Witold Dzitkowski: Chcę być w TOP10 Patagonmana
W grudniu zeszłego rywalizował w PATAGONMAN Xtreme Triathlon jako drugi Polak w historii tych zawodów. Jednak Witold Dzitkowski wiążę z tymi zawodami poważne plany. Celuje w TOP 10 tej ekstremalnej imprezy.
W grudniu zeszłego roku jako jedyny Polak rywalizowałeś w niezwykle wymagających zawodach PATAGONMAN Xtreme Triathlon. Jak wrażenia?
Oczywiście pozytywne i niezapomniane. Zasługa w tym wyjątkowego miejsca, specyficznego klimatu zawodów, ekstremalnego charakteru imprezy i całej rzeszy pozytywnie zakręconych zawodników oraz ich suportów. Zawody były niezwykle brutalne i ciężkie, ale jednocześnie niezwykle ludzkie, gdzie każdy tak naprawdę mierzy się z samym sobą i własnymi słabościami. Patrząc na te zawody z perspektywy czasu, nie mogłem wybrać dla siebie lepszego miejsca na debiut na pełnym dystansie.
Zobacz też fotoreportaż z PATAGONMAN Xtreme Triathlon
Jak narodził się pomysł na udział w tak wymagających zawodach?
Pomysł zrodził się mniej więcej dwa lata temu, po moich pierwszych zawodach Ironman 70.3 Pucón w Chile, ale ewoluowała motywacja i geneza pomysłu. Po pierwsze, lubię starty w górach, z racji nieprzewidywalności warunków, charakteru trasy oraz tego, co nas otacza. Kolejna rzecz to fakt, że zacząłem późno przygodę z triathlonem. Bez jakiejkolwiek sportowej przeszłości o mniejsze lub większe sukcesy ciężko, a starty w serii Xtri lub egotycznych lokalizacjach wyróżniają mnie w pewnym sensie na triathlonowym podwórku. Pozwalają pisać własną historię.
Czy wcześniej miałeś przetarcie w podobnych imprezach?
Patagonman to nie był mój pierwszy raz, jeśli chodzi o triathlon o podwyższonym stopniu trudności. Jednak tam debiutowałem na pełnym dystansie. W ciągu ostatnich czterech sezonów ukończyłem dwukrotnie Alpe d’huez Triathon, na krótkim dystansie oraz tyle samo razy Triathlon Karkonoski oraz Triminator Radków na dystansie 1/2IM. Pierwszy start w Karkonoszmanie w 2017 roku sprawił, że pokochałem zawody w formule xtreme.
Czytaj także:
Robert Gudowski: Inspiracją dla Karkonoszmana był Norseman
Czy to był Twój pierwszy wyjazd do Chile?
To był pierwszy wyjazd do Patagonii. Jednak wówczas w Chile byłem dziewiąty raz. W ostatnich 2,5 roku spędziłem tam prawie trzy miesiące.
Co sprawia, że ten kraj jest wyjątkowy?
Tak naprawdę ciężko mi na to odpowiedzieć. To jest dość subiektywna ocena, tego, co tam zobaczyłem oraz co przeżyłem i kogo spotkałem. Chile to jest kraj, gdzie mamy praktycznie wszystko pod względem natury. Przepiękne i bardzo zróżnicowane plaże, majestatyczne Andy, cudowną Patagonię oraz wyjątkową pustynię Atacama. Te wszystkie miejsca, przyozdobione aktywnymi wulkanami, a dopełnione przez ciekawe i pełne kolorytu lokalne społeczności, o ciekawej tradycji. One sprawiają, że pokochasz Chile od pierwszego spojrzenia. Przynajmniej ze mną tak się stało.
W jakich innych krajach miałeś okazję jeszcze startować?
Do tej pory poza Polską i Chile, miałem okazję startować we Francji, w Czechach oraz w Argentynie.
Do którego z nich chciałbyś jeszcze w przyszłości powrócić na kolejne starty w triathlonie?
