Udział w MŚ Ironman 70.3 Utah nagrodą
Pierwszy raz wystartuje w USA, stając na trasie mistrzostw świata Ironman 70.3 w St. George. Agnieszka Najnigier-Pierzynowska traktuje te zawody jako nagrodę za ciężką pracę na treningach.
Za kilka dni wystartujesz w mistrzostwach świata Ironman 70.3 w St. George. Jak przebiegają przygotowania do tych zawodów?
Standardowo, trening, regeneracja, przygotowanie roweru, organizacja wyjazdu, zaplanowanie strategii odżywiania podczas zwodów itd. Z tego względu że trasa tych zawodów zarówno rowerowa jak i biegowa mają dosyć sporo podjazdów i podbiegów, te elementy znalazły się w moich przygotowaniach.
Czy to są jedne z najważniejszych zawodów dla Ciebie w tym sezonie?
Z pewnością są to dla mnie najbardziej „prestiżowe” i najciekawsze pod kątem lokalizacji zawody w tym sezonie (nigdy jeszcze nie startowałam w USA).
Jakie nastawienie będzie Ci towarzyszyć na trasie?
Te zawody to dla mnie nagroda za ciężkie miesiące treningów, które poprzedziły samą kwalifikację na nie. Nie brałam udziału w Ironmanie przez 2 lata. Także powrót do startów był dla mnie bardzo emocjonalny. Nie wiedziałam, jak się odnajdę z powrotem na linii startu i czy mówiąc ogólnie „ja się jeszcze do tego nadaję”. W St. George chcę po prostu cieszyć się każdą minutą tych zawodów. Samym faktem, że się na nie zakwalifikowałam. O ile oczywiście chciałabym dać z siebie wszystko i osiągnąć jak najlepszy wynik, to nie będę nakładać na siebie presji ani robić założeń co do czasu.
Jak u Ciebie z przygotowaniem logistycznym?
Na zawody lecę z Malezji, gdzie mieszkam na stałe. Także czeka mnie kilkunastogodzinny lot przez Singapur do Los Angeles, a potem jazda samochodem do St. George.
Towarzyszą Ci jakieś obawy związane ze startem w tej mistrzowskiej imprezie?
Nie mam obaw, tylko trochę stresu. Mam nadzieję, że tego dobrego, motywującego do działania.
Na czyje wsparcie będziesz mogła liczyć przy trasie?
Mojego męża, który zawsze bardzo mnie wspiera i jest świetnie zorganizowanym kibicem.
Z jakimi oczekiwaniami staniesz na starcie?
Oczekuję dobrej zabawy i wspaniałych emocji oraz silnej kobiecej energii! Bardzo lubię startować w gronie samych kobiet.
Która to będzie dla Ciebie impreza mistrzowska?
To będą moje trzecie mistrzostwa. Wcześniej startowałam w Port Elizabeth w 2018 roku i w Nicei w 2019.
Jak znalazłaś się w triathlonie?
Namówili mnie znajomi. Dodatkowym czynnikiem była przeprowadzka do Malezji. Tutaj w tropikalnym klimacie można jeździć na rowerze na zewnątrz przez cały rok, a dostępność basenów, czy też możliwość treningów open water jest dużo większa niż w Europie. Pomyślałam, że nie mogę zmarnować takiej okazji.
Czy przed triathlonem miałaś styczność ze sportem?
Tak, trenowałam regularnie na siłowni i biegałam.
Co Ci dało dotychczasowe uprawianie innych dyscyplin?
Myślę, że sporo. Regularny trening siłowy dał mi mocne mięsnie, ścięgna, stawy, ogólną sprawność i zakres ruchu. Jest to bardzo ważne przy uprawianiu sportów wytrzymałościowych, które są dość obciążające dla ciała. Natomiast bieganie i udział w zawodach na różnych dystansach obudziło we mnie ciekawość, chęć sprawdzenia, na co mnie stać, poprawiania swoich wyników, nawyk regularnego treningu.
Jak wyglądały triathlonowe początki?
Zaczęłam trenować z pełnym zaangażowaniem i dobrą organizacją. Miałam plan i go konsekwentnie realizowałam. W pierwszym roku treningów startowałam na dystansach sprinterskich, olimpijskich i Ironman 70.3. W drugim roku zdecydowałam się na pełen dystans.
Jak zapamiętałaś tri debiut?
Z ogromnym uśmiechem na twarzy (śmiech). Te zawody dały mi tyle radości, to było niesamowite! Po raz pierwszy wystartowałam w lokalnych zawodach na pożyczonym, za małym rowerze górskim, na sprinterskim dystansie. Pływanie było w basenie. Płynęłam oczywiście żabką i wyszłam z wody jako jedna z ostatnich zawodniczek. Nadrobiłam czas, bo byłam szybka w strefach zmian i na bieganiu. Wygrałam te zawody, co z pewnością dało mi ogromną motywację do treningów.
Z czym na początku miałaś najwięcej problemów?
Jako osoba, która dopiero zaczynała się uczyć pływać kraulem w wieku 33 lat, pływanie wywoływało u mnie (zresztą nadal w pewnym stopniu wywołuje) dużo frustracji. Myślałam sobie: „przecież jestem silna, jestem wytrzymała, to dlaczego nie mogę złapać oddechu w tym basenie, czemu płynę tak wolno”? Rower też był problematyczny, ponieważ na początku nie czułam się pewnie w ruchu ulicznym. Bardzo się tego bałam. Każda mijająca mnie ciężarówka przyprawiała mnie niemal o zawal serca. Myślę, że to brak cierpliwości był tutaj problemem. Chciałam być szybsza, mieć lepsze wyniki, a na to trzeba mocno zapracować, być cierpliwym i poświęcić temu sporo czasu.
Co przyciągnęło Cię do tego sportu?
Różnorodność, tym, że w porównaniu do zawodów biegowych w triathlonie tyle się dzieje! Podczas zawodów trzeba być cały czas w skupieniu i krok po kroku realizować wszystkie etapy. Poza tym odpowiada mi triathlonowy styl życia. Treningi organizują mi weekendy, a zawody wakacje. Uwielbiam też triathlonową społeczność i to, że dzięki triathlonowi poznałam wielu wspaniałych ludzi z różnych zakątków świata, z którymi dzielę wspólną pasję.
Jaki był dla Ciebie najbardziej wymagający start do tej pory?
Mistrzostwa Ironman 70.3 w RPA. Musiałam tam pokonać wiele barier i lęków, zmierzyć się z czymś nowym, z warunkami, z którymi wcześniej nie miałam do czynienia, czyli z lodowatą wodą i silnym wiatrem na trasie rowerowej.
Jak dzielisz czas między treningami, a obowiązkami rodzinnymi i zawodowymi?
Jestem trenerką personalną i trenerką triathlonu. Mój grafik jest dość elastyczny. Mam sporo czasu na treningi. Mój mąż również trenuje triathlon. Zatem dużo czasu spędzamy razem.
Ile czasu w ciągu tygodnia poświęcasz na treningi?
To zależy od tego, w jakiej fazie planu treningowego akurat jestem. Jeśli szykuję się do Ironman 70.3, to w szczytowej fazie będzie to ok 14-15 godzin, jeśli do Ironmana to 17-20; w okresach pomiędzy startami albo kiedy mam roztrenowanie, to będzie nie więcej niż 10 godzin tygodniowo.
W czym odnajdujesz motywację do dalszych treningów i startów?
Kieruje mną przede wszystkim ciekawość. Chcę wiedzieć, jak mogę trenować bardziej skutecznie, czy mogę być szybsza, jak sobie poradzę w trudnych warunkach.
Kto Cię prowadzi trenersko?
Moja trenerka to Tenille Hoogland z Kanady, założycielka Element Sports Coaching. Tenille jest byłą zawodniczką PRO i trenuje przede wszystkim z kobietami, dopasowując plan treningowy do kobiecej fizjologii na różnych etapach życia.
Jak przebiega dotychczasowa współpraca?
Pracujemy razem od ponad roku. Z Tenille poruszamy też kwestie nastawienia i sposobu myślenia, odżywiania, kobiecej fizjologii, regeneracji. Dużo się od niej uczę. Myślę, że dzięki niej jestem lepszą zawodniczką i trenerką.
Jakie masz marzenia związane z triathlonem?
Pierwsze marzenie jest pewnie takie, jak większości zawodników, którzy jeszcze tam nie byli: start w mistrzostwach świata w Kona na Hawajach. Drugie marzenie to długowieczność w triathlonie. Chciałabym startować tak długo, jak tylko będę mogła.
Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne