Wiadomości

Trzech bydgoskich muszkieterów

Miłosz Sowiński, Sebastian Najmowicz i Tomasz Marcinek zafundowali kibicom emocjonujący spektakl na dystansie średnim podczas Enea Bydgoszcz Triathlon.

Było ich trzech, w każdym z nich inna krew, ale jeden przyświecał im cel. Przed pierwszym sygnałem rozpoczynającym rywalizację na dystansie 1/2 w Enea Bydgoszcz Triathlon można by zacytować słowa piosenki zespołu Perfekt. Kiedy jedni z najlepszych zawodników w Polsce na dystansie średnim stają na brzegu Brdy, wydawałoby się, że tym celem jest zwycięstwo. Jednak Sebastian Najmowicz, Tomasz Marcinek i Miłosz Sowiński, którzy stanęli w niedzielę rano, kilka minut przed godziną 7 na starcie, inne mieli cele. 

Miłosz Sowiński, Sebastian Najmowicz i Tomasz Marcinek

Wywalczyć podwójne zwycięstwo

Tomasz Marcinek, który dzień wcześniej wygrał na dystansie popularnej ćwiartki, tuż po sobotniem starcie mówił, że dzień później da z siebie wszystko i będzie chciał wygrać. Sebastian Najmowicz przede wszystkim chciał przerwać złą pasę, która spotkała go w ostatnich dwóch startach. Zarówno w Gdańsku, w połowie czerwca i przed tygodniem w Suszu, skurcze zmusiły go do zejścia z trasy. 

– Po tych perypetiach najważniejsze dla mnie będzie dotarcie do mety – powiedział Najmowicz, który na listach startowych zastąpił brata Pawła, który zarówno w Gdańsku jak i w Suszu pokazał, że jest w wysokiej formie.

Dla Miłosza Sowińskiego to miał być przede wszystkim trening. Triathlonista za pięć tygodni planuje start we Frankfurcie na pełnym dystansie, a w sobotę miał zrobić zakładkę. Kiedy dotarł do miasta i zobaczył biegnących zawodników na dystansie 1/4 postanowił wystartować w niedzielę. Ustali z trenerem Robertem Karasiem małą zmianę i stanął na linii startu.

Zapowiedź rywalizacji na najwyższym poziomie

Bez względu na to jakie trzej panowie mieli cele, to zapowiadało rywalizację na najwyższym poziomie. Zawodnicy startowali po dwóch, co pięć sekund. Wielka szkoda, że sędziowie nie pozwolili Marcinkowi, Najmowiczowi i Sowińskiemu wystartować wspólnie, w jednym momencie. Ostatecznie to Tomek i Seba jako pierwsi ruszyli do walki. Miłosz musiał chwilę poczekać, co jak sam potwierdził miało wpływa na przebieg rywalizacji

– Chciałem dogonić chłopaków i popłynąć z nimi w nogach, ale pięć sekund na poziomie jakim pływają, to okazało się zbyt dużo – powiedział Miłosz Sowiński.

Pierwszy z wody wyszedł Sebastian Najmowicz. Tuż za nim przypłynął Tomasz Marcinek. 

– Udało mi się płynąć w nogach Seby – zdradził. – To było w moim wykonaniu bardzo dobre pływanie.

Równie dobry był rower. Szybka strefa zmian i Marcinek wyruszył na trasę. Już na początku wypracował kilkanaście sekund przewagi nad Najmowiczem. Ponad trzy minuty później na brzegu Brdy pojawił się Sowiński.

Dużo pytań kibiców

Czy Miłoszowi uda się odrobić stratę do lidera? Kto będzie pierwszy po rowerze? Jak trudy sobotnich zawodów zniesie Marcinek? Jak będzie czuł się Sebastian? Zastanawiali się kibice, przyglądający się rywalizacji trzech prowadzących zawodników, którzy mieli do pokonania 82 kilometry, na czterech pętlach. Możliwość śledzenia rywalizacji w jednym miejscu nawet osiem razy dodawała smaczku wyścigowi.

Tym bardziej, że każdy z nich jechał samotnie i nie było mowy o żadnym driftingu.

Z każdym kilometrem Marcinek powiększał przewagę nad drugim Najmowiczem. Natomiast Sowiński odrabiał powoli straty. W połowie wyścigu kolarskiego sytuacja wyglądała następująco:

  1. Tomek Marcinek 1:22:09 
  2. Sebastian Najmowicz 1:24:21 – strata 2:13 
  3. Miłosz Sowiński 1:24:56 – 2:48
Miłosz Sowiński odrabiał straty do Tomka Marcinka

Tendencja utrzymywała się na kolejnych kilometrach. Najmowicz tracił, a Sowiński odrabiał. Po 82 przejechanych kilometrach Marcinek miał zaledwie 52 sekundy przewagi nad Miłoszem i 3:15 nad Sebastianem. 

– Rower nie był moją najmocniejszą stroną. Brakuje mi w tym roku dłuższego skoncentrowana się na treningu tej dyscypliny. Tym bardziej cieszę się, że w poniedziałek jedziemy z bratem do Szklarskiej potrenować – tłumaczył Najmowicz. 

– Z każdą dyscypliną czułem się coraz lepiej – mówił z kolei Sowiński. 

Szybkie T2 w wykonaniu Tomka i na biegu miał prawie dwie minuty przewagi nad Miłoszem. Na pytanie co się stało w strefie zmian triathlonista odpowiedział:

– Nie skupiałem się na tej części rywalizacji. Dbałem o to, aby mi niczego nie zabrakło, abym o niczym nie zapomniał. To był dla mnie także element przygotowań do startu we Frankfurcie – przekonywał. 

Niesamowita walka podczas biegu

Jak przyznał na trasę biegową Enea Bydgoszcz Triathlon, która miała ponad 22 kilometry, zamiast tradycyjnych 21 wyruszył z postanowieniem biegnięcia w swoim tempie. Kiedy ojciec, Marcin Sowiński na kolejnych pętlach  informował syna, że strata do Tomka maleje, ten mu odkrzykiwał, że nie chce tego wiedzieć. Kiedy jednak wybiegał na ostatnie okrążenie, spiker Jakub Graczykowski krzyknął, że strata zmalała do 40 sekund, to w Miłoszu coś pękło. Przyspieszył i z każdym kilometrem zmniejszał przewagę do Tomka, który odczuwał trudy zarówno sobotniej rywalizacji jak i biegu w upale w niedzielę. Do końca nie było wiadomo, kto pierwszy przekroczy linię mety.

Tomasz Marcinek postawił twarde warunki rywalizacji

Ostatecznie siedem sekund szybszy był Marcinek, który padł na ziemię po zakończonej rywalizacji. Obaj zawodnicy byli zadowoleni z przebiegu rywalizacji. Tomek cieszył się z podwójnej wygranej. W sobotę na 1/4 i w niedzielę na 1/2. Przyznał, że na ostatnich metrach wiedział, że musi dać z siebie wszystko. 

– Kiedy dostałem informację, że mam jeszcze 40 sekund przewagi, to byłem spokojny – stwierdził Tomek. – W momencie wbiegania na mostek, jakieś 1,5 kilometra do mety, zauważyłem Miłosza. Wtedy wiedziałem, że muszę dać z siebie wszystko na ostatnim odcinku. 

– Trochę zabrakło, ale jestem zadowolony z biegu. Niewiele brakowało, a poprawiłbym życiówkę w półmaratonie – powiedział Miłosz. 

Tym razem ze zwycięstwa cieszył się Marcinek. Ale Sowiński też miał powody do satysfakcji

Trzeci na metę dotarł Sebastian, dla którego jak sam przyznał najważniejsze było po ostatnich perypetiach w Suszu i Gdańsku dotrzeć do mety.

– Nie mogłem za bardzo przyśpieszyć, bo mnie blokowało, choć tempo 3:45-3:50 szło całkiem dobrze – mówił ma mecie. – Kiedy próbowałem podkręcić, to przytykało mnie. Więc nie chciałem kozaczyć. Wiedziałem, że chłopaki są przede mną i ciężko byłoby zniwelować stratę. 

Ostateczna kolejność muszkieterów
  1. Tomasz Marcinek – 3:41:52
  2. Miłosz Sowiński – 3:41:59
  3. Sebastian Najmowicz – 3:49:42

Teraz czas na Ironmana

Niewątpliwie w Enea Bydgoszcz Triathlon, na dystansie średnim byliśmy świadkami bardzo ciekawego i emocjonującego wyścigu. Ciekawostką jest fakt, że dla każdego z tych zawodników start ten był etapem przygotowań do dystansu długiego. Zwycięzca planuje zadebiutować w Malborku. Miłosz za pięć tygodni jedzie do Frankfurtu, a Sebastian za sześć do Kopenhagi. Wszystkim życzymy powodzenia! 

Z Bydgoszczy Marcin Dybuk
foto Magdalena Mendel / Marcin Dybuk

https://triathlonlife.pl/enea-bydgoszcz-triathlon-relacja-startuje-najwieksza-impreza-w-polsce10/

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X