Lista potencjalnych destynacji jest długa i rośnie w szybkim tempie, ale tak z bardziej sprecyzowanych planów to Alpe d’huez Triatlon, na dystansie długim oraz Ironaman 70.3 Bariloche, Argentyna.
Z którym startem masz najlepsze wspomnienia?
Z każdym startem wiąże się ciekawa historia i wiele wspomnień, o których można by długo opowiadać. Jednak najmilej oraz jednocześnie najboleśniej wspominam Alpe d’huez Triathlon.
Zobacz też:
Triathlon na Saharze. Ekstremalne doświadczenia Piotra Sojkowskiego
Dlaczego?
Pod kątem miejsca, owianego swoistą kolarską legendą, wypiekami na policzkach, na dziecięce wspomnienia walki Lanca Armstronga z Marco Pantanim i Janem Ullrichem oraz mojego pierwszego „zderzenia” z tak trudnym podjazdem. Tak dziwnie się składa, w moim życiu, że każdy mój debiut jest z nutką egzotyki lub namiastką extreme.
Wróćmy jeszcze do początków. Kiedy pierwszy raz zainteresowałeś się triathlonem?
Zainteresowałem się triathlonem przez Lanca Armstronga. To jest postać tak samo spektakularna, co i dyskusyjna. Jednak jest na tyle wyrazista, że zainteresowała mnie triathlonem, początkowo tylko jako kibica.
Kto Ciebie namówił do debiutu w tym sporcie?
Moja młodsza siostra i z tym też jest poniekąd powiązana postać Armstronga. W grudniu 2012 roku siostra napisała do mnie smsa „Brat w Poznaniu będzie triathlon, Lance’a nie ma, ale możesz spróbować”. Tak też zrobiłem i spróbowałem.
Kiedy dokładnie zadebiutowałeś i jak było?
Debiutowałem w 2013 roku podczas Lotto Poznań Triathlon na dystansie ¼. Jak to podczas debiutu, zapłaciłem frycowe. Po pięciu miesiącach nauki pływania, gdyż po zapisaniu się w grudniu na zawody, musiałem się nauczyć pływać, gdy wyszedłem na brzeg jeziora Maltańskiego, miałem wszystkiego dość. Całe szczęście wróciłem do żywych na rowerze. Jednak na biegu ponownie walczyłem o przetrwanie. Zawody ukończyłem z czasem 2:55:58.
Czy po tym pierwszych zawodach byłeś zniechęcony do kolejnych startów?
Pierwsze co powiedziałem po przekroczeniu linii mety, to że „nigdy więcej”. Z tym postanowieniem wytrzymałem pięć dni. Potem zapisałem się na kolejne zawody, ale już w następnym sezonie.
Co Tobie sprawiało najwięcej kłopotów na początku przygody z triathlonem?
Pływanie i problemy z właściwym odżywianiem. Chyba ciągle mam największe problemy w tych obszarach. Początkowo nie ułatwiał sprawy brak wiedzy o metodyce trening. Dodatkowo osiem lat temu nie było jeszcze tak wiele łatwo dostępnych publikacji i internetowych portali, z których debiutant mógł czerpać wiedzę. Teraz jest łatwiej w tym obszarze.
Czy przed triathlonem miałeś do czynienia z innymi sportami?
Czysto amatorsko grałem w siatkówkę w liceum. Rok przed debiutem w triathlonie zacząłem biegać. Rozpoczynałem praktycznie od zera, wstając z kanapy.
Zajrzyj do:
Jedyne takie TRI. Wśród kibiców wieloryby, delfiny a nawet pumy
Jaką rolę triathlon pełni w Twoim życiu?
Nie boję się stwierdzić, że on jest czynnikiem sprawczym wielu moich wyborów i decyzji. Chęć spróbowania czegoś nowego, szybko przerodziła się w zamiłowanie, które nie tylko zajmuje sporą część życia mojego, ale i mojej rodziny. Triathlon sprawił, że zacząłem realizować marzenia. W wielu przypadkach wyniósł je na inny poziom, którego chyba sam zaczynam się obawiać. Bo powoli „świat to za mało”.
Czego nauczył Ciebie ten sport?
Przede wszystkim nauczył mnie cierpliwości, pokory i planowania. Wiemy, ile czasu zajmują treningi i logistyka związana z nimi i startami. Przy pracy na pełen etat i dwójce małych dzieci, planowanie jest ważnym obszarem, aby pomimo chęci samorealizacji zachować w życiu balans i nie zaniedbywać żadnej ze stron.
Co przy tym dał Ci triathlon?
Dał mi odwagę do przekraczania własnych granic. Nauczył mnie marzyć i realizować te marzenia. Jest jeszcze jedna rzecz. Nazywam ją „kreowaniem rzeczywistości”. Bo w końcu kto, jak nie triathlonista potrafi tak „wykreować rzeczywistość”, że nagle okazuje się, że cała rodzina chce jechać na wakacje akurat tam, gdzie są ważne zawody. Nowy rower jest faktycznie rzeczą pierwszej potrzeby.
Czy wiążesz przyszłość z tym sportem?
Jak najbardziej. Mam już w głowie pomysł na siebie w triathlonie oraz listę do zrealizowania. Jednak wiem, że w ciągu kilku najbliższych lat będę musiał trochę inaczej podejść to jej realizacji. Związane to jest z faktem, że dzieci idą do szkoły. To wymaga większej uwagi z mojej strony. Nie zmienia to faktu, że plany mam jak zwykle, czyli duże i egzotyczne.
Z czego czerpiesz motywacje do startów i treningów?
Cele, które sobie stawiam, dają mi motywację do treningów. Jestem osobą, która musi mieć jasno postawiony cel. Najlepiej, żeby był nietypowy, czyli coś, co mnie nakręca i otoczenie. Z kolei potrzeba dążenia do perfekcji oraz zrobienia czegoś dużego, pomaga mi utrzymać się w ryzach treningu. Choć mam w głowie, że jest to sport amatorski i w życiu pobawić też się trzeba.
Posłuchaj też:
Kontuzje! Czy da się ich uniknąć? Podcast #5
W jaki sposób triathlon wpływa na życie prywatne oraz zawodowe?
W ostatnim czasie wpływa dość mocno. Pracuję w terenie z klientami. Dlatego moje pomysły na triathlon w odległych destynacjach sprawiają, że łatwiej jest złapać kontakt z pewnymi osobami. Zawsze jest ten zaczyn do rozmowy, który pomaga w budowaniu relacji, a wiadomo, lepsza jest chemia między ludźmi. Sprawia, że w życiu prywatnym, zawodowym i sportowym możemy osiągnąć więcej. Z drugiej strony podróże na zawody i nie tylko, jak na przykład do Chile, sprawiły, że stałem się rozpoznawalny w pewnych kręgach. To zbudowało wiele ciekawych relacji, znajomości. Może też przełoży się w przyszłości na jakiś ciekawy projekt lub biznes.
Czy namawiasz najbliższą rodzinę do spróbowania sił w tym sporcie?
Oczywiście. Rodzina wspiera mnie na zawodach, gdzie w niektórych miejscach, jak np. w Radkowie. Tam już tradycyjnie jest „strefa hałasu”, która dodaje mocy, nie tylko mi, ale i innym zawodnikom. Mam dwóch synków, którzy już od drugiego roku życia biorą czynny udział w zawodach. Początkowo to były imprezy biegowe, teraz już i duathlonowe. Znacznie częściej meldują się na podium niż tata. Podobnie znajomi, grono, które aktywnie ze mną uczestniczy w zawodach, jest większe z każdym rokiem. Pewne relacje z życia zawodowego poprzez wspólny start w sztafecie albo suport na zawodach, zaowocowały wspaniałymi znajomościami w życiu prywatnym.
Jak oceniasz sezon 2019 w swoim wykonaniu z perspektywy czasu?
Niestety zmiany w życiu prywatnym oraz problemy zdrowotne, z którymi borykałem się w ostatnim czasie, odcisnęły piętno na przygotowaniach do sezonu 2019. Pomimo wielu przeciwności, zaliczyłem debiut w Patagonmanie. Ukończenie tych zawodów jest dla mnie dużym sukcesem. Wierzę, że on jest dużym krokiem naprzód. To była lekcja, z której mam nadzieję, wyciągnąć trafne wnioski. To, z czym zmierzyłem się na trasie, ukształtuje mój charakter.
Jak przebiegają przygotowania do kolejnego sezonu?
Na razie jestem zadowolony. Początek roku był dla mnie intensywnym czasem w pracy, z dużą liczbą wyjazdów, które nie ułatwiają treningów. Niemniej w tym roku, prawie wszystko udaje się realizować. W ostatnim czasie wziąłem się mocniej za pływanie. Liczę, że przyniesie to zamierzony efekt, ale jak to u amatora jest o wiele więcej obszarów do poprawy.
Przeczytaj też:
Radków stałą triathlonową marką
Od kiedy jesteś w cyklu przygotowawczym?
Z racji długiego sezonu, który otworzyłem startem w Chile 13 stycznia, a zakończyłem również w tym kraju 1 grudnia, mój cykl przygotowawczy jest dość specyficzny.
W jakim sensie?
Po powrocie do Polski miałem około trzy tygodniowe roztrenowanie, ale od Świąt Bożego Narodzenia już trenuję, według wskazówek Huberta Króla. On odpowiada za mój plan treningowy.
Czy jesteś zadowolony z dotychczasowej wykonanej pracy na treningach?
I tak i nie.. Wychodzę z założenia, że zawsze może być lepiej. Pomimo tego, że widzę postęp w każdej z dyscyplin, towarzyszy mi lekki niedosyt.
Które zawody będą dla Ciebie najważniejsze w nadchodzącym roku startowym?
Początek sezonu to będzie tak naprawdę dla mnie jeden start, a mianowicie Triathlon Lwa. To są zawody blisko mojego, świetnie zorganizowane przez Huberta Króla. Do tego chciałbym tam powalczyć o fajny wynik. Docelowo moje przygotowania będą skierowane pod kątem jednego startu, pod koniec roku, a mianowicie Patagonman Xtreme Triathlon. Mam nadzieję, że raz jeszcze będę miał szczęście i dostanę upragnionego slota, a zdrowie, sytuacja rodzinna i zawodowa, pozwolą mi przygotować się dużo lepiej, niż miało to miejsce w sezonie 2019. Mam duży niedosyt, jeśli chodzi o wynik sportowy. Dlatego chciałbym wrócić do Patagonii raz jeszcze.
Czy masz jeszcze dodatkowe cele oprócz Patagonman Xtreme Triathlon?
W międzyczasie chciałbym poprawić życiówkę na ½ IM, a start w Ironman 70.3 Cozumel będzie też ostatnim sprawdzianem przed zawodami w Chile. Liczę też na dobrą dyspozycję i fajne ściganie podczas Triminator Radków na dystansie ½. To powinno przełożyć się na wysokie miejsce.
Jakie masz marzenia związane z triathlonem?
Chciałbym ukończyć wszystkie zawody z serii Xtrii. Przybywa startów w cyklu. Więc to nie będzie łatwe, a mając jeszcze na uwadze losowanie slotów, staje się do nie lada wyzwaniem. Moim marzeniem jest też powalczyć o miejsce w top 10 podczas zawodów Patagonman. Nakręciłem się na te zawody i one są dla mnie wyjątkowe z racji wspomnień i miejsca. Dlatego jedno z marzeń musi być związane z tym startem.
W jakich sportach chciałbyś jeszcze spróbować sił?
Razem z moimi znajomymi mamy w planach bieg ultra. Jeszcze nie mamy sprecyzowanej destynacji, ale na pewno będzie to bieg w ciekawym miejscu oraz z ekstremalną trasą. Będzie bolało, ale w końcu po to tam pojedziemy.
Rozmawiał: Przemysław Schenk
przemek@triathlonlife.pl
foto: materiały prywatne