. Plus jest taki, że każde z tych utrudnień nauczyło czegoś, co będzie przydatne na zawodach. Jestem szczęśliwy z tego, że ciągle mam dużo energii. Nie mam żadnej kontuzji, obtarć. Nadal wygodnie siedziało mi się na tym rowerze i jechało się z przyjemnością.
Jak na Ciebie wpłynęły do tej pory te problemy techniczne, zmiana trasy oraz zła pogoda?
Pierwszego dnia z tego powodu przeszedłem kryzys, gdy średnie tempo odbiegało od zakładanego i po pierwszym dniu zamiast 455 kilometrów, mieliśmy 375 km. Jednak po czasie zrozumiałem, że nie miałem na to większego wpływu. Po prostu najważniejsze jest dotrwanie do ostatniego dnia urlopu i zrobienie tyle, ile się da.
Czy miałeś jakiś kryzys mentalny?
Kryzys mentalny pojawił się w pierwszą i drugą noc, kiedy bardzo mocno jechałem pod wiatr i prowadziło to donikąd, ale jak tylko dotarłem na najbardziej wysunięty koniec Holandii i zacząłem poruszać się w innym kierunku już z wiatrem, to przeszło od razu.
Jaki plan na bieg?
Nie wiem. Do tej pory to wszystko pokazało mi, jak bardzo to jest nieprzewidywalne. Po prostu będę biegać i spać, kiedy będę śpiący. Do tego odpowiednio będę jeść i starać się poruszać do przodu.
Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne