Rozmowa

Ukończył triathlon z urazem rdzenia kręgowego

Podczas Enea Bydgoszcz Triathlon zadebiutował w tri na 1/8IM. Zainspirował go rehabilitant. Mariusz Gemza zakładał jednorazowy start, ale może być inaczej.

Zadebiutowałeś w triathlonie, startując na 1/8IM podczas Enea Bydgoszcz Triathlon. Jak wrażenia?
Wrażenia bardzo pozytywne, chyba sam nie wierzę, co zrobiłem. Było dużo pozytywnych emocji. Kibice byli niesamowici i dodawali energii. Wiedziałem, że Enea Bydgoszcz Triathlon będzie idealną imprezą na mój debiut.

Czy miałeś jakieś obawy związane z debiutem w triathlonie?
Tak, najbardziej przerażało mnie pływanie w rzece. Pierwszy raz w życiu pływałem w rzece.  Więc nie wiedziałem, jak to będzie z tym prądem wody, czy gdzieś dalej Brda mnie nie porwie (śmiech). Na szczęście dzięki ratownikom wszystko odbyło się bezpiecznie, za co bardzo im dziękuje!

FILM ZE STARTU MARIUSZA DO OBEJRZENIA TUTAJ

Jak przebiegał sam start?
Sam start przebiegł idealnie. Organizatorzy zapewnili mi wszystko, czego potrzebowałem.  Pozwolili mi wystartować 30 minut szybciej, żebym miał komfort z wejściem i wyjściem z wody. Naprawdę było idealnie! W żadnym momencie nie czułem, że coś może pójść nie tak. Wejście i wyjście z wody było świetne. Później w strefie zmian szybkie wytarcie się, podczepienie specjalnej przystawki rowerowej do wózka. Trasa rowerowa poszła bez problemu, bo już trochę poznałem trasę w 2019 roku, jak brałem udział w sztafecie. Na trasie biegowej wszystko poszło jak trzeba. Wiedziałem, że w dwóch miejscach będą schodki oraz mocny podjazd, ale szybko i bezproblemowo to pokonaliśmy dzięki mojemu bratu i kibicom.

Kto Ci pomagał w czasie debiutu?
Podczas debiutu pomagali mi bracia starszy (Piotr) i młodszy (Patryk) w wejściu i wyjściu z wody, ogarnianiu się w strefie zmian. Pływanie i trasę rowerową pokonałem samodzielnie,  ale przez całą trasę biegową asystował mi młodszy brat Patryk. No i oczywiście tata był kibicem.

Co czułeś, przekraczając metę?
Radość, nie dowierzanie, ulgę. Myślałem o tym, że 9 lat temu byłem miesiąc po wypadku, osobą leżącą. Karmiono mnie. Nie byłem w stanie ruszyć ręką ani nogą. Teraz ukończyłem triathlon. Byłem mocno zmieszany i szczęśliwy, dziwne uczucie.

Skąd wziął się pomysł na debiut w triathlonie?
Chyba zaczęło się to od tego, jak w 2016 roku byłem na ćwiczeniach i rehabilitant (Piotr) opowiadał, że zapisał się na pełny dystans. Nie wiedziałem, co to jest. Zaczęliśmy rozmawiać. Zainteresowałem się tym i byłem w szoku, że ludzie coś takiego robią. W tym samym czasie dowiedziałem się o tej przystawce rowerowej do wózka. Była strasznie droga, bo koszt takiego sprzętu to 27 tysięcy złotych, czyli koszt dobrego roweru triathlonowego. Po paru tygodniach rozmów o triathlonach i przystawce rowerowe Piotr zaproponował, że ukończy Ironman’a i połączymy to ze zbiórką charytatywną, której celem było uzbieranie funduszy na moją przystawkę do wózka.

Przeczytaj też: Roksana Słupek: Marzenia to nie tylko Paryż

Cel został osiągnięty. Podczas tych rozmów zacząłem myśleć, czy ja z porażeniem czterokończynowym byłbym w stanie ukończyć najkrótszy dystans. Przeszukując Internet nie znalazłem nikogo, kto by z takim urazem jak mój, ukończył triathlon w Polsce. Kto wie, może jestem pierwszy w Polsce (śmiech). Wspomnę też, że w 2017 lub 2018 wygrałem książkę „ Najlepszy” Łukasza Grassa w konkursie, który organizowaliście. To też gdzieś mnie zainspirowało.

Jak wyglądały przygotowania do tego wyczynu?
Bardzo dużo jeździłem „rowerem”. Zazwyczaj to były samotne wyprawy rowerowe, ale wiedziałem, że to nie wszystko. Podobnie było z “bieganiem”, jeździłem wózkiem po asfaltowej promenadzie oraz tartanie. Piotr czasami udzielał mi podpowiedzi i trochę motywował. Z pływaniem było najgorzej. Byłem kilka razy nad jeziorem. Czasami ciężko było zorganizować kogoś do pomocy itp.

Jesteś po urazie rdzenia kręgowego na odcinku szyjnym. Jak doszło do wypadku?
To miało miejsce 25 lipca 2012 roku, kiedy ze znajomymi imprezowaliśmy nad jeziorem. Byłem pod wpływem alkoholu. Niestety stało się. Skoczyłem na główkę do zbyt płytkiej wody. Od razu wiedziałem, że coś jest nie tak. Nie mogłem ruszać nogami i rękami. W ostatniej chwili wyciągnęła mnie koleżanka. Na pogotowiu padła diagnoza uszkodzenie rdzenia kręgowego na odcinku szyjnym C5. Ponoć miałem marne szanse na przeżycie. Po operacjach tej samej nocy i ponad czterech miesiącach rehabilitacji szpitalnej wyszedłem do domu. Do dziś mam porażone nogi. Nie mam uścisku w dłoniach i bardzo osłabione mięśnie tułowia.

Jak wygląda oraz przebiega rehabilitacja?
Na początku rehabilitacji szpitalnej rehabilitanci ruszali moimi nogami i rękami. Nic nie czułem. Widziałem, jak ruszają, ale jakby ręce i nogi nie były moje. W czwartym miesiącu rehabilitacji zacząłem jeść powoli i niezdarnie samodzielnie zupę. Pół roku po wypadku trafiłem na rehabilitacje do prywatnego ośrodka Zabajka 2 w Złotowie, gdzie poznałem Piotra, z którym ćwiczę aż do teraz. Teraz skupiamy się, aby utrzymać prawidłowe zakresy w nogach, żeby nie powstały żadne przykurcze i wzmacnianie górnej części ciała.

Czy planujesz kolejne starty w triathlonie lub spróbowanie sił w innych sportach?
Nic nie planuje, może jakieś małe biegi „wokół komina”. Na początku powiedziałem, że to chyba pierwszy i ostatni taki start w triathlonie, ale coś czuję, że chyba tak nie będzie (śmiech).

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